Wywiady

Czuwają nad nami zbiegi okoliczności

– Ktoś może pomyśleć, że krytykowi filmowemu nie wypada przyjaźnić się z aktorką, ale to bzdury. Jestem w branży filmowej i mam w niej kilkoro przyjaciół – mówi krytyk Łukasz Maciejewski, autor książki „Aktorki. Portrety”. – Czuwają nad nami zbiegi okoliczności. Łukasz urodził się tego samego dnia, co moja mama. Mama już odeszła, a on jest. Ta zbieżność jest symboliczna – dodaje Jolanta Fraszyńska, jedna z bohaterek książki.

„Aktorki. Portrety” to 14 spotkań z wielkimi diwami sceny i ekranu, m.in. Mają Komorowską, Bożeną Dykiel i Krystyną Jandą. Aktorki zdradzają kulisy swojej kariery, dzielą się trzymanymi dotąd w tajemnicy wspomnieniami, opowiadają o wzlotach i upadkach.
Chciałem, żeby powstało coś, co będzie ważne dla mnie i dla moich bohaterek
Żyjemy w czasach dominacji plotkarskich tabloidów. A pan w książce „Aktorki. Portrety” idzie pod prąd. Zamiast sensacji proponuje opowieść o sztuce i życiu, na poważnie, bez sensacji, choć z anegdotami. Nie bał się pan, że to może nie wypalić? Teraz wiemy, że zainteresowanie jest duże, ale wcześniej?

Łukasz Maciejewski: Kiedy już podjąłem się ciężkiej pracy napisania tej książki – bo poza wielką przyjemnością, była to ciężka praca – musiało to mieć większy sens. Chciałem, żeby powstało coś, co będzie ważne dla mnie i dla moich bohaterek. Wszystkie darzę ogromnym szacunkiem. Na swoją artystyczna renomę zapracowały, odnoszą sukcesy zawodowe i sprawdzają się w wielu wariantach aktorstwa. Ponieważ one traktują swój zawód z szacunkiem, to ja też postanowiłem podejść do nich poważnie i z szacunkiem. Jest w „Aktorkach. Portretach” oczywiście wiele anegdot, ale też jest background, czyli opowieść, skąd się moje bohaterki wywodzą, kilka słów o ich dzieciństwie i młodości. Siedząca obok mnie wybitna aktorka Jolanta Fraszyńska jest ze Śląska, Emilia Krakowska – z Poznania, Joanna Żółkowska – z Siedlec. Starałem się, żeby to była jednocześnie książka popularna – bo oczywiście nie mam ochoty pisać dla samego siebie i rodziny – i pełna informacji. To jest już drugi tom. Pierwszy nosił tytuł „Aktorki. Spotkania”. Chciałbym więc, żeby książka trafiła do dużego grona czytelników. Przywołuję razem z moimi rozmówczyniami ich role teatralne, filmowe, cały dorobek artystyczny.

Każdy portret aktorki to połączenie wywiadu z esejem. Dlaczego taka forma?

ŁM: Pierwszą książkę, „Aktorki. Spotkania” napisałem na zamówienie wydawnictwa. Cudowna sprawa, bo spotkałem się m.in. z Beatą Tyszkiewicz, Barbarą Krafftówną, Martą Lipińską. Nikt mi tego nie zabierze. Pewnie bym zaproponował wywiady, ale redaktorka, Daria Kielan, wolała „portrety słowem malowane”. Chciała, żeby każdy tekst był trochę analizą aktorstwa, osobowości artystycznej, by były tam fragmenty recenzji, itp. Każdy esej to miniksiążeczka. Jeszcze nie biografia, ale już przyczynek do niej.

Jest w „Aktorkach. Portretach” oczywiście wiele anegdot, ale też jest background, czyli opowieść, skąd się moje bohaterki wywodzą, kilka słów o ich dzieciństwie i młodości.

