Milicja Obywatelska włączyła się w to przedsięwzięcie i w filmie pokazała praktycznie wszystko, co miała: helikoptery, radiowozy i motocykle. Użycie takich środków dawało rozmach i miało wpływ na końcowy sukces tego serialu. Na zdjęciu Bej jako Cywil i Krzysztof Litwin jako jego opiekun, sierżant Walczak.Fot. TVP
Ale sukcesu by nie było, gdyby nie było dobrego scenariusza. I takowy powstał. Inspiracją – oprócz telewizyjnej i milicyjnej zachęty – była historia Beja, psa reżysera, który urodził się w rodowodowym miocie jako siódmy szczeniak. Zgodnie z regułami Polskiego Związku Kynologicznego, stojącego na straży psiej czystości rasowej, taki pies nie miał prawa istnieć, najlepiej, gdyby zaraz po urodzeniu został uśpiony. Fot. TVP
Bej miał jednak wielkie szczęście. Przeżył, został psem Szmagiera i jego rodziny, a niebawem rozpoczął wielką karierę aktorską, która przeszła do historii seriali w Polsce. Wielką siłą serialu o przygodach psa Cywila okazały się też trzy postacie wykreowane przez aktorów. Porucznik Zubek wykreowany przez Wojciecha Pokorę (na zdjęciu obok Litwina) to bezwzględny służbista. Kierownik Zakładu Tresury Psów Milicyjnych (Henryk Bąk) to milicyjny dobry ojciec. Surowy, ale ciepły i mądry. Zawsze ma rację. Fot. TVP
I wreszcie grany przez Krzysztofa Litwina sierżant Walczak, trochę nieporadny, fajtłapowaty, trochę też zdystansowany do służby, bez wątpienia jednak ciepły i wzbudzający sympatię. Bej okazał się świetnym aktorem, a w pracy pomogła mu miłość do słodyczy. Wspomagany był przez dwa owczarki milicyjne, które – można chyba tak powiedzieć – odgrywały sceny kaskaderskie. Aktorsko były fatalne - jak miały tropić to tropiły, jak miały gryźć to gryzły. Zero luzu, tylko postawa służbisty. Fot. TVP
Bej jako Cywil jest jedną z ikon peerelowskiej pop-kultury