Wywiady

Jeż Jerzy, czyli żyj i pozwól żyć innym

– Nie było ani autocenzury, ani nie sililiśmy się na skandal. Zrobiliśmy tak samo, jak w komiksie, tak jak to czujemy. Jeśli nam wydarzenie lub postać pasowały do fabuły i konwencji, to je braliśmy, jeśli nie – wylatywało. Nikomu się nie podlizujemy, ani nie przywalmy bez powodu – mówi Rafał Skarżycki, współautor komiksu o Jeżu Jerzym i scenarzysta animowanego filmu „Jeż Jerzy”, który 11 marca zadebiutował w polskich kinach.

Dużo czasu upłynęło od chwili, gdy Polskę obiegła informacja o ekranizacji przygód Jeża Jerzego, do premiery filmu. Dlaczego?

Animacja to proces pracochłonny. Film realizowaliśmy w niewielkim zespole 14 osób. Maksymalnie w ciągu tygodnia powstawała jedna minuta filmu. Wcześniej był jeszcze etap przygotowawczy, rysowanie storyboardu, animatic, potem postprodukcja.

Kiedy powstał pomysł, żeby komiksowy Jeż Jerzy został bohaterem filmowym?

Razem z Tomkiem Leśniakiem, czyli współautorem komiksu, mieliśmy takie marzenia wiele lat temu. Jeż zadebiutował koło 1995 r. w „Świerszczyku”. W 2002 r. ukazał się pierwszy album o Jeżu Jerzym i wtedy pomyśleliśmy o animacji. Jeżem interesowali się różni producenci, ale wszyscy chcieli uciekać od komiksu. Proponowali zrobienie fabularnego filmu aktorskiego z animowanym Jeżem lub Jeżem lalką. Nie chcieliśmy robić czegoś takiego. Pierwszą poważną propozycję złożył nam Maciej Ślesicki, który chciał robić animację i dał nam wolną rękę. Scenariusz napisałem bardzo szybko, bo zbliżał się termin rozpatrywania wniosków o dofinansowanie w Polskim Instytucie Sztuki Filmowej. Tempo było zabójcze, ale było mi o tyle łatwo, że poruszałem się w świecie, który znałem od lat.

Skąd pomysł na fabułę?

Luźno nawiązałem do albumu „In vitro”. Miałem poczucie, że motyw klona nie został tam w pełni wykorzystany. Pierwsza wersja scenariusza zmieniła się. Było sporo poprawek, gdy z Tomkiem rozpoczęliśmy pracę z reżyserami Wojtkiem Wawszczykiem i Kubą Tarkowskim. Sprawdzaliśmy jak to, co napisałem działa filmowo. Najpierw na etapie storyboardu, a potem animaticu, który jest taką animacją na brudno. Po drugim rzucie poważnych zmian scenariuszowych, nagraliśmy aktorów i zabraliśmy się za animację.

Aktorzy nagrani przed animacją?

Tak to się robi na świecie. Najpierw nagrania, potem animacja – fachowo nazywa się to presynchronem. To fantastyczna technika, bo pozwala aktorowi stworzyć postać od początku do końca, nie musi się dopasowywać do tego, co widzi na ekranie. W trakcie nagrań rejestrowaliśmy nie tyko głosy, ale także filmowaliśmy aktorów. Borys Szyc, który zagrał Jeża Jerzego, szalał w studiu nagraniowym. Jerzy rusza się tak jak on.

Myślał Pan o aktorach, którzy obdarują postaci filmowe swoimi głosami, gdy powstawał scenariusz?

Gdy scenariusz był gotowy, siedliśmy z Tomkiem, Wojtkiem i Kubą i zrobiliśmy listę marzeń. Pierwszym strzałem na Jeża był właśnie Borys. Po pierwsze z powodu głosu. Poza tym Borys ma wiele cech wspólnych z Jeżem, np. podejście do życia. Wiedzieliśmy, że odnajdzie się w tej postaci i będzie ją traktował z sympatią.
Plakat. Fot. mat. pras.
A reszta obsady, np. Maciej Maleńczuk jako prostytutka o złotym sercu?

