Ania Dąbrowska dla tvp.info: sprawdzałam wszystko na swojej skórze i portfelu
piątek,
15 kwietnia 2016
– Zostałam mamą dwójki maluchów, które zabrały mi nieco czasu. Pomimo tego, że macierzyństwo pochłonęło mój czas, starałam się pisać piosenki. Myślę, że właśnie to jest odpowiedzią na pytanie, dlaczego mnie tak długo nie było – mówi portalowi tvp.info Ania Dąbrowska, która po prawie czterech latach wraca z nową płytą „Dla naiwnych marzycieli”.
Twoja nowa płyta nosi tytuł „Dla naiwnych marzycieli” ? Jesteś naiwną marzycielką?
Oczywiście. Jestem naiwną marzycielką, wierzę w miłość, dobroć i wszystkie pozytywne uczucia, które mogą mnie jeszcze w życiu spotkać. Taką mam nadzieję.
A kto jeszcze jest tym naiwnym marzycielem, do którego adresujesz tę płytę?
To jest ktoś, kto chciałby trochę zapomnieć o prozie życia, która nas dotyka, na co dzień, która jest szarym wypełniaczem naszego dnia. Być może chciałby się zagłębić w coś, co jest marzycielskim odpowiednikiem życia, czyli piosenki o tym, że ciągle, tak jest przynajmniej w moim wypadku, marzę o wielkich emocjach, uczuciach, czymś, co jeszcze mnie w tym życiu może spotkać.
Dlaczego tak długo czekaliśmy na twoją kolejną płytę? Prawie cztery lata?
Zostałam mamą dwójki maluchów, które zabrały mi nieco czasu. Pomimo tego, że macierzyństwo pochłonęło mój czas, starałam się pisać piosenki. Myślę, że właśnie to jest odpowiedzią na pytanie, dlaczego mnie tak długo nie było. Nie ma co ukrywać, że nastąpiła również reorganizacja mojego życia zawodowego. Zmieniłam wytwórnię, managera, przeorganizowałam zespół. To wszystko trzeba było zebrać w całość, do kupy. Potrzebowałam czasu, żeby to zrobić.
Mówisz o zmianie producenta, managera, ale zmieniłaś również styl muzyczny. Żegnasz się z retro, idziesz w pop…
Pop zawsze był takim gatunkiem, który chyba najbardziej wyłaniał się z mojej twórczości, był widoczny. Ciągnęło mnie do melodii, do piosenek, które mają charakter popowy. Retro stało się stylem, który zagościł na kilku moich płytach. Miałam jednak poczucie, że nie mogę go dłużej kontynuować, bo już się w nim trochę dusiłam. Potrzebowałam zmiany stylu, entourage’u. Nie mówiąc już o tym, że moje teledyski, image były oparte na latach 60., mocnej kresce na oku, ubraniach w tej stylistyce itd. Naprawdę potrzebowałam zmiany.
Można powiedzieć, że w momencie, gdy wszyscy popowi artyści uderzają w alternatywne kierunki, ty idziesz pod prąd i wydajesz właśnie popową płytę?
Wiem, że wiele osób ucieka od popu, ale dla mnie on nie jest złym gatunkiem. Niestety w Polsce jest trochę tak postrzegany, jest niepożądany. Inaczej jest właśnie z alternatywą. Polska muzyka alternatywna była kiedyś bardzo dobrze rozpoznawalnym nurtem. Dzisiaj jest już trochę inaczej. Rozumiem, że gardzimy trochę popem, ale to jest gatunek, który dla mnie jest pierwszym w kolejce do wyrażania emocji. W nim się spełniam najbardziej, dlatego wróciłam do tych korzeni. To korzenie z mojej pierwszej płyty, debiutu. Teraz też się czuję jak debiutantka. Porzuciła retro, zmieniłam producenta, mam ochotę robić inne rzeczy. Czuję się fajnie, dobrze w tym. A poza tym zrzuciłam brzemię oczekiwań ludzi wobec mnie.
Nie wydaje ci się, że gardzimy polskim wydaniem popu, a Beyonce wydaje nam się rewelacyjna?
