Wywiady

„Gdybym urodził się raz jeszcze, chciałbym uprawiać sport”

– Mama wychowywała mnie sama, nie miała możliwości materialnych. Pochodzę z małego miasteczka, gdzie nie było klubów sportowych. Był tylko klub rugby i każdy mężczyzna musiał się do niego zapisać – zdradza w rozmowie z portalem tvp.info Robert Janowski, prowadzący „Jaka to melodia”.

Kiedy po wakacyjnej przerwie wchodzisz do studia, w którym nagrywasz program „Jaka to melodia”, to co sobie myślisz?

Chyba to, że zaraz się zacznie. To tyle. Choć lubię mieć wolne, po wielu miesiącach niepracowania pojawia się pewna tęsknota. Zwykle kończymy sesję nagraniową programu w kwietniu. Do połowy sierpnia nie przekraczam progu studia, więc to jest bardzo dużo czasu bez pracy, bez piosenek, ludzi, publiczności. Tęskni się za tym, tym bardziej, że jesteśmy już 19 lat z państwem, czyli widzami. Cieszę się, że zaczynamy kolejny sezon.

Na jakie niespodzianki możemy liczyć? W przyszłym roku program będzie obchodził 20. urodziny.


To jest formuła zamknięta, ale staramy się elementy, z których zbudowany jest program, ulepszać. Ciągle jest coś do poprawienia. Nasza publiczność jest żywiołowa, nie reżyserujemy jej, bo podoba jej się u nas i się bardzo dobrze bawi, ale mamy nową scenografię, nasze studio nabrało większej przestrzeni. Mamy teraz chęć zapraszać po raz kolejny artystów, którzy nie występowali jeszcze w tej przestrzeni. Ich wcześniejsze występy są nagrane kilka a nawet kilkanaście lat temu, więc będziemy ich zapraszać. Zobaczymy, kto przyjedzie. Na pewno postaramy się o wiele gwiazd z zagranicy.

Nasz program to nie jest program stricte rozrywkowy. Mamy odcinki specjalne, które bardzo lubię. Tam się dzieje dużo dodatkowych i ciekawych rzeczy. Staramy się zapraszać wybitnych Polaków w dziedzinach takich jak sport, nauka i sztuka. W tym sezonie, już we wrześniu, będzie m.in. Marcin Gortat czy Joanna Jędrzejczyk, mistrzyni świata w MMA. Na szczęście będę stał daleko. Jesteśmy po igrzyskach, więc mam nadzieję, że zawitają do nas medaliści z Rio. Gościmy też profesorów z PAN, wielkich twórców, tekściarzy, muzyków.

Wiele z tych piosenek, które śpiewamy, czy które odgadują nasi uczestnicy, to przeboje z dawnych lat. Słuchają ich ludzie ze starszego pokolenia, ale i młodzi też się nimi interesują.
Robert Janowski ma już gotowy materiał na kolejną swoją płytę (fot. TVP)

Józefowicz o „Metrze”: Robiliśmy spektakl z amatorami, to wzburzyło środowisko. Mało kto wierzył, że nam się uda

– Powiedziałem im już na samym początku, że na parę lat muszą zapomnieć o narzeczonych, imprezach, że będą żyli jak w klasztorze. Nie ma mowy o rozrywkach, bo inaczej tego nie zrobimy – mówi twórca i reżyser musicalu.

zobacz więcej
Czy to prawda, że artyści coraz chętniej przychodzą do programu zaśpiewać, a nawet sami o to zabiegają?

To prawda. Nawet się już kolejka zrobiła. Musimy im mówić, żeby poczekali miesiąc czy dwa. Ostatnio wystąpili u nas Bracia, Wilki, Kayah była też już kilka razy. Było wielu artystów, na których trzeba było czekać kilka lat. Michał Bajor to jedna z tych gwiazd, które się wzbraniały, ale potem stwierdziły, że to nie jest obciach. Mamy 3 mln widzów, więc to jest naprawdę niezła publiczność. Kiedyś było gorzej, ale teraz rzeczywiście wszyscy bardzo chcą u nas wystąpić. To nas cieszy.

Jak nie wpaść w rutynę po tylu latach?

Nie wiem, jak się nie wpada w rutynę. Myślę, że to od razu widać.

I co wtedy? Rezygnuje się?

Myślę, że to z ciebie rezygnują. To bardzo szybko widać, czy człowiek ma nadal ochotę pracować, czy mu się nie chce. To nie jest praca, która może się znudzić. Nigdy nie jest monotonna. Ludzie się zmieniają, piosenki się zmieniają. Ci ludzie mają fantastyczne życiorysy. Zmieniają swoje życie, zaczynają w siebie wierzyć, piszą książki, żenią się, zostają rodzicami, powstają fankluby naszego programu. Czasem czuję się ojcem tej melodyjnej, jak to mówimy, rodziny.
„Robiliśmy to z miłości do sztuki”
A w międzyczasie występują w programie…

Właśnie tak. Mamy też odcinki charytatywne, zapraszamy również osoby niepełnosprawne, które u nas są traktowane normalnie. One to wiedzą i czują się tu znakomicie, chcą do nas przyjeżdżać. Nie ma zbyt wielu takich programów. Fajnie, że ten program sprawia, że dzieje się coś dobrego.

W tym roku mija 25 lat od premiery musicalu „Metro”. