Kolejki do fryzjerów, brokatowe makijaże, wąsy i radziecki szampan. Pamiętacie sylwestra w PRL?
środa,
31 grudnia 2014
Pracownice zakładów dziewiarskich bawiły się ze strażakami. Na stole bigos, galareta i „czysta”. Na głowach pań trwała ondulacja i pasemka. Na twarzach kolorowe makijaże, u panów obowiązkowo wąsy. Szampańską zabawę w ludowej ojczyźnie musiał prowadzić wodzirej.
Bale w zakładach pracy i międzyzakładowych domach kultury, hotelach i restauracjach albo domowe prywatki. PRL-owskie władze dużą wagę przykładały do hucznej zabawy sylwestrowej, aby w ten sposób przyćmić religijną tradycję Świąt Bożego Narodzenia.
Włodarze chętnie się więc na balach pokazywali. W tym celu wybierali zabawę organizowaną na tysiąc sto par w Pałacu Kultury. Masowe imprezy pod gołym niebem miała przynieść dopiero nadchodząca po PRL nowa era. Wtedy jeszcze pole do popisu miały lokalne komitety PZPR.
Nowy Rok w nowym modelu Poloneza
Stawiano na międzyzakładowe domy kultury, gdzie często spotykali się ludzie różnych profesji. I tak pracownice zakładów dziewiarskich bawiły się ze strażakami. Zakłady pracy gościły się nawzajem. Chłopi zapraszali robotników, robotnicy chłopów. Często też atrybuty związane z miejscem pracy i profesją były motywem przewodnim dekoracji. Na balu FSO Nowy Rok przyjeżdżał nowym modelem Poloneza.
Ryszard Rembiszewski, prezenter radiowy i telewizyjny, który często prowadził bale sylwestrowe wspomina, że w tamtych czasach było ich bardzo dużo. – Wszyscy bardzo na nie czekali. Przygotowania rozpoczynano dużo wcześniej, aby dostać się do fryzjera trzeba było rezerwować miejsce z dużym wyprzedzeniem. W salonach ustawiały się długie kolejki – opowiada.
Dwa bale na raz
Rembiszewski wspomina noc sylwestrową w latach 80., kiedy udało mu się z powodzeniem poprowadzić dwa bale jednocześnie. Jeden odbywał się w restauracji na Foksal a drugi w hotelu Forum. – Miałem zamówiony samochód, który co chwilę przewoził mnie z miejsca na miejsce – wspomina. Podkreśla też spore zasługi portierów, którzy dbali o jedno puste miejsce na parkingu blisko drzwi wejściowych. Najtrudniejszy był moment kulminacyjny. Ale i z tym sobie poradził. Rozpoczął odliczanie w Forum, które skończył współpracownik.
Wodzirej obowiązkowy
Rembiszewski podkreśla, że muzyka musiała być na żywo. Wodzirej rozkręcał zabawę i czuwał, by zbyt szybko nastrój nie opadł. Organizowano loterie fantowe, podczas których do wygrania był sprzęt kuchenny, kosmetyki albo inne drobiazgi. – Ważnym elementem były programy artystyczne – wyjaśnia.
Pamięta także przełom 1986 i 1987 roku i zimę stulecia. Nie sposób było zamówić taksówkę. Wszyscy przemieszczali się zatłoczonymi autobusami. – Panie w sukniach balowych ze szpilkami w torebkach przedzierały się przez wysokie zaspy. Kiedy dotarliśmy na miejsce, trzeba było najpierw porządnie się ogrzać. A więc sztafeta – 4 razy 100 i dopiero zaczęliśmy zabawę – wspomina Rembiszewski.
– Jeśli trudno coś zmienić, najlepiej to polubić – radził reporter „Dziennika Telewizyjnego” relacjonując batalie sklepowe swoich rodaków.
zobacz więcej
Radziecki szampan
W PRL królowała „czysta wódka” i oczywiście radziecki szampan. Do tego sałatki warzywne, śledziki, galaretki z mięsem, a po godzinie 24 na stół wjeżdżał bigos. Nad głowami serpentyny, baloniki i konfetti w niezbyt dużych ilościach, bo to towar deficytowy.
Równie barwny był karnawał. Popularne wówczas były bale różnych profesji i zawodów. Był więc bal lekarzy organizowany w hotelu Forum czy magazynu „Sukces”. Modne były bale przebierańców. W Warszawie chętnie przebierano się np. za Pałac Kultury. Były też bale, na których spotykali się ludzie, których łączyła wcale nie profesja czy hobby, ale nieprzeciętny wzrost, który pełnił rolę biletu wstępu...
Trwała ondulacja i wąsy
Lata 80. charakteryzowały intensywnie kolorowe stroje, bufiaste rękawy, poduszki powiększające ramiona, trwała mocno usztywniona lakierem do włosów i obowiązkowo ozdobiona brokatem. Mocny makijaż, a dla panów – wąsy. Ale nie mały wąsik, tylko długie i bujne wąsiska! Taki styl prezentowano na pokazach mody i salonach fryzjerskich.