Titus: Moje życiowe motto? Tańcz, aż się porzygasz
czwartek,
4 grudnia 2014
– Kiedyś w żartach powiedziałem, że jak James Hetfield z Metalliki zaśpiewa po czesku, to ja zaśpiewam po polsku w Acid Drinkers. Jak podejmie wyzwanie, to ja w to wchodzę – mówi Titus , muzyk Acid Drinkers i współtwórca formacji Anti Tank Nun. Z nami rozmawia o tym, co zrobił dzięki występowi w programie „SuperSTARcie”, za co ceni swoją żonę i w co wierzy.
Zacznijmy do Twojego pseudonimu. Jak do Ciebie mówić – Titus czy Titi?
Dla przyjaciół Titi. A Titus wzięło się od Tytusa de Zoo, bohatera komiksów Papcia Chmiela. Swego czasu bardzo dobrze naśladowałem szympansa i stąd ta ksywa.
Jedyną osobą, która mówi do ciebie Tomku jest…
Moja mama. Chyba tak. Większość nie wie, jak mam na imię.
Program „SuperSTARcie” to drugi telewizyjny show, w którym bierzesz udział. Wcześniej była „Bitwa na głosy” , w której byłeś jurorem. Jak reagowali twoi fani? Byli za, czy kazali ci popukać się w czoło?
Nie wiem jak reagowali, nie pytałem ich.
A znajomi, muzycy z zespołu?
W porządku. Bardzo sympatycznie reagowali.
Nie zarzucali ci, że to komercja?
Od kiedy siedzenie w jury jest komercją? Nie podchodziłem do tego w ten sposób. Zaproszono mnie do programu, żebym wypowiedział się na temat wykonań. Nie skleiłbym tego z komercją.
W „SuperSTARciu” nie jesteś jurorem, ale sam występujesz. Jakie się z tym czujesz? Musisz stawić czoło różnym muzycznym gatunkom?
Przygoda, wyzwanie, te dwie rzeczy. I zabawa. To program rozrywkowy, więc zabawa jest na samym początku. Wziąłem udział, bo wiedziałem, że będę miał okazję wejść w gatunki, z jakimi w swoim profilu nie miałbym szans się zmierzyć, zaznajomić, pośpiewać. Nie miałbym szans zaśpiewać z big bandem, czy wykonać arię. To było dla mnie maksymalnie przekonujące, żeby zapisać się do tego programu.
Który z odcinków był dla ciebie najtrudniejszy? A który najprostszy?
Najtrudniejszy był odcinek hip-hopowy. Przekonałem się, że to nie jest taka buła z masłem, jak widać i słychać. Trzeba się naprawdę wyrabiać. W odcinku z hip-hopem musiałem założyć trzy pary majtek przed wyjściem na scenę. A najprostszy? Nie powiedziałbym, żeby było coś zupełnie prostego. Cała reszta gatunków jak jazz, rock, choć to było „Hey Jude”. To niby jest rock, ale umówmy się, to jest bardzo spokojny rock, musical… Ja bym to postawił na jednym poziomie trudności.
W odcinku z hip-hopem musiałem założyć trzy pary majtek przed wyjściem na scenę.
Nie jesteś zwolennikiem strefy rock’n’rolla wolnej od angola? Uważasz, że język angielski to jedyny słuszny, w którym warto śpiewać?
Pewnie, że warto. Myśmy nie wymyślili rock’and’rolla. On tak naturalnie pasuje brzmieniowo i fonetycznie wymową do rock’n’rolla. Można po polsku, ale moje wykonanie po polsku nie było przekonywujące. Ja zawsze mówię, że jest dwóch gości, którym wychodzi śpiewanie rocka po polsku. To jest Oley z Proletaryatu oraz Marek Piekarczyk z TSA. Uważam, że są języki, które automatycznie kleją się do pewnych gatunków muzycznych. Dziwnie by wyglądała grupa Mazowsze śpiewająca po angielsku. A do rocka jest naturalny i najlepiej brzmiący. Niemiecki nie pasuje zupełnie, francuski też nie. Słyszałem składy heavy metalowe śpiewające po francusku i na pierwszy rzut ucha wychodziło to kuriozalnie.
Co by się musiało stać albo się stało, że zaśpiewałeś po polsku?
Tak śpiewałem, ale gościnnie. Tutaj nie widzę przeciwwskazań, ale jeśli chodzi o własną twórczość, to zostanę przy angielskim. Kiedyś w żartach powiedziałem, że jak James Hetfield z Metalliki zaśpiewa po czesku, to ja zaśpiewam po polsku w Acid Drinkers. Jak podejmie wyzwanie, to ja w to wchodzę.
Mówisz o sobie, że jesteś zimnym cynikiem o gołębim sercu…
Żartowałem, popisywałem się. Jestem człowiekiem o gołębim sercu (tu Titus wymownie mruga oczami).
W co wierzysz?
W siebie i w wysokie stopy procentowe zwrotów. W różne rzeczy, ale przede wszystkim w siebie.
To pomaga?
Czasem dodaje powera, czasem odejmuje. Nie jestem superherosem.
A kiedy odejmuje?
Czasem z rana, czasem w południe, czasem wieczorem. Ja sam dla siebie jestem często nieodgadniony.
Twoja pierwsza lekcja muzyki?
To był rok 1983 albo 1982 brytyjski zespół Saxon i płyta „Wheels of Steel”. Usiadłem na tyłku z wrażenia. „Boże, jak to brzmi, ja muszę tak, ja chcę to robić”. Wyciąłem gitarę z drewna, Jedną, drugą, trzecią. Założyłem skład, puszczaliśmy na całego magnetofon w domu i udawaliśmy zespół.
Słyszałem składy heavy metalowe śpiewające po francusku i na pierwszy rzut ucha wychodziło to kuriozalnie.
A jak poznałeś, Litzę, który grał z tobą w Acid Drinkers?
Byliśmy na koncercie Turbo Non Iron we Wrocławiu i bębniarz od nas, Rekin, powiedział, że zna faceta, który by pasował do składu, ma gitarę i wzmacniacz i jeszcze ma długie włosy. „Wow, bierzemy go!”. To były inne czasy. Miał gitarę, wzmacniacz i do tego długie włosy (śmiech).
A kiedy razem z Litzą zamiast pójść na koncert, sprzedaliście bilety i poszliście napić się wina?
To był 1986 rok przed koncertem Iron Maiden. Sprzedaliśmy bilety, poszliśmy pić i stwierdziliśmy, że zakładamy zespół.
Graliście razem kilka ładnych lat, a potem Litza odszedł. Jak to przyjąłeś?
Ze spokojem.
Nie wierzę...
W tym samym momencie działy się sympatyczne rzeczy, w tym samym hotelu i musiałem się zająć tymi rzeczami i przyjąć to ze spokojem.
Słuchasz jego projektów?
Obija mi się to o uszy. To, co robi. Najbardziej podoba mi się 2 Tm 2,3. Pasuje mi z racji mocnego brzmienia.
Powiedziałeś, że wierzysz w siebie. Jesteś ateistą. Litza nie próbował cię nawracać?
Próbował w 1989.
Najbardziej podoba mi się 2 Tm 2,3. Pasuje mi z racji mocnego brzmienia
Twoje pierwsze wino?
Słodki Kordiał w 1983 roku. Sylwester. Pity na ulicy, Najbardziej smakuje. Boże, jak ja to dobrze pamiętam.
Twoje korzenie i Łotwa?
Strasznie dalekie korzenie ze strony mojej matki babci. Ryga. Byłem, nie szukałem niczego. Byłem za mały. Poszukiwania mogłem zrobić w sklepie zabawkowym. Mieli świetne zabawki militarne – karabiny, hełmy, ckm-y… To był raj dla mnie, bo lubiłem się w wojsko bawić.
A twoje dziecięce wspomnienia z tego czasu?
Dużo wódki Stolychnaja pitej przez dorosłe towarzystwo.
Twoja edukacja to technikum mechaniczne. Czego się tam nauczyłeś?
Za krótko się uczyłem ,żeby się czegoś ciekawego nauczyć. Zdecydowanie wolałem przejść na zawodowstwo, jeśli chodzi o muzykę.
Podobno koledzy nauczyli cię, że pieniądze wydaje się nie na colę i tort, ale na zupełnie inne używki?
Sam do tego doszedłem (śmiech).
Pierwsze zarobione pieniądze na wydaniu płyty. Na co poszły?
Sprzęt muzyczny. Żadnych głupot.
A nie na pokrycie kosztów demolki w hotelu?
To było co innego. Myśmy w Acid nigdy nie zarabiali dobrze, na tak ciężkim gatunku nie da się chyba dobrze zarobić. Chyba, że masz światową dystrybucję, co nam się nie udało. Może na szczęście. Za pieniądze zarobione kupiłem zestaw Technicsa do domu i słuchałem, ile wlezie.
W Rydze mieli świetne zabawki militarne – karabiny, hełmy, ckm-y…to był raj dla mnie, bo lubiłem się w wojsko bawić
Trzeba było sobie w pewnym momencie przypomnieć o słowie pokora?
