„Ludobójstwo było dla nich jak sport”. Oscarowy faworyt „Syn Szawła” już w kinach
niedziela,
24 stycznia 2016
– Nie czekam na Oscara i właściwie nie liczyłem na żadną z nagród, nie dbam o nie – mówi Géza Röhrig. Odtwórca tytułowej roli w węgierskim filmie „Syn Szawła” ma nadzieję, że „widz staje się jego częścią, jakby na jeden dzień przenosił się w rzeczywistość Auschwitz”. – Młodzi ludzie powinni nie tylko wiedzieć, ale czuć do czego zdolny jest człowiek – podkreśla. Film właśnie trafił do polskich kin.
W 1947 r. na terenie byłych niemieckich obozów zagłady Auschwitz I i Auschwitz II-Birkenau utworzono Muzeum. W 1979 r. wpisano je, jako jedyny tego typu obiekt, na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO. 27 stycznia, dzień wyzwolenia Auschwitz, jest na świecie obchodzony jako Międzynarodowy Dzień Pamięci o Holokauście.
zobacz więcej
Węgierski film to debiut pełnometrażowy 38-letniego László Nemesa. Jest on nominowany do Oscara w kategorii Najlepszy Film Nieanglojęzyczny, a także już zdobył dwie prestiżowe nagrody: Złotego Globa oraz Grand Prix na festiwalu w Cannes. „Syn Szawła” powstał z głębokiej potrzeby autentyczności, a drobiazgowa dokumentacja i produkcja zajęły twórcom pięć lat.
Jest to historia przedstawiająca 48 godzin z życia Szawła Ausländera, członka Sonderkommando w niemieckim nazistowskim obozie zagłady Auschwitz-Birkenau. Był to oddział żydowskich więźniów zmuszonych asystować nazistom w wielkiej machinie Zagłady. Stawali się powiernikami największej tajemnicy, dlatego także musieli zginąć. W sytuacji bez szans na przetrwanie, Szaweł próbuje ocalić w sobie to, co zostało z człowieka, którym kiedyś był. O filmie już teraz mówi się, że przejdzie do historii kina.
Przeczytałem, że jesteś węgierskim pisarzem i poetą, a jak to się stało, że dostałeś propozycję zagrania roli w filmie „Syn Szawła”?
– Poznaliśmy się z reżyserem (László Nemesem, przyp. red.) w 2007 roku w Nowym Jorku i pięć lat później przesłał mi scenariusz. Od razu mi się spodobał, więc jak zapytał mnie czy byłbym zainteresowany stać się częścią tego filmu, niekoniecznie odtwórcą głównej roli, od razu zaczęliśmy o tym rozmawiać. Ostatecznie zaproponował mi rolę Szawła.
Kim jest Szaweł, jak byś go opisał? O co walczy w filmie, bo z pewnością nie o przetrwanie?
– Jest członkiem specjalnej grupy Sonderkommando, którą naziści wykorzystywali w procesie eksterminacji. Zabijali naziści, ale brudną robotę zostawiali członkom Sonderkommando. To oni musieli zbierać zagazowane ciała Żydów, transportować je oraz sprzątać komory gazowe. To była naprawdę okropna robota, a na dodatek byli świadkami masowej zbrodni, dlatego naziści nie mogli pozwolić, aby przeżyli. Likwidowali ich regularnie co cztery miesiące.
Kiedy dla Szawła i jego towarzyszy nadszedł ten moment, przyłączył się do przygotowywanego buntu, ale znalazł też inny cel, by żyć. Chciał pochować ciało zmarłego 14-letniego chłopca. Prawdą jest, że nie zależało mu na samym przetrwaniu, wiedział, że jest coś ważniejszego.
Zabijali naziści, ale brudną robotę zostawiali członkom Sonderkommando
Pracowaliście nad tym filmem około 4-5 lat. Co było najtrudniejsze w tej pracy?
– Najtrudniejsze było to, co nastąpiło po niej. Przygotowania były ciężkie, ale najtrudniejszy był powrót do rzeczywistości po skończonych zdjęciach. Nie mogłem tak po prostu wrócić do zwykłego, codziennego życia. Czułem, że to, co mnie otacza jest bardzo płytkie.
