10 lat temu Jan Paweł II powrócił do domu Ojca
czwartek,
2 kwietnia 2015
– Uzmysłowiłem sobie, że żaden nowy list nie przyjdzie, żaden dowcip, żart nie zostanie już przez Jana Pawła II opowiedziany – powiedział dominikanin ojciec Maciej Zięba, wspominając dzień śmierci Jana Pawła II. – O godzinie 21.37 nasz Ojciec Święty powrócił do domu Ojca – ogłosił arcybiskup Leonardo Sandri. Na placu św. Piotra zapadła cisza.
Była sobota, 2 kwietnia 2005 roku. Tłum wiernych zgromadzonych na placu św. Piotra oraz miliony przed telewizorami na całym świcie usłyszały słowa arcybiskupa Leonardo Sandriego: o godzinie 21.37 nasz Ojciec Święty powrócił do domu Ojca.
„Dla Kościoła kończy się pewna epoka”
– Uzmysłowiłem sobie, że nie ma już z nim kontaktu, żaden nowy list nie przyjdzie, żaden dowcip, żart nie zostanie już przez Jana Pawła II opowiedziany – powiedział później w jednym z wywiadów dominikanin ojciec Maciej Zięba. – Wtedy to do mnie dopiero dotarło. Pojawiła się taka myśl, że dla Kościoła kończy się pewna epoka. Dla Polski też się skończyła – dodał Zięba. Jego zdaniem po śmierci papieża w sferze publicznej powróciły podziały, swary i pogarda dla drugiego człowieka. Dominikanin przyznał, że przeczuwał, że nadejdzie trudniejszy czas.
Jan Paweł II był pierwszym zwierzchnikiem Kościoła katolickiego spoza Włoch od XVI wieku. Jego pontyfikat trwał 9666 dni. W tym czasie odbył 102 pielgrzymki i 142 podróże po Włoszech. Wygłosił ponad 3 tys. przemówień i homilii. Opublikował 14 encyklik, 14 adhortacji, 42 listy apostolskie i 11 konstytucji.
„Otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi!”
Testament, który nam pozostawił rozpoczyna się cytatem z Ewangelii wg św. Mateusza „Czuwajcie, bo nie wiecie, kiedy Pan wasz przybędzie”. I to tylko jedna z wielu sentencji i słów, które charakteryzowały jego posługę, jak np „Nie lękajcie się. Otwórzcie, otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi!”.
Jan Paweł II umierał w swoim watykańskim pokoju otoczony Polakami. Czuwali przy jego dwaj sekretarze: arcybiskup Stanisław Dziwisz i ksiądz Mieczysław Mokrzycki, a także kardynał Marian Jaworski ze Lwowa, arcybiskup Stanisław Ryłko, ksiądz Tadeusz Styczeń, trzy polskie siostry sercanki wraz ze swą przełożoną siostrą Tobianą Sobódką oraz osobisty lekarz papieża.
Najwyżsi rangą hierarchowie z Kurii Rzymskiej weszli tam dopiero po śmierci Ojca Świętego.
„Milczące Urbi et Orbi”
Papież poważnie podupadł na zdrowie kilka tygodni wcześniej. Dwukrotnie przebywał w klinice Gemelli. Przeszedł operację tracheotomii później założono mu sondę nosowo-żołądkową. Nie by już w stanie wymówić ani jednego słowa. Tradycyjnego błogosławieństwa „Urbi et Orbi” udzielił w milczeniu. W ciągu kilku miesięcy stracił na wadze 19 kilogramów.
„Pozwólcie mi iść do domu Ojca”
W dniu śmierci o godzinie 7:30 rano, papież zaczął tracić przytomność. Rzecznik prasowy Watykanu Joaquin Navarro-Valls zapewnił jednak, że nie można tego nazwać stanem śpiączki, ponieważ papież otwierał oczy, kiedy się do niego mówiło. Gwałtownie wzrosła temperatura jego ciała. Około godziny 15.30 bardzo słabym głosem papież miał zwrócić się do otaczających go przyjaciół: „Pozwólcie mi iść do domu Ojca”.
O 19:20 poinformowano, ze stan papieża wydaje się nieodwracalny. Na Placu św. Piotra rozpoczął się różaniec z udziałem wiernych.
O godzinie 20.00 w pokoju Jana Pawła II odprawiono mszę świętą, w trakcie której udzielono mu świętego wiatyku i ponownie sakramentu chorych. Mszy przewodził Stanisław Dziwisz.
Koncelebrowali ją kardynał Marian Jaworski, arcybiskup Stanisław Ryłko i ksiądz Mieczysław Mokrzycki.
„Ojciec Święty powrócił do domu Ojca”
Kilka minut po godzinie 22 do wiernych, którzy od wielu godzin zbierali na Placu św. Piotra pod oknami pokoju Jana Pawła II, wyszedł arcybiskup Leonardo Sandri i obwiesił śmierć papieża, jego słowa wierni przyjęli w całkowitej ciszy. Po chwili dało się słyszeć pojedyncze oklaski.
Smutna wieść obiegła świat. W Krakowie na Wawelu zabił dzwon. W innych polskich miastach wyły syreny. Wierni zapalili świece i zbierali się w kościołach, gdzie jeszcze w nocy zaczęto odprawiać msze. – Nigdy nie zapomnimy daty 2 kwietnia. Była zbyt znacząca, była wielką lekcją odchodzenia i umierania – ocenił później kardynał Kazimierz Nycz.
Nigdy nie zapomnimy daty 2 kwietnia. Była zbyt znacząca, była wielką lekcją odchodzenia i umierania