Nie. Zespół rockowy i pokora? To jakaś mocna teza. Każdy zespół rockowy musi dojrzeć do tego, że trzeba sobie w końcu odpuścić, bo trzeba coś przywieźć do domu. Ale za starych dobrych czasów bawiliśmy się szampańsko. Miałem taki flash back dwa lata temu, gdy założyliśmy z Iggym Gwaderą zespół Anti Tunk Nun, a cały zespół był młodszy ode mnie, zaczęło się od zera wszystko. Brałem pokój dwa piętra wyżej, żeby nie było na mnie (śmiech).
Wspomniałeś o Iggym, który zaczął grać z tobą, gdy miał 14 lat. Lubisz pracować z młodymi ludźmi?
Ja rocka nie nazwałbym pracą. To przygoda, pasja, zabawa. Lubię się bawić z młodzieżą, zwłaszcza jeśli ktoś ma taki talent, takie umiejętności, pasję jak Iggy. To czysta przyjemność.
Jak doszło do waszego spotkania?
Jego stary do mnie zadzwonił i zapytał, czy nie nagrałbym piosenki. Od dźwięku do dźwięku padła propozycja – zróbcie płytę, zróbcie cały zespół. Pomyślałem, że skoro facet gra świetnie, jest fajna atmosfera, jest luźno, zabawowo, ja mam czas. Wyrwałem dwa, trzy miesiące, żeby z doskoku przyjeżdżać do Goleniowa do ekipy i tak to się stało.
Pokazujesz Iggy’emu, co i jak, czy sam wszystko wie?
On sam wie, komponuje. To jest „natural born rocker”. Ja czuwałem nad aranżacją, całością, jako taki superwizor. Nad prowadzeniem prób, żeby ta zabawa się nie rozlazła, żeby szła do przodu. Cała reszta, performing, było ok., mimo że Iggy miał tylko 14 lat. Nie wchodziłem mu w gryf, bo wiedziałem, że to się wszystko zgadza.
Lubię się bawić z młodzieżą, zwłaszcza jeśli ktoś ma taki talent, takie umiejętności, pasję jak Iggy. To czysta przyjemność
Zanim zacząłeś grać, czym się parałeś?
Różnie. Najpierw chodziło się do szkoły, potem pracowałem w WSK PZL. Byłem w armii mechanikiem MIG-a, potem gońcem w poznańskich wodociągach, przy nagrywaniu trzeciego albumu. Z Acid przeszedłem na zawodowstwo. Zająłem się tylko graniem.
Magnetowid?
Tak, był taki sprzęt. W armii trafiłem do zespołu wojskowego, który ogrywał różne imprezy. I z jednego przeglądu przywieźliśmy dowódcy magnetowid, który wygraliśmy za drugie lub tzecie miejsce w przeglądzie.
Czym jest dla ciebie miłość?
Zadajesz mi bardzo trudne pytania. Nie umiem na to odpowiedzieć, nie potrafię. Jest coś takiego, ale czym jest. Ja takie rzeczy traktuję intuicyjnie. Wiem, czym jest, ale żeby się o tym wypowiedzieć, to za wysoki płotek dla mnie.
Miłość do żony?
Mmm. Była. (tu Titus odwraca głowę i cedzi to przez zęby).
Podobno twoja żona jest bardzo wyrozumiała?
A ma inne wyjście? Jest, bardzo.
Za co ją cenisz?
Za całokształt.
Podobno lubisz niskie brunetki z krótkimi włosami?
Tak. Gdybym spotkał kobietę jak Liza Minnelli, to bym się dał pokroić.
Gdybym spotkał kobietę jak Liza Minnelli to bym się dał pokroić
<A jakim ojcem jest Titus?
Mam ogromny luz. Do niczego się nie wcinam.
Synowie żyją twoją muzyką? Słuchają?
Mój starszy syn tak, bo jest rockersem jak ja. Jest basistą. Aktualnie gra z Iggym Gwaderą, zajął moje miejsce. A młodszy jest w podstawówce, chodzi do klasy muzycznej, uczy się grać na pianinie. Nigdy im nie powiem, nie róbcie tego, nie idźcie tą drogą. Chyba, że zabiorą się za substancje, które nie są dobrym pomysłem.
Jakie masz plany?
Mam w planie zapalić papierosa. To moje najdalsze plany na tę chwilę. Jestem w środku trasy koncertowej. Śpiewajmy, bawmy się, tańczmy, róbmy rock.
Będziesz chciał pomieszać swój gatunek muzyczny z innymi?
Nie będę chciał mieszać. Mój gatunek to rock, ciężkie granie, metal. Metal jest bardzo szeroki.
Gdyby nie muzyka, byłby jakiś plan B?
Nie sądzę. Nie miałem nigdy planu B. W razie czego będę improwizował.
Twoje życiowe motto?
Tańcz, aż się porzygasz.
Ale ty podobno nie lubisz tańczyć?
Ale mogę mieć motto.
Nie miałem nigdy planu B. W razie, czego będę improwizował