Maleńczuka wymyślił Kuba Tarkowski. Zauważył, że on ma w głosie kobiece zaśpiewy. Wiedzieliśmy, że Lilka jest kobietą postawną, bo występowała już komiksach i męski, niższy głos do niej bardzo pasował. Maleńczuk się ucieszył, że zagra prostytutkę. Uśmiał się i powiedział: „znowu w internecie będą pisali, że Maleńczuk stał się dziwką”. Każdą postać obsadzaliśmy z innego klucza. Np. para skinów – Zenek i Stefan. Zagrali ich Sokół i Misiek Koterski. Na ten pomysł naprowadziła nas piosenka, którą razem rapowali „Janek Pożycz”. Idealnie pasowali do swoich ról. Yolę zagrała Marysia Peszek. Długo zastanawialiśmy się, kogo chcemy obsadzić w tej roli. Okazało się, że Marysia dobrze zna Borysa i świetnie się ze sobą dogadują, wchodzą w rożne interakcje. Bardzo to do filmu pasowało. Na początku był kłopot, bo Marysia chciała zagrać Lilkę, mówiła, że Yola jej nie pasuje, bo jest blondynką, a ona ma ciemne włosy. Ruszyły nagrania, Marysia dała radę, i przefarbowała się na blond.

Jeż ma więc olbrzymi wpływ na ludzi?

Bezpośrednio i pośrednio. Produkcja była bardzo kameralna, zżyliśmy się z postaciami i z ekipą. Wszyscy czuli się współtwórcami, daliśmy ekipie dużą swobodę twórczą, a w zamian dostaliśmy ich entuzjazm i talent. Nie pracowaliśmy tak jak u Disneya, gdzie każda kreska musi być identyczna. Dzięki temu nasz film jest bogaty w detale, kolory. Pomogła nam też bardzo technika wycinanki, którą film jest zrealizowanym, dająca duże możliwości artystyczne.

Trudno było się przestawić z myślenia komiksowego na filmowe?

Film i komiks to dwa różne światy. Komiksy z Jeżem powstawały w bardzo różnych formach – od krótkich historyjek, które żartem stały, po pełnometrażowe albumy. Wyzwaniem było stworzenie historii, która zaciekawi widza i utrzyma jego uwagę przez 80 minut. Potrzebna była interesująca intryga i dramaturgia. Tekst pisany potrafi oszukiwać. Coś, co się fajnie czyta, niekoniecznie sprawdza się w filmie. Widziałem to jak na dłoni, gdy patrzyliśmy na storyboard i animatic. Trzeba było bardzo uważać, żeby literackość nie zdominowała filmu, w którym najważniejszy jest obraz.

Film jest delikatniejszy od komiksu..

To, co w komiksie nie szokuje, w filmie byłoby zbyt mocne, np. urywanie komuś głowy. Na ekranie dochodzi do obrazka ruch i dźwięk, to bardzo mocno działa na zmysły. Staraliśmy się, by film nie był obsceniczny. Świadomie zrezygnowaliśmy z niektórych rzeczy typowych dla wersji komiksowej. Wydaje mi się jednak, że ten film jest i tak kontrowersyjny jak na nasze warunki. Gdybyśmy podobną ostrość, dosadność formalną i fantazję, która jest w tym filmie, zastosowali w fabule, to byłby bardzo mocne. Ponieważ to animacja, łatwiej było przekonać producenta do różnych szalonych rzeczy.
Scenarzysta Rafał Skarżycki (z lewej) i rysownik Tomasz Leśniak podczas XVII Międzynarodowego Festiwalu Komiksu (Łódź, 7 października 2006). Fot. Arek1979, praca własna, CC BY-SA 3.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=1285909
W żadnym wypadku nie jest to film dla dzieci, to fakt. Były nawet problemy ze zwiastunem, ktoś go ocenzurował?

Tak, został zdjęty z Youtube’a. Przez parę dni się nie wyświetlał. Pierwszy werdykt brzmiał, że to z powodu pornografii i przemocy. Byliśmy bardzo ciekawi, gdzie tam jest pornografia i przemoc, ale nikt nam nie wytłumaczył. Pytaliśmy dalej i wtedy kierownictwo Youtube’a wydało drugi werdykt, z którego wynikało, że w zwiastunie propagowane są treści skandalizujące. Sprawa wyglądała beznadziejnie, ale zainteresowały się tym media, atak przypuścili nasi producenci i przywrócono zwiastun. Dostaliśmy nawet oficjalne przeprosiny. Tłumaczyli się, że zablokowali prewencyjnie, ponieważ ktoś zgłosił naruszenie regulaminu. Właściwie cała ta afera okazała się świetną reklamą dla filmu.

Nie boi się Pan, że wielbiciele „Jeża Jerzego” poczują się rozczarowani, bo nie ma w filmie kilku ich ulubionych postaci np. El Dressa, Zombiego i Przemysława R.?

