Dwaj panowie J., czyli nie tylko „Kabaret starszych panów”. „Pisali fantastycznie, nic nie było przypadkowe”
środa,
24 grudnia 2014
O artystyczno-archiwistycznych śledztwach, scenariuszowej archeologii, odkryciach i pierwszym spotkaniu Jeremiego Przybory i Jerzego Wasowskiego. Opowiadają o tym Monika i Grzegorz Wasowski, autorzy książki poświęconej twórcom słynnego kabaretu - „lektury zdradliwej, mogącej przyprawić o zawroty serca, mocniejsze bicie głowy i chorobliwe ataki zdrowego śmiechu”.
Książka, którą państwo napisali, nosi tytuł, „Starsi panowie dwaj. Kompendium niewiedzy”. Jest w tym tytule paradoks, zderzenie słów „kompendium” i „niewiedza”. Dlaczego?
Monika Wasowska: Celowo.
Grzegorz Wasowski: Minęło już tyle lat od premiery wielu utworów Jerzego Wasowskiego i Jeremiego Przybory, że nie sposób wszystkiego ustalić. Gdy był czas faktów ustalania, Monika tego nie robiła, bo jej jeszcze na świecie nie było, a ja miałem inne sprawy i nie myślałem, że to będzie kiedyś istotne.
M.W. Choć tytuł jest zaczepny, przekazaliśmy w książce dużo wiedzy. Z tym, że nie możemy z czystym sumieniem powiedzieć, że wszystkie wątpliwości zostały rozwiane. Cały czas trwają poszukiwania, małe śledztwa. Mamy świadomość, że pewnych informacji nigdy nie potwierdzimy. Nie zawsze pomagają nam archiwiści. To znaczy, dzisiejsi pomagają nam bardzo; podziękowania dla nich umieściliśmy w książce. Pomagają nam też m.in. pracownicy Polskiego Radia i Narodowego Archiwum Cyfrowego…
G.W. Ale nikt nie jest w stanie nadrobić tych spustoszeń, które poczynili archiwiści wczorajsi. Kiedyś po prostu nie było zwyczaju zapisywania pewnych informacji – np. godzin emisji audycji, kto jaką role grał w słuchowisku, itp. A teraz bardzo by się takie wiadomości przydały. Nie wszystkie głosy aktorów sprzed lat potrafimy bezbłędnie rozpoznać.
M.W. Bardzo chcieliśmy, by w naszej książce o wspólnej twórczości obu panów J., czyli Jerzego Wasowskiego i Jeremiego Przybory, zawrzeć precyzyjne informacje o wszystkim, co razem stworzyli. A przecież byli twórcami nie tylko „Kabaretu Starszych Panów”.
W ogólnej świadomości funkcjonują właściwie tylko jako „starsi panwie dwaj”.
M.W. Nawet wydawnictwo namówiło nas, żeby w tytule pojawiła się ta fraza „Starsi Panowie Dwaj”. Rzeczywiście tak Jerzy Wasowski i Jeremi Przybora są kojarzeni. „Kabaret Starszych Panów” i „Kabaret Jeszcze Starszych Panów” były przecież bardzo często emitowane powtórkowo w telewizji i w radiu. Ale panowie i przed, i po „Kabarecie…” razem napisali wiele fantastycznych rzeczy.
G.W. Nasz tytuł brzmiał „Dwaj panowie J. Kompendium niewiedzy”.
Skupili się państwo tylko na tym, co Jeremi Przybora i Jerzy Wasowski napisali razem. Dlaczego?
M.W. Tak, bo ich twórczość osobna jest tak ogromna, że obawialiśmy się, że już nie damy rady jej ogarnąć w jednej książce. A ta jest i tak bardzo gruba.
G.W. A może być jeszcze cięższa, bo już po jej wydaniu dotarliśmy do kilku materiałów, do których nie mieliśmy wcześniej dostępu i mamy nadzieję na uzupełnienia informacji.
Czyli będzie drugi tom?
M.W. Raczej dodruk z poprawkami. Małym zwycięstwem jest też dla nas to, że udało się doprowadzić do dołączenia do książki płyty.
Która nie zawiera utworów z „Kabaretu Starszych Panów”.
