Wokalistka zespołu Goya dla tvp.info: studio i scena to moje naturalne środowisko
sobota,
21 maja 2016
– Mamy taką fajną popularność, że ludzie wiedzą, że zespół Goya to ten czy tamten utwór, a niekoniecznie że wzięłam udział w jakimś programie tylko po to, żeby się pokazać – zauważa Magdalena Wójcik, wokalistka grupy. Zespół po kilku latach nieobecności wraca z nową płytą zatytułowaną „Widoki”. Tylko portalowi tvp.info wokalistka opowiedziała o życiu na uboczu show-biznesu i pisaniu piosenek w wannie.
Teledysk do najnowszego singla zespołu "Goya" pod tytułem "Zapowiedź" powstaje właśnie w Krasnymstawie. Na polskiej scenie muzycznej zespół gra od dwudziestu jeden lat. Jego wokalistka, Magdalena Wójcik, urodziła się i wychowała właśnie w Krasnymstawie.
zobacz więcej
Grasz z zespołem Goya już ponad 20 lat, ale funkcjonujesz na uboczu show-biznesu. Jak ci się to udaje?
– Jakoś tak od początku wyszło. Myślę, że dlatego, że skupiliśmy się na muzyce. Zdarzały się jakieś sugestie, choćby ze strony wcześniejszej wytwórni, że warto się pokazywać w sytuacjach niekoniecznie muzycznych, które mogłyby spowodować, że twarz będzie bardziej rozpoznawalna i zespół będzie się przewijać w trochę innym kontekście. Nigdy mnie to do końca nie pociągało. Za dużo by mnie stresu kosztowało uczestniczyć w niemuzycznych sytuacjach. Dużo lepiej się czuję w studio, na scenie i to jest moje naturalne środowisko. Jakieś inne historie nie są moimi bajkami.
Ta nieobecność w show-biznesie nie szkodzi twojej muzyce?
– Na pewno są jakieś minusy tego, zdaję sobie z tego sprawę. To są takie czasy, że mamy kulturę obrazkową. Jeśli ktoś jest rozpoznawalny, to często staje się bardziej popularny niż jego twórczość. Mamy przykład wielu takich artystów, zespołów, których piosenki nie potrafimy zanucić, ale wszyscy ich znamy, nie wiadomo skąd, ale znamy.
Wolę być w zgodzie ze sobą i mieć poczucie, że nie ciągnie się za mną jakiś ogon wstydliwego uczestnictwa w czymś. Nie mam takiego wydarzenia i to jest bardzo cenne.
Ktoś rozpoznawalny często staje się bardziej popularny niż jego twórczość
Nie brakuje ci popularności na co dzień?
– Myślę, że artyści bardzo rozpoznawalni mogliby powiedzieć, że brakuje im anonimowości. Wielokrotnie rozmawiałam z naszymi znajomymi, którzy mają ten rodzaj popularności i to bardzo często wcale nie jest fajne. Cenię sobie, że mogę wyjść spokojnie na zakupy, pojechać na wakacje na Mazury i nikt mi nie zagląda do koszyka w sklepie albo nie patrzy, w jaki sposób wypoczywam i co piję w szklance. Absolutnie nigdy mi nie brakowało tego rodzaju popularności, a wręcz czasami ze współczuciem słucham historii znajomych, którzy taką mają.
Jak patrzysz na swoje koleżanki w branży, które są obecne w kolorowej prasie, na ściankach, w programach telewizyjnych, to im współczujesz?
– To nie tak, bo każdy wybiera sobie drogę, jaką chce podążać. Przecież to, że ktoś się pojawia w jakimś programie albo na ściance, to jest jego świadomy wybór. To są dorośli ludzie, którzy w ten sposób kierują swoją karierą. Ja bym takiej drogi nie wybrała, ale jej nie potępiam.
My mamy taką fajną popularność, że ludzie wiedzą, że zespół Goya to jest ten utwór czy tamten, a niekoniecznie że wzięłam udział w jakimś programie czy projekcie, który nie jest zupełnie związany z muzyką, a jest tylko po to, żeby się pokazać.
Ale zdarzają się takie propozycje?
– Tak, zwłaszcza kiedy zespół jest bardziej popularny. Po płycie „Smak słów” pojawiały się jakieś zapytania o tańce czy innego rodzaju show, ale absolutnie nigdy nie rozważałam takiej opcji. Nie potrafię jeździć na łyżwach, lubię sobie tańczyć w gronie przyjaciół i znajomych. Jeżeli miałoby się to odbywać na oczach całej Polski, to bym się totalnie zestresowała, dałabym totalnie ciała i byłoby to raczej śmieszne i żałosne niż fajne.
To, że ktoś się pojawia w programie albo na ściance, to jego świadomy wybór
Zespół wraca po kilkuletniej przerwie już wydaną płytą. W jakim sensie jest to kontynuacja, a czym zaskoczycie?
– W naszym przypadku jest tak, że już wypracowaliśmy sobie takie brzmienie, że słysząc nas wśród innych wykonawców można wyłowić, że to jest ten głos, ta melodyka. Konsekwentnie od wielu lat podążamy tą samą drogą, bo cały czas lubimy ładne melodie, a ja jestem nostalgiczna i romantyczna. To się może delikatnie zmieniać w zależności od tego, co nas inspiruje w danym momencie, ale generalnie pozostajemy wierni głównemu nurtowi muzycznemu.
Ja piszę o miłości, o różnych jej aspektach i to też się nie zmienia. Może tylko sposób, w jaki ją postrzegam, bo zmieniam się jako kobieta, dojrzewam, dlatego staram się w różny sposób ten temat ugryźć.
Od wielu lat podążamy tą samą drogą, bo cały czas lubimy ładne melodie
Na ile utożsamiasz się z tekstami, które piszesz? To jest też twoja historia?
– To jest w bardzo dużym procencie moja historia, ale są to uniwersalne rzeczy. To nie jest tak, że piszę o rzeczach niezwykłych, spektakularnych, tylko raczej o sytuacjach, które mają miejsce na co dzień w moim życiu, czy w życiu osób, które oglądam, podglądam z boku. Zawsze wychodziłam z założenia, że najzwyklejsze rzeczy, odczucia, czasami fajne, a czasem nie, tworzą naszą rzeczywistość. Cieszę się, że znajduje się jakaś grupa słuchaczy, którzy również znajdują w tym odzwierciedlenie swoich sytuacji, bo to o to też chodzi.
Czy poprzez te teksty nie odsłaniasz swojej prywatności?
– Na pewno trochę odsłaniam, bo czasami są to sytuacje nie do końca fajne, ale z drugiej strony każdy z nas przeżywa mniej lub bardziej miłe rzeczy w ciągu dnia. To nie jest taki ekshibicjonizm mega wyrazisty, ale bardziej ekshibicjonizm duszy. Nie wstydzę się, że miewam chwile słabości, że coś jest nie tak w moim życiu, bo każdy tak ma.
Na płycie nie ma nowoczesnych elementów, tak teraz popularnych. Czy aby nie jesteście za bardzo wierni raz obranemu kierunkowi?
– Jest bardzo duże grono słuchaczy, którzy właśnie tę konsekwencję sobie w nas cenią. Uważamy, że są młodsi, którzy lepiej robią te elektroniczne rzeczy, które są teraz popularne. My jesteśmy wierni takiemu rdzennemu postrzeganiu muzyki. Najpierw jest kompozycja, piosenka nagrana z gitarą, pianinem, a wokół tego robimy dalszą otoczkę.
Absolutnie nie chcemy się z nikim ścigać i robić czegoś na siłę. Myślę, że gdybyśmy zrobili coś, żeby się dostosować do obecnego rynku, to słuchacze by to wyczuli i stwierdzili: „co oni robią, co im się stało na starość muzyczną”. Nie mamy takiej potrzeby. Każdy rodzaj nieszczerości i pogoni jest wyczuwalny.
Nie chcemy się z nikim ścigać i robić czegoś na siłę
Teledyskiem do singla „Zapowiedź” wracasz do miejsca szczególnego. Dlaczego Krasnystaw jest tak ważnym miejscem w twoim życiu?
– Myślę, że Krasnystaw na pewno mnie muzycznie ukształtował, bo wszystko się tam zaczęło. Moje przedszkolne, szkolne występy, każdy kolejny zespół, w którym grałam i śpiewałam. Wszystko chłonęłam jak gąbka, co koledzy mi podrzucali i dzięki temu poznałam Led Zeppelin czy Beatlesów. To spowodowało, że teraz tworzę to, co tworzę. Myślę, że każdy uwielbia wracać do szczęśliwych momentów swojego dzieciństwa czy lat młodości. Krasnystaw jest cały czas dla mnie wyjątkowy, to naprawdę urokliwe miasto z fajnymi ludźmi.
Marzyłam od wielu lat, żeby tego rodzaju współpracę nawiązać. Krasnystaw przyjął nas bardzo życzliwie i znosił niedogodności związane z kręceniem teledysku. Mam nadzieję, że ludzie są też trochę dumni, że nam się udało. Po prostu chciałam się pochwalić Krasnymstawem.
Każdy uwielbia wracać do szczęśliwych momentów swojego dzieciństwa
Jak byliście u szczytu popularności to nie myślałaś, żeby odejść i rozpocząć karierę solową?
– Nagrałam jedną swoją solową płytę, bo taki miałam ambicjonalny moment, ale tak naprawdę to realizuję się w Goyi. Piszę większość tekstów piosenek, produkuję, nagrywam klawisze, aranżuję różne rzeczy. Nie mam potrzeby odskoczni takiej totalnie innej. Swoją płytę nagrałam, bo był czas na to pomiędzy płytami zespołu. Siedziałam i coś tam zaczęłam sobie grać w domu.
Cały czas mam potrzebę tworzenia, ale nie muszę uciekać od czegoś, żeby się realizować. W zespole robię to w 100 proc. i mam tam bardzo szerokie pole do działania. Marzy mi się zrobić coś zupełnie innego, może z kimś, a może coś w zupełnie innym stylu, ale to jeszcze wszystko przede mną.
Do tego stopnia jesteś utożsamiana z Goyą, że nawet mylą twoje imię.
– Zdarza się to bardzo często. To naturalny odruch, że jeśli ktoś uważa, że Goya to pseudonim artystyczny, to pewnie mam na imię Gosia. Zdarzało się, że panowie z obsługi technicznej na koncertach mówili: „pani Gosiu, pani Gosiu”. To jest bardzo miłe i nikogo nie wyprowadzałam z błędu. Goya to zespół i tak już jest od dwudziestu paru lat.
Ale nie tylko zespół, bo też i życie prywatne.
Tak się złożyło, że połączyła nas muzyka i wspólna pasja. Nie wyobrażam sobie nie umieć się dzielić nią, bo to nas pochłania i większość czasu poświęcamy zespołowi. Bardzo dobrze to się wszystko złożyło.
Marzy mi się zrobić coś w zupełnie innym stylu, ale to jeszcze przede mną
Teksty i muzyka powstają w dosyć nietypowy sposób i podobno w nietypowych miejscach?
– Generalnie do tworzenia potrzebuję mieć spokój. Rzeczywiście najlepiej tekst się pisze w domu, często w wannie. To jakoś powoduje, że się relaksuję totalnie i jakieś pomysły wpadają mi do głowy. Dom to jest mój azyl, ale też w samochodzie, jak jeżdżę sama to dużo śpiewam. Wtedy wpada coś do głowy i szybko to nagrywam na dyktafon w telefonie. Kiedyś mi się nawet przyśniła jedna piosenka i też powstała na płytę.
Jak patrzysz na debiutantów, to teraz jest trudniej niż jak zaczynałaś?
– Właściwie każdy może zaistnieć dzięki internetowi. Nieważne, czy to jest dobre, czy nie, każdy ma szansę. Oczywiście publiczność weryfikuje, czy chce dalej danego artystę oglądać i słuchać. Jest zupełnie inaczej niż jak ja zaczynałam. Inaczej się słucha muzyki, czego innego młodzież oczekuje od artystów, którzy też inaczej ją tworzą. To taki znak czasu, ale fajnie, że jest takie zróżnicowanie, im więcej, tym lepiej.
Gdybyś nie robiła tego, co robisz, to kim byś była?
– Kiedy zaczęłam śpiewać w wieku 5 czy 6 lat, to interesowały mnie też sprawy związane z kosmosem. Może bym poszła w kierunku astronomii, tylko niestety zawsze byłam noga z matematyki, a do tego jest potrzebny ścisły umysł. Pozostało to więc tylko moją pasją. Jednak muzyka była najbardziej obecna w moim życiu, więc to musiało się tak potoczyć.