Wywiady

„Nie ma głupich zwierząt. Każde jest mądre na swoją miarę”

– Jesteśmy strasznie powierzchowni. Ponieważ kura ma mały móżdżek, myślimy, że jest głupia. Z kolei świnię, która siedzi na dwóch metrach kwadratowych i nie ma toalety uznajemy za brudasa – mówi Dorota Sumińska, najsłynniejsza weterynarz w Polsce, autorka wielu poradników i książek o zwierzętach.

Przypinamy zwierzętom łatki. Mówi się, że żółw jest powolny…

Świnia jest brudna, baran jest głupi, tylko krowa nie zmienia zdania…

Skąd się to bierze?

Z nas. Jesteśmy strasznie powierzchowni, po jednym spojrzeniu już wszystko wiemy. Wydaje nam się, że jesteśmy bogami. Patrzymy na kurę i ponieważ ma mały móżdżek, myślimy, że jest głupia. Z kolei świnię, która siedzi na dwóch metrach kwadratowych, nie ma toalety i je nad miarę, bo jej dajemy, uznajemy za brudasa. To są takie powierzchowne oceny głupiego człowieka.

Autorytarne przypisywanie zwierzętom negatywnych ludzkich cech jest oznaką naszego poczucia wyższości?

Jest ono niczym nieuzasadnione, ale rzeczywiście istnieje. Dysponujemy dużo większym zbiorem narzędzi terroru i w związku z tym jesteśmy dużo silniejsi. Jesteśmy w stanie dzięki tym narzędziom wiele zdziałać. Bo sami w sobie jesteśmy goli i słabi. Ale uzbroiliśmy się jak czarnoksiężnik z Oz w taką zbroję, że jesteśmy w stanie ujarzmić każdą istotę i tym się chlubimy. I lubimy to, każdy lubi ujarzmić bestię. Gdyby było to możliwe, to zaręczam, że po ulicach dużych polskich miast chodziliby ludzie np. z lwami na smyczy, żeby pokazać, że ujarzmili bestię.
Przypinamy zwierzętom łatki
Wspomniała pani o świniach. Nie wszyscy mają o nich złe zdanie. Niedawno pojawiła się moda na trzymanie małych świń w domach.

Tak, jest rasa małych świń, które ludzie chętnie biorą do domów. Świnie te należą do specjalnej rasy, którą wyhodowano po to, by służyły do przeszczepów. Okazało się to jednak niemożliwe. Teraz właśnie te niewielkie świnki są trzymane w domach. Na pewno każdej śwince będzie lepiej w domu niż w tuczarni, ale to nie jest zwierzę, które jest związane z człowiekiem jak pies czy kot i potrafi w pełni dostosować się do naszych warunków życia. I ani człowiekowi nie jest łatwo, ani świni. Przede wszystkim chodzi o to, żeby przestać dręczyć te fantastyczne zwierzęta, niezależnie od ich rasy.

Bo one mądre są?

Nie ma głupich zwierząt. Każde jest mądre na swoją miarę. Mądrość jest niewymierna. Gdy Papuasowi z Nowej Gwinei damy nasz test na inteligencję, wyjdzie na idiotę. Ale jeśli on nas weźmie do dżungli i zrobi nam test na papuaską inteligencję, to my wyjdziemy tak samo źle, jak on podczas naszego testu. Nie powinno się uogólniać mówiąc o głupocie czy mądrości. Każdy gatunek ma swoją pulę mądrości do wykorzystania, ale nie wszyscy chcą z niej korzystać.

A jak to się stało, że jedne zwierzęta jemy, a inne nie przejdą nam przez gardło?

To, że w ogóle hodujemy zwierzęta po to, żeby je zabić i zjeść, źle o nas świadczy. Jesteśmy jedynym gatunkiem, który tak postępuje. Podobnie robią tylko mrówki rudnice i mrówki amazonki, one mają niewolników i wykorzystują ich w niecny sposób. Natomiast nie ma gatunku, który mówiłby: o moja śliczna świnka, moja śliczna kurka, a potem bach w łeb i kotlet. To świadczy o pewnym naszym defekcie psychologicznym. Nie bez powodu rzeźnie są na uboczach i nie mają szklanych ścian, żeby ludzie nie poczuli się źle widząc, co się tam dzieje.

