Wywiady

„Często słyszę: wyśpiewała pani moje życie”. Stanisława Celińska dla tvp.info

– W jakiś sposób sobie wybaczyłam. Może nie do końca, bo to czasami wraca, jak nieciekawe wspomnienie. Skoro inni mi wybaczyli, to ja też muszę, bo inaczej człowiek nie pójdzie dalej – mówi o swoim alkoholizmie Stanisława Celińska. Artystka nie boi się mówić i śpiewać o nałogu. – Ludzie chcą dobrej energii, a ja mogę im ją dać – wyjaśnia w rozmowie z tvp.info swój niezwykły kontakt z publicznością, która licznie przychodzi na jej występy w całym kraju.

Jako aktorka teatralna zadebiutowała w 1968 roku. Od tamtej pory występowała na deskach warszawskich scen, m.in. Współczesnego, Nowego, Dramatycznego, Studio i Kwadratu, a także w Teatrze Nowym w Poznaniu. Ostatnio, jak sama przyznaje, „na etacie nie jest w żadnym teatrze”. Przez widzów pamiętana również za swoje role filmowe i serialowe, choćby w „Barwach szczęścia”.

W 2009 roku ukazał się jej singiel „Atramentowa rumba” w duecie z Los Locos, natomiast w 2012 wydała płytę „Nowa Warszawa”. Aktualnie występuje na koncertach z repertuarem z ostatniego, wydanego w ubiegłym roku albumu „Atramentowa”, który zdobył już wiele nagród i okazała się najpopularniejszą polską płytą 2015 roku.
Artystka koncertuje w całej Polsce (fot. tvp.info/Michał Piskorski)
Można już powiedzieć, że domeną Stanisławy Celińskiej stała się muzyka?

– Można, chociaż muzyka towarzyszy mi od dawna i była pierwszą muzą, która stała się mi bliska. Rodzice byli muzykami i można powiedzieć, że się wychowałam pod fortepianem. Ojciec był pianistą i pierwsze dźwięki, które usłyszałam, to były właśnie dźwięki fortepianu. Mama była skrzypaczką i nie jest wykluczone, że grali razem, ale trudno mi to pamiętać. Na pewno ojciec brał mnie na kolana i kładł moje łapki na klawiaturze. Stąd moje zamiłowanie do czarno-białych klawiszy i do muzyki, zwłaszcza Chopina.

Podobno potrafi pani poradzić sobie w każdej tonacji. Czy to prawda?

– Maciej Stuhr opowiada o mnie taką anegdotę, że kiedy ustalano tonację, to wędrował Borkowski (Wojciech – przyp. red.) z góry w dół po klawiaturze i wszędzie było dla mnie dobrze. Oczywiście ta skala istnieje i jest rzeczywiście duża. W zależności od tego, co chcę „powiedzieć”, to przydaje się, czy to ma być bardzo nisko czy dosyć wysoko.

Muzyka była pierwszą muzą, która stała się mi bliska

Płyta „Atramentowa” osiągnęła status platynowej (fot. Facebook)
Płyty „Atramentowa” i „Atramentowa. Suplement” to ogromny sukces. Spodziewała się pani tego?

– Nie, absolutnie. W ogóle sobie nie zdawałam z tego sprawy. Bardzo chcieliśmy nagrać taką Bożą płytę, gdzie człowiek do drugiego człowieka mówi szeptem, spokojnie, chcąc go pocieszyć, przytulić i tylko to mieliśmy za cel. Nagle się okazało, że trafiliśmy w jakąś nutę, coś w duszy współczesnego słuchacza. Ludzie bardzo tego potrzebują, prawie jak wody czy pokarmu duchowego.

Stała się rzecz zupełnie niebywała, co mnie bardzo cieszy i w jakiś sposób zobowiązuje. Daje ogromną siłę i każe mi być zdrową i dalej pracować, skoro jest taki odbiór. Ludzie wzruszeni przychodzą do mnie po autografy i bardzo często słyszę zdanie: „wyśpiewała pani moje życie”. To było takie moje marzenie, żeby śpiewać w imieniu młodych i starszych, łączyć pokolenia. To się udało przy pomocy pięknej muzyki i bardzo mądrych tekstów.