Ludzie wyrzucający pizzę, pieniądze, znajomości. Drobne, a zarazem głupie rzeczy, które stanowią o naszym życiu. Żadnej z tych rzeczy nie było w Auschwitz, liczyło się tylko to, że się jest. Była w tym jakaś prawda, której zaczęło mi brakować, choć było tam prawdziwe piekło na ziemi.
Film jest inny niż te, które powstały i opisują Holocaust. Wpływa na emocje widzów, ale jest w nim coś więcej. Jaki jest jego główny cel?
– Wcale nie chcieliśmy tym filmem wywoływać emocji. Nikt na nim nie płacze i dokładnie to było naszym zamiarem. Inne filmy są oparte na emocjach, są sentymentalne. To, co chcieliśmy stworzyć to film, który nie tylko się ogląda, ale też czuje. Widz staje się jego częścią, zupełnie jakby na jeden dzień przenosił się w rzeczywistość Auschwitz.
Zależało nam, żeby można było zapomnieć, że siedzi się w kinie i ogląda film. Ponadto uważaliśmy, że zbiorowe przeżywanie Holocaustu nie ma sensu, a jedynie sprowadzenie tego na poziom jednostki. To jak osobista wędrówka, która ma pomóc to wszystko zrozumieć. Holocaust czy inna eksterminacja nie jest wiedzą czy informacją, bo wiadomo, że zginęło 6 milionów ludzi. Nie można ich wszystkich poczuć, ale jedną osobę już tak.
Chcieliśmy stworzyć film, który nie tylko się ogląda, ale też czuje
Jesteśmy ponad 70 lat od zakończenia wojny. Jaki jest sens robienia takich filmów?
– Od czasu Holocaustu, co trzeci mieszkaniec Kambodży został zabity, potem była Rwanda, Darfur, Bośnia. Historycznie ludobójstwo było traktowane jak sport. Nie ma żadnej przyczyny, by myśleć, że jesteśmy lepsi teraz niż 70 lat temu. Myślę, że okrucieństwo wręcz wzrosło i to przeraża. Należy o tym pamiętać i to nie jest sprawa Niemców, Polaków, Żydów czy Węgrów, ale całej ludzkości.
To szczególnie ważne dla młodego pokolenia. Mam czwórkę dzieci i wiem ile czasu każdego dnia spędzają w sieci. Myślę, że tracą łączność z historią, która wydaje im się nudna. Dlatego powinni nie tylko wiedzieć, ale czuć do czego zdolny jest człowiek.
Nie ma co myśleć, że jesteśmy lepsi niż 70 lat temu
Film zdobył już nagrodę Grand Prix w Cannes, ostatnio też pierwszego w historii Węgier Złotego Globa. Co te nagrody znaczą i czy może czekasz na Oscara?
– Nie czekam na Oscara i właściwie nie liczyłem na żadną z tych nagród, nie dbam o nie. Jestem jednak bardzo zadowolony, ponieważ dzięki nim publiczność może dowiedzieć się o filmie. Jego budżet to tylko milion euro, czyli bardzo tani, nawet jak na warunki węgierskie czy polskie. Nikt nam nie pomagał w jego realizacji, a plan zdjęciowy trwał zaledwie 20 dni.
Jeśli udało się przykuć nim uwagę i ludzie mogą obejrzeć go na całym świecie, to wspaniale, bo przecież właśnie po to robi się filmy. Dlatego jakakolwiek forma uznania od Cannes po Oscary jest ważna o tyle, o ile może pomóc, by ludzie dowiedzieli się o filmie.
Nie liczyłem na żadną z nagród, nie dbam o nie
Jakich reakcji po obejrzeniu filmu spodziewasz się w Polsce?
– Polacy ogromnie wycierpieli ze strony nazistów. Nikt nie jest w stanie wytłumaczyć tego, co działo się na terenie Polski w czasie II wojny światowej. Ubiegły wiek był wyjątkowo krwawy, dużo bardziej dla Polaków niż dla Węgrów, dlatego nie trzeba im wyjaśniać, co miało miejsce w Auschwitz. To, co może być ciekawe dla polskich widzów to, że nie ma polityki w tym filmie, a jest to, do czego może doprowadzić całkowita władza nad jednostką. To bardzo ważne, by o tym, co się działo pamiętali wszyscy Polacy, którzy jako naród obok Żydów, Cyganów czy Węgrów byli ofiarami tego ludobójstwa.
Nie ma polityki w tym filmie, a jest to, do czego może doprowadzić całkowita władza nad jednostką