Mazolewski: Nie potrzebuję lukru. Lubię życie takie, jakim jest
czwartek,
26 lutego 2015
– Życie uczy nas pokory. Pytanie tylko, czy czasem nie zapominamy o tych lekcjach. Ja też o niej czasem zapominam. Wtedy wydaje mi się, że tracę dystans. Chociażby wtedy, gdy za dużo pracuję. Chodzę poirytowany, wydaje mi się, że zmierzam donikąd. Z tego trzeba się nauczyć szybko wychodzić – mówi Wojtek Mazolewski, lider zespołów Pink Freud i Wojtek Mazolewski Quintet. Opowiada o tym, dlaczego na okładce płyty „Polka” pojawiło się zdjęcie Małgorzaty Braunek, jakim jest ojcem i dlaczego nie lubi monogamii w tym, co tworzy.
W słowie wstępnym do płyty „Polka” piszesz: „nadal zastanawiam się, czy nagrałem tę płytę, bo tak dużo się wydarzyło, czy wydarzyło się tak dużo, żeby mogła powstać ta muzyka…”. Znalazłeś już odpowiedź?
To jest ciągły proces. Te pytania wracają. Nawet, kiedy wydaje się, że znamy odpowiedź, kolejne wydarzenia, przygodą przynoszą nowe pytania albo żądają redefinicji tych, które już sobie postawiliśmy.
Myślę, że cały czas jej szukam. Nie jest łatwo na to odpowiedzieć, a może zastanawianie się nad tym jest ciągłym procesem.
Lubisz podróżować?
Oczywiście.
Wiesz, dlaczego o to pytam?
Dlaczego?
Tytuły utworów na płycie „Polka” to nazwy miast. Można powiedzieć, że ta płyta jest to wędrówka, długa podróż, osobista i sentymentalna?
Płyta Polka jest wędrówką. To jest album, który powstawał w dużej mierze podczas tras koncertowych w ciągu ostatnich kilku lat. Zbierałem melodie, wrażenia, pomysły, które przychodziły do mnie, gdy byłem daleko od domu.
Płyta Polka jest wędrówką. To jest album, który powstawał w dużej mierze podczas tras koncertowych w ciągu ostatnich kilku lat
Na okładce płyty „Polka” znalazło się zdjęcie Małgorzaty Braunek. Dlaczego właśnie ona?
Dlatego, że po pierwsze to wspaniała kobieta. Na wielu płaszczyznach i poziomach to bardzo dobrze pasowało do tej płyty. To zdjęcie przyszło do nas. Gdy wraz z wydawcą oglądaliśmy różne pomysły i propozycje projektów okładki, zobaczyłem właśnie to zdjęcie. Poczułem, że jest w nim jakaś magia, historia, której szukam. Chciałem od początku żeby ta okładka zawierała jakąś historię, tajemnicę, którą każdy z nas może sobie rozszyfrować, opowiedzieć. Żeby wywołała takie wrażenie, jakie robi dobry plakat filmowy, kiedy natychmiast chcemy poznać tę historię, obejrzeć film. Ta magia w tym zdjęciu jest. Kiedy takie rzeczy do mnie przychodzą, mam te wrażenia, to wtedy wiem, że muszę za tym iść.
Nie byłem pewien, że to będzie zdjęcie na okładkę, ale wiedziałem, że chcę za tym iść, za tym impulsem. Zobaczyć, co się stanie, jeśli zacznę myśleć o tym zdjęciu, jako okładce. Fakt, że jest to zdjęcie analogowe, zrobione w czasach, gdy muzykę tak się nagrywało, jak ja sobie wymyśliłem produkcję Polki. Żeby to było autentyczne zespół stał w jednym pomieszczeniu, grał, rejestrowaliśmy to tylko na taśmie. Podobnie było z tym zdjęciem. Zrobione na kliszy, bez obróbki. Bardzo się cieszę, że to zdjęcie pana Tadeusza Rolke. System jego pracy był i jest dla mnie inspiracją. Gdy się okazało, że możemy użyć tego zdjęcia, dostaliśmy zgodę od rodziny pani Małgorzaty i pana Tadeusza to był znak żeby poważnie się nad tą propozycją zastanowić.
Mam wrażenie, że tę wieloznaczność widać na tym zdjęciu. Na pierwszy rzut oka Małgorzata Braunek się uśmiecha, ale gdy dokładniej się przyjrzysz widzisz na jej twarzy grymas…
Tak. Ona zadziera nosa albo właśnie wyraża jakiś grymas. Wiele osób tego nie dostrzega od razu, tej postaci Małgorzaty Braunek. Co jest ciekawe i o co od początku mi chodziło, to, że nie chciałem żeby to była postać, która natychmiast wygeneruje nam skojarzenia z daną osobowością, czy postawą. Cieszę się, że te wszystkie pomysły i zastrzeżenia udało się tym jednym zdjęcie uzyskać.