Wybór był trudny, ale chcieliśmy przede wszystkim opowiedzieć spójną historię. Nie chcieliśmy wcisnąć do filmu jak największej liczby postaci z komiksu. To byłoby dobre tylko dla zagorzałych fanów komiksu, a my chcieliśmy zrobić po prostu dobry film. Jeśli im się spodoba, to może nam wybaczą. Chcieliśmy zrobić film dla szerokiej publiczności, a nie tylko dla tych, którzy czytają komiksy. Może po wyjściu z kina sięgną po komiksy, ale to wcale nie jest takie oczywiste. Ludzie np. nie rzucili się do księgarń po premierze filmu „Sin City”, który powstał na podstawie komiksu Franka Millera.

Miller nie do końca bywa zadowolony z filmowych adaptacji swoich komiksów? A Pan?

Jestem zadowolony, bo jestem współtwórcą. Wszystko dzięki firmie producenckiej Paisa i Maćkowi Ślesickiemu, który chciał, żebyśmy to właśnie my, od początku do końca, zrobili ten film. Wykazał się dużą odwagą – podobnie jak koproducenci, którzy doszli na dalszym etapie produkcji: Film Produkcja i Warszawska Szkoła Filmowa. Tomek i ja dostaliśmy do pomocy Kubę Tarkowskiego i Wojtka Wawszczyka, którzy czuwali nad animacją filmową.
Filmowa ekipa „Jeża Jerzego” (fot. PAP/Stach Leszczyński)
Producent zaufał wam od początku do końca? Żadnej autocenzury? W filmie nie ocalał nikt, wszyscy oberwali równo – politycy, media, naukowcy.

Komunikat ze strony producenta był jasny: nie oglądamy się na nikogo, róbcie tak, jak chcecie. Nie było więc ani autocenzury, ani nie sililiśmy się na skandal. Zrobiliśmy tak samo, jak w komiksie, tak jak to czujemy. Jeśli nam wydarzenie lub postać pasowały do fabuły i konwencji, to je braliśmy, jeśli nie – wylatywało. Nikomu się nie podlizujemy, ani nie przywalmy bez powodu. Nawet negatywne postaci staraliśmy się ocieplić. Np. skini Stefan i Zenek przeżywają swoje dramaty, pokazujemy, skąd się wzięły ich frustracje. Tak jest z każdą postacią...

Nie z każdą. A polityk?

Fakt, u niego nie udało się dokopać do żadnej pozytywnej cechy. Polityk ma tylko mocną głowę. W świecie Jeża Jerzego to pozwala przeżyć dłużej.

Jeż ma dwóch ojców, to dość nietypowe. Jego narodziny przedstawiliście w komiksie. A jak to było naprawdę? Tak sobie panowie gadali przy piwie i wymyślili Jeża?

Mieliśmy wtedy 17 lat i piwa nie piliśmy.

Jeż ma 15 lat i pije, dużo pije.

Ale czas jeży liczy się szybciej. Razem z Tomkiem chodziliśmy do tej samej klasy w liceum Frycza Modrzewskiego w Warszawie. Odkąd pamiętam, Tomek rysował komiksy. Ja z kolei pisałem prozę i próbowałem pisać poezję, oczywiście – fatalną.

Co spowodowało przejście od liryki do świata Jeża Jerzego?

Stało się to dość gwałtownie i było spowodowane nudą. Pojechałem z rodzicami na wieś na działkę i wziąłem do czytania książkę, która mi się nie spodobała. Postanowiłem napisać własną historię, wyjątkowo nie wierszem. Przypomniała mi się historia św. Jerzego i smoka. Z imieniem Jerzy skojarzył mi się jeż. Pomógł mi też komiks o Tytusie, Romku i A’tomku, w którym papcio Chmiel pokazywał, jak narysować jeża. Narysowałem pierwszy odcinek komiksu i pokazałem go Tomkowi. Powiedział, że fajna historia, ale rysunki nie bardzo. Pozwoliłem mu więc je przerysować. Tak to się zaczęło i trwa do dziś.
Jeż Jerzy w filmie (fot. Monolith)
Jeż Jerzy, bohater, czy antybohater?

Zdecydowanie antybohater. Nawet w tej wersji, która ukazywała się w „Świerszczyku”. Jeż jest bierny, nie dąży do żadnego celu. Trzeba go sprowokować do aktywności. To jest element antybohaterski. Jeż był w kontrze do amerykańskich komiksowych superbohaterów i pro wobec undegroundowych, mocno punkowych polskich komiksów, które ukazywały się w fanzinach.

Jaki jest antydekalog Jeża Jerzego?

Jeż wyznaje dwie zasady. Pierwsza – żyj przyjemnie i pozwól żyć przyjemnie innym. Druga – jeśli ci nie pozwalają, to przywal im deskorolką.

A ideologia?

