Wywiady

Johanna Basford czyli królowa kolorowanek. „Chcę pozostać dziewczyną od czarno-białych rysunków”

– Nie uważam, że w kolorowaniu należy dążyć do perfekcji, trzymać się ściśle schematów, ram. To ma być zabawa, zaznaczanie swojej obecności, swojej indywidualności, relaks, więc nie ma się, co martwić, że coś nie zostało dokładnie pokolorowane – mówi Johanna Basford, czyli „królowa kolorowanek”. Szkocka ilustratorka jest autorką znanych na całym świecie i przetłumaczonych na 14 języków książek „Tajemny ogród” i „Zaczarowany las”, których sprzedano ok. 6,8 mln egzemplarzy. Gdy tworzyła pierwszą kolorowankę nie myślała, że odniesie tak spektakularny sukces. Sama o sobie mówi, że jest „atramentową ewangelistką”, nie używa komputera do tworzenia rysunków, a inspiracje czerpie z natury i swojego dzieciństwa.

Jesteś nazywana „królową kolorowanek”. Jak czujesz się, jako ta pierwsza, która rozpoczęła swoimi książkami, modę na kolorowanie?

Kiedy zaproponowałam, że chciałabym przygotować taki projekt, tej światowej mody, szału na kolorowanki jeszcze nie było. Mój wydawca podszedł do tego pomysłu bardzo sceptycznie. I słusznie. Moją intencją nigdy tak naprawdę nie było to żeby sprzedać miliony książek lub by zostać „królową kolorowanek”. Chciałam po prostu wydać jedną piękną książkę i podzielić się swoją pasją do rysowania i kolorowania z innymi ludźmi. Pomyślałam, że może znajdzie się parę osób, którym się to spodoba i kupią książkę. Nigdy by mi nie przyszło do głowy, że stanie się to, co się wydarzyło, że moje kolorowanki będą popularne na całym świecie, drukowane w milionach egzemplarzy. Myślę sobie, jestem o tym przekonana, że każdy projekt, który powstaje z miłości, będzie miał swój niepowtarzalny urok, sens i odniesie sukces.

To, że wydawnictwo zdecydowało się wydać twoje kolorowanki, było nieco przypadkowe?

Można tak powiedzieć. Moja wydawczyni trafiła na moją stronę internetową, na którą co jakiś czas wrzucałam swoje pojedyncze projekty do kolorowania. Można je było ściągnąć i wypełnić kolorami. Traf chciał, że ona też go sobie ściągnęła. Zaciekawił ją i tak zaczęła się nasza współpraca, choć tak jak mówię na początku wydawcy podchodzili do tego pomysłu z dużą dozą rezerwy.

Jak myślisz, dlaczego ludzie tak pokochali kolorowanie, tak bardzo chcieli wrócić do tego, co większość z nich robiła w dzieciństwie?

Myślę, że istnieje kilka powodów. Po pierwsze kolorowanki to taki cyfrowy detoks. Wszyscy albo prawie wszyscy są wciąż „podłączeni” do swoich elektronicznych urządzeń, co sprawia, że trudno jest się skupić, skoncentrować na jednym zadaniu, bo co chwila słyszysz dźwięk przychodzącej wiadomości, kusi cię żeby zerknąć np. na Instagram albo Facebooka. Kolorowanie daje nam możliwość, aby skupić się na czymś „analogowym”, spojrzeć na coś innego niż ekran komputera, czy komórki, skupić się bez żadnych zakłóceń. Fani kolorowanek piszą mi, że znaleźli wreszcie coś relaksującego, kojącego. Ja też się tak czuję, gdy rysuję. Jestem tylko ja i mój rysunek, cała reszta się rozpływa, jest gdzieś daleko. Myślę i mam nadzieję, że ludzie mają podobne odczucia, gdy kolorują moje kolorowanki, że są w takiej własnej bańce mydlanej, z której szalony, cyfrowy wszechświat nie jest w stanie ich wyrwać.

