Polski zwycięzca Eurowizji: nie rywalizuję, cieszę się muzyką
wtorek,
6 września 2016
– Wygranie Konkursu Eurowizji otwiera bardzo dużo drzwi do różnych sal koncertowych i oznacza, że to, co robię, sprawia ludziom przyjemność i jest doceniane – przyznał w rozmowie z naszym portalem Łukasz Dyczko. 18-letni saksofonista, który zwyciężył w Eurowizji dla Młodych Muzyków, zdradził nam, jak podchodzi do konkursów, za co ubóstwia saksofon i co planuje w najbliższym czasie.
Polak, występując w sobotę w Kolonii, wykonał „Rapsodię na saksofon altowy” Andre Waigneina. W finałowym koncercie pokonał muzyków reprezentujących 10 krajów m.in. Szwecję, Węgry, Słowenię, Niemcy, Czechy, Norwegię i Austrię. W nagrodę otrzymał 10 tys. euro i zaproszenie do wspólnego koncertu z orkiestrą symfoniczną stacji WDR. Łukasz Dyczko jest trzecim Polakiem, który zwyciężył w tym konkursie.
Eurowizja Młodych Talentów, jakie to było przeżycie móc wygrać ten konkurs?
Wielkie przeżycie, towarzyszyła mi radość po tym konkursie. Jestem też bardzo wdzięczny jurorom „Młodego Muzyka Roku”, że wytypowali mnie do reprezentowania naszego kraju. Mam nadzieję, że spisałem się dobrze. Wygrałem, więc bardzo się cieszę.
Jak wspominasz rywalizację z 10 reprezentantami z innych krajów?
Nie rywalizowałem, po prostu koncertowałem razem z nimi i cieszyłem się muzyką. Taki zawsze mam cel na konkursach. Nie mam zamiaru rywalizować, tylko się pokazywać, radować muzyką razem z publicznością, która będzie mi towarzyszyć.
Zazwyczaj nie spodziewam się jakichś wysokich lokat. Różne są konkursy i trzeba mieć to na uwadze. W czasie Eurowizji występowaliśmy nie dość, że na dworze, to publiczność była bardzo żywa. Mieliśmy do czynienia z wieloma instrumentami oraz uczestnikami w różnym wieku. To wszystko sprawia, że nakręcanie się przed konkursem: „co będzie jak nie wygram” czy co „inni pomyślą”, jest najgorszą rzeczą, jaka może się przydarzyć. Takie psychiczne nastawienie jest więc bardzo istotne.
Nie mam zamiaru rywalizować, tylko radować się muzyką razem z publicznością
Co oznacza taki sukces w tak młodym wieku, czy to aby nie za wcześnie?
Wygranie Konkursu Eurowizji jest dla mnie tylko wskazówką do dalszej pracy. Oczywiście otwiera bardzo dużo drzwi do różnych sal koncertowych. Moje zwycięstwo oznacza, że to, w jakim kierunku idę i to, co robię, sprawia ludziom przyjemność i jest doceniane.
Dasz radę udźwignąć ciężar oczekiwań po konkursie?
Myślę, że rodzina dobrze mnie przygotowała do dorosłego życia. Mieszkanie w internacie to także doświadczenie, które pomaga w radzeniu sobie na co dzień. Ponadto przez pięć lat miałem przyjemność współpracować z byłym już pedagogiem, Bernardem Steuerem, który naprawdę dużo mnie nauczył. Myślę, że mam na tyle doświadczeń i dobrych ludzi wokół siebie, że będę mógł to wykorzystać i iść w jak najlepszą stronę.
Moje zwycięstwo oznacza, że to, co robię, sprawia ludziom przyjemność i jest doceniane
Zaskoczyło cię to, że jesteś dopiero pierwszym saksofonistą, który sięgnął po ten laur?
Tak, jestem bardzo zaskoczony, ale i szczęśliwy. Ja, Polak, jako pierwszy zostałem wpisany na listę saksofonistów, którzy wygrali konkurs Eurowizji. To na pewno jeszcze bardziej mnie buduje i motywuje do dalszych działań.
Skąd jednak saksofon w twoim życiu?
Ubóstwiam go przede wszystkim za to, że ma niesamowitą barwę. Jego możliwości są ogromne, bo odnajduje się nie tylko w jazzie, co jest bardzo popularne, ale także w muzyce popularnej: pop czy rock. Eurowizja pokazała, że w klasyce też całkiem nieźle mu idzie.
Saksofon odnajduje się nie tylko w jazzie, ale także w muzyce popularnej
Po ten tytuł Polak sięgnął dopiero po raz trzeci w historii. Osiemnastoletni Łukasz Dyczko absolwent Państwowej Ogólnokształcącej Szkoły Muzycznej II st. w Katowicach został zwycięzcą 18. edycji konkursu Eurowizji dla Młodych Muzyków i okrzyknięty nową gwiazdą muzyki poważnej. Polski saksofonista swoim wykonaniem zdeklasował rywali między innymi ze Szwecji, Węgier, Niemiec czy Czech. Dziś jego nazwisko jest już na ustach całej Europy.
zobacz więcej
Nie od razu w twoim życiu był saksofon. Jak to było z grą na flecie?
Bardzo chciałem iść do szkoły muzycznej I stopnia w Gorlicach na saksofon. Niestety byłem zbyt drobny, żeby udźwignąć ciężar, żeby nie powstała żadna wada postawy czy też żebym nie miał problemów z płucami. Dwa lata gry na flecie wspominam bardzo dobrze i bardzo dużo mi to pomogło.
Warto wspomnieć, że saksofon odziedziczył całą aplikaturę po flecie właśnie, więc było mi łatwiej, bo większość chwytów znałem. Sama technika oddychania jest też podobna, bo to instrument dęty. Cieszę się, że grałem i na flecie i na saksofonie. Jest wielu saksofonistów, którzy grają na flecie jako instrumencie dodatkowym. Nie żałuję więc żadnej decyzji, którą podjęli ówcześni pedagodzy. Oby szczęście dalej mi dopisywało i żebym spotykał ludzi, którzy będą mi dobrze życzyć i dawać wskazówki na przyszłość.
Dwa lata gry na flecie wspominam bardzo dobrze i dużo mi pomogła
ANDRÉ WAIGNEIN, Rhapsody na saksofon i orkiestrę, część I
zobacz więcej
Co takiego kryje w sobie saksofon, że oddziałuje na innych, szczególnie na kobiety?
(Śmiech) Myślę, że jego barwa jest na tyle intrygująca i niespotykana, że to właśnie wpływa na takie zaciekawienie. Sam wygląd saksofonu jest też nietuzinkowy, bo wygląda przecież rewelacyjnie. Często jest pokryty lakierem złotym czy srebrnym, a kobiety bardzo lubią, jak się coś świeci. Myślę, że to z tego względu dostał nazwę takiego wabika na kobiety.
Jesteś określany mianem „nowej gwiazdy muzyki poważnej”. Co to dla ciebie oznacza?
Myślę, że na taki tytuł powinienem sobie jeszcze zasłużyć, ale na pewno cieszę się, że ktoś tak napisał. Z całą pewnością będę starał się doprowadzić do takiej sytuacji, żeby zostać gwiazdą muzyki poważnej.