Powiedziałam mu, że ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy... Zapamiętał
piątek,
9 października 2015
– W utworze „Nieoceniona” podsumował dziesiątków lat naszego wspólnego życia. Zwierzył się, co myśli o byciu razem, o małżeństwie – wspomina Danut, żona Marka Grechuty.
W Krakowie trwa Grechuta Festival, a w księgarniach ukazał się właśnie tomik wierszy i tekstów piosenek Marka Grechuty „Pani mi mówi niemożliwe… Najpiękniejsze wiersze i piosenki”.
Są tam poezje, które nigdy nie ujrzały światła dziennego i teksty popularnych piosenek. Bardzo mnie cieszy, że właśnie w tym roku wydawnictwo Prószyński i S-ka uhonorowało rocznicę urodzin Marka. Gdyby żył, 10 grudnia skończyłby 70. lat. To jest dla mnie wielkie, wzruszające wspomnienie. Gdy wzięłam ten tomik do ręki i przeczytałam tytuły najstarszych piosenek Marka, przenosiłam się w czasy, gdy byliśmy razem i Marek tworzył.
Myślę, że dla wielu wielbicieli twórczości Marka Grechuty ten tomik może być w pewnym sensie zaskoczeniem, że tak wiele tekstów piosenek napisał on sam. Panuje przekonanie, nieuzasadnione, że Marek Grechuta śpiewał tylko teksty znanych poetów, Mickiewicza, Gałczyńskiego, Tuwima. Tymczasem np. „W dzikie wino zaplątani” czy „Nie dokazuj” to jego wiersze.
Dołączył do grona tych poetów z duszą na ramieniu. Gdy zaczął śpiewać z zespołem Anawa w programie mieli właśnie utwory do znanych wierszy. Marek razem z kolegami z zespołu przeczesywał tomiki naszych najwspanialszych poetów i wybierał perły. Z takich piosenek składały się programy jego pierwszych koncertów. „Niepewność” Mickiewicza stała się przebojem, co było dość niezwykłe. Mało kto się tego spodziewał. Koncerty były więc nasycone poezją najwyższego lotu. Marek wyczuł, że trzeba byłoby to troszeczkę sprowadzić na ziemię i właśnie wtedy zaczął pisać teksty. Intuicja podpowiadała mu, jakiej piosenki brak w programie, żeby koncert był pełny, satysfakcjonujący. Miał świetne wyczucie publiczności Żeby ludzie nie tylko pogrążali się w zadumie, ale też mogli się bawić. Tak powstawały teksty piosenek np. „Nie dokazuj”, „Będziesz moją panią” czy „Wiosna, ach to ty”. Wprowadzały radosną atmosferę.
Jest taki utwór „Nieoceniona”, podsumowanie dziesiątków lat naszego wspólnego życia. Marek zwierzył się, co myśli o byciu razem, o małżeństwie. Zrobił to w tajemnicy przede mną, bo wiedział, że ja bym mu nie pozwoliła na takie wynurzenia.
Gdy pan Marek pisał, musiał się wyizolować, mieć ciszę i spokój?
Nie, potrafił się wyłączyć. Myślenie o piosenkach tak go absorbowało, że właściwie nie wiedział, co się dzieje wokół. Gdy tworzył, trudno było się do niego przebić. A czasem trzeba było podjąć decyzję w jakiejś ważnej sprawie i bywałam w tym osamotniona. Wprawdzie odpowiadał mi np. przeciągłym „taaak, taaak”, ale wiedziałam, że to jest zachęta, żeby dać mu spokój. To zrozumiałe, że twórczość jest absorbująca. Wprawdzie czerpie inspiracje ze świata zewnętrznego, ale proces twórczy odbywa się wewnątrz.
Pan Marek konsultował z panią swoje wiersze i piosenki? Pytał panią o zdanie?
Tak, oczywiście, tak jak każdy poeta. Zaobserwowałam, że poeci lubią wiedzieć, że idą dobra drogą. Oni uwielbiają czytać swoje wiersze, chcą od razu sprawdzić, czy coś nie zgrzyta w tekście. Czasem podpowiadałam Markowi użycie innego słowa, co burzył cały wiersz i robota zaczynała się od nowa.
Krytykę przyjmował ze spokojem?
Tak, oczywiście, przecież poeci tworzą dla ludzi.
Czy mąż pisał dla pani piosenki?
Wszyscy uważają, że niektóre powstały dla mnie. Jest taki utwór „Nieoceniona”, podsumowanie dziesiątków lat naszego wspólnego życia. Marek zwierzył się, co myśli o byciu razem, o małżeństwie. Opisał etapy naszej drogi z zachwytem. Wiem, że to bardzo ludzi wzrusza. Zrobił to jednak w tajemnicy przede mną, bo wiedział, że ja bym mu nie pozwoliła na takie wynurzenia.