Wydaje nam się rewelacyjna, bo nie za bardzo wiemy, o czym śpiewa. Robi to na bardzo wysokim poziomie, chyba najwyższym z możliwych. Nie jesteśmy w stanie tego powtórzyć, bo nie mamy takich pieniędzy żeby wydać na tancerzy, choreografię. Coś w tym jest, że doceniamy artystów zza granicy w momencie, gdy są popowi, potrafimy takiego popu słuchać, a od nas samych oczekujemy czegoś bardziej ambitnego, europejskiego. Ja osobiście nie chcę ulegać tym presjom i robić to, co tak naprawdę chcę. Nie ma nic gorszego dla mnie niż przerost ambicji w muzyce. Jak dla mnie muzyka musi być prawdziwa, szczera, naturalna. Nie musi tam być zamieszczone nasze słabe ego, ma być takie, jakie mamy.
Miałaś taki moment, gdy ambicje przerosły ciebie i to, co robiłaś?
Nie miałam tego momentu, ale poprzednia płyta była taką, którą chciałam bardziej udowodnić, że potrafię w ambitniejszy sposób spojrzeć na muzykę, że potrafię być właśnie bardziej alternatywna niż popowa. Chyba się z niej wyleczyłam, w takim sensie, że teraz już wiem, że dla mnie osobiście muzyka jest czymś, czym chcę się cieszyć, chcę żeby oddawała mnie taką, jaką jestem. A ja najbardziej ze wszystkich gatunków jestem popowa.
Dlaczego nagrywałaś płytę w aż czterech studiach?
Proces realizacji płyty, to także poszukiwanie odpowiednich specjalistów w zależności od tego, co chce się osiągnąć. Te cztery studia to wcale nie jest aż tak dużo. Nagrywaliśmy u Maćka Cieślaka, który jest wybitnym specjalistą od bębnów i basów nagrywanych w sposób analogowy. U Leszka Kamińskiego w S4, który zjadł zęby na rejestrowaniu dźwięku. Zna się na tym tak, że praca z nim jest ogromnym komfortem nagrywania. Miałam poczucie, że jestem w dobrych rękach. Nagrywaliśmy też w mniejszych studiach. Chciałam sprawdzić, jak to jest z mniejszymi nazwiskami, jeszcze bez sławy, ale z wielkim sercem. To właśnie był proces poszukiwania.
Sprawdzania muzyki, ale i portfela?
Tak. Swój portfel też musiałam sprawdzić (śmiech). To była pierwsza płyta przy nagrywaniu, której odpowiadałam za większość spraw samodzielnie. Byłam prawdziwym dyrektorem wszystkiego, więc rzeczywiście sprawdzałam wszystko na swojej skórze i portfelu. Dało mi to super szkołę na przyszłość. Jestem bogatsza o wiele doświadczeń.
A kiedy zaprosiłaś do współpracy hip-hopowego producenta, czyli Czarnego Hi Fi?
W momencie, kiedy już nie mogłam pogodzić pracy zawodowej, koncertowej z byciem matką, gdy okazało się, że bycie producentem wykracza poza moje ramy, wtedy zjawił się Czarny Hi Fi. Z ulgą oddałam mu część pracy.
Poza tym, że śpiewasz, piszesz też teksty.
Jak dokonujesz selekcji, które zostaną twoimi piosenkami, a które oddasz komuś innemu?
Nie robię takiej selekcji. Po prostu piszę. Kiedy ktoś mnie poprosi o piosenkę, robię wszystko, co w mojej mocy by napisać piosenkę najlepszą z możliwych. Nie mówię sobie wtedy: „hej może zostawię ją dla siebie”. Wychodzę z założenia, że napiszę jeszcze niejedną równie dobrą.
A gdzie leży granica wyrażania w tym pisaniu swoich osobistych przemyśleń? Na pewno przy okazji tej płyty będą się pojawiać domysły, na ile piszesz o sobie, swojej życiowej sytuacji, o rozstaniu z mężczyzną?
Nie selekcjonuję tego. Wszystko zależy od dziennikarzy, jak te teksty odczytają. Na moich płytach, w moich tekstach jest wiele prywatnych spraw. Nie mówię o nich, ale są. Można je interpretować dowolnie. Fajnie pisze się teksty uniwersalne dla dziewczyn, bo wszystkie przeżywamy mniej więcej to samo i tak samo. Już z poprzednimi płytami miałam tak, że odkrywałam w nich siebie, fragmenty swojego życia prywatnego. To nic nie boli, jest fantastycznym przeżyciem, wyzwoleniem się ze złych duchów, emocji. Jest w tym dużo ze mnie, z mojego życia, ale o szczegółach nie rozmawiam.
Spotykamy się tuż przed twoim koncertem. Masz tremę?
Mam tremę straszną. Walczę z nią od lat. Dla mnie jedyna metoda jest taka, żeby dotrwać do połowy i potem już jest dobrze.