Jak ludzie w Nepalu. Przyjacielscy czy już mają dosyć turystów?
Są bardzo pozytywnie nastawieni, żyją tym maratonem. Ludzie w Nepalu są biedni i turystyka jest dla wielu jedynym źródłem utrzymania. Po tym straszliwym trzęsieniu ziemi bardzo potrzebują wsparcia, także w postaci pieniędzy z turystyki.
Dwa lata temu Szerpowie podźgali nożami turystów ze Szwajcarii.
To ekstremalne przypadki. Są emocje, góry je potęgują, ale większość ludzi myśli racjonalnie. Ja się nie spotkałem z takimi sytuacjami, ludzie są raczej skorzy do pomocy.
Jak wygląda Nepal kilka miesięcy po straszliwym trzęsieniu ziemi?
Cały czas jest w ruinie. Namcze Bazar, baza wypadowa niedaleko Mount Everest, mocno ucierpiała. Wiele budynków nadal jest w ruinie i zapewne jeszcze długo pozostanie. Skala zniszczeń jest ogromna. Wiele miejsc, które pamiętam z poprzednich lat, wygląda upiornie. Trzęsienie miało też wpływ na sam maraton. Miał się odbyć 29 maja, w rocznicę pierwszego wejścia na Mount Everest, ale został przełożony.
Jak trzęsienie wpłynęło na ludzi? Odczuwasz jakąś zmianę w ich nastawieniu?
Nepalczycy to spokojni ludzie. Zawsze byli i zawsze będą. Ich smutek po trzęsieniu jest wyczuwalny pod tą maską spokoju, a przez to chyba jeszcze bardziej wymowny.
Skutki ekonomiczne trzęsienia zapewne wciąż są odczuwalne.
Tak. Ceny poszły w górę. Do Namcze Bazar można dostać się tylko na piechotę. Wszystkie towary Szerpowie muszą przynosić na plecach. Napoje, jedzenie, nawet papier toaletowy są kilka razy droższe.
Półświatek funkcjonuje?
Gangi zawsze działają. Nie widać ich, ale wiadomo, że są. Jak ktoś ma pieniądze i potrzeby, dostanie nawet narkotyki czy dziewczynki. Oczywiście za odpowiednią cenę.
Wróćmy do maratonu. Ukończyłeś go dwukrotnie, rok temu byłeś najszybszy spośród obcokrajowców. Jakie można mieć jeszcze cele? Może jakieś inne imprezy dla ludzi z upośledzonym instynktem samozachowawczym?
Moim celem jest wygranie Tenzing Hillary Everest Marathon. Chcę być pierwszym obcokrajowcem, który pokona Szerpów. Potem chciałbym powtórzyć sukces. Dalej marzą mi sie Maraton Piasków w Maroku, ekstremalnie trudny wyścig wieloetapowy, maraton wokół masywu Mont Blanc, Baikal Ice Marathon, 100-milowy bieg w Stanach czy wyścig po wulkanach na Wyspach Kanaryjskich. Sporo jest takich imprez. Najważniejszy mój cel to nie tylko bieganie w takich ekstremalnych zawodach, ale również towarzyszący temu rozwój duchowy i poznawanie nowych kultur.