Wszystko, co nas otacza wydaje się być prostsze od naszego mózgu
niedziela,
31 stycznia 2016
Naprawdę nie mamy pojęcia, jak skomplikowany jest ten organ. Są jego partie, o których nie wiemy, czym się zajmują. Może kierują procesami niezbędnymi do utrzymania naszego życia, niepoznanymi do tej pory? – opowiada Tomasz Rożek, dziennikarz, fizyk, popularyzator nauki.
Jest autorem książki pt. „Człowiek”, w której szuka odpowiedzi na pytania: skąd jesteśmy, kim jesteśmy i dokąd zmierzamy. Prowadzi czytelnika przez niezwykłe historie, od prehistorycznych czasów, gdy nasi przodkowie dopiero zaczynali tworzyć cywilizację, aż po fascynujący i nadal tajemniczy świat ludzkiego mózgu.
Z badań naukowych wynika, że Afryka była kolebką ludzkości. Specjaliści już wiedzą, dlaczego tak się stało?
Jak to dokładnie było, trudno się będzie dowiedzieć, to są bardzo dawne czasy. To, że wywodzimy się wszyscy z jednego miejsca, od bardzo małej grupy ludzi, wynika m.in. z badań genomu. Nie ważne, jak bardzo fizycznie różnią się ludzie z różnych stron świata – czy są wysocy jak Skandynawowie, czy niscy jak Azjaci, czy mają skórę ciemną, czy jasną. Mamy podobny genom i już. Znajdujemy szkielety, pozostałości po naszych praprzodkach. Bywa, że jakaś mała odnaleziona kostka wywraca nagle wszystkie dotychczasowe teorie do góry nogami. Naukowcy wyciągają wnioski na podstawie bardzo różnych badań. To jest jak układanie puzzli. I ten kawałek, który mamy ułożony dzisiaj, sugeruje, że wyszliśmy z Afryki.
Pisze pan trylogię popularnonaukową. Pierwszy tom nosił tytuł „Kosmos”, drugi – „Człowiek”. Jesteśmy cząstką kosmosu?
Oczywiście. Postanowiłem przybliżyć czytelnikom w tej trylogii świat. Zaczynam od tego, co największe – czyli od kosmosu, by dojść do mikrokosmosu, czyli cząstek elementarnych. Najpierw gromady galaktyk, potem same galaktyki, nasz układ planetarny, Układ Słoneczny, Ziemia. Pewni jesteśmy, że na Ziemi jest życie. A jak jest na innych planetach, kto wie?
Ale jest duże prawdopodobieństwo, że życie istnieje także poza Ziemią? Wiele z teorii science-fiction okazało się prawdą.
Nie ma żadnego dowodu, że człowiek jest jedyną inteligentną istotą we wszechświecie. Jest duże prawdopodobieństwo, że życie jako takie istnieje w wielu miejscach Układu Słonecznego. Mam na myśli jednokomórkowe życie, bardzo proste, prymitywne, które może się rozwijać np. na księżycach Jowisza czy Saturna. Ale sama obserwacja z zewnątrz to za mało. Trzeba by tam polecieć i sprawdzić, zbadać próbki. W pierwszej części trylogii doszedłem w ostatnim rozdziale do życia na Ziemi i naturalną konsekwencją było to, że w kolejnej zajmę się człowiekiem. W trzecim tomie przyjrzę się cząstkom elementarnym, najmniejszym cegiełkom, z których jesteśmy zbudowani.
Znajdujemy szkielety, pozostałości po naszych praprzodkach. Bywa, że jakaś mała odnaleziona kostka wywraca nagle wszystkie dotychczasowe teorie do góry nogami. Naukowcy wyciągają wnioski na podstawie bardzo różnych badań. To jest jak układanie puzzli.
Dlaczego człowiek, a nie całość życia na ziemi – świat roślin i zwierząt?