Taki odbiór daje ogromną siłę, bo każe mi być zdrową i dalej pracować

Słuchacz do Celińskiej: od teraz będę lepszym człowiekiem
Czy poprzez muzykę udało się zafundować słuchaczom terapię duchową?

– Tak, zdarza się. Np. przyszła do mnie pani, która prowadzi zajęcia z dziećmi niepełnosprawnymi. Śpiewają kilka utworów z tej płyty, nawet się nauczyli na pamięć. Chodzi o utwór „Nie strasz” i „Znowu on”. Ten pierwszy zresztą jest bardzo terapeutyczny, ponieważ każdy z nas się boi przynajmniej jednej rzeczy. Jeżeli ktoś powie: „nie strasz”, a jest w miarę wiarygodny, bo coś w życiu przeżył, to jest to krzepiące i daje nadzieję.

Ktoś inny przychodzi i mówi: „wie pani, od teraz będę lepszym człowiekiem”. To jakiś kosmos i aż trudno w to uwierzyć. Czasami aż się wstydzę, że to słyszę. Myślę, że ludzie tak bardzo potrzebują rozmówcy, któremu mogą się zwierzyć, że często jest to ktoś obcy, nie rodzina. Przychodzą więc do takiej starszej pani, która zaśpiewała coś mądrego i mówią jej miłe rzeczy, a czasami płaczą i dziękują za to, że po prostu jest. Przychodzą też, żeby się po prostu przytulić, nawet bez płyty, bez kartki, na której mogę coś napisać. Chcą tej dobrej energii, a ja mogę tę energię im dać.

Ludzie tak bardzo potrzebują rozmówcy, któremu mogą się zwierzyć, że często jest to ktoś obcy

Zatem prawdą jest, że jest pani odważniejsza na scenie niż kiedyś?

– To nie jest taka odwaga, że krzyczę: „jestem tutaj, halo, halo”. Polega na cichym i spokojnym mówieniu, żeby być sobą i czuć się jak u siebie w domu. Wszelka sztuczność, zwłaszcza w tych piosenkach, by wychodziła, a ludzie potrzebują dzisiaj prostego przekazu. W świecie bardzo medialnym jak ktoś powie kilka prostych, mądrych słów, to okazuje się być kimś ważnym dla drugiego człowieka.

Aktem odwagi było przyznać się do swojego nałogu i jeszcze o tym śpiewać. Dlaczego pani to zrobiła?

– Żeby pomóc, bo wiem, jak trudno jest się uporać z każdym uzależnieniem, a tych jest bardzo dużo, również od komputera czy pracy. Ludzie czepiają się różnych rzeczy, być może żeby nie myśleć o swoich problemach, i próbują je w sposób sztuczny uleczyć, zamiast je po prostu rozwiązać.

Kiedyś przeprowadzał ze mną wywiad bardzo mądry pan i ja „to” powiedziałam. Zdarzył mi się cud, dlatego bardzo często o tym mówię, żeby dać świadectwo, że w tym była jakaś Boska pomoc, bo inaczej sama bym sobie nie poradziła. Trzeba było się leczyć, ale poprzez modlitwę, zawierzenie siebie i swoich problemów Bogu uzyskałam pomoc i uzależnienie zostało mi odjęte.

Wszelka sztuczność w tych piosenkach by wychodziła, a ludzie potrzebują dziś prostego przekazu

„Jest jakaś nadzieja w tych otwartych drzwiach”

Krafftówna o karierze w Hollywood: To była kraina czarów, ale pewnych granic się nie przekracza

– Mylono mnie z Kwiatkowską, Janowską, a nawet z Beatą Tyszkiewicz – wspomina aktorka.

zobacz więcej
Bliscy pani wybaczyli, a pani sama wciąż nie może sobie tego darować, i to pomimo upływu tylu lat. Dlaczego?

– To jest tak, że w jakiś sposób sobie wybaczyłam. Może nie do końca, bo to czasami wraca, jak takie nieciekawe, niedobre wspomnienie. Skoro inni mi wybaczyli, to ja muszę sobie też wybaczyć, bo inaczej człowiek nie pójdzie dalej. Trzeba zamknąć ten rozdział i iść dalej. Ja nie zamykam dlatego, że chcę o tym mówić i dawać świadectwo. Wiem, że to jest wielka tragedia i komuś, kto tego nie przeżył, trudno to zrozumieć. Staram się mimo wszystko pochylać nad tymi, którzy mają ten problem, żeby im pomóc.