M.W. Są tam utwory z „Eterka”, czyli pierwszej wspólnej dużej współpracy J. Wasowskiego i J. Przybory. „Eterki” to był teatr radiowy. Pełna nazwa brzmiała „Teatr Uniwersalny Eterek”. Nadawany był w latach 1948-1958. Te audycje są warte przypomnienia. Radiowa Dwójka od czasu do czasu powtarza niektóre z nagrań, ale wg nas to zdecydowanie za mało. Całego cyklu współcześnie nikt nie wyemitował.
G.W. To jest nadal bardzo śmieszne. Możemy to stwierdzić 100-procentowo, bo pracując nad książką przesłuchaliśmy wszystko od nowa i świetnie się bawiliśmy.
Jest tam dużo odniesień do lat 50., ale to zupełnie nie przeszkadza. Teksty Jeremiego Przybory są ponadczasowe, a humor uniwersalny i abstrakcyjny. No i oczywiście znakomite kreacje aktorskie.
G.W. Główne role grali w „Eterku” Irena Kwiatkowska – wdowa Eufemia, Adam Mularczyk – profesor Pęduszko i Tadeusz Fijewski – chłopczyk Mundzio, czyli syn Eufemii. To był trzon zespołu, ale oczywiście grało tam wielu znakomitych artystów, np. Wieńczysław Gliński, Wiera Gran, Andrzej Bogucki. Zaczęło to się tak, że wdowa Eufemia przyjęła jako sublokatora do swojego mieszkania profesora Pęduszkę, który zupełnie nie miał się gdzie podziać.
Jakie poczynili państwo odkrycia?
G.W. To dotyczy przede wszystkim scenariuszy. Odkryliśmy oryginał muzykału „Panna Zuzanna’. „Odkryliśmy” brzmi odrobinę dziwnie, jeśli weźmiemy pod uwagę to, że leżał w skrytce w naszym mieszkaniu. Oryginalny scenariusz jest o wiele obszerniejszy od tego, co zostało potem wyemitowane. Mamy też wyjściowy scenariusz do filmu „Upał”. Jest inny od tego, który znamy z obrazu wyreżyserowanego w 1964 r. przez Kazimierza Kutza. No i oczywiście „Ząb Hugona”, który napisał Jeremi Przybora.
M.W. Mamy też oryginalne scenariusze „Eterków”, w tym jest biały kruk, czyli scenariusz pierwszego programu. Niektóre są trudne do odcyfrowania, zapisane na płowiejącej kalce, ale są.
G.W. Dotarliśmy też do „Pokrzyw nad Brdą”, audycji satyrycznej, do której teksty pisał w bydgoskiej rozgłośni radiowej Jeremi Przybora. To był właściwie jego debiut pisarski. Wuj myślał, że to wszystko nie istnieje, wspominał jedynie o tym w swoich „Memuarach”. Mamy też fragment scenariusza audycji „Prometeusz i zapałki”. Jej niezwykłość polega na tym, że w rolę Prometeusza wcielił się Tadeusz Łomnicki. Niestety ocalało tylko 8 kartek i to tych, na których nie ma roli pana Łomnickiego. Zastanawiamy się, co stało się z resztą. Może te cenne kartki posłużyły komuś jako papier śniadaniowy.
Jak się zaczęła współpraca Jeremiego Przybory i Jerzego Wasowskiego?
G.W. Tego nikt do końca nic wie. Wuj stworzył legendę, że przeczytał recenzję sztuki, do której tata napisał muzykę, Było to w roku 1948 r. Tata występował jako aktor i taper, pisał też muzykę teatralną. Wujo wrócił do Warszawy z Bydgoszczy w 1948 r. i zwrócił na muzykę taty uwagę.
M.W. Spotkali się z mamą i tatą po wojnie w al. Ujazdowskich. Jednak obaj panowie znali się wcześniej, z przedwojennego radia. Jerzy Wasowski był wtedy inżynierem akustykiem, a Jeremi Przybora spikerem. Tam się podobno poznali, to wynika ze wspomnień książkowych Jeremiego Przybory, słuchali wtedy też razem amerykańskiej muzyki. Muszę jeszcze coś opowiedzieć. Radiostacja Warszawa 2 we wrześniu 1939 roku, po krótkiej przerwie spowodowanej awarią nadajnika, zaczęła nadawać dzięki inteligencji i zdolnościom technicznym Jerzego Wasowskiego. Potem wspominał, że z niczego nie był nigdy tak dumny, jak właśnie z tego.
G.W. Poczuł wtedy prawdziwą użyteczność.
