Wywiady

Jan Englert: zawsze wolałem być szanowany niż kochany

– Mógłbym wymienić kilka ról, których się nie wstydzę, ale naprawdę kilka. Raczej sobie cenię swoją działalność teatralną niż serialową i zdecydowanie bardziej niż filmową. Do filmu nie miałem szczęścia – przyznał w rozmowie z tvp.info Jan Englert. Legendarny Zefirek z „Kanału”, Zygmunt z „Kolumbów” czy Rajmund Wrotek z serialu „Dom” wraz z TVP Seriale świętował 60 lat od swojego debiutu filmowego.

Z planu programu „Englert bez tajemnic” - Jan Englert

zobacz więcej
Zagrał w ponad 120 filmach i serialach, a także blisko 150 spektaklach telewizyjnych. Jego role teatralne i w słuchowiskach radiowych trudno nawet zliczyć. Przyniosły mu lawinę nagród i wyróżnień. Jest również wybitnym pedagogiem, często przez młodszych aktorów i aktorki określanym mianem mistrza. 31 lipca TVP Seriale wyemituje program „Jan Englert bez tajemnic”, nagrany z okazji 60-lecia jego debiutu filmowego.

Jubileusz coś zamyka, a ja jestem ciągle rozwojowy

Jan Englert w roli Zygmunta w serialu „Kolumbowie” (fot. TVP)
Jubileusz 60-lecia, co to dla pana oznacza?

Nie ma żadnego jubileuszu! Jeśli w ogóle miałbym obchodzić, to od momentu, kiedy uznaję, że się nauczyłem grać, być zawodowcem. Jestem zwolennikiem rzemiosła, fachu. Ilość jubileuszy amatorów, które obchodziłem w swoim życiu, organizowane głównie przez amatorów, nastawia mnie do jubileuszy negatywnie. Mam swoją hierarchię wartości i „jubileusz” jest w niej na samym końcu. Mówiąc mniej serio, to jubileusz coś zamyka, a ja jestem ciągle rozwojowy.

Czyli w ogóle nie lubi pan takich podsumowań?

Miałem 50-lecie pracy artystycznej od dyplomu szkoły teatralnej i go nie obchodziłem, więc to, że ktoś wpadł nagle w TVP Seriale na pomysł, że mi zrobią 60-lecie to jest poza mną. To nie mój pomysł i nie moja inicjatywa. Od razu zaczynam się jeżyć, bo jak jubileusz, to trzeba mówić laurki, a mnie korci, żeby mówić złe rzeczy o sobie, ani żeby nie podlizywać się kolegom, ani żeby koledzy nie podlizywali się mnie. Ani tym bardziej nie podlizywać się publiczności.

Korci mnie, żeby mówić złe rzeczy o sobie, żeby się nie podlizywać publiczności

Englert o jubileuszu: w mojej hierarchii wartości jest na samym końcu
Może to też okazja do wspomnień, chociażby o rolach. Czy ma pan taką, której nie lubi?

Bardzo dużo, ale to moja tajemnica.

To wynika z tego, że była trudna czy pan sobie nie poradził?

Najczęściej to wynika z tego, że to, co obejrzałem, nie miało nic wspólnego z tym, na co się umawialiśmy.

A czy jest taka, którą sobie pan wybitnie ceni?

Jest kilka takich. Jeżeli mówimy o serialach, to na pewno „Kolumbowie”. To jest numer jeden jak dla mnie, bo to mnie usadowiło bardzo mocno w środowisku, ale i w telewizji. Bardzo sobie cenię też serial „Dom”. To był chyba ostatni serial robiony na taśmę filmową, a nie na cyfrę, która poziom artystyczny sprowadziła prawie do zera.

Mógłbym wymienić jeszcze kilka ról, których się nie wstydzę, ale naprawdę kilka. Raczej sobie cenię swoją działalność teatralną niż serialową i zdecydowanie bardziej niż filmową. Do filmu nie miałem szczęścia.

Serial „Kolumbowie” to jest dla mnie numer 1, usadowił mnie bardzo mocno w środowisku

Miał pan okazję spotkać się z osobami, dla których sam jest autorytetem. A kto był dla pana?

Nie sądzę, żebym dla Karola Strasburgera był autorytetem. Być może dla młodych chłopców tak (Jan Wieczorkowski, Maciej Zakościelny i Jakub Wesołowski – przyp. red.). Uważam, że gdybym sam miał wybierać osoby, to byliby to moi mistrzowie, większość z nich nie żyje. To byli nietuzinkowi ludzie. Nie sądzę, żebym mógł być dla tych młodych ludzi odpowiednikiem moich mistrzów.

A kogo ma pan na myśli?

Jest ich kilkunastu i jeśli chodzi o aktorów, to na pewno Holoubek (Gustaw – przyp. red.). Erwin Axer, jeśli chodzi o reżyserię, sposób funkcjonowania i inteligencję. Kazimierz Dejmek, Aleksander Bardini, Jurek Antczak, jeśli chodzi o telewizję. U tego ostatniego się właściwie uczyłem, podglądając, jak się reżyseruje w telewizji. Z mistrzami w moim pokoleniu było tak, że wiedzieliśmy, że sami mamy ich szukać.

