Kartka z kalendarza

Klient zrobiony w jajo i butelki po Kokosalu na lany poniedziałek. PRL szykował się do Świąt Wielkanocnych

– Szynka musi być obowiązkowo, baleron, i jajka też – odpowiadali w latach 80. Polacy na pytanie, co powinno się znaleźć na wielkanocnym stole. Ale, aby te produkty trafiły do domów, w kolejce trzeba było się ustawiać nawet o godzinie 2 w nocy. „Co się kupiło, to będzie” – mawiano.

„Sklepy w Warszawie otwarte były do godziny 16. Zaopatrzenie było dobre. Zadbano o świąteczny wystrój sklepów i ciągów handlowych” informował reporter Dziennika Telewizyjnego w 1987 roku dodając, że w stolicy uruchomiono 300 dodatkowych punktów sprzedaży artykułów żywnościowych.

Mniej optymistyczne były tytuły gazet w 1988 roku: „Świąteczne obżarstwo raczej nam nie grozi” lub „Jak klienta zrobić w jajo”. Ceny jajek wahały się wówczas w zależności od tego, kto i gdzie rzucał je na rynek. A to bulwersowało publicystów przyzwyczajonych do odgórnie ustalanych cen.
Problemy z twarogiem

W 1986 roku dziennikarze telewizyjni zapewniali, że bez trudu można było zrealizować kartki na mięso, kupić przetwory owocowo–warzywne, a także słodycze. W Gdańsku tymczasem problem był z chlebem i twarogiem. – Spółdzielnia mleczarska nie dostarczyła takiej ilości twarogu, jak zamawiałam. Więc brakuje. W sąsiednich sklepach sytuacja jest taka jak u nas – wyjaśniała kierowniczka gdańskiego supersamu „Wiktus”.

Jednak Polacy mieli swoje sposoby na to, by stoły uginały się pod ciężarem różnorodnych rarytasów. Popularne stały się wyjazdy do znajomych na wieś, gdzie nielegalnie kupowano mięso z prywatnego uboju. Nawet na miejskich działkach pracowniczych uprawiano pomidory czy ogórki.
Brakuje chleba i twarogu
Strategia kierownika sklepu

Pole do popisu mieli też kierownicy zwykle niezbyt dobrze zaopatrzonych sklepów. Aby zaspokoić oczekiwania społeczne, przed świętami półki zapełniały się towarami. – To był skutek dobrej strategii i sporych zasobów magazynowych – zdradza pani Elżbieta, kierowniczka jednego z konstancińskich sklepów spożywczych i wyjaśnia, że już na kilka tygodni przed godziną „zero” chomikowało się część towaru, aby móc rzucić go na półki przed samymi świętami. Rzucano więc to, co akurat udało się nagromadzić - mięso, kaszę, szklanki czy dżemy. W 1960 roku Polak za średnią pensję mógł sobie pozwolić na 678 jajek. W 2015 roku za średnią pensję możemy kupić 7962 sztuk jajek. Kilkadziesiąt lat temu pisanki lądowały głównie w naturalnych barwnikach, jak buraki czy cebula. - I tak pomalowane razem z łakociami lądowały w różnych zakamarkach mieszkania, a dzieci musiały je znaleźć - wspomina zabawę z dziecięcych lat dziennikarz Michał Olszański.

Zapasy przed świętami uwalniały także centrale handlu. Zaopatrzenie było tak duże, że w szkołach czy salach gimnastycznych organizowano liczne kiermasze. W samej stolicy takich dodatkowych punktów było 300. W przedświąteczną niedzielę otwierano na kilka godzin sklepy i centra handlowe. Przed sklepami kolejki ustawiały się jeszcze w nocy. Ogonki klientów utrzymywały się zresztą do końca dnia, a sprzyjała temu organizacja handlu, która eliminowała samoobsługę i zmuszała klienta do kupowania przy ladzie. Takie rozwiązanie przydawało się podczas reglamentacji i konieczności wycinania kartek.
W 1987 zadbano o świąteczny wystrówj sklepów
Butelka po Kokosalu na lany poniedziałek

Władze socjalistyczne dbały, aby wydźwięk świąt był jak najbardziej świecki. W Dzienniku prezentowano sondę uliczną w trakcie której przechodnie mówili, że święta dla nich to spotkanie z rodziną, chwila odpoczynku czy wręcz normalny dzień. Mówiono głównie o zawodach, które w tym czasie pracowały, sprzątaniu i długości palm. Ważnym elementem były relacje z lanego poniedziałku. Wystarczyło pokazać polewanie wodą. Do tego najlepiej służyły plastikowe butelki po płynach do mycia naczyń i popularnym wówczas płynie do prania Kokosal.  Konstrukcja butelki pozwala po umiejętnym naciśnięciu polewać wodą na imponujące wręcz odległości. - A jak się depnęło to osiągało się rekordy - wspomina dziennikarz Michał Olszański i opowiada o międzypodwórkowych bitwach wodnych na Bielanach gdzie mieszkał. - Nie miało to jednak charakteru chuligańskiego. Nie używaliśmy wiader. Uzbrojeni w kilkanaście plastikowych jajek ruszaliśmy na sąsiednie podwórka - mówi dziennikarz.
Na Lany Poniedziałek najlepsze butelki po płynie Kokosal
Zdjęcie główne: (fot. NAC/Rutowska Grażyna/Siemaszko Zbyszko)
Zobacz więcej
Kartka z kalendarza wydanie 17.11.2017 – 24.11.2017
Mydelniczka z charakterem. Trabant ma już 60 lat
Auto produkcji NRD stało się ikoną motoryzacji.
Kartka z kalendarza wydanie 20.10.2017 – 27.10.2017
Dzisiaj 61. rocznica wybuchu powstania węgierskiego
Zbrojne wystąpienie przeciwko ZSRR trwało od 23 października do 10 listopada 1956 r.
Kartka z kalendarza wydanie 29.09.2017 – 6.10.2017
Trajtki, trajlusie, ziutki. Ekologia w PRL-u, czyli trolejbusy
Były szybkie, kursowały często i zapewniały także nietypowe atrakcje.
Kartka z kalendarza wydanie 22.09.2017 – 29.09.2017
Weekend w PRL. Chcąc napełnić bak, trzeba było mieć dużo...
Synonimem stacji paliw stały się CPN-y.
Kartka z kalendarza wydanie 15.09.2017 – 22.09.2017
Spekulant, badylarz i prywaciarz – PRL potrzebowało wrogów...
Wojna o handel trwała przez wszystkie lata PRL-u.