M.W. A w 1948 r. Jeremi Przybora zapytał, czy Jerzy Wasowski nie chciałby napisać muzyki do jego audycji. Jeremi Przybora dostał zamówienie na „Eterki” z Polskiego Radia. Ciekawostką jest, że pracować miał przy tych audycjach Kazimierz Wajda, lwowiak, Szczepcio ze słynnego przedwojennego komediowego duety Szczepcio i Tońcio.
G.W. Wajda reżyserował pierwszy odcinek.
M.W. Szybko się jednak wycofał, nie czuł tej audycji. Potem razem działali panowie Antoni Marianowicz i Jeremi Przybora. Ale też niezbyt długo. Podobno Antoni Marianowicz stwierdził, że już nie jest tam potrzebny, bo Jeremi Przybora świetnie sobie radzi.
G.W. I radził sobie rzeczywiście świetnie przez 10 lat.
M.W. A Antoni Marianowicz z tatą się przyjaźnił długo. Jak mówiła nam pani Rita, żona pana Marianowicza, byli nawet z tatą daleko spokrewnieni.
G.W. Napisali razem dwa musicale, „Pamiętnik pani Hanki” i „Machiavelli”.
M.W. Ale wracamy do wuja i taty. Były też inne audycje i słuchowiska radiowe, które napisali razem. Działo się w tamtych czasach mnóstwo rzeczy. Obaj byli niezwykle aktywni zawodowo. Tworzyli razem dla radia, potem dla Telewizji Polskiej. Działali też osobno w radiu, zwłaszcza tata – jako reżyser i aktor, kompozytor muzyki. Napisał dziesiątki piosenek dla dzieci.
G.W. Warto tę twórczość przypominać, warto o niej mówić. W jednym ze słuchowisk tata zagrał 10 ról, a audycja ta była nominowana do Prix Italia.
Jak wyglądała współpraca pana A, czyli Jerzego Wasowskiego i pana B., czyli Jeremiego Przybory. Tak się nazywały postaci, które grali w „Kabarecie Starszych Panów”, a potem w „Kabarecie Jeszcze Starszych Panów”.
G.W. Wydaje się, że zgodnie.
M.W. Ja to znam z relacji mamy, bo Grzesio nic nie opowiada. Tata też podobno nie lubił takich opowieści. Ale mama, która przy tym wszystkim była, chętnie mi o tym opowiadała.
G.W. Jak wujo przychodził z nowym scenariuszem, siadali we trójkę, razem z naszą mamą. Wujo czytał, tata z mamą słuchali i dzielili się swoimi spostrzeżeniami. Potem tata zerkał na teksty sam. Mama mawiała, że ledwo wujo potem wyszedł, na schodach jeszcze był, a już tato miał pierwsze motywy muzyczne. Tacie pomysły bardzo szybko przychodziły do głowy, ale potem była katorżnicza aranżacja. Obaj panowie konsultowali się jeszcze przez telefon. Czasem tata nanosił poprawki na teksty wuja, żeby były w zgodzie z muzyką, którą napisał.
Oglądał pan 16 października 1958 r. pierwszy „Kabaret Starszych Panów” w telewizji?
G.W. Tak, poszliśmy razem z mamą do telewizji na pl. Powstańców, bo w domu nie mieliśmy telewizora. Bardziej to pamiętam z opowieści mamy. Z tego studia, skąd pierwszy raz emitowany był „Kabaret Starszych Panów”, nadawane są teraz „Wiadomości”.
M.W. Z tego powodu jest na budynku Telewizji Polskiej przy pl. Powstańców tablica.
Rodziło się wtedy coś niezwykłego. „Kabaret Starszych Panów” to unikatowe zjawisko w polskiej kulturze.
M.W. Mama opowiadała, że po pierwszym „Kabarecie…” twórcy nie byli zadowoleni. Myśleli nawet, że nie będzie następnego.
G.W. Tata był profesjonalistą, chciał, by to, co robił, było dobre.
M.W. Aktorzy, którzy wtedy grali mówili, że na planie panowała wyjątkowa jak na tamte czasy atmosfera. Z niektórymi z nich utrzymujemy nadal kontakt.
G.W . Idealnie się to złożyło. Nie dość, że teksty i muzykę pisało dwóch genialnych twórców, bo chyba trzeba użyć takiego określenia, to jeszcze była plejada niezwykłych aktorów. Tam nic nie było przypadkowe. Piosenki pisane były dla konkretnych ludzi – np. dla pani Kwiatkowskiej, dla pani Jędrusik, dla panów Gołasa i Michnikowskiego.
