Czy zwierzęta robią sobie świństewka? Wiem z pani książek, że różnie się zachowują wobec siebie.
Nie powinniśmy sobie tłumaczyć swoich świństewek ich świństewkami. Czy dzieci robią sobie świństewka?
Robią.
A czy to nas upoważnia do tego, żeby je źle traktować?
Oczywiście, że nie!
No właśnie. Wrócę do udomawiania zwierząt. To najgorsze świństwo, jakie im mogliśmy zrobić. Kotom, psom, itp. Pękają w szwach schroniska, koty wywalamy z podwórek. Biedne chomiki, świnki morskie i myszy siedzą w więzieniach tylko dlatego, że są ładne, mięciutkie i miłe. Udomowiliśmy dziki i jak teraz traktujemy świnie? Tura też udomowiliśmy i niezbyt ładnie obchodzimy się z krowami. To jest koszmarne, co zrobiliśmy z czystego wygodnictwa. Ani psa, ani kota nie udomowiliśmy z miłości, ale po to, by je wykorzystać. Np. okazało się, że w naszym ludzkim stadzie brakuje miłości. Nagle psy i koty muszą nam więc tę miłość dawać. Ludzie myślą o korzyściach, które oni mają z psów. Ale zastanówmy się, jakie korzyści ma z nas pies.
Czyli naszym zwierzętom wcale nie jest u nas tak dobrze, jak nam się wydaje?
Naprawdę nie. Moim wielkim marzeniem jest to, żeby nagle zniknął ten świat i żeby nikt nie udomowił wilka ani żbika. Żeby człowiek żył w zgodzie z naturą. Ale nasza cywilizacja na to nie pozwala. Robimy sobie więc atrapy, namiastkę natury wokół nas w postaci ogródków i zwierząt domowych.
Kiedy rozmawiałyśmy o świniach przypomniało mi się, że pisała pani, że prosiak była pani mlecznym bratem. Jak to było?
Rzecz się działa na wsi. Byłam wtedy małym, wpół chodzącym człowiekiem i siedziałam w kojcu. Świnia w gospodarstwie ludzi, u których wynajmowaliśmy pokój, oprosiła się. Dzień po porodzie urodziła jeszcze prosiaka, jak o nim ludzie mówili, tzw. charłaka. Chcieli go od razu dać psom, przekonani, że nic z niego nie wyrośnie. Moja mama oczywiście rzuciła się na ratunek, przygarnęła go i nazwała Proś. On był noworodkiem, karmiła więc go butelką. Jedną butelkę z mlekiem miała dla mnie, drugą dla Prosia. Często mamie się te butelki myliły, bo Proś bywał u mnie w kojcu. Mały, chudy Proś z łatwością przeciskał się między szczeblami kojca i chodził do naszej suczki, Amiczki, która była w ciąży i wkrótce urodziła szczenięta. Opiekowała się nim, tuliła. Ale pewnej nocy – zawsze mam dreszcze, kiedy to mówię – pobiegł do niej, gdy spała i nadepnął na któreś szczenię. Ono zapiszczało, a suczka zerwała się, złapała Prosia za głowę i zrobiła mu dwie dziury. Zadziałał instynkt. I tak umarł Proś. Amiczka potem strasznie rozpaczała. Ale ponieważ był to knurek dużej świni, nie bardzo sobie więc wyobrażam, co by było, gdyby został z nami. Mieliśmy małe mieszkanie na trzecim piętrze bloku w Warszawie, pełne zwierząt. Nie byliśmy też na tyle zamożni, żeby zmienić mieszkanie, a właściwie w tamtych czasach było to w ogóle nierealne. A knury potrafią duże urosnąć, nawet do 300 kg.
Wiele wskazuje, że pokarm pochodzenia zwierzęcego, mięso w szczególności, nie jest dla nas zdrowe. Daje oczywiście dużo energii, ale cywilizacja poszła w tę stronę, że dostarczamy sobie zbyt dużo energii, puchniemy od niej. Wszystkie choroby cywilizacyjne wynikają z błędów żywieniowych.