Rozdział poświęcony pani Jolancie Fraszyńskiej rozpoczyna się od bardzo wzruszającej historii, od pana z nią spotkania w Gdyni podczas festiwalu. Pojawia się wątek przyjaźni.

ŁM : Mój wątek osobisty w tej książce w pewnym sensie mnie zaskoczył. Pierwszy tom powstał na zamówienie wydawnictwa. Nie pojawiały się w nim osobiste tony, bo nie miałem szansy współuczestniczyć w sukcesach Ireny Kwiatkowskiej, Krystyny Feldman, Niny Andrycz, Danuty Szaflarskiej czy Małgorzaty Braunek. Spotkanie z nimi było dla mnie wielkim zaszczytem. Teraz było inaczej. W wielu tekstach pojawia się mały Łukaszek, który marzył o spotkaniach z aktorkami, jeździł na festiwale, strasznie chciał pisać o filmie i o teatrze. I teraz to robię, jestem więc spełnionym człowiekiem. Natomiast portret Joli jest rzeczywiście niezwykły, bo jest moją przyjaciółką od lat. Różnie ludzie mogą reagować na wieść, że krytyk filmowy przyjaźni się z aktorką. Ktoś może pomyśleć, że nie wypada, że to niemoralne. Ale to bzdury. Ponieważ jestem w branży filmowej, to mam kilkoro przyjaciół właśnie z tego środowiska. Wśród tego wąskiego grona jest właśnie ta utalentowana i śliczna istota, i po prostu dobry człowiek, Jola Fraszyńska. Ileś razy już miałem w życiu takie sytuacje, że było pod górkę, nie układało. Jola ma intuicję, żeby w taki czas do mnie zadzwonić i zapytać, czy jest dobrze. Ja wtedy mówię, że „nie do końca”, a ona wie, że trzeba mnie wesprzeć.

Jolanta Fraszyńska: Czuwają nad nami zbiegi okoliczności. Łukasz urodził się tego samego dnia, w którym urodziła się moja mama. Mama już odeszła, a Łukasz cały czas jest. I ta zbieżność jest dla mnie bardzo symboliczna. Taka dygresyjna. Kiedy Łukasz do mnie zadzwonił w sprawie książki, miałam dość kiepski okres. Propozycja pojawiła się więc w świetnym momencie, zadziałał wspierająco. Wiem, że oczywiście ta nasza przyjaźń nie wpłynęła na wybór, coś innego zadziałało, ale…

Kiedy Łukasz do mnie zadzwonił w sprawie książki, miałam dość kiepski okres. Propozycja pojawiła się więc w świetnym momencie, zadziałał wspierająco. Wiem, że oczywiście ta nasza przyjaźń nie wpłynęła na wybór, coś innego zadziałało, ale…

Propozycja pojawiła się w świetnym momencie, zadziałał wspierająco
ŁM: To nie tak, że Jola jest w książce, bo się kumplujemy. Nie było żadnej taryfy ulgowej. Mamy wspaniałe aktorki, wybór jest ogromny. Królestwo wybitnych postaci, a ich historie nie są opisane. O tym często mówią bohaterki książki na spotkaniach z czytelnikami.

Pisze pan o rolach filmowych i teatralnych. To cenne, bo w tzw. świadomości publicznej aktorzy funkcjonują np. tylko jako bohaterowie jednego serialu.

JF: Łukasz pochylił się nad całym spektrum. Przybliżył postaci, które funkcjonują może poza tzw. głównym obiegiem. Są w książce fantastyczne opowieści. Dowiedziałam się z niej np. wiele o Idzie Cembrzyńskiej, o jej cudownym związku z reżyserem Andrzejem Kondratiukiem, o tej nieprawdopodobnej, wielkiej miłości.