Czy część aktorów przeszła z „Eterka” do „Kabaretu…”?
G.W. Niewielu. Nie grali ani pan Fijewski, ani Mularczyk. Ten ostatni powiedział, że u wuja może grać tylko profesora Pęduszkę.
M.W. No i nie udało się zabrać doskonałego aktora Andrzeja Boguckiego. Okazał się, że nie jest wizyjny.
G.W. Pan Bogucki miał silną krótkowzroczność i bardzo grube szkła.
Żeby opisać wspólną twórczość Jeremiego Przybory i Jerzego Wasowskiego użyli państwo w książce metafory zamku, a poszczególne utwory umieścili w komnatach – np. radiowej czy telewizyjnej. Skąd ta metafora? Warto podkreślić, że czytelnik państwa książki może sobie teksty Jeremiego Przybory, do których muzykę napisał Jerzy Wasowski, poczytać i pośmiać przy tym do woli.
M.W. Ja chciałam pałac, ale ty chciałeś, żeby to był solidny zamek.
G.W. To skojarzenie z domem, w którym powiększano wyobraźnię z „Kabaretu Starszych Panów”. Ale budowla jawiła mi się solidna, zamkowa.
M.W. To u ciebie, bo u mnie wyglądała jak pałac.
G.W. Nie możemy się w tej sprawie dogadać. Jestem jednak starszy i posłuch jest czasem wymagany, albo też szacunek dla siwych skroni. Został więc zamek. Może jednak Monika wytłumaczy się z tego pałacu i swojej poetyckiej duszy.
M.W. Nie będę tłumaczyć. Podporządkowałam się uznając parytet wieku.
Widzę że pomiędzy Duchami Opiekuńczymi zamku wypełnionego twórczością Wasowskiego i Przybory pod tym względem zgody nie ma.
G.W. Na pewno razem uznaliśmy, że dla twórczości tej miary należna jest budowla imponująca i solidna, nie jakaś zwykła kamienica. Poza tym zamek dał dużo możliwości ze względu na przestrzenie, rozliczne sale i zakamarki, gdzie można eksponować różne znaleziska.
W której z komnat zamku najprzyjemniej się państwu pracowało?
G.W. Chyba w eterkowej, bo tam wykonaliśmy detektywistyczną wręcz pracę. Kabaretową już znaliśmy, bo rozpracowaliśmy ją w innej książce.
M.W. W ogóle część radiowa była bardzo ciekawa. Tym bardziej, że tam znaleźliśmy mnóstwo prawątków, które potem rozwinęły się w kabarecie.
G.W. Jak przystępowaliśmy do pracy, myśleliśmy, że to będzie maleńka, ubożuchna radiowa komnatka i z tego powodu wielki wstyd.
M.W. Aż tu nagle podczas poszukiwań materiał zaczął się rozrastać i teraz komnata radiowa jest bardzo zasobna.
G.W. Telewizyjne komnaty też poszerzyliśmy, choć był problem z opisami materiałów archiwalnych.
Jakie odkrycia poczynili państwo w „Eterkach”?
M.W. Np. bardzo wiele piosenek z „Eterków” zostało potem wykorzystanych w „Kabaretach..”, np. „Tango Rzepicha”. Powtarzały się także niektóre scenki. Ale w tej sprawie odsyłamy do naszej książki.
G.W . I trzeba dodać, że owo telewizyjne rozbudowanie wątkom i scenkom wyszło na korzyść.
M.W. Zdecydowanie tak, choć nie jest to prawidłowość w twórczości Jeremiego Przybory. Jednak w przypadku wątków eterkowych przeniesionych do „Kabaretu…” tak było.
G.W. Testy piosenek wuja poprawiane były przecież wielokrotnie.
M.W. I przez wielu śpiewane.
G.W. My trzymamy się tylko oryginałów. Jeśli ktoś nas prosi o piosenki, to podsuwamy te wersje wyjściowe.
Piosenki Przybory i Wasowskiego są nadal niezwykle popularne. Garną się do ich śpiewania młodzi ludzie.
M.W. Nie jest źle, są konkursy i festiwale, m.in. w Warszawie, w Kutnie, w Sopocie.
