– Miałam dużo szczęścia. Przeżyłam okres biedy. Zanim stworzy się markę, zanim czytelnicy zaczną z niecierpliwością czekać na kolejną książkę, musi upłynąć trochę czasu. Na początku żyłam od pożyczki do pożyczki. Gdyby nie pomoc przyjaciół i rodziny, zginęłabym z głodu – mówi Katarzyna Bonda, autorka bestsellerowych kryminałów.
– Jeśli spotykam utalentowanego muzyka, to radzę mu, żeby rzucił szkołę – mówi światowej sławny skrzypek. Dlaczego?
zobacz więcejPraca nad książką jest jak opracowywanie utworu muzycznego. Obwąchuję się z tematem, robię reasearch. Potem przygotowuję szczegółowy plan. Kiedy siadam do pisania, to jest już ten moment grania w ciemności.
Miałam siłę i chęć do walki, ale na początku robiłam tabelki o cenach marchewki i relacjonowałam posiedzenia radnych. Nuda. Coś się zaczęło dziać, gdy szef działu miejskiego wysłał mnie na proces morderców studenta Wojtka Króla. To było zastępstwo za Andrzeja Gassa, genialnego sprawozdawcę sądowego i pitawalistę.
– Gdy grasował, w Krakowie panowała psychoza, jaką w dzisiejszych czasach trudno sobie wyobrazić – opowiada Marta Szreder, autorka opartej na faktach powieści pt. „Lolo”, o seryjnym mordercy z lat 60.
zobacz więcejTematyka sama mnie wybrała. Potem zmieniałam redakcje, ale nadal pisałam o przestępstwach, często w szerszym kontekście diagnozy społecznej.
Uważam, że pisania należy się uczyć, rozwijać się. Na Zachodzie to jest normalne.
– Łukasz urodził się tego samego dnia, co moja mama. Mama już odeszła, a on jest. Ta zbieżność jest symboliczna – mówi Jolanta Fraszyńska, jedna z bohaterek książki Łukasza Maciejewskiego pt. „Aktorki. Portrety”.
zobacz więcejNie lubię nieczystych sytuacji. Jeśli podejmuję decyzję, trzymam się jej, doskonalę się, chcę być najlepsza.
Kiedy piszę, chodzę w dresie, mam brudne włosy, bolą plecy i gardło, bo niektórzy palą podczas pisania. Świat zewnętrzny przestaje istnieć, rachunki są niezapłacone, a ja siedzę wściekła, bo mi nie idzie scena. Trzeba to pokonać, samemu!
Było to tak, że przyjechał koleś w czarnym płaszczu, wziął na noc akta sprawy, a rano przyniósł kartkę w kratkę, na której w 33 punktach rozpisał charakterystykę sprawcy. I wtedy policjanci, którzy prowadzili sprawę wiedzieli, gdzie i kogo szukać.