Jeśli już, to intuicyjna, bo Jeż nie zastanawia się nad sobą. Ma podejście prowolnościowe, czyli rób to, co chcesz, jeśli nikogo nie krzywdzisz.

Dlaczego komiks jest uważany za gorszą siostrę sztuki?

Przyczyn jest wiele. Komiks trzeba umieć czytać, operuje specyficznym językiem, który dla większości Polaków jest niezrozumiały. Poza tym pokutuje u nas stereotyp, że komiksy są dla dzieci, bo tam są obrazki. To bardzo krzywdzące, ale trudno z tym walczyć.

Inna sprawa, że w oficjalnym obiegu polskie komiksy dla dorosłych pojawiły się całkiem niedawno. Z podobnymi problemami boryka się animacja. Gdy ktoś, kto kojarzy sobie animację z bajką, pójdzie na „Jeża Jerzego”, przeżyje wielki szok. Niedawno wybuchła afera z komiksem o Chopinie, który zamówiło ministerstwo kultury i chciało rozdawać w niemieckich szkołach. Urzędnicy mieli proste skojarzenie, komiks, czyli obrazki, można więc dać to dzieciom. Nie zadali sobie nawet trudu, żeby komiks przeczytać. Ostatnio ukazały się badania, z których wynika, że ludzie prawie wcale nie czytają książek – komiks jest w jeszcze gorszej sytuacji, bo nawet wśród czytających nie cieszy się powodzeniem. Jest niszą w niszy. Znamienne dla mnie było też to, że w dodatku „Polityki” – „Poradnik inteligenta”, nie ma ani słowa o komiksach. Przesłanie jest takie, że dla inteligentnego człowieka komiksy nie istnieją. Może film „Jeż Jerzy” jednak komiksowi pomoże, bo dużo się z okazji premiery filmu o komiksach pisze.

Czy Jeż Jerzy wybiera się w świat, popularyzować polski film i komiks?

Wersja komiksowa już trochę świata zwiedziła – pokazywaliśmy Jeża na wystawach we Francji, w Niemczech, Rosji, na Ukrainie. Jego przygody ukazywały się w Czechach, Rosji i na Ukrainie, gdzie zdobyliśmy nawet nagrodę dla najpopularniejszego bohatera komiksowego przyznawaną przez czytelników. Film pojedzie na pewno do Teksasu, na festiwal South By Souty West w Austin. Zabiegamy też o inne festiwale.

Żeby go tylko tam na steki nie chcieli przerobić.

On się nie da.

– rozmawiała Beata Zatońska

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy



Rafał Skarżycki Filozof, scenarzysta, pisarz. Współtwórca publikowanych w kraju i za granicą serii komiksowych „Jeż Jerzy”, „Tymek & Mistrz”. Laureat Grand Prix Międzynarodowego Festiwalu komiksu w Łodzi. Autor scenariusza pełnometrażowego filmu kinowego „Jeż Jerzy”, a także scenariusza komedii „Złe nowiny”, wyróżnionego przez jury pod przewodnictwem Petra Zelenki na Międzynarodowym Festiwalu Scenarzystów Interscenario 2008. Należy do Koła Scenarzystów Stowarzyszenia Filmowców Polskich. Publikował opowiadania w pismach literackich („Fraza”, „Quriozum”), oraz teksty w magazynach dziecięcych („Świerszczyk”, „Miś”).
Zdjęcie główne: Jeż Jerzy i Yola (fot. Monolith)
Zobacz więcej
Wywiady wydanie 13.10.2017 – 20.10.2017
„Powinniśmy powiedzieć Merkel: Masz tu rachunek, płać!”
Jonny Daniels, prezes fundacji From the Depths, O SWOIM zaangażowaniu w polsko-żydowski dialog.
Wywiady wydanie 28.07.2017 – 4.08.2017
Definitely women in India are independent
Srinidhi Shetty, Miss Supranational 2016, for tvp.info
Wywiady wydanie 28.07.2017 – 4.08.2017
Małgosia uratowała mi życie. Dzięki niej wyszedłem z nałogu
– Mam polski paszport i jestem z niego bardzo dumny – mówi amerykański gwiazdor Stacey Keach.
Wywiady wydanie 28.07.2017 – 4.08.2017
„Kobiety w Indiach są niezależne. I traktowane z szacunkiem”
Tak twierdzi najpiękniejsza kobieta świata Srinidhi Shetty, czyli Miss Supranational 2016.
Wywiady wydanie 14.07.2017 – 21.07.2017
Eli Zolkos: Gross niszczy przyjaźń między Żydami a Polakami
„Żydzi, którzy angażują się w ruchy LGBT, przyjmują liberalny styl życia, odchodzą od judaizmu”.