Jerzy Nowosielski mówił, że ikonografa nie da się „wyrzucić z rękawa” na jakimś kursie pisania ikon. Ja to podzielam – mówi brat Marcin Świąder (na zdjęciu po lewej, obok brat Mateusz Włosiński). Fot. Michał Korta
Obecnie w Krynicy Zdroju wraz z dwoma innymi braćmi z zakonu (na zdjęciu, od lewej, kapucyni Marcin Świąder, Mateusz Włosiński i Borys Kaczmarzyk) inicjuje centrum Fraternia Pojednanie, które ma skupiać środowisko artystyczne otwarte na poszukiwania w obszarze sztuki sakralnej. Fot. Michał Korta
Przed Fraternią w Krynicy Zdroju, w Skomielnej Czarnej w Małopolsce założył pracownię i powołał szkołę pisania ikon pod wezwaniem św. Jana Damasceńskiego.. Fot. Michał Korta
Sztuką ikonopisarską Świąder zaczął się interesować na poważnie, kiedy został kapucynem. Poszukiwał formy syntetycznej wypowiedzi i poruszyły go ikony, gdy w krużgankach krakowskiego Domku Loretańskiego przygotowywał wystawę prac Iryny Bołdiny-Styczeń, swej późniejszej nauczycielki malarstwa temperowego. Fot. Michał Korta
Potem przez osiem lat ćwiczył swoje umiejętności, przebywając w pustelni w Zagórzu, między Jasłem a Pilznem. – Tam zainicjowaliśmy życie franciszkańskie w oparciu o regułę dla pustelni. Do dziś istnieje ten Dom Modlitwy. Tam jest największy zbiór moich prac. Są dość niedojrzałe, ale darzę je dużym sentymentem – mówi. Fot. Michał Korta
Kolejny etap mojej drogi w stronę sztuki ikonograficznej był na Załężu w Katowicach. Należałem do wędrownej wspólnoty, żyjącej wśród ubogich. Nie mieliśmy żadnych stałych dochodów. Żywiliśmy się tym, co nam podarowano, albo w miejscach, w których stołowali się ubodzy – opowiada. . Fot. Michał Korta
Wspomina, jak przed Bożym Narodzeniem bracia żyli na ulicy wraz z bezdomnymi, spali w schronisku, gdzie na korytarzu leżał umierający mężczyzna NN. Był opatulony kocami nasączonymi chemią, bo schodziły z niego robaki. Inni bezdomni okazywali mu dużo troski, wręcz go adorowali. Na Triduum Paschalne br. Świąder namalował Chrystusa na drzwiach od szafy, wspominając tego mężczyznę oraz bezdomnego, któremu opatrywał rany powstałe po spożywaniu trujących alkoholi. Fot. Michał Korta
Te obrazy są najbardziej natchnione, które rodzą się z głębi trudnego doświadczenia – sądzi Świąder, który inspiruje się ikonami Jerzego Nowosielskiego. – To, co jest w nich fenomenalne, wręcz profetyczne, to wychodzenie z ciemności do światła, czyli ze śmierci do życia, czy z niewoli do wolności. Najbardziej poruszają mnie ikony związane z ukrzyżowaniem. Widać tam majestat i pokorę Jezusa Chrystusa – mówi kapucyn. Fot. Michał Korta
Nowosielski często wspominał, że jego sztuka przynosi ludziom jakieś cierpienie. Takie miał przynajmniej osobiste wrażenie. Do dzisiaj wiele osób nie akceptuje jego sztuki. Nie jest w stanie odczytać tego, co on chciał powiedzieć. Ja nie chcę tego oceniać, ponieważ mają do tego prawo, natomiast dla mnie wrażliwość na sztukę troszkę mierzy się tym, jak ktoś patrzy na Nowosielskiego – stwierdza br. Świąder. Fot. Michał Korta
Po śmierci Nowosielskiego miałem poczucie pustki, że coś się skończyło. Wtedy stworzyłem serię siedmiu ikon – Menorę, która była czymś przełomowym. forma przekazu Nowosielskiego jest mi coraz bliższa i coraz łatwiej mi się w niej wypowiadać. Szczególnie, kiedy nawiązuję do osobistego doświadczenia – dodaje. . Fot. Michał Korta
Tak powstało wiele prac. Np. w jednej rodzinie rok po roku zmarło dwóch chłopców, jeszcze przed narodzeniem: Tomasz i Franciszek. Było tam wiele cierpienia. Wtedy powstała ikona Orantka: wizerunek modlącej się Maryi, a w górze postacie zmarłych dzieci jako aniołów. Inna praca nawiązywała do samobójstwa pewnej osoby. Powstała wtedy ikona Dyzmy, tego dobrego łotra, który wisiał na krzyżu obok Chrystusa i usłyszał znamienne słowa: „Dziś ze mną będziesz w raju” – opowiada br. Marcin Świąder. Fot. Michał Korta
Dziś brat Marcin Świąder, kapucyn, jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych współcześnie ikonopisarzy w Polsce.(na zdjęciu podczas swojej wystawy w Krakowie, 2021 rok). Fot. br. Mateusz Włosiński OFMCap
Artystyczny dorobek ikonopisarski brata Świądra robi ogromne wrażenie – w ciągu dwudziestu lat powstało blisko siedemset ikon i obrazów. Fot. Michał Korta
Najpierw musi się w moim sercu pojawić temat. I kiedy dojrzewa, powstaje zarys tego, co ma finalnie znaleźć się na desce. Następnie komponuję ciemną plamą i później wydobywam z tego światło. Czyli najpierw nakładam barwy ciemne, a później próbuję światłem i detalem jakby dopowiedzieć daną scenę. Jak jest wypowiedziana, to wtedy zamykam pracę – opisuje swój proces twórczy. Fot. Michał Korta
Bez modlitwy nie ma prawdziwej ikony. Codzienny rytm modlitewny jest bardzo istotny. Szczególnie rano, aby nas odpowiednio ukierunkować na cały dzień. Podczas modlitwy Bóg przychodzi do nas, wtedy z większą miłością patrzy się na siebie, braci czy innych ludzi – dodaje. Fot. Michał Korta
Brat Świąder: Inicjatorami powstania centrum w Krynicy Zdroju są bracia kapucyni oraz Piotr Gajda i Fundacja „Akeda”. Naszym celem jest tworzenie środowiska wokół ikonografii, aby próbować docierać przez sztukę także do ludzi, którzy nie mają po drodze z Kościołem. Dziś wielu nie przyjdzie do świątyni, ale do galerii jeszcze tak. Fot. Michał Korta
Poszukujemy nowych form sztuki ikonograficznej, które będą mogły podprowadzić do najistotniejszych prawd chrześcijaństwa. Nie tych pobocznych, pobożnościowych, sentymentalnych, tylko prawd fundamentalnych. Dziś widać ogromny kryzys w sztuce sakralnej. Jestem zdruzgotany tym wszechobecnym kiczem. Aspekt przekazu wiary przez sztukę jest w ogromnym regresie. To może odpychać ludzi wrażliwych na piękno. I tak się dzieje – ubolewa kapucyn. Fot. Michał Korta
Jak przewidywał kard. Joseph Ratzinger, przyszłość chrześcijaństwa w Europie to małe wspólnoty oblane przez islam i pogaństwo. Zapewne tak szybko to nie nastąpi, ale symptomy wygasania chrześcijaństwa masowego widzimy. Dlatego chcemy budować przestrzeń sakralną wokół małych wspólnot, może nawet tylko rodzinnych, które działają w niszy, w ukryciu. Tak możemy wrócić do archetypów z pierwszych wieków chrześcijaństwa, gdy sztuka była formą wypowiedzenia podstawowych prawd wiary – podkreśla. Fot. Michał Korta
Ikona jest pewnym charyzmatem, darem. Jest pewną tajemnicą, jak rodzi się ikonograf – uważa kapucyn. Fot. Michał Korta
Technicznie rzecz biorąc – tłumaczy brat Świąder – nad ikoną pracuję od sześciu do ośmiu godzin dziennie przez kilka dni. Posługuję się techniką tempery jajowej. Czasem łączę technikę akrylową z temperową. . Fot. br. Mateusz Włosiński OFMCap
Na każdym etapie pisania ikony trzeba na nią patrzeć na nowo. Bo to nie jest tylko kwestia technologii, ale też próba wyrażenia doświadczenia odpowiednią barwą, drżeniem światła, które ma przecież przychodzić z nieba i przemieniać serce człowieka – podkreśla. Fot. br. Mateusz Włosiński OFMCap
Nowosielski mówił, że ikonografa nie da się „wyrzucić z rękawa” na jakimś kursie pisania ikon. Ja to podzielam, choć może się zdarzyć, że na warsztatach ktoś ten dar odkryje lub otrzyma, jeśli są dobrze prowadzone. Tworzenie ikon nie jest dla każdego – zaznacza. Fot. Mirosława Wybraniec
Od niemal dwudziestu lat co roku organizuję warsztaty malarskie w ośrodku „Wyspa” na Ponidziu koło Buska Zdroju i przepuszczam przez gęste sito osoby, które się na nie zgłaszają. Zadaję im mnóstwo niewygodnych i opryskliwych pytań. W ten sposób badam motywacje – mówi. Fot. Mirosława Wybraniec
Brat Świąder: – Dla mnie ważne są powody, dla których ktoś chce w warsztatach uczestniczyć. Czy jest w nim jakaś głęboka tęsknota i poszukiwanie Boga, co może być czymś bardzo obiecującym, bo taka osoba jest później bardzo chłonna na przekaz ikonograficzny. Choć muszę dodać, że nie ma warunku, aby była wierząca. Fot. br. Mateusz Włosiński OFMCap