Po drugie kolorowanie ma też bardzo twórczy aspekt. Każdy z nas ma w sobie artystyczny element, musimy mieć tylko odpowiednią okazje i zachętę, ku temu, aby go rozwinąć. W przeciwieństwie do malowania obrazów, gdzie potrzebne jest płótno, farby, w kolorowanki nie trzeba aż tak dużo inwestować. Nie każdy też jest w stanie przełamać się by malować coś od samego początku. Kolorowanka to kontury, kiedy już po nią sięgniesz, jesteś wolna, możesz wyrazić siebie jak chcesz, użyć takich kolorów, jakich chcesz. Odstawiasz na bok wszelkie wątpliwości i obawy, i po prostu kolorujesz, dajesz wyraz swojej wyobraźni.
Johanna zanim zajęła się kolorowankami, projektowała grafiki m.in. na perfumy i kubki do kawy (fot.Facebook/J.Basford)
Ci, którzy krytykują szał na kolorowanki mówią, że to infantylizowanie dorosłości, namawianie do kultu postawy „Piotrusia Pana”. Pojawiają się opinie, że takie książki jak twoje psują rynek i zabierają chleb innym autorom.

Nie zgadzam się z tym. W świecie książki zawsze panowała ogromna różnorodność – były i są powieści, komiksy, książki o sztuce, czy tak popularne ostatnio książki o gotowaniu. Myślę, że jest dosyć dużo miejsca na rynku wydawniczym dla wszystkich, którzy chcą wydawać coś ciekawego. A co do „Piotrusia Pana”. Myślę, że zachęta do tego by dorosły odnalazł w sobie trochę dziecka, nie jest niczym złym. Widziałaś kiedyś dziecko, które bierze do ręki kredkę i martwi się, że nie jest wystarczająco utalentowane, dobre, perfekcyjne, aby pokolorować kartkę? Raczej nigdy. No właśnie. Dzieci podchodzą do zabawy w beztroski, nieograniczony niczym sposób, radośnie, twórczo. Nie widzę problemu w tym by przypomnieć dorosłym tę perspektywę, pomóc im popatrzeć na świat oczami dziecka i dać trochę odpoczynku od codziennych trosk jak kredyty hipoteczne, wymagający szef, czy wszystkie małe i duże kłopoty tego świata.

Myślisz, że kolorowanki dla dorosłych, są też dobre dla dzieci?

Pewnie, że tak. Zdarza mi się czasem oglądać prace stworzone przez rodziców i dzieci wspólnie. Zamiast siedzieć przed telewizorem, czy komputerem, wspólnie spędzają czas. A jeśli dzieci widzą dorosłych kolorujących kolorowanki, to czy nie jest to świetny, edukacyjny przykład? Twoi fani wysyłają ci swoje prace, ty publikujesz je na swoim Facebooku, Instagramie.

Myślę, że wiele z nich to zapewne bardzo osobiste historie…

Czuję się zaszczycona za każdym razem, gdy czytam te historie, gdy oglądam te rysunki. Wiele z nich jest niesamowita. Rzeczywiście staram się być w stałym kontakcie z tymi, którzy lubią i kolorują moje książki. Sama zachęcam do wysyłania prac. Jestem szczęśliwa, gdy mogę w ten sposób poznać tych nieznanych mi osobiście fanów. Historie, które te osoby mi opowiadają, są często bardzo intymne i wzruszające. Powiedziałam sobie, że nie będę się dzielić szczegółami, zachowam je dla siebie, ale zawsze, gdy je czytam robi mi się ciepło na sercu.
Zanim zajęłaś się kolorowankami, pracowałaś, jako grafik dla firm komercyjnych. Jak to wpłynęło, na to, co robisz teraz, na twoje prace?

