Anioł z sercem na Kapucyńskiej
wtorek,
7 kwietnia 2015
Długo chodziłem z tym pomysłem, bo pomaganie osobom bezdomnym nie jest prostą sprawą. Hasło bezdomni działa na nas paraliżująco; schemat myślenia o takich ludziach jest prosty: pomaganie im jest bez sensu – mówi w wywiadzie dla portalu tvp.info Radosław Pazura. Aktor od pięciu lat prowadzi fundację, która wspiera osoby bezdomne.
Skąd potrzeba pomagania innym?
Taka potrzeba rodzi się z głębi serca, ja bym nawet poszedł dalej, z głębi jestestwa, które odkrywam już od dłuższego czasu. I widzę jak piękne jest i wspaniałe. I wtedy, gdy odkrywa się to jestestwo, pomaga się nie tylko sobie, ale odkrywa się też to, że życie polega m.in. na tym, by pomagać innym. Ja staram sie otwierać na moich najbliższych: żonę, rodzinę, co nie jest łatwe, ale także na innych ludzi. Efektem tego procesu jest założenie przeze mnie Fundacji Kapucyńskiej. Co nie znaczy, że ja sam wpadłem na ten pomysł. Kiedyś poprosiłem kapucyna o szybką spowiedź, bo się gdzieś spieszyłem. On się zgodził i pomógł mi. Po spowiedzi zapytał, czy nie chciałbym pomóc ja. Długo chodziłem z tym pomysłem. Bo to naprawdę nie jest proste, by zająć sie właśnie tym tematem, by pomagać takim ludziom – ludziom bezdomnym. Hasło bezdomni działa na nas paraliżująco i schemat myślenia o nich jest prosty – że pomaganie im jest bez sensu.
Jak długo mierzyłeś sie z tym pomysłem?
Dwa tygodnie myślenia i postanowiłem: tak, wchodzę w to, na sto procent. Wydaje mi się, że jak się mocno zastanowimy, to widać, że w tej pomocy jest sens.
A gdybyśmy mieli to sprowadzić do szczegółu, rodzi się pytanie: dlaczego osoba znana, która ma fajnie poukładane życie, decyduje się poświęcać swój czas i środki, by ulżyć bezdomnym?
No właśnie z tego to się bierze. Kiedy jest tak dobrze, myślisz sobie, dlaczego tym dobrem nie podzielić się z innymi. A ponieważ zaangażowałem się w to, chcę, by Fundacja miała swój wymiar, skuteczność i efekty.
Jak długo się tym zajmujesz?
Fundacja powstała pięć lat temu. Ja byłem założycielem, ale serce pozostaje na Kapucyńskiej 4, u braci mniejszych kapucynów w ich zakonie.
Co udało wam się zrobić do tej pory?
Przede wszystkim mamy ogromną grupę wolontariuszy, którzy pracują z bezdomnymi. Mamy ośrodek pomocy dla osób potrzebujących. Mamy wiele, wiele projektów, które prowadzimy z sukcesem, na przykład projekt Anioł w Warszawie, czyli indywidualny wolontariat. Ochotnicy towarzyszą osobom bezdomnym w ich codziennym życiu, rozmawiają i pomagają. Ta akcja przynosi niesamowite efekty i pomaga wyprowadzać ludzi z bezdomności.
Bezdomny musi wyrazić zgodę na obecność anioła? Czy anioł siada obok i czeka?
Generalnie tak, na tym polega ta relacja. Na początku musi być przynajmniej otwartość.
Inne akcje?
Mamy też kapitalne zajęcia z bezdomnymi. Przystanek Miodowa to organizowane raz w tygodniu warsztaty, podczas których na przykład robią różańce. Później sprzedawane są w sklepiku. Ponieważ teraz naszym celem jest wybudowanie centrum pomocy, można kupić cegiełkę w postaci mydełka. Nawiązaliśmy kontakt z Polleną i cały dochód jest przeznaczony właśnie na budowę centrum.
W jakim jesteście momencie?
W tej chwili zapraszamy architektów do nadsyłania projektów przyszłego centrum, porządkujemy też sprawy związane z terenem przyszłej budowy. No i gromadzimy środki i zachęcamy wszystkich, którzy chcą i mogą, do pomocy.
Powodzenia zatem.
Dziękuję bardzo i zachęcam raz jeszcze wszystkich do pomocy.