Wywiady

„Majami” jest typowym „psem”, ma w sobie coś zwierzęco czujnego

Na początku nie wiedziałem, kogo mam zagrać. Patryk Vega dał mi po prostu do przeczytania scenariusz. „Majami” mnie zafascynował. To ktoś, kogo trudno zdefiniować. Na poziomie scenariusza ta postać była bardzo enigmatyczna, skryta, a przez to bardzo interesująca – mówi aktor Piotr Stramowski. Zagrał jedną z głównych ról w filmie Patryka Vegi „Pitbull. Nowe porządki”, który 22 stycznia wszedł na ekrany kin.

Reżyser i scenarzysta Patryk Vega mówi, że wszystkie postacie, które występują w filmie, miały swój pierwowzór w rzeczywistości. Spotkał się pan z prawdziwym „Majamim”?

Razem z Patrykiem Vegą dużo rozmawialiśmy o tej postaci. Rzeczywiście ma wiele wspólnego z ludźmi, którzy naprawdę pracują w policji. „Majami” jest złożony z cech kilku prawdziwych osób. Ale istnieje w Polsce człowiek z irokezem, który pracuje w policji.

Spotykał się pan z policjantami? Może brał pan udział w jakiejś akcji?

Muszę podziękować Patrykowi, bo miałem okazję, jaka nie zdarza się wielu aktorom. Spędziłem trochę czasu z policjantami z Wydziału Realizacji, rozmawiałem z nimi, uczestniczyłem w różnych akcjach przygotowawczych i ćwiczeniach. Mogłem być z nimi od rana do wieczora w pracy. Na pewno bardzo dużo mi to dało. Polubiliśmy się z chłopakami. Byłem u nich kilka dni temu, żeby sobie prywatnie porozmawiać, bo się zakumplowaliśmy. Bardzo szanuję zawód policjanta; to, jak wiele czasem trzeba poświęcić, by go wykonywać.
Czy to, co pan zobaczył, odbiega od wyobrażeń, jakie możemy mieć na temat pracy policji? Były jakieś zaskoczenia?

Jest wiele stereotypów. Policja powszechnie bywa nielubiana, a to są fantastyczni ludzie. Dzięki przygotowaniom do roli poznałem świat, do którego nie miałem wcześniej dostępu. Miałem pewne obawy, jak przyjmą mnie chłopaki z Wydziału Realizacji. To ludzie od zadań specjalnych, którzy na akcję chodzą w kominiarkach i zatrzymują groźnych bandytów. Wydawałoby się, że są najbardziej brutalni i bezwzględni ze wszystkich. Poznałem ich i wiem, że są bardzo wrażliwi i mądrzy, otwarci na drugiego człowieka. Praca wymaga od nich – paradoksalnie – by świetnie rozumieli innych, w lot wyłapywali ich intencje. Podczas każdej akcji mogą zdarzyć się niespodzianki, a oni zawsze muszą zachować zimną krew. I są tego w pełni świadomi. Znają konsekwencje i w związku z tym spoczywa na nich wielki ciężar.

Zdjęcia do filmu trwały około 20 dni. Jak długo przygotowywał się pan do roli?

Ponad dwa miesiące. Na początku nie wiedziałem, kogo mam zagrać. Patryk Vega dał mi po prostu do przeczytania scenariusz. „Majami” mnie zafascynował. To ktoś, kogo trudno zdefiniować. Na poziomie scenariusza ta postać była bardzo enigmatyczna, skryta, a przez to bardzo interesująca. Dopiero później Patryk powiedział mi, że to jest postać dla mnie. Z jednej strony mnie to bardzo ucieszyło, z drugiej – trochę zaniepokoiło.

Dlatego, że to główna rola?

To mnóstwo odpowiedzialności i pracy. Na początku było trochę obaw. Ze spotkania na spotkanie z Patrykiem te niepokoje jednak bladły. Miałem próby z Bogusławem Lindą, Andrzejem Grabowskim. Wszystko stawało się coraz bardziej klarowne, coraz więcej dowiadywałem się o „Majamim”. Niezwykle pomogły mi spotkania z policjantami i tzw. akcje na mieście. „Majami” to jest koleś, który przez dwa lata pracował pod tzw. przykrywką w wydziale narkotykowym. Był za pan brat z bandytami. Kolegował się z nimi, poznał środowisko gangsterów. Pracował na bramkach w klubach. Stwierdziliśmy z Patrykiem, że dobrze byłoby, gdybym zobaczył, jak wygląda taka praca.
„Majami” mnie zafascynował
Czyli stał pan na bramce w klubie?

Kilka razy w dwóch klubach w Warszawie. Ciekawe doświadczenie. Goście klubów raczej nie zwracają na tych ludzi uwagi. Mogłem spojrzeć na świat z tej drugiej strony, oczami ochroniarza i selekcjonera. Włącza się wtedy szczególny rodzaj obserwacji, refleks. To, co mają policjanci, których poznałem. Są niezwykle wyczuleni na szczegóły i ze zwykłej rozmowy wyłapują to, na co przeciętny człowiek nie zwraca uwagi. Np. opowiadałem, że w czwartek gdzieś byłem, a potem powiedziałem, że tydzień temu. I wtedy usłyszałem, że coś kręcę, bo tydzień temu była środa. Chodzi o precyzję. „Majami” jest typowym psem, ma w sobie coś zwierzęco czujnego. Jest też sumienny i uparty. Gdy coś weźmie na cel, nie odpuści. Stara się to zrobić najlepiej jak potrafi.

Jak pitbull?

Jak pitbull.

Na planie filmowym spotkał się pan z policjantami i prawdziwymi gangsterami. Jakie wrażenia?

Rzeczywiście, byli policjanci i ludzie, którzy dostali przepustki z więzienia. Z gangsterami nie grałem. Ale z moich obserwacji wynika, że wykreowany na planie filmowym świat jest bardzo realistyczny. Na to stawiał bardzo mocno Patryk. Chciał pokazać rzeczywistość, którą znamy, od tej drugiej strony. Ta prawda uderza z ekranu.

Wchodzimy w świat m.in. gangu obcinaczy palców, osławionej grupy przestępczej, o której swego czasu było bardzo głośno. Porywali dla okupu i byli bardzo brutalni.

Dużo o gangu opowiedzieli mi chłopcy z Wydziału Realizacji. Przerażająca sprawa, bardzo sugestywnie pokazana w filmie. Wcześniej o obcinaczach palców słyszałem od dalekich znajomych, którzy ucierpieli przez gangsterów.
Dwa miesiące ćwiczeń na siłowni
„Majami” to człowiek z tajemnicą. Uchyli pan jej rąbka?

Każdy nosi w sobie jakąś tajemnicę, którą czasem trudno odkryć. „Majami” stopniowo w filmie daje się poznać, ale nie chcę mówić o nim zbyt wiele.

Osią fabularną filmu jest specyficzny związek „Majami” i gangstera zwanego „Babcią”, którego gra Bogusław Linda.

„Babcia” jest dość ważny dla „Majamiego”, non stop się zderzają. Gangster jest w centrum zainteresowania policjanta. „Majami” poprzez sprawę, którą się zajmuje, stara się pomóc w śledztwie starej gwardii z Pałacu Mostowskich, którą znamy z pierwszego „Pitbulla”.

Życie pana bohatera to nie tylko praca. Pojawia się też w nim kobieta, która wywraca wszystko do góry nogami.

Zawsze są kobiety, które wywracają do góry nogami świat mężczyzny. Na przykładzie „Majamiego” i Olki, granej przez Maję Ostaszewską pokazujemy, jak jest ciężko pogodzić życie prywatne z życiem zawodowym policjanta.
Każdy aktor czeka na dużą rolę
W filmie prezentuje pan fantastyczną muskulaturę. To efekt dodatkowej pracy na siłowni przed rozpoczęciem zdjęć?

Lubię uprawiać sport, chodzić na siłownię. Tak mogę wyładować energię i dobrze mi to robi. Ale film wymagał szczególnych przygotowań. Ostro wziąłem się za ćwiczenia, pracowałem przez ponad dwa miesiące z moim trenerem, Jackiem Franke. On mi też rozpisał odpowiednią dietę. Ta muskulatura „Majamiego” to nie jest sprawa wymyślona. Policjanci, których poznałem, ostro ćwiczyli na siłowni. Nawet razem trochę poćwiczyliśmy. Trenują solidnie, niejeden ma lepsze mięśnie od „Majamiego”. To są goście, którzy w każdej chwili są gotowi fizycznie i psychicznie do rozwiązywania poważnych problemów.

„Majami” to pana pierwsza duża rola w filmie kinowym?

Pierwsza premiera. Wcześniej zrobiłem film „W spirali” w reż. Konrada Aksinowicza. Razem z Kasią Warnke zagraliśmy głównych bohaterów. Premiera będzie jednak nieco później. Więc chronologicznie „Pitbull. Nowe porządku” to druga główna rola.

Pierwszy „Pitbull” cieszył się wielką popularnością.

Wiem, to zobowiązuje. Stąd się wzięły obawy, o których wcześniej mówiłem. Ale z perspektywy aktora patrząc, to ogromna szansa. Dostałem dużą rolę, włożyłem w nią dużo pracy. To dla mnie bardzo ważne, bo lubię to, co robię.

A jak przebiegło spotkanie z Bogusławem Lindą?

Początki były trudne, musiałem odciąć pewne emocje. Pamiętam Bogusława Lindę z wielu filmów. I nagle się okazało, że będą grał z nim w jednym filmie. Spotkaliśmy się po raz pierwszy, gdy byłem już w trakcie przygotowań do roli. Chodziłem po mieście z irokezem na głowie, wytatuowany, w kostiumie „Majamiego”. Szukałem cały czas tej postaci i takie wyprawy bardzo mi pomagały. Na spotkanie z Bogusławem Lindą przyszedłem w pełnym rynsztunku, już jako „Majami”. Bogusław dał mi przestrzeń, nie stwarzał dystansu. Pracowaliśmy razem, tu i teraz. Skupiliśmy się na relacjach bohaterów. Szczerze mówiąc miałem taki moment, że odruchowo chciałem powiedzieć, jaki powinien być „Babcia”, bo myśląc o swoim bohaterze, wyobrażałem sobie jego antagonistę. Podczas pierwszego czytania scenariusza budowałem sobie opisane tam sytuacje. Gdy rozmawialiśmy razem z Patrykiem i Bogusławem Lindą, czasem coś zasugerowałem. Po czym Bogusław ze stoickim spokojem powiedział mi, że rozumie, że mogę mieć inne wyobrażenie na temat jego postaci, ale to jego postać i już.

To ciekawe, że wszedł pan tak mocno w skórę „Majamiego”.

W domu raczej zostawiałem go za progiem, ale byłem maksymalnie wkręcony w rolę. Zdarzały mi się dziwne zachowania. Miałem też przy sobie atrapę broni, żeby się z nią oswoić. Rolę buduje się przez cały czas, przygląda się ludziom. Wyjścia do miasta w kostiumie i pełnej charakteryzacji były świetnym treningiem.
Starałem się jak najdłużej być w skórze Majamiego
Jak ludzie reagowali na „Majamiego”?

Zaskakująco. Chyba nikt ze znajomych mnie nie rozpoznał. I wtedy pomyślałem, że jest dobrze. „Majami” to bardzo charakterystyczna postać. Na ul. Marszałkowskiej jako „Majami” zapytałem kogoś o papierosa i w oczach tej osoby zobaczyłem rezerwę. Ja nie mówię na co dzień w ten sposób jak „Majami”, nie chodzę tak jak on. To dziwny gość. Gdy kupowałem coś w sklepie, sprzedawczyni tak wydawała mi resztę, by tylko przypadkiem nie dotknąć mojej ręki. Dziwne wrażenie. Tak jak mówiłem, „Majami” robi swoje, nie przejmuje się nikim. Ubiera się tak, jak lubi, a to, jak odbierają go ludzie, jest trzeciorzędne. Ciuchy muszą być praktyczne. Ma tatuaże, które upamiętniają ważne wydarzenia z jego życia. Każdy coś znaczy. A irokeza nosi, bo to też nawiązanie do wcześniejszych wydarzeń. Wszystko jest uzasadnione.

Kontrowersyjne postaci, takie jak „Majami”, to dobry materiał dla aktora?

Interesuje mnie proces odkrywania postaci. To wielka przygoda. Przy okazji lepiej poznaję samego siebie. Zawsze korzystam ze swojej wrażliwości. „Majami” w pewnym sensie jest mną. To jednak ktoś, kto wyrósł w zupełnie innym środowisku. Do każdej postaci trzeba znaleźć klucz. Bywa, że składniki są podobne, ale miesza się je w innych proporcjach.

W kinach premiera „Pitbulla. Nowych porządków”, a co nowego w teatrze?

„Kto się boi Wirginii Woolf” w tłumaczeniu i reżyserii Jacka Poniedziałka. Gram razem z Ewą Kasprzyk, Krzysztofem Draczem i Agnieszką Żulewską. Premiera 29 stycznia.

Zapraszamy więc do kina i do teatru.
Istnieje w Polsce człowiek z irokezem, który pracuje w policji
Zdjęcie główne: Piotr Stramowski jako „Majami” w „Pitbullu. Nowych porządkach” Patryka Vegi (fot VUE Movie)
Zobacz więcej
Wywiady wydanie 13.10.2017 – 20.10.2017
„Powinniśmy powiedzieć Merkel: Masz tu rachunek, płać!”
Jonny Daniels, prezes fundacji From the Depths, O SWOIM zaangażowaniu w polsko-żydowski dialog.
Wywiady wydanie 28.07.2017 – 4.08.2017
Definitely women in India are independent
Srinidhi Shetty, Miss Supranational 2016, for tvp.info
Wywiady wydanie 28.07.2017 – 4.08.2017
Małgosia uratowała mi życie. Dzięki niej wyszedłem z nałogu
– Mam polski paszport i jestem z niego bardzo dumny – mówi amerykański gwiazdor Stacey Keach.
Wywiady wydanie 28.07.2017 – 4.08.2017
„Kobiety w Indiach są niezależne. I traktowane z szacunkiem”
Tak twierdzi najpiękniejsza kobieta świata Srinidhi Shetty, czyli Miss Supranational 2016.
Wywiady wydanie 14.07.2017 – 21.07.2017
Eli Zolkos: Gross niszczy przyjaźń między Żydami a Polakami
„Żydzi, którzy angażują się w ruchy LGBT, przyjmują liberalny styl życia, odchodzą od judaizmu”.