Człowiek pod wieloma względami jest zupełnie wyjątkowym mieszkańcem Ziemi i twierdzę tak z czysto naukowego punktu widzenia. Są też oczywiście kwestie teologiczne, ale nie śmiem o nich pisać, bo jestem fizykiem. Ta wyjątkowość polega na tym, że ludzie kształtują swoje otoczenie. Oczywiście zwierzęta też to robią, ale na nieporównywalnie mniejszą skalę. To, że budują sobie siedliska, ma niewielki wpływ na rozwój gatunku. Tymczasem my tak kształtujemy rzeczywistość, która nas otacza, że ma ona wpływ na nasze dzieci. Po urodzeniu nie startują od początku, tak jak to jest u zwierząt, ale mają do dyspozycji wiedzę, uzyskaną przez poprzednie pokolenia. Jako jedyne żywe organizmy potrafimy „konserwować” swoje myśli, konkretyzować je i pozostawiać je dla potomnych.
Dlatego tak ważna jest kultura?
Mówienie o człowieku w oderwaniu od kultury jest tym samym, co rozmawianie o samolocie bez wspominania o tym, że musi mieć skrzydła. Kultura nas kształtuje. Nasi przodkowie malowali w jaskiniach historie o polowaniach, potem ludzie nauczyli się rzeźbić, itp. W malarstwie, w rzeźbach zaklęte były informacje, konkretna wiedza. Środki jej przekazywania zmieniają się, przestajemy np. pisać ręcznie, ale samego procesu nikt nie zatrzyma. Wrócę do opisu biologicznego. Bezprecedensowym dowodem na to, że nasze dzieci są kształtowane przez otoczenie, jest to, że rodzimy się z niedojrzałymi mózgami. Dojrzały mózg byłby dużo większy i matka nie przeżyłaby porodu. Po prostu. Bariera czysto anatomiczna.
Jakie są tego konsekwencje?
Mogłoby się wydawać, że przez to jesteśmy pokrzywdzeni przez naturę. Ale wcale nie jesteśmy na straconej pozycji. Jest na odwrót. W początkowym okresie życia, kiedy mózg się kształtuje, środowisko ma na niego ogromny wpływ. Dziecko po porodzie rozwija się błyskawicznie, chłonie wszystko, uczy się mówić, rozpoznawać. Dostaje od razu prezent, poznaje świat, który stworzyli jego przodkowie. Dorośli powinni więc wykazać się wielką odpowiedzialnością i bardzo uważać na to, co przekazują dzieciom. Przysłowie „czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trącić będzie” nabiera nowego, międzypokoleniowego znaczenia. Gdzieś tam z tyłu głowy musimy więc mieć myśl, że nasze obecne decyzje, mają wielki wpływ na naszych potomków.
Kolejną rzeczą, która mocno odróżnia nas od zwierząt, jest wielka potrzeba uczenia się, ciekawość. Zwierzęta uczą się tylko po to, by przeżyć, a ludzie chcą czegoś więcej. Wiedza o czarnych dziurach czy o warstwach geologicznych nie jest nam przecież potrzebna do przeżycia. Ciekawość nas napędza. Dlatego bardzo się irytuję, gdy widzę w systemie edukacji tendencję do tłumienia ciekawości. Młody człowiek jest otwarty na wszystko, co dorosły mu przedstawi i powinniśmy to umieć wykorzystać. Dziecięca ciekawość i dociekliwość są zabijane przez wygodnictwo i lenistwo dorosłych. Nie zdając sobie więc z tego w pełni sprawy, często robimy z człowieka bezrefleksyjnego, biologicznego robota. W czasach, gdy się uczył i zadawał mnóstwo pytań, słyszał od dorosłych: nie przeszkadzaj i już lepiej nie myśl, bo znowu coś takiego wymyślisz, że…
Mówienie o człowieku w oderwaniu od kultury jest tym samym, co rozmawianie o samolocie bez wspominania o tym, że musi mieć skrzydła. Kultura nas kształtuje.
. Jak walczyć z lenistwem i wygodnictwem dorosłych?
Trzeba zdawać sobie sprawę, jak rozwija się mózg dziecka, a potem nastolatka. Myślę, że niewiele osób wie, jak burzliwe procesy w nim zachodzą. Zastanówmy się np. nad tzw. buntem nastolatków. Gdy widzimy młodego, zagniewanego człowieka, myślimy sobie o nim „niewdzięcznik”. Strzela fochy, obraża się bez powodu. Tymczasem w jego mózgu zachodzą kolosalne zmiany i nie może się inaczej zachowywać. To nie jego wina, tak zostaliśmy stworzeni. Nasz mózg jest czymś zupełnie niesamowitym. A żeby podołać wyzwaniom, jakie przed nim stoją, musi się cały czas zmieniać. W różnych fazach swojego rozwoju pewnych rzecz nie robi, a inne tak.