Mądrość jest niewymierna. Gdy Papuasowi z Nowej Gwinei damy nasz test na inteligencję, wyjdzie na idiotę. Ale jeśli on nas weźmie do dżungli i zrobi nam test na papuaską inteligencję, to my wyjdziemy tak samo źle, jak on podczas naszego testu.

Dlaczego człowiek zaczął jeść mięso?

Pierwotny człowiek był zbieraczem. Zjadał nasiona, rośliny, owoce. Pewnego razu znalazł padlinę, duży kawałek. Zaczął jeść, najadł się, cała rodzina się najadła. Pomyśleli chwilę i doszli do wniosku, że będą szukać takiego właśnie jedzenia. Wszystko zaczęło się od padlinożerstwa. Potem szło to coraz dalej. Człowiek polował, żeby się najeść. Potem pomyślał, że przecież będzie lepiej, jeśli już nie będzie biegać po lesie, tylko zacznie hodować zwierzęta, żeby móc je później zabić i zjeść. Tak naprawdę człowiek nie ma żadnych cech istoty mięsożernej.

Mówi się, że jest wszystkożerny.

To nieprawda. Nie mamy niczego, co charakteryzuje drapieżniki czy zwierzęta wszystkożerne. Świnia, która jest do nas bardzo podobna, zdecydowanie jest wszystkożercą. Ma jednak potężne zęby, szpady do rozszarpywania mięsa i bardzo grubą skórę. Człowiek ma bardzo delikatną skórę, nie ma pazurów, zęby raczej służą do żucia. Nie ma też takiego sprytu jak np. kot, żeby złapać mysz. Mamy jeszcze jedną cechę, która charakteryzuje wyłącznie roślinożerców – pocimy się. Pocą się konie, pocą się krowy. A np. świnia, która jest wszystkożercą, już się nie poci. Na całym ciele pocą się wyłącznie roślinożerne zwierzęta.

Wiele wskazuje, że pokarm pochodzenia zwierzęcego, mięso w szczególności, nie jest dla nas zdrowe. Daje oczywiście dużo energii, ale cywilizacja poszła w tę stronę, że dostarczamy sobie zbyt dużo energii, puchniemy od niej. Wszystkie choroby cywilizacyjne wynikają z błędów żywieniowych. I w tej chwili powinniśmy się zastanowić, czy produkcja mięsa, okupiona tak niezwykłym cierpieniem, bo codziennie na świecie giną miliony zwierząt rzeźnych, chyba ponad 50 mln dziennie, jest uzasadniona.

Ziemia jest jednym wielkim krzykiem w Kosmos o ratunek. Ogromnie dużo mięsa się wyrzuca, a trzeba pamiętać, że przy jego pozyskiwaniu zużywa się bardzo dużo energii, niszczymy więc przy okazji naszą planetę. Przemysł produkujący żywność pochodzenia zwierzęcego jest wielkim trucicielem. Gdyby nagle wszyscy stali się wegetarianami i przestali hodować zwierzęta rzeźne, to bardzo spadłoby zużycie energii i nie trzeba by było budować kolejnych wielkich elektrowni.

Z wielu względów powinniśmy się więc zastanowić?

Uważam, że koniecznością moralną jest zrezygnowanie z jedzenia mięsa. Jest taki przykład, mówiący o tym, kim tak naprawdę jesteśmy. Przed rocznym dzieckiem połóżmy jabłuszko i posadźmy króliczka. Co ono zje, a czym się będzie bawić. Zje jabłuszko, prawda? Jeśli przed dwumiesięcznym lewkiem posadzimy króliczka, a obok położymy jabłuszko, to co zrobi? Jedzenie mięsa przez człowieka wynika z wygodnictwa i z braku odczuwania.
Zwierzęta udomowiliśmy z wygodnictwa
Czy zwierzęta robią sobie świństewka? Wiem z pani książek, że różnie się zachowują wobec siebie.