Puszczasz tą okładką i płytą oko do kobiecości, że może być różna, że może grymasić?
Nie jestem za taką serwowaną tezą bądź przekazem medialnym, że świat jest piękny, jeśli jest plastikowy i wygładzony do bólu. To, co widzimy w gazetach, te retusze, całe upiększanie naszego życia nie jest najlepszym kierunkiem według mnie. Lubię życie takim, jakim jest, lubię pokazywać naturalność, to dla mnie rzecz dużo bardziej inspirująca. To, jaki jest świat. W tym dostrzegam piękno, potencjał, radość, miłość. Nie potrzebuję lukru na tym, bo coś wtedy przestaje być takim, jakim jest.
To, co widzimy w gazetach, te retusze, całe upiększanie naszego życia nie jest najlepszym kierunkiem według mnie
Jakim jesteś ojcem?
Przede wszystkim tolerancyjnym. Stasiu jest fajnym urwisem. Ma to po mnie. To jest urocze i jak tylko to możliwe chcę pozwolić mu się rozwijać. Widzę, że ludzie i świat, z jakim się styka kocha go, że jest to obopólny rodzaj fascynacji, więc muszę go wspierać, być przy nim, dawać mu dużo miłości.
Wprowadzasz go w świat muzyki, pokazujesz, czego warto słuchać?
Umówiliśmy się z jego mamą, że do 7 roku życia nie będzie jeździł na koncerty. Ma już 8. W tym roku był ze mną na koncertach Męskiego Grania. Mocno to przeżywał. Cieszył się, że poznał Dawida Podsiadło. Cieszę się, że mogę mu pomóc w spełnianiu młodzieńczych marzeń. Teraz bardziej fascynuje go świat sportu i piłki nożnej. Teraz zapisał się na judo, a że ja sam trenowałem judo, więc mogę mu pewne rzeczy pokazać. Myślę, że to na ten moment jest najważniejsze by wspierać go w tym, co jest dla niego ważne a nie przelewanie na niego swoich własnych pomysłów na życie. Stasiu ma w sobie na tyle otwartości, chęci do pracy, działania, zabawy, że na pewno odnajdzie swoją drogę i wszystko będzie dobrze.
Słuchając tego, co mówisz, mam wrażenie, że siedzi przede mną wielki artysta, ale pokorny człowiek.
Życie uczy nas pokory. Pytanie tylko, czy czasem nie zapominamy o tych lekcjach. Ja też o niej czasem zapominam. Wtedy wydaje mi się, że tracę dystans. Chociażby wtedy, gdy za dużo pracuję. Chodzę poirytowany, wydaje mi się, że zmierzam donikąd. Z tego trzeba się nauczyć szybko wychodzić. To takie wrażenie chmury na niebie, które nie są niebem i przelecą. Te emocje, pogubienie, przychodzi i odchodzi. To, jacy jesteśmy, kim jesteśmy to głębia, z której możemy czerpać. To, że się urodziliśmy w tak cudownym kraju, mamy tak wspaniałe ciała, jesteśmy zdrowi, żyjemy w cywilizowanej części świata to wielkie dary, z których powinniśmy korzystać. Warto o tym sobie codziennie rano przypominać.
To, jacy jesteśmy, kim jesteśmy to głębia, z której możemy czerpać
Co robisz, gdy ktoś cię zrani?
Różne rzeczy. Najczęściej zamykam się w sobie na trochę, ale nauczyłem się bardzo szybko chcieć zmieniać sytuację, gdy jest niekorzystna. Kiedy źle się czuję, staram się zrobić coś dobrego. Warto wtedy przekopać ogródek sąsiadów. Głowa może odpocznie, może nie, ale w najgorszym wypadku po prostu zrobisz coś dobrego.
We wstępie do „Polki” piszesz, że gdy ktoś cię rani nadal nie przestajesz go kochać…
No nie. Nadal postrzegam to, jako stan umysły, chmurę, która gdy spadnie deszcz zniknie. Moim osobistym sposobem znalezienia rozwiązania jest przelewanie emocji na dźwięki. Bardzo często tak robiłem, gdy miałem problemy sercowe. Grałem na gitarze tak długo aż coś się zadziało, otwierał się jakiś tunel ze światłem. Tak powstały utwory Pink Freud „Hot Loaded Guns”, czy „G-Spot”. Gdy ten drugi kawałek do mnie przyszedł siedziałem i uderzałem w struny całą noc. Nie miałem ochoty grać, ale uderzałem bez ładu i składu. Nagle okazało się, że ta wybrzmiewająca nuta ma swój sens. To było takie uwolnienie emocji. To jest ta chwila, w której przestajesz myśleć o problemie i zaczynasz czuć, że to wspaniały utwór. To, co złe zamieniasz w coś dobrego.