W bezprecedensowym zupełnie okresie bycia nastolatkiem – żadne inne zwierzę nie przechodzi czegoś takiego – następuje totalna przebudowa mózgu. Nadchodzi taki moment, gdy pewne jego ośrodki już są dojrzałe, inne – jeszcze nie. Emocje są podkręcone do granic możliwości, ale nie ma jeszcze tego naturalnego hamulca, który je studzi i podpowiada: wyluzuj, zachowuj się spokojnie, bo zrobisz sobie krzywdę. Jest też przemożna chęć walki ze wszystkimi autorytetami. Stąd bunt wobec rodziców, wychowawców. Ale ten bunt rozwija. Młody człowiek szuka swoich dróg i dzięki temu trafia na coś nowego. A rolą dorosłego jest pilnować, by w czasie tych szaleńczych młodzieńczych poszukiwań, nastolatek nie zrobił sobie krzywdy.
Ale tak naprawdę o mózgu nadal wiemy niewiele.
Wszystko, co nas otacza i co poznajemy, wydaje się być prostsze od naszego mózgu. Jest pytanie filozoficzne, czy mózg jest w stanie poznać samego siebie. Czy kiedykolwiek będzie taki moment, w którym zrozumiemy jego działanie w całości? Nie wiem.
My naprawdę nie mamy pojęcia jak skomplikowany jest nasz mózg. Są jego partie, o których nie wiemy, czym się zajmują. Może one kierują procesami niezbędnymi dla utrzymania naszego życia, o których do tej pory nie mamy pojęcia? Poza tym mózg przystosowuje się do nowych warunków, przeprogramowuje. Rozmawiałem z dziennikarką, autorką książki o chłopcu, który urodził się z jedną trzecią mózgu. Był w hospicjum, wydawało się , że umrze. Dzięki świetnej opiece przeżył najbardziej krytyczny okres w swoim życiu. Teraz ma sześć lat, nauczył się czytać. Zachowuje się jak normalny sześciolatek. Być może w przyszłości okaże się , że wystąpią jakieś problemy, tego nikt nie potrafi przewidzieć. Ten przypadek oczywiście nie wskazuje, że dwie trzecie mózgu są niepotrzebne. Gdyby ktoś dorosły stracił w wyniku wypadku dwie trzecie mózgu, zapewne by tego nie przeżył.
Trzeba zdawać sobie sprawę, jak rozwija się mózg dziecka, a potem nastolatka. Myślę, że niewiele osób wie, jak burzliwe procesy w nim zachodzą.
Ludzki mózg zadziwia więc zdolnością adaptacji?
Niesamowitą i zupełnie niezrozumiałą. Np. gdy dorosły traci nagle wzrok, część mózgu, która zawiadywała widzeniem, zmienia się i zaczyna wspierać te obszary, które są odpowiedzialne za słuch i dotyk. W efekcie osoby, które tracą wzrok, nagle nieporównywalnie lepiej słyszą, mają lepsze czucie. Utrata jednego zmysłu jest kompensowana przez podkręcenie pozostałych. Jak to się dzieje, nie wiemy. Potrafimy wybudować sztuczne neurony, które zachowują się jak prawdziwe, ale im więcej ich produkujemy, tym częściej się okazuje, że wraz ze wzrostem skali te podobieństwa znikają. Jest coś, co jest nieuchwytne, nieosiągalne, trudne do zdefiniowania.
Poznawanie mózgu jest więc niekończącym się wyzwaniem?
Jakiś czas temu robiłem wywiad z profesorem Rafałem Ohme, który jest psychologiem i neurologiem, zajmuje się podświadomością. Pod koniec wywiadu zapytałem go, jak dobrze poznaliśmy ludzki mózg. Usłyszałem, że 10 lat temu powiedziałby mi, że znamy 10 procent, ale teraz może mówić tylko o czterech procentach. Czy oznacza to, że z biegiem czasu nasza wiedza się kurczy? Oczywiście, że nie, ponieważ w ciągu tych 10 lat naukowcy bardzo dużo dowiedzieli się o ludzkim mózgu. Dzięki badaniom zdaliśmy sobie sprawę, jak bardzo jest to skomplikowany mechanizm.