Nie powinniśmy sobie tłumaczyć swoich świństewek ich świństewkami. Czy dzieci robią sobie świństewka?

Robią.

A czy to nas upoważnia do tego, żeby je źle traktować?

Oczywiście, że nie!

No właśnie. Wrócę do udomawiania zwierząt. To najgorsze świństwo, jakie im mogliśmy zrobić. Kotom, psom, itp. Pękają w szwach schroniska, koty wywalamy z podwórek. Biedne chomiki, świnki morskie i myszy siedzą w więzieniach tylko dlatego, że są ładne, mięciutkie i miłe. Udomowiliśmy dziki i jak teraz traktujemy świnie? Tura też udomowiliśmy i niezbyt ładnie obchodzimy się z krowami. To jest koszmarne, co zrobiliśmy z czystego wygodnictwa. Ani psa, ani kota nie udomowiliśmy z miłości, ale po to, by je wykorzystać. Np. okazało się, że w naszym ludzkim stadzie brakuje miłości. Nagle psy i koty muszą nam więc tę miłość dawać. Ludzie myślą o korzyściach, które oni mają z psów. Ale zastanówmy się, jakie korzyści ma z nas pies.

Czyli naszym zwierzętom wcale nie jest u nas tak dobrze, jak nam się wydaje?

Naprawdę nie. Moim wielkim marzeniem jest to, żeby nagle zniknął ten świat i żeby nikt nie udomowił wilka ani żbika. Żeby człowiek żył w zgodzie z naturą. Ale nasza cywilizacja na to nie pozwala. Robimy sobie więc atrapy, namiastkę natury wokół nas w postaci ogródków i zwierząt domowych.

Kiedy rozmawiałyśmy o świniach przypomniało mi się, że pisała pani, że prosiak była pani mlecznym bratem. Jak to było?

Rzecz się działa na wsi. Byłam wtedy małym, wpół chodzącym człowiekiem i siedziałam w kojcu. Świnia w gospodarstwie ludzi, u których wynajmowaliśmy pokój, oprosiła się. Dzień po porodzie urodziła jeszcze prosiaka, jak o nim ludzie mówili, tzw. charłaka. Chcieli go od razu dać psom, przekonani, że nic z niego nie wyrośnie. Moja mama oczywiście rzuciła się na ratunek, przygarnęła go i nazwała Proś. On był noworodkiem, karmiła więc go butelką. Jedną butelkę z mlekiem miała dla mnie, drugą dla Prosia. Często mamie się te butelki myliły, bo Proś bywał u mnie w kojcu. Mały, chudy Proś z łatwością przeciskał się między szczeblami kojca i chodził do naszej suczki, Amiczki, która była w ciąży i wkrótce urodziła szczenięta. Opiekowała się nim, tuliła. Ale pewnej nocy – zawsze mam dreszcze, kiedy to mówię – pobiegł do niej, gdy spała i nadepnął na któreś szczenię. Ono zapiszczało, a suczka zerwała się, złapała Prosia za głowę i zrobiła mu dwie dziury. Zadziałał instynkt. I tak umarł Proś. Amiczka potem strasznie rozpaczała. Ale ponieważ był to knurek dużej świni, nie bardzo sobie więc wyobrażam, co by było, gdyby został z nami. Mieliśmy małe mieszkanie na trzecim piętrze bloku w Warszawie, pełne zwierząt. Nie byliśmy też na tyle zamożni, żeby zmienić mieszkanie, a właściwie w tamtych czasach było to w ogóle nierealne. A knury potrafią duże urosnąć, nawet do 300 kg.

Wiele wskazuje, że pokarm pochodzenia zwierzęcego, mięso w szczególności, nie jest dla nas zdrowe. Daje oczywiście dużo energii, ale cywilizacja poszła w tę stronę, że dostarczamy sobie zbyt dużo energii, puchniemy od niej. Wszystkie choroby cywilizacyjne wynikają z błędów żywieniowych.