Pracowałam, jako ilustrator komercyjny przez kilka lat. Uwielbiam rysować, a moja praca wtedy oznaczała, że co tydzień musiałam stworzyć grafikę dla nowego klienta. To było bardzo ekscytujące. Musiałam to robić szybko i bardzo się starać, bo klient był wymagający. Lubiłam pracować w zespole, współpracować z projektantami, reżyserami. Tak powstawały moje rysunki na butelki do piwa, tapety, papierowe kubki do kawy. Ta praca pozwoliła mi dopracować swój własny styl. Nigdy nie chciałam używać koloru, choć doradzano mi żebym tak robiła, bo wtedy będę dostawać więcej zleceń. Chciałam i chcę pozostać dziewczyną od czarno-białych rysunków. Te dwa kolory stały się moją wizytówką, która została zauważona przez redaktorkę wydawnictwa i doprowadziła do powstania mojej pierwszej kolorowanki.

Jak ty sama radzisz sobie ze stresem?

Uwielbiam być na zewnątrz, pójść na spacer wokół naszego domu na wsi albo pracować przy kole garncarskim w naszym ogrodzie. Natura pozwala mi złapać równowagę, ugruntować mnie. Trochę nieba, trochę zieleni i odrobina szaleństwa, to mi zawsze pomaga.

Pewnie wielu Twoich fanów zastanawia się, czy gdy ty sama kolorujesz to trzymasz się linii?


Nie jestem w tym zbyt dobra (śmiech). Nie umiem trzymać się linii, często wychodzę poza nie. Może to zabrzmi dziwnie, ale lubię to. To dla mnie pewnego rodzaju freestyle. Nie uważam, że w kolorowaniu należy dążyć do perfekcji, trzymać się ściśle schematów, ram. To ma być zabawa, zaznaczanie swojej obecności, swojej indywidualności, relaks, więc nie ma się, co martwić, że coś nie zostało dokładnie pokolorowane.
Johanna przyznaje, że nie używa komputera gdy pracuje nad swoimi rysunkami (fot.Facebook/J.Basford)
Sama siebie nazywasz „atramentową ewangelistką”. Dlaczego wolisz pracować tradycyjnie, rysując ołówkiem i piórem, a nie komputerowo?

Jest wielu rysowników, którzy tworzą niesamowite prace komputerowo, ale ja osobiście kocham niedoskonałe koło i lekko krzywe linie. Myślę, że jest coś naturalnego a zarazem magicznego w ręcznie wykonanych ilustracjach. Grafika komputerowa jest bardzo precyzyjna, to wręcz chirurgiczna precyzja, coś stworzone odręcznie ma według mnie o wiele więcej charakteru. Być może, dlatego, że przez wiele lat nie miałam dostępu do komputera, wyćwiczyłam rękę, moje prace inspirowała sama natura, a nie cyfrowe twory. Myślę, że za pomocą maszyny tego piękna bym nie uchwyciła. Moje prace dopiero na samym końcu trafiają do komputera, po to aby usunąć plamy po czekoladzie, czy rozlanej herbacie.

Natura to jedyna twoja inspiracja?

Inspiracje czerpię z dzieciństwa, z wakacji spędzanych na wyspie Arran na zachodnim wybrzeżu Szkocji. Mój dziadek był główny ogrodnikiem w Zamku Bordick. Odwiedzałam go w lecie i w czasie świąt Bożego Narodzenia. Ogród, którym się opiekował był niesamowitym miejscem dla dzieci z dużą wyobraźnią, a ja się do nich zaliczam. Było tam bardzo dużo lilii wodnych, domków na drzewach, ogrodów różanych, mam mgliste wspomnienie, że również znajdowały się tam ule z pszczołami, ale dokładnie nie pamiętam. Za murem tego ogrodu był ogromny las. O ile ogród, w którym pracował dziadek był inspiracją do pierwszej kolorowanki, las był tematem drugiej. Kiedy dziadek zmarł odziedziczyłam po nim sporą bibliotekę leksykonów botanicznych. Były dla mnie nieocenionym źródłem, gdy rysowałam głównie szczegóły.
Pracownia Johanny mieści się na strychu (fot. Facebook/J.Basford)
A „Zagubiony Ocean”, kolorowanka, która w Polsce ukaże się w lutym tego roku?

Naturalnym było dla mnie to, że skoro poruszyłam temat ogrodu i lasu, to czas na coś związanego z wodą. Tu pomogły z kolei zbiory leksykonów, które ma mój tata. Kiedy poznałam mojego męża był rybakiem na Północnym Atlantyku. Często wypływał nocą, ja rysowałam, słuchałam prognozy pogody w radio i myślałam gdzie teraz jest. Trochę mi o tej wielkiej wodzie opowiedział.

Jakie masz marzenia jako rysowniczka?

Wielu rysowników odpowie ci, że ich największym marzeniem jest współpraca z Penguin Random House. Wielu z nas dorastało na ich książkach. To, że miałam możliwość współpracy z nimi w ubiegłym roku, było dla mnie spełnieniem moich marzeń.

Jak wygląda klasyczny dzień rysowniczki?

Moja córka budzi nas ok. 6.30 rano, jemy razem śniadanie. O 8 przychodzi opiekunka, więc wtedy łapię swojego laptopa, duży kubek herbaty i zabieram się do odpisywania na maile, oglądanie przysłanych mi przez ludzi pokolorowanych kolorowanek itd. Internet niezbyt dobrze działa na strychu gdzie pracują nad rysunkami, dlatego robię to wszystko rano by potem nie odrywać się od pracy. Potem większość dnia spędzam na szkicowaniu, rysowaniu, dopieszczaniu grafik dla klientów. Gdy się z tym wszystkim uporam idę na spacer, bawię się z moją córką Evie, gdy mój mąż wraca z pracy razem jemy obiad i rozmawiamy o tym jak minął nasz dzień. Gdy wykąpię córkę i położę ją spać, czasem spędzam jeszcze kilka godzin na rysowaniu. Jeśli kochasz to, co robisz, to jesteś w stanie tak ułożyć sobie grafik żeby ze wszystkim być na czas.

Co znajdziemy w twojej pracowni?


Obrotowe ołówki 05. HB Staedtler, gumki, cienkopisy, kartki w formacie A2 i A3.

To co dalej Johanno?

Właśnie pracuję nad kolejną czwartą książką. A poza tym chcę być dalej wierna swoim zasadom, rysować tak jak rysowałam do tej pory, tworzyć projekty w głowie i przenosić je na papier. Czuję, że jak długo będę wierna tym zasadom, tak długo będę autorką pięknych książek.
Johanna Basford ma 32 lata, urodziła się 15 kwietnia 1983 roku w Aberdeen. Ukończyła wydział Textile Design w Duncan of Jordanstone College of Art and Design in Dundee w 2005 roku. Jest autorką kolorowanek dla dorosłych „Tajemny ogród” oraz „Zaczarowany las”. W lutym w Polsce ukaże się jej kolejna kolorowanka „Zagubiony Ocean”.
Zdjęcie główne: Johanna Basford sprzedała ok. 6,5 mln egzemplarzy swoich kolorowanek na całym świecie (fot. Facebook/J.Basford)
Zobacz więcej
Wywiady wydanie 13.10.2017 – 20.10.2017
„Powinniśmy powiedzieć Merkel: Masz tu rachunek, płać!”
Jonny Daniels, prezes fundacji From the Depths, O SWOIM zaangażowaniu w polsko-żydowski dialog.
Wywiady wydanie 28.07.2017 – 4.08.2017
Definitely women in India are independent
Srinidhi Shetty, Miss Supranational 2016, for tvp.info
Wywiady wydanie 28.07.2017 – 4.08.2017
Małgosia uratowała mi życie. Dzięki niej wyszedłem z nałogu
– Mam polski paszport i jestem z niego bardzo dumny – mówi amerykański gwiazdor Stacey Keach.
Wywiady wydanie 28.07.2017 – 4.08.2017
„Kobiety w Indiach są niezależne. I traktowane z szacunkiem”
Tak twierdzi najpiękniejsza kobieta świata Srinidhi Shetty, czyli Miss Supranational 2016.
Wywiady wydanie 14.07.2017 – 21.07.2017
Eli Zolkos: Gross niszczy przyjaźń między Żydami a Polakami
„Żydzi, którzy angażują się w ruchy LGBT, przyjmują liberalny styl życia, odchodzą od judaizmu”.