Jest pan z wykształcenia fizykiem. Jednak obszar pana zainteresowań jest znacznie szerszy. Jedna dziedzina nauki w niewystarczający sposób tłumaczy świat?
Studiowałem fizykę medyczną, miałem zajęcia na akademii medycznej. Uważam, że podział na dziedziny nauki jest konieczny na wyższym etapie. W szkole podstawowej, w gimnazjum podział na takie małe cząstki jak fizyka, chemia i biologia źle wpływa na edukację. Nie mam oczywiście gotowej recepty, jak to powinno wyglądać. Ale musimy sobie zdawać sprawę, że wszystkie te dziedziny nauki razem opisują nasz świat, oczywiście posługując się innymi narzędziami i na różną skalę. To nie jest tak, że biologia jest czymś kompletnie innym od fizyki, czy od chemii. W głowie młodego człowieka robimy szufladki, a potem on nie potrafi myśleć o otaczającym go świecie całościowo. Lubi chemię, ale nie znosi fizyki. A przecież fizyka i chemia opisują to samo.
Potrafimy wybudować sztuczne neurony, które zachowują się jak prawdziwe, ale im więcej ich produkujemy, tym częściej się okazuje, że wraz ze wzrostem skali te podobieństwa znikają.
Tak samo sztuczny jest, ulubiony przez rodziców i nauczycieli, podział na tzw. umysły ścisłe i humanistów. Zwykle działa to tak, że dziecko słyszy np. „ty na pewno jesteś tak samo humanistą jak tatuś” i dostaje do czytania książkę o starożytnych Grekach. Podoba mu się to i myśli, faktycznie, jestem humanistą. Trzeba próbować zainteresować dziecko różnymi dziedzinami, nie wolno mówić, że matematyka jest trudna, a biologia nudna. W wieku czterech, sześciu lat umysł dziecka jest totalnie otwarty na wszystko. Jeśli w tym czasie dużo się uczy, poznaje, to w mózgu tworzą się autostrady, którymi te informacje sobie latają. To procentuje w przyszłości.
Możemy jako dorośli stwarzać optymalne warunki dla rozwoju dziecka i starać się nie zawężać jego zainteresowań. Rodzic może się irytować, gdy dziecko raz chce na czymś grać, potem ma ochotę na pływanie, a potem na ping-ponga. Wiem to z doświadczenia, bo mam bliźnięta, skrajnie różne od siebie, chłopca i dziewczynę. Właśnie wchodzą w okres bycia nastolatkiem. Zmieniają zainteresowania, próbują, a my z żoną staramy się cierpliwie prowadzić je na różne zajęcia. Dzieci w końcu wybiorą to, co je najbardziej interesuje. Ta totalna otwartość młodego umysłu ma też i złe strony. Jeśli ktoś zacznie palić, gdy ma np. 13 lat, to bardzo trudno będzie mu ten nałóg rzucić. Gdy natomiast zacznie palić w wieku lat trzydziestu, pozbycie się tego nawyku będzie dużo łatwiejsze.
Można sobie uprościć tę całą bardzo skomplikowaną wiedzę i powiedzieć, że w procesie ewolucji i rozwoju naszej cywilizacji wiele zawdzięczamy szczęśliwym zbiegom okoliczności?
To rzeczywiście byłoby olbrzymie uproszczenie, ale wiele takich przypadków na pewno było. Tylko czy to aby na pewno były przypadki? Ten problem od wielu lat inspiruje mnie do przemyśleń, także pozanaukowych.
Tomasz Rożek, popularyzator wiedzy, dziennikarz. Ukończył fizykę i dziennikarstwo na Uniwersytecie Śląskim. Ma stopień doktora nauk fizycznych. W lutym 2011 roku wydał książkę „Nauka − po prostu. Wywiady z wybitnymi”, która została uznana za najlepszą książkę popularnonaukową sezonu 2010-2011. Kolejne książki to: „Nauka – to lubię. Od ziarnka piasku do gwiazd”, „Kosmos” oraz „Człowiek”.