Czy to, że zawsze wokół pani było mnóstwo zwierząt spowodowało, że zajęła się pani nimi zawodowo?

Chyba nie. Bardzo wielu ludzi ma w domu dużo zwierząt, kocha je i podziwia przyrodę, ale nie kończą weterynarii. Ja bardzo chciałam być podobna do mojego ojca, mieć taką wiedzą jako on. Wydawało mi się, że droga wiedzie przez weterynarię. I całe szczęście, że te studia wybrałam, bo teraz oszczędzam na weterynarzu.

Dużo ma pani zwierząt w domu?

Zawsze mam ich dużo, bo zawsze dużo zwierząt potrzebuje pomocy. Biorę więc zwierzęta stare, chore, kalekie, inne zawsze znajdą dom. Mam teraz 10 psów i 11 kotów. Mieszkam w domku z ogrodem, mają więc cały ogród do dyspozycji. Co nie zmienia faktu, że kiedy mieszkałam w bloku, w mieszkaniu 45-metrowym, miałam pięć psów i pięć kotów. I też się da, w mieszkaniu może być czysto. Zwierzęta wymagają jednak dużo troski i czasu. Żeby np. doprowadzić dom do użyteczności po nocy, potrzebuję teraz minimum trzech godzin pracy. Przyjemnej oczywiście, bo ze zwierzętami, ale ciężkiej.

Jest wiosna, rodzi się dużo małych zwierząt. Ludzie często zabierają dziko żyjące maluchy ze sobą do domów. Można tak robić?

Na szczęście dzieje się tak dużo rzadziej niż kiedyś, dzięki temu, że coraz więcej się o tym mówi. Oczywiście, że nie wolno. Dla bardzo wielu zwierząt dziko żyjących, takich jak sarny czy zające, które najczęściej padają ofiarą tych tzw. litościwych, jedyną obroną jest udawanie, że ich nie ma. Siedzą skulone w kotlince i czekają na matkę. A matka nigdy nie podejdzie, jeśli w pobliżu jej dzieci są ludzie. Jak się znajdzie takie maleństwo, to od razu trzeba stamtąd uciekać. Ludzie nie wiedzą np., że zajęczyca karmi swoje dzieci raz na dobę, góra dwa razy. Ona przychodzi przed zachodem słońca, klaszcze, by dać im znak, że już jest. Nie podchodzi bezpośrednio do tego miejsca, gdzie jej dzieci są ukryte. One podbiegają, szybko piją mleko i uciekają z powrotem. Mleko zajęczycy jest tak kaloryczne, że jedno karmienie wystarcza im na cały dzień.
Historia prosiaczka Prosia
Na naszych ulicach ginie teraz mnóstwo jeży, żab. Niewiele osób zwraca na nie uwagę.

Pamiętam taką sprawę z Francji, sprzed wielu lat. Kierowcą autobusu, który rano wiózł ludzi do pracy, była kobieta. Zauważyła, że przez drogę idzie ropucha, zatrzymała się więc, przeniosła ropuchę w bezpieczne miejsce. Potem ludzie zaskarżyli tę kobietę do sądu, że przez nią spóźnili się do pracy. Na szczęście wygrała proces. A ja bym jej dała medal, pokojową nagrodę Nobla. Tak powinien robić każdy, to powinno być normą bycia człowiekiem – nie zabijaj. Od dziecka myślałam, co robić, żeby tak żyć, by jak najmniej szkodzić innym. To jest najważniejsze.

Jaki ma pani stosunek do tresowania psów?