ŁM: Myślę, że jest w Polsce nieduże grono dziennikarzy, którzy zajmują się i filmem, i teatrem. Zwykle są to wąskie specjalizacje. Ja je łączę. I dlatego trzy lata temu pani dziekan łódzkiej Filmówki zaproponowała mi pracę na wydziale aktorskim. Dzięki tej interdyscyplinarności mogłem pisząc o Joli Fraszyńskiej, pamiętając wszystkie jej wspaniałe role filmowe i serialowe, pisać także o jej triumfach teatralnych, o rolach u m.in. Jerzego Jarockiego, Krystiana Lupy.

JF: To jest właśnie uniwersalność Łukasza.

Zdarza mi się podczas wywiadów wyczuwać, że dziennikarz posługuje się sztampami myślowymi, a swoją wiedzę na mój temat czerpie z lektury wywiadów ze mną. A Łukasz wie, o czym z nami, aktorkami, rozmawia. Jest merytoryczny.

W każdym z esejów, przeplatanych wypowiedziami aktorek, pojawiają się wątki osobiste.

JF: Te dwa światy się przenikają. Życie wpływa na twórczość, na to, co jesteśmy w stanie powiedzieć jako aktorzy. Zawsze jest ten kontekst ludzki, wiedza o sobie i o świecie. Kiedy zaczynałam swoją drogę, profesorowie powtarzali mi, że aktor musi się cały czas rozwijać. Wtedy to było dla mnie trochę enigmatyczne. Czułam niedosyt, wiedziałam, że jeszcze za mało mam doświadczenia jako człowiek, za mało wiem i zastanawiałam się, jak to wpływ na to, co jestem w stanie zrobić jako artystka. Aż przyszedł moment, kiedy mi się wszystko zapełniło. Umiem coraz więcej i to nie jest wiedza akademicka. Wrócę do rozmów z Łukaszem. Między ludźmi w spotkaniach zawsze powinna być chemia. Lubimy się i wiem, że mnie ceni, że ceni moje aktorstwo. Nie jest kimś, kto wie coś przypadkowego, dostał na mnie tzw. zlecenie z redakcji. Gdy rozmawialiśmy, otwierały się niesamowite przestrzenie. Mówił o szacunku, miłości, uznaniu. I za tym idzie wiele rzeczy. I dlatego ta książka ma taką energię. Mogłyśmy wszystkie się mocno otworzyć i mocno gadać, bo miałyśmy wartościowego rozmówcę.

Zdarza mi się podczas wywiadów wyczuwać, że dziennikarz posługuje się sztampami myślowymi, a swoją wiedzę na mój temat czerpie z lektury wywiadów ze mną. A Łukasz wie, o czym z nami, aktorkami, rozmawia.

Życie wpływa na twórczość
Łukasz jest ciekaw tego, co robię w życiu zawodowym. Widział mnie i u Lupy w teatrze i w filmach, np. w „Białym małżeństwie” i w „Skazanym na bluesa”. To dla aktora największy wabik. Chcę mówić o swojej twórczości, a nie o sprawach przypadkowych. Na spotkaniu ze wszystkim bohaterkami „Aktorek. Portretów” pomyślałam, że to wyjątkowa chwila. Rzadko można zobaczyć nas wszystkie razem. A to była gotowa obsada do filmu, tylko brać, wykorzystywać.

Jak się stwarza tę przestrzeń bezpieczeństwa, o której mówi pani Jola, w której rozmówca się otwiera?

ŁM: Tego się nie da zaplanować, bo by po prostu nie wyszło. Od wielu lat rzetelnie wykonuję moją profesję, rzetelnie i z miłością. Wszystkim życzę, żeby mogli z otwartą przyłbicą powiedzieć, że lubią to, co robią. Od lat robiłem wywiady. Rozmowa z Jolą ukazała się też w mojej pierwszej książce, „Przygoda myśli”, to był zestaw wywiadów, podsumowanie młodzieńczego jeszcze etapu pracy dziennikarskiej. Obok Joli byli tam m.in. Stanisław Lem, Krystian Lupa, Zygmunt Konieczny.