Dlaczego?
Bo poeta nie może pisać tylko dla jednej osoby.
Jedna z bardzo popularnych piosenek pana Marka Grechuty zawiera słowa, które pani powiedziała. Która?
Marek bardzo przeżywał to, co działo się wokół niego. Zapamiętał sobie moje zdanie, które padło, gdy za bardzo zapędzał się w przeszłe czasy, analizował swoje błędy, nie wiedział, co dalej. Powodem było zmęczenie. Żeby to przerwać, powiedziałam mu, że ważne są tylko te dni, których jeszcze nie znamy. I to był zaczyn do powstania piosenki. Nie przypuszczałam, że mówię wierszem…
Grechuta Festival ma m.in. zachowywać, podtrzymywać najlepsze standardy wykonywania piosenek Marka. Mieliśmy konkurs na interpretację, w którym brali udział wyselekcjonowani artyści, reprezentujący wysoki poziom, którzy proponują ciekawe wykonania. Dorobiliśmy się grupy świetnych, młodych wykonawców.
W wydanym właśnie tomiku widać jak na dłoni, jak wiele spraw fascynowało pana Marka Grechutę, m.in. obrazy wielkich mistrzów. Sam też malował, prawda?
Malował pastelami. Ale miał poczucie, że w malarstwie nie osiąga tego, na czym mu zależy. Wielbił wielkich malarzy, często zanurzał się w ich świat. Lubił wieczorami oglądać albumy z obrazami. Jeśli tylko mógł, odwiedzał galerie sztuki, konfrontował swoje wyobrażenie z oryginałami obrazów. Napisał m.in. piosenkę inspirowaną obrazem „Niedzielne popołudnie na wyspie Grande Jatte” Georgesa Seurata. Ten obraz jest Art Institute w Chicago. Gdy zobaczył to wielkie, wspaniałe płótno na żywo, było to dla niego ogromne przeżycie. Korzystał ze sztuki, sam ją tworząc.
Przepisywała pani teksty męża?
Byłam jego maszynistką. Tak to jest. Jeśli raz się pokaże, że ma się do czegoś cierpliwość i chęć, to już potem trzeba to robić stale. Kiedyś nie było drukarek, ksero, a setki kopii tekstów trzeba było rozsyłać. Wszystko było cenzurowane.
Zdarzało się, że cenzura zmieniała teksty piosenek?
Nie, Marek śpiewał poezję. Utarło się, że to łagodne teksty o miłości i muszę przyznać, że cenzura się w ogóle do niego nie przyczepiała. Choć śpiewał teksty poetów współczesnych, powstały m.in. dwie takie płyty, „Magia obłoków” i „Droga za widnokres”. Tamte wiersze opowiadały krytycznie o naszej rzeczywistości. Raz był tylko problem z tekstem Ryszarda Krynickiego, pojawiły się pewne przepychanki. Ale Marek nagrał piosenkę i już. Klamka zapadła. Tak samo było z koncertami Marka. Zawsze dostawał zgodę, nie spodziewano się ekscesów. Koncerty Marka niosły wzruszenia. Teraz też tak jest. Widzę to podczas Grechuta Festival.
Młodzi chętnie ludzie śpiewają utwory Marka Grechuty?
Bardzo. Zdarza się, że muszę to powstrzymywać, bo niedobre wykonanie szkodzi piosence. Grechuta Festival ma m.in. zachowywać, podtrzymywać najlepsze standardy wykonywania piosenek Marka. Mieliśmy konkurs na interpretację, w którym brali udział wyselekcjonowani artyści, reprezentujący wysoki poziom, którzy proponują ciekawe wykonania. Dorobiliśmy się grupy świetnych, młodych wykonawców. Z satysfakcją muszę stwierdzić, że kobiety bardzo pięknie wykonują piosenki Marka. Np. Karolina Leszko śpiewa je z jazzowym zacięciem. Tomasz Stańczyk tak wykonuje rzadko śpiewaną piosenkę Marka „Bolą mnie nogi”, że aż ciarki przechodzą po plecach.
Marek miał świetne poczucie humoru, choć czasem myśli się o nim jak o poważnym poecie. Właściwie wszystko kwitował humorem, potrafił nas rozbawić w najbardziej dramatycznych momentach.
Co pani czuła, gdy po raz pierwszy podczas Grechuta Festival usłyszała innych wykonawców w repertuarze pani męża?
Płakałam, ogromne wzruszenie. Festiwal odbył się rok po śmierci Marka. Impreza była jeszcze malutka i skromna, zorganizowana znienacka. Śpiewali wspaniali artyści, m.in. Stanisław Soyka, Grzegorz Turnau, kwintet Wojciecha Majewskiego, Edyta Geppert. Wtedy jeszcze nie było konkursu „Interpretacje”.