Można zażartować, że nie lubisz monogamii? Pink Freud, Wojciech Mazolewski Quintet. To nie jeden zespół, ale dwa projekty.
Gdy spotykam się z ludźmi, muzykami zawsze dostrzegam tysiące możliwości. Mam wrażenie, że z każdym z nich mogę współpracować, założyć zespół, zrobić płytę. Gdybym miał czas chętnie bym te wszystkie możliwości wykorzystał. Ograniczyłem się jednak do zespołu Pink Freud i WMQ po to, aby to były moje dwa filary pokazujące, co robię, jak pracuję. Czuję dualizm w moim postrzeganiu świata. Jeden jest zwariowany, kompletnie szalony a drugi dużo bardziej ułożony, starający się harmonijnie postrzegać świat. Te dwa zespoły mi do tego wystarczają. Czasem pewne rzeczy do nas przychodzą. Wiele lat czekałem na propozycje ze świata filmu i pojawiły się.
Moim osobistym sposobem znalezienia rozwiązania jest przelewanie emocji na dźwięki. Bardzo często tak robiłem, gdy miałem problemy sercowe
Gdzie usłyszymy twoją muzykę?
W lutym do kin wszedł film „Kebab i horoskop”, w którym muzyka wykonywana przeze mnie jest tylko na kontrabasie i jest bardzo ascetyczna. Starałem się, aby taka właśnie była. Przygotowywałem ją po dużym, zamaszystym projekcie dla Audioteki gdzie nagrywaliśmy składy jazzowe, rockowe i orkiestracje.
Dla Audioteki przygotowywałeś muzykę do dwóch książek – Blade Runner i Karaluchy…
Pisanie muzyki ilustracyjnej jest bardzo twórcze. Świetnie się w tym temacie odnajduję. Gdy czytam albo oglądam film przychodzą do mnie dźwięki. Słyszę je, czuję to dźwiękowo. Gdy realizowaliśmy „Karaluchy” chciałem wykorzystać różne stylistyki. Pojechałem do Tajlandii. Chciałem zobaczyć, poczuć, co będę chciał wykorzystać, na bazie tego budować wrażenia dźwiękowe. Gdy wróciłem po dwóch tygodniach, miałem już całe mini studio, szkice na utwory.
Wiem, że nie tłumaczycie nazwy Pink Freud, ale jestem ciekawa, która z interpretacji najbardziej ci się podobała?
Lubię to, że większość z nich jest pozytywna. Ta nazwa spełnia swoje zadanie, bo wywołuje uśmiech. Czasem są to interpretacje bardzo odjechane. Spodobała mi się bardzo ta interpretacja, która mówi, że Pink Freud oznacza „filozofię miłości”. To mi się bardzo spodobało, bo ja tego tak pięknie bym nie nazwał.
Gdy realizowaliśmy „Karaluchy” chciałem wykorzystać różne stylistyki. Pojechałem do Tajlandii. Chciałem zobaczyć, poczuć, co będę chciał wykorzystać, na bazie tego budować wrażenia dźwiękowe
Co ta „filozofia miłości” planuje w 2105 roku?
To rok ciężkiej pracy. Doszlifowujemy ostatnie takty materiału „Pink Freud plays Autechre”. Nagrywamy ten materiał na koncercie w Katowicach. Pomysłem jest nagranie tego na żywo, ale niekoniecznie płyty live. Zastanawiamy się, kiedy to wydać. Może jeszcze latem tego roku. Wyruszamy też w światowe tournee. Chcemy pokazać się na kilku festiwalach na świecie. Latem Pink Freud zamierza zamknąć się w starej drewnianej chacie w górach i zacząć ćwiczyć nowe utwory, które się gromadzą. Zaczniemy sprawdzać jak to jest zagrać je razem.
Wyruszycie również do Azji w czwartą trasę koncertową?
Oczywiście. Jestem w trakcie rozmów na temat wylotu do Japonii w kontekście „Polki”. Jest tam spore zainteresowanie związane z tą płytą. WMQ nie był jeszcze w Japonii. Byliśmy w Indiach, z którymi wiąże się wiele wspaniałych historii, choć na płycie nie ma utwory New Delhi. Jest jeszcze wiele miejsc, które chcielibyśmy odwiedzić. Może chciałbym ten projekt zrealizować z wieloma innymi artystami, pokazać głębię tego tytułu.
A więc przygotowujesz nas do tego, że być może będzie „Polka 1, 2, 3…”
Latem Pink Freud zamierza zamknąć się w starej drewnianej chacie w górach i zacząć ćwiczyć nowe utwory, które się gromadzą