Stara się pani być też blisko swoich dzieci, wnuków. To dlatego, że kiedyś nie mieli matki w 100 procentach?

– To już tyle lat minęło, że myślę, że to zostało dawno odpokutowane. Nawet dzieci mówią, że „mamo to w ogóle żaden problem”. Ta moja nadopiekuńczość jest już od lat dlatego, że my, matki-Polki, takie jesteśmy. Po prostu pomagamy swoim dzieciakom, wnukom.

Co powiedziały dzieci, kiedy po raz pierwszy wysłuchały płyty „Atramentowa”?

– Moja córka zrobiła okładkę do tej płyty. Jest bardzo piękna, bo te otwarte drzwi zwracają na siebie uwagę. To się rzuca w oczy, jest jakaś nadzieja w tych otwartych drzwiach. Dzieciom się bardzo podobała. Mój syn, który skończył perkusję, był zachwycony i marzy o tym, żeby kiedyś zagrać ze mną na koncercie. Dzieci cieszą się więc razem ze mną.

Staram się pochylać nad tymi, którzy mają problem, żeby im pomóc

Stanisława Celińska aktualnie skupia się na muzyce (fot. tvp.info/Michał Piskorski)
Co na to wszystko teatr, reżyserzy, bo trochę porzuciła pani deski teatru na rzecz sceny, muzyki?

– Tak, ponieważ się nie spodziewałam, że to będzie miało takie powodzenie, że będę miała tyle koncertów. Warto jeździć i rozmawiać z ludźmi, bo przynoszę im jakąś nadzieję, wiarę w siebie, ciepło. Musiałabym być ślepa, żeby tego nie zauważyć i powiedzieć: „eee tam, co tam, to ja będę teraz grać rolę w jakimś teatrze”. Na pewno ten rok do końca jest poświęcony temu, a dalej zobaczymy.

Gram gościnnie przy ulicy Elektoralnej sztukę „Grace i Gloria”, jeździmy nawet z tym po Mazowszu. To jedyna sztuka, którą sobie zostawiłam i serial „Barwy szczęścia”, gdzie gram postać, którą bardzo lubię. Poza tym pozostają różne wydarzenia jednorazowe, jak choćby teraz obchodzone 1050-lecie chrztu Polski. Będą imprezy, w którym wezmę udział. Na etacie w tej chwili nie jestem w żadnym teatrze. Ta wolność była mi potrzebna w końcu po tylu latach.

Ta wolność była mi potrzebna, w końcu po tylu latach

Wywiad oraz fragmenty koncertu zostały zarejestrowano podczas występu artystki w Domu Kultury Zacisze w Warszawie.
Zdjęcie główne: Artystka najbliższe miesiące poświęci koncertom (fot. mat. promocyjne)
Zobacz więcej
Wywiady wydanie 13.10.2017 – 20.10.2017
„Powinniśmy powiedzieć Merkel: Masz tu rachunek, płać!”
Jonny Daniels, prezes fundacji From the Depths, O SWOIM zaangażowaniu w polsko-żydowski dialog.
Wywiady wydanie 28.07.2017 – 4.08.2017
Definitely women in India are independent
Srinidhi Shetty, Miss Supranational 2016, for tvp.info
Wywiady wydanie 28.07.2017 – 4.08.2017
Małgosia uratowała mi życie. Dzięki niej wyszedłem z nałogu
– Mam polski paszport i jestem z niego bardzo dumny – mówi amerykański gwiazdor Stacey Keach.
Wywiady wydanie 28.07.2017 – 4.08.2017
„Kobiety w Indiach są niezależne. I traktowane z szacunkiem”
Tak twierdzi najpiękniejsza kobieta świata Srinidhi Shetty, czyli Miss Supranational 2016.
Wywiady wydanie 14.07.2017 – 21.07.2017
Eli Zolkos: Gross niszczy przyjaźń między Żydami a Polakami
„Żydzi, którzy angażują się w ruchy LGBT, przyjmują liberalny styl życia, odchodzą od judaizmu”.