Podczas pracy nad książką rozmawiałem z Emilią Krakowską, Bożeną Dykiel, Grażyną Szapołowską, Magdaleną Zawadzką. To panie, z którymi nigdy wcześniej się nie spotkałem. Dały mi wiele serdeczności. Okazuje się, że aktorki potrzebują kogoś, kogo mogą obdarzyć zaufaniem, gwarancji, że nie będzie uzurpatorem. Pewnych rzeczy oczywiście nie da się uniknąć, widziałem, że tabloidy wyciągają fragmenty z książki, żerują na nich. Na moim małym poletku chcę jednak stwarzać inną przestrzeń, bliższą mi, taką, która jest daleka od skandalizowania.

JF: Zaniosłam w prezencie „Aktorki. Portrety” kolegom. Trochę się bałam, że to może megalomański gest, ale naprawdę chciałam im tę książki dać. To dla mnie ważne, bo wspominam o nich. Wrócę do tego bezpieczeństwa, porozumienia, które nawiązuje się między przeprowadzającym wywiad i jego rozmówcą. Zgadzam się z Łukaszem, tego nie da się zaplanować, bo powstaje w trakcie spotkania. Byłam na pierwszym spotkaniu autorskim po premierze książki, na które przyszło wiele bohaterek. I one wszystkie mówiły o talencie Łukasza.

W każdym tekście z książki czuje się pana fascynację bohaterką.

Zestaw rozmówczyń oczywiście nie jest przypadkowy. Ani podczas pracy nad pierwszym tomem, ani teraz, nikt mi niczego nie narzucał. Miałem swoją listę marzeń, taki szum w głowie. Może gdybym ją teraz spisał, byłaby inna, nie wiem. Zadzwoniłem do każdej z pań i żadna mi nie odmówiła spotkania. Zawsze jest żal, że się kogoś ominęło. Ktoś może zapytać, dlaczego nie ma w książce np. Marii Pakulnis czy Anny Chodakowskiej. Jest tak wiele wspaniałych aktorek. Nie chcę zabrzmieć infantylnie, ale to są jakieś moje miłości, fascynacje. Miałem 14 lat, kiedy zobaczyłem „Bez końca” Krzysztofa Kieślowskiego i Grażyna Szapołowska była dla mnie objawieniem. Albo Dorota Segda. Gdy byłem w liceum, jeździłem do Starego Teatru do Krakowa, żeby oglądać spektakle z nią. Dorota Segda, wtedy chyba najmłodsza w zespole, ale była już gwiazdą. To, co ona wyprawiała na scenie w spektaklach u np. Jerzego Jarockiego, było niesamowite. Gdy byłem na studiach, zobaczyłem ją w roli Małgorzaty w „Fauście”. Teraz Dorota mówi, że jest mi wdzięczna, bo ocaliłem tę jej Małgorzatę. „Ludzie o tym zapominają, a to jest mojej największe ukochanie” – powiedziała mi. Nie sposób uniknąć takich osobistych kontekstów.

Na spotkaniu ze wszystkim bohaterkami „Aktorek. Portretów” pomyślałam, że to wyjątkowa chwila. Rzadko można zobaczyć nas wszystkie razem. A to była gotowa obsada do filmu, tylko brać, wykorzystywać.

Miałem swoją listę marzeń
JF: Bez tego nie można. Trzeba mieć emocjonalny stosunek do pracy. A to kusi. Wiele moich wspaniałych koleżanek, np. Iza Kuna, chce znaleźć się w trzeciej książce Łukasza, bo brakuje tekstów, w których autor interesuje się pracą aktorki, a nie tylko chce zaglądać pod kołdrę.

ŁM: Iza Kuna znajdzie się w następnej książce. Wywalczyła. Dostałem niedawno SMS od bardzo znanego aktora, który zapytał, kiedy napisze o aktorach. Na pewno już ktoś myśli o aktorach, życie nie znosi próżni. Ja muszę najpierw dokończyć trzeci tom. A też nie chciałbym być specjalistą od jednego tematu. Paradoksem jest, że powstało wiele książek z PRL w tytule – co jest dla mnie deprecjonujące – np. „Damy PRL”. Autorzy jednak nie rozmawiają z bohaterami, korzystają z różnych źródeł. W „Damach PRL” znalazłem 50 przypisów do „Aktorek. Spotkań”. To przesada. Łatwiej pisze się, korzystając ze źródeł, ale wolę włożyć trzy, cztery razy większą pracę, bo dzięki temu można wydobyć wyjątkowość.
Bywają rozmowy wyjątkowe
Jolanta Fraszyńska aktorka teatralna, filmowa i telewizyjna. Ukończyła wrocławską szkołę teatralną w 1991. Tuż po szkole zagrała główne role w filmach „Białe małżeństwo” Magdaleny Łazarkiewicz (1992) i „Pora na czarownice” Piotra Łazarkiewicza (1993). Do 1997 roku pracowała w zespole Teatru Polskiego we Wrocławiu, gdzie wiele kreacji stworzyła pod okiem Jerzego Jarockiego.

Od roku 1998 aktorka Teatru Dramatycznego w Warszawie. Współpracowała z największymi reżyserami teatralnymi, poza Jarockim – z Krystianem Lupą, Grzegorzem Jarzyną, Krzysztofem Warlikowskim. Zagrała wiele ról w Teatrze Telewizji. W 2007 r. wystąpiła w Teatrze Narodowym w Warszawie w „Miłości na Krymie” Sławomira Mrożka w reżyserii Jarockiego – za rolę Lily dostała nominację do „Warszawskiego Feliksa”.

Jest znana z seriali telewizyjnych „Boża podszewka”, „Żegnaj Rockefeller”, „Dom”, „Ekstradycja III”, „Na dobre i na złe”, „Sto minut wakacji”, „Licencja na wychowanie” oraz filmów fabularnych „Kiler-ów 2-óch” Juliusza Machulskiego (1999), „Cisza” Michała Rosy (2001), „Ławeczka” Macieja Żaka (2004) czy „Skazany na bluesa” Jana Kidawy-Błońskiego (2005). Jest laureatką wielu nagród teatralnych i filmowych.

Wywiad zrealizowany we wnętrzach Aparthotel Stalowa52
Zdjęcie główne: Łukasz Maciejewski i Jolanta Fraszyńska (fot. TVP)
Zobacz więcej
Wywiady wydanie 13.10.2017 – 20.10.2017
„Powinniśmy powiedzieć Merkel: Masz tu rachunek, płać!”
Jonny Daniels, prezes fundacji From the Depths, O SWOIM zaangażowaniu w polsko-żydowski dialog.
Wywiady wydanie 28.07.2017 – 4.08.2017
Definitely women in India are independent
Srinidhi Shetty, Miss Supranational 2016, for tvp.info
Wywiady wydanie 28.07.2017 – 4.08.2017
Małgosia uratowała mi życie. Dzięki niej wyszedłem z nałogu
– Mam polski paszport i jestem z niego bardzo dumny – mówi amerykański gwiazdor Stacey Keach.
Wywiady wydanie 28.07.2017 – 4.08.2017
„Kobiety w Indiach są niezależne. I traktowane z szacunkiem”
Tak twierdzi najpiękniejsza kobieta świata Srinidhi Shetty, czyli Miss Supranational 2016.
Wywiady wydanie 14.07.2017 – 21.07.2017
Eli Zolkos: Gross niszczy przyjaźń między Żydami a Polakami
„Żydzi, którzy angażują się w ruchy LGBT, przyjmują liberalny styl życia, odchodzą od judaizmu”.