G.W. Mogło obyć lepiej pod kątem wydawniczym, ale w grę wchodzą prawa autorskie. W Polskim Radiu i TVP nadal jest wiele archiwaliów, np. 15 spektakli „Teatru Niedużego” Jeremiego Przybory, są też muzykały. Kilkanaście płyt można by wydać.
Muzykał? Już drugi raz podczas naszej rozmowy pada ta nazwa. Co to jest?
M.W. To musical wg Jeremiego Przybory.
G.W. Albo wg taty, bo nie wiadomo, kto to wymyślił.
M.W. Np. Alina Janowska twierdzi, że tę nazwę wymyślił Jerzy Wasowski, bo uważał, że do musicalu to mu jeszcze daleko, a muzykał to taki uboższy krewny.
Jerzy Wasowski z olbrzymią skromnością podchodził do swojej twórczości. A napisał przecież ponad 700 piosenek, z których wiele to przeboje.
G.W. Zawsze powtarzał, że jest rzemieślnikiem. Fachowcem, który wykonuje pracę na zamówienie. I to nie była kokieterie z jego strony. Ale np. Wojciech Karolak uważa, że to taki nasz polski Gershwin i gdyby tata urodził się za oceanem, to zdobyłby co najmniej takie uznanie jak George Gershwin.
M.W. Namówiliśmy wydawnictwo, żeby zamieściło list pana Bronisława Kaper a do Stanisława Dygata, w którym Kaper zachwyca się kompozycjami taty.
G.W. Bronisław Kaper to był taki nasz kompozytor, który stacjonował w USA. Zdobył Oscara za muzykę do filmu „Lili” w 1954 r. On wprost nie mógł się nachwalić muzyki taty. Myślę, że trochę tata nie miał szczęścia. Gdyby był np. przyjacielem pana Polańskiego i u niego, a nie u Krzysztofa Komedy Polański zamówiłby muzykę do „Dziecka Rosemary”, to tata wypłynąłby na bardzo szerokie wody.
Książka, płyty, festiwale. Co jeszcze dzieje się wokół twórczości Jeremiego Przybory i Jerzego Wasowskiego?
G.W. Pracujemy w naszym wydawnictwie. Publikujemy „NuTatki”, współtworzyliśmy dwupłytowy album ze słuchowiskami, z piosenkami Jerzego Wasowskiego dla dzieci. Założyliśmy Fundację Wasowskich, żeby zadbać o artystyczną spuściznę. Przed nami ogromna praca, mamy dużo pomysłów i planów.
– rozmawiała Beata Zatońska
Monika Makowska-Wasowska – z wykształcenia filolog rosyjski, z doświadczeń zawodowych: dziennikarka radiowa, specjalista PR, trener szybkiego czytania i technik uczenia się (to jedno z jej powołań), wychowawca, producent, amatorsko śpiewająca (alt o szerokiej skali) w Chórze Mieszanym Towarzystwa Muzycznego ARTOS im. Władysława Skoraczewskiego. Kiedyś nie wyobrażała sobie pracy poza radiową Trójką. Po etapie współpracy (ostatnio jako sekretarz programu) i kolejnej zmianie kadrowej – uniezależniła się etatowo. Wraz z Grzegorzem współtworzyli Radio Wnet. Radiowo odnalazła się we Frajdku. Współdziała z mężem przy wszelkich pracach związanych z zachowaniem i promowaniem twórczości Jerzego Wasowskiego (odpowiedzialna za stronę www.jerzywasowski.pl). Wspiera męża-autora jako oficjalna i nieoficjalna muza...
Grzegorz Wasowski, syn Marii i Jerzego Wasowskich, dziennikarz i satyryk, piórotechnik, jak lubi o sobie mawiać. Prowadził wiele audycji radiowych m.in. Katalog Nagrań, Lista przebojów dla Oldboyów, Radio Retro, Dropsy, Tanie Granie, Na-na-na czyli nastrój na nastrój, Frajdek), autor i odtwórca tekstów satyrycznych (w radiu – Samouczek, Lista Przebojów dla Oldboyów, Nie tylko dla orłów i w telewizji – Za chwilę dalszy ciąg programu, Komiczny Odcinek Cykliczny czyli KOC, Komiczna Audycja Cykliczna czyli KAC). Dba o spuściznę artystyczną Jerzego Wasowskiego, wydaje CD, DVD oraz książki i nuty.
Biogramy zaczerpnięte ze strony http://www.wasowscy.com
Wywiad zrealizowano we wnętrzach ApartHotel Stalowa52 w Warszawie