Ja do dzisiaj szukam mistrza. Chciałbym jeszcze spotkać kogoś, kto mógłby mnie czegoś nauczyć. Myślę, że są tacy ludzie, ale w zawodzie, który uprawiam, już coraz trudniej o to. W związku z tym uczę się od studentów. Najgorszą rzeczą jest przecież korzystanie z tego, co wydaje nam się, że już umiemy.

Nie sądzę, żebym mógł być dla młodych ludzi odpowiednikiem moich mistrzów

O byciu autorytetem: ja do dzisiaj szukam mistrza
Z tym zawodem wiąże się też popularność, rozpoznawalność. Czy to panu przeszkadzało, czy pomagało?

To, co powiem o popularności, jest o tyle nieprawdziwe, że dotyczy człowieka w swoim czasie bardzo sytego w tej sprawie. Byłem kiedyś bardzo popularny, ale zamknę to jednym zdaniem: zawsze wolałem być szanowany niż kochany. Nie tylko w zawodzie, więc na popularności mi nie zależy tak bardzo, jak na szacunku.

Nie będę zabiegał o popularność, nie muszę być kochany, nie biorę ról, ani nie udzielam wywiadów, które mają mi przynieść popularność. Mówię rzeczy nie zawsze grzeczne, ale to wynika trochę z charakteru, a trochę z doświadczenia. Nie lubię niczego lukrować.

Nie biorę ról ani nie udzielam wywiadów, które mają mi przynieść popularność

Mistrz Jan Englert ze swoim mistrzem Gustawem Holoubkiem (fot. TVP)
Teraz częściej widzimy pana w roli dyrektora. Czy jest jeszcze coś o czym pan marzy?

Dyrektor nie ma nic wspólnego z zawodem aktora, chyba że jest pochodną. To jest urzędnik państwowy. Nie wiem, czy się odnalazłem w tej funkcji, raczej ona mnie szuka. To zabawne, ale widać są we mnie cechy, które powodują, że w wolnych wyborach los wskazywał paluchem na mnie. Ja nigdy nie zgłaszałem swojej kandydatury do niczego, do dyrekcji teatru też nie. Ode mnie zależało, czy w własnej bucie i zarozumiałości ulegnę i się zgodzę, czy nie.

Nie miałem zamiaru nigdy być dyrektorem i nawet swojej mamie to obiecałem. Paluch losu jednak na mnie wskazał, a nie było wtedy żadnych konkursów. Po prostu ówczesny minister Waldemar Dąbrowski złożył mi ofertę i dał trzy dni do namysłu. Zgodziłem się i tak to trwa do dziś.

A jakie są te najbliższe plany artystyczne?

– Mało kto to zauważa, ale od czasu jak się jest urzędnikiem, to ofert nie ma za wiele. Sam siebie nie lubię obsadzać i przez 13 lat zagrałem tylko sześć ról w Teatrze Narodowym. W filmie u Wajdy tylko dwa razy, ale to były epizodyczne role. Teraz na jesieni razem z Januszem Gajosem zagramy „Garderobianego”. To najbliższa przyszłość, a o dalszej nie myślę, bo w tym wieku już się nie myśli dalej niż do poniedziałku.

Sam siebie nie lubię obsadzać i przez 13 lat zagrałem tylko sześć ról

Inni o Englercie: bożyszcze kobiet, osobowość, zawsze gra fair play
Zdjęcie główne: Aktor zadebiutował 60 lat temu rolą Zefirka w filmie „Kanał” (fot. TVP)
Zobacz więcej
Wywiady wydanie 13.10.2017 – 20.10.2017
„Powinniśmy powiedzieć Merkel: Masz tu rachunek, płać!”
Jonny Daniels, prezes fundacji From the Depths, O SWOIM zaangażowaniu w polsko-żydowski dialog.
Wywiady wydanie 28.07.2017 – 4.08.2017
Definitely women in India are independent
Srinidhi Shetty, Miss Supranational 2016, for tvp.info
Wywiady wydanie 28.07.2017 – 4.08.2017
Małgosia uratowała mi życie. Dzięki niej wyszedłem z nałogu
– Mam polski paszport i jestem z niego bardzo dumny – mówi amerykański gwiazdor Stacey Keach.
Wywiady wydanie 28.07.2017 – 4.08.2017
„Kobiety w Indiach są niezależne. I traktowane z szacunkiem”
Tak twierdzi najpiękniejsza kobieta świata Srinidhi Shetty, czyli Miss Supranational 2016.
Wywiady wydanie 14.07.2017 – 21.07.2017
Eli Zolkos: Gross niszczy przyjaźń między Żydami a Polakami
„Żydzi, którzy angażują się w ruchy LGBT, przyjmują liberalny styl życia, odchodzą od judaizmu”.