Jak to się stało, że w rok po śmierci męża zorganizowała pani festiwal?
Zmusili mnie do tego wielbiciele Marka. Przypuszczałam, że po jego odejściu zainteresowanie powoli wygaśnie. Będzie cisza. A w pierwszą rocznicę jego śmierci było prawdziwe pospolite ruszenie. To mnie zmusiło do działania.
Mogło się rzeczywiście wydawać, że zainteresowanie piosenkami Marka Grechuty wygasło, bo od polowy lat 80. pana Marka było zdecydowanie mniej w telewizji.
W ogóle go nie było. Dopiero w 1990 r. Marek zdecydował, że nagra jeszcze raz „Złote przeboje”. Koncert odbył się w Teatrze Stu. Retransmitowała go telewizja. Wielu młodych usłyszało wtedy po raz pierwszy „Wesele”, „Niepewność”, „Świecie nasz”. Od tego zaczął się renesans twórczości Marka.
Które piosenki męża lubi pani najbardziej?
Te lżejsze, żartobliwe. Marek miał świetne poczucie humoru, choć czasem myśli się o nim jak o poważnym poecie. Właściwie wszystko kwitował humorem, potrafił nas rozbawić w najbardziej dramatycznych momentach. Lubił odgrywać scenki, kogoś udawać, np. jakiegoś zagubionego człowieka, który próbuje przebiec przez ulicę.
W tym roku festiwal trwa dziewięć dni, od 3 do 11 października. Wiele koncertów odbywa się w Piwnicy pod Baranami. Usłyszymy laureatów poprzednich festiwali. Wystąpią m.in. duet duet Leszko&Piątek, Łukasz Jemioła Trio i zespół Katedra.
Jak sobie pan Marek Grechuta radził z olbrzymią popularnością?
Czasem odnosiłam wrażenie, że go to w ogóle nie obchodzi. Chyba nie zdawał sobie sprawy, jak wielkimi przebojami były jego piosenki. Dowiadywał się od ludzi po koncertach, jak ważna dla nich jest jego twórczość. Jego piosenki wracają, np. „Wiosna, ach to ty” nadawana jest w stacjach radiowych w pierwszych dniach wiosny, a „Będziesz moją panią” stała się pogodnych hymnem miłości.
Październik to kolejny Grechuta Festival w Krakowie.
Obchodzimy dwie rocznice, odejścia Marka, ponieważ zmarł 9 października, i 70. rocznicę urodzin. Festiwal jest nieco okrojony, nie uzyskaliśmy wsparcia ministerstwa kultury, nie ma więc konkursu na interpretacje. Ale artyści przyjęli do wiadomości, że nie mamy funduszy. W tym roku festiwal trwa dziewięć dni, od 3 do 11 października. Wiele koncertów odbywa się w Piwnicy pod Baranami. Usłyszymy laureatów poprzednich festiwali. Wystąpią m.in. duet duet Leszko&Piątek, Łukasz Jemioła Trio i zespół Katedra. Będzie też finisaż wystawy Marka Sroki.
Koncert finałowy to widowisko multimedialne. Pokażemy m.in. fragment filmu Andrzeja Wajdy „Polowanie na muchy”, gdzie Marek zagrał swoje przeciwieństwo. W hali ICE Kraków zagrają znakomici artyści, m.in. Grażyna Łobaszewska, Ania Rusowicz, Anna Wyszkoni, Marek Piekarczyk. Andrzej Sikorowski, Zbigniew Wodecki. Staramy się zawrzeć w festiwalu wszystkie te dziedziny sztuki, którymi Marek się interesował, m.in. malarstwo, fotografię. Podczas festiwalu będzie też m.in. przegląd filmów o Marku. Nowością jest sobotni (10 października) Korowód wokół Rynku Głównego, prowadzony przez Orkiestrę Reprezentacyjną AGH grającą utworów Marka Grechuty.
– rozmawiała Beata Zatońska
Marek Grechuta (1945–2006) – polski poeta, piosenkarz, kompozytor i malarz. Jeden z najważniejszych przedstawicieli polskiej poezji śpiewanej. Z poznanym w trakcie studiów Janem Kantym Pawluśkiewiczem założył Kabaret Architektów Anawa, który przekształcił się w zespół muzyczny. W 1967 roku zdobyli II miejsce na Festiwalu Piosenki Studenckiej. Ale wielka kariera Grechuty zaczęła się od VI KFPP w Opolu, gdzie wykonał utwór „Serce” i zachwycił całą Polskę. Zmarł 9 października 2006 roku. Został pochowany w Alei Zasłużonych na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie.