Ogórek o ŚDM: wbrew opiniom zachodnich polityków, potrafimy gościć obcych
piątek,
29 lipca 2016
– To, co odróżnia obecne Światowe Dni Młodzieży, od poprzednich, to niestety atmosfera strachu – mówi Magdalena Ogórek. Z doktor nauk humanistycznych i historykiem Kościoła rozmawiamy m.in. o niezwykłości pontyfikatu Franciszka, islamskim zagrożeniu dla Europy i o duchu ŚDM, który jednoczy ludzi.
Nie da się uciec od porównań pontyfikatów Jana Pawła II, Benedykta XVI i Franciszka. Jakie cechy wspólne, a jakie odmienne występują w ich nauczaniu, zwłaszcza ludzi
młodych?
Obecny papież, podobnie jak niegdyś Jan XXIII, również zaczął zmieniać relacje pomiędzy światem i Kościołem; dostrzegł w dominującej dotąd postawie do współczesności – potępiającej i pesymistycznej – głębsze wypaczenie prawdy o pojmowaniu miłości Bożej.
Zarówno Franciszek, jak i Jan, chociaż żyjący w zupełnie innych warunkach historycznych, znaleźli się na tronie piotrowym w okresie przełomu społecznego i politycznego, kryzysu idei. Dla Jana był to historyczny czas wyczerpywania się misji kościoła tradycjonalnego, tkwiącego jeszcze w XIX w. Świetnie rozumiał potrzeby swojego Kościoła. Efektem tej drogi i swoistym pomnikiem okazał się Sobór Watykański II, na kolejne dekady determinujący nauczanie Kościoła.
A w jakim momencie historii zaczynał się pontyfikat Franciszka?
Franciszek u progu pontyfikatu zastał świat zagubiony duchowo, zdezorientowany. Szok cywilizacyjny, komercjalizacja życia, wzrastająca rola Chin i innych mocarstw, przeorientowanie Kościoła z Europy na Amerykę Łacińską stworzyły – jak w wypadku Jana – zapotrzebowanie na nowa narrację o fundamentalnych wartościach, prostą i zrozumiałą dla współczesnych ludzi. Zarówno proste gesty papieża Franciszka, jak Jana, takie jak rezygnacja z pluralis majestatis, mają charakter symboliczny – pokazują absurd napuszonych, pompatycznych zachowań tkwiącego w tradycji średniowiecznej Kościoła.
To dwa fenomeny – tamten już historyczny, ten dopiero tworzący się. Franciszek podąża drogą encykliki społecznej Jana XXIII „Mater et magistra” – przesuwa środek ciężkości praktycznych zainteresowań katolickiej myśli społecznej z problematyki własności bezpośrednio na osobę ludzką. Jakby natchniony Janowym „Pacem in terris” wzywa do solidarności międzyludzkiej, a Kościół stawia ponad pomieszaniem idei, doktryn i walk.
Obecny biskup Rzymu zdaje się mówić, że Kościół nie może żyć dążeniem do rewindykacji swej dawnej historycznej roli, ale na nowo określić się w historii, przy pełnej koncentracji na tym, co stanowi jego duchową misję. Dla pełnego obrazu: ŚDM za pontyfikatu Benedykta XVI, obecnego papieża emeryta, cieszyły się nie mniejszym zainteresowaniem.
„Kolejne Światowe Dni Młodzieży odbędą się w kraju, który z Franciszkiem ma największy kłopot” - podtrzymuje pani te słowa?
Zupełnie się nie zgadzam. Franciszek jest w Polsce kochany, a jego słowa traktowane są z ogromną uwagą. Cała, podkreślam cała Polska, wita papieża z radością. Tadeusz Żychiewicz napisał kiedyś o Janie XXIII słowa, które można odnieść także do Franciszka: „Papież robi wielkie rzeczy. Można mu w tym pomóc, albo przeszkadzać. Co uczyni każdy z nas, to już sprawa jego własnego sumienia i rozeznania. Gorsety złożono w lamusie.”
Formuła spotkań papieża z młodzieżą jest w pewnym sensie zawsze taka sama. Czy jest coś, co odróżnia tegoroczne Światowe Dni Młodzieży od innych?
Każdy papież jest inny, zatem inne są też pontyfikaty. Każdy z papieży miał swój sposób na kontakt z młodymi ludźmi. To, co odróżnia obecne ŚDM, to niestety atmosfera strachu. Przez Europę przetacza się fala zamachów. Strach, obawa o własne życie, towarzyszy obecnie każdemu z nas. Nawet, jeśli maskujemy ją radością z przyjazdu Franciszka.
Czy to wydarzenie może stać się istotną cezurą, jeśli chodzi o duszpasterstwo młodzieży w Polsce? Może nadać pracy Kościoła nową, lepszą jakość?
Każde ŚDM wytyczały nową drogę i nadawało kierunek młodym ludziom. Czy była to Częstochowa w 1991, czy Manila w 1995, każde ŚDM przechodziły do historii. Każde z tych wydarzeń było także uwikłane w kontekst polityczny. W 1991 roku obok młodzieży rosyjskiej stanęła młodzież białoruska. Dzisiaj namioty Rosjan w Krakowie sąsiadują z ukraińskimi. Młodzi ludzie z tych krajów obejmują się, trzymają za ręce. To jest najtrafniej wyrażony duch ŚDM. Tu nie ma miejsca na podziały. Młodzi ludzie wyjadą z Krakowa umocnieni w wierze, pokrzepieni duchowo, z siła do walki z problemami, jakie stawiają przed nimi trudne czasy.
ŚDM w Krakowie to właściwy sposób na promocję Polski?
Media już donoszą o tym, że pielgrzymi z całego świata chwalą gorąco nas, Polaków za gościnność, serdeczność, podkreślają piękno Krakowa, chętnie zapoznają się polską tradycją. Widać świetną organizację i entuzjazm. Chwalimy się, bo jest czym! Mamy piękne muzea, wspaniałą historię i otwarte serca. Wbrew komentarzom niektórych zachodnich polityków widać jak na dłoni, że kochamy inne kultury, potrafimy serdecznie gościć obcych. Potrafimy z nimi także pięknie współegzystować, mam tu na myśli sporą już diasporę ukraińską w Polsce. To, że większość Polaków opowiada się za rozważną polityką wobec uchodźców islamskich, świadczy tylko o naszej odpowiedzialności.