Tresowanie jest czymś bardzo złym i nikt nie chciałby być tresowany. To najgłupsza, najbardziej zła rzecz, jaka się może zdarzyć. Ludzie często mylą tresurę z wychowaniem. Wychowanie oczywiście tak, tresura nie! Człowiek jest z psem od kilkunastu tysięcy lat i nie zrozumiał go. Nie nauczył się, że pies będzie taki jak on. Pies jest tak bardzo uczłowieczony, że ktoś z minimum empatii i dobrej woli jest w stanie zrozumieć wszystko, co mówi do niego pies. Jest w stanie wejść z psem w bardzo bliską, dobrą interakcję. Ale my chcemy zawsze dostać gotowca. Ludzie chcą mieć do wszystkiego instrukcję obsługi – do dziecka, męża, żony, teściowej i zwierząt oczywiście też. Jeśli w poradniku napisano, że trzeba iść z psem na szkolenie, idą. Ale ważne jest osobiste podejście. I nie można mieć oczekiwań. Z powodu oczekiwań rozpadają się małżeństwa i więzi między człowiekiem a psem. A jak nie ma oczekiwań, to są same sukcesy w związkach. Trzeba być z kimś, bo fajnie jest być razem, ale nie czekać, że on się zmieni.
Ludzie mają więcej oczekiwań w stosunku do psów niż kotów. Dlaczego?

Przyjęło się, że pies nam służy, a kto jest indywidualistą. Kot się rzeczywiście nie da wytresować. Oczywiście gnębiąc go możemy go zmusić do zachowań przez niego nielubianych, ale to jest tortura. Pies jest istotą społeczną i bardzo potrzebuje kontaktu. Dla psa, tak jak dla nas, samotność jest najgorsza na świecie. Musimy mieć do kogo powiedzieć „ja”. To samo jest z psem. Pies nie istnieje bez stada. Od ludzkiej rodziny oczekuje interakcji i dlatego tak łatwo można nim manipulować. Pies potrzebuje współpracy, a kot – obecności.

Wydała pani ostatnio książkę pt. „Dlaczego hipopotam jest gruby”? No właśnie, dlaczego?

Nie będę zdradzać tajemnicy. To jest druga cześć książki „Dlaczego oczy kota świecą w nocy”. Będzie też trzecia: „Dlaczego ziewamy”. W każdej są odpowiedzi na ponad 100 pytań zadawanych przez bardzo różnych ludzi, poczynając od bardzo malutkich, kończąc na całkiem dużych. O zwierzętach i nie tylko.

– rozmawiała Beata Zatońska

Dorota Sumińska lekarz weterynarii z wieloletnią praktyką, psycholog zwierzęcy z zamiłowania. Od kilku lat prowadząca popularne radiowe i telewizyjne programy o zwierzętach. Autorka poradników i książek o zwierzętach, w tym bestsellerowej „Autobiografii na czterech łapach”, „Zwierza w łóżku” i powieści „Świat według psa” oraz współautorka poradnika „Jak wychować dziecko, psa, kota i faceta”.
Zdjęcie główne: Dorota Sumińska z wilkiem (fot. z prywatnego archiwum)
Zobacz więcej
Wywiady wydanie 13.10.2017 – 20.10.2017
„Powinniśmy powiedzieć Merkel: Masz tu rachunek, płać!”
Jonny Daniels, prezes fundacji From the Depths, O SWOIM zaangażowaniu w polsko-żydowski dialog.
Wywiady wydanie 28.07.2017 – 4.08.2017
Definitely women in India are independent
Srinidhi Shetty, Miss Supranational 2016, for tvp.info
Wywiady wydanie 28.07.2017 – 4.08.2017
Małgosia uratowała mi życie. Dzięki niej wyszedłem z nałogu
– Mam polski paszport i jestem z niego bardzo dumny – mówi amerykański gwiazdor Stacey Keach.
Wywiady wydanie 28.07.2017 – 4.08.2017
„Kobiety w Indiach są niezależne. I traktowane z szacunkiem”
Tak twierdzi najpiękniejsza kobieta świata Srinidhi Shetty, czyli Miss Supranational 2016.
Wywiady wydanie 14.07.2017 – 21.07.2017
Eli Zolkos: Gross niszczy przyjaźń między Żydami a Polakami
„Żydzi, którzy angażują się w ruchy LGBT, przyjmują liberalny styl życia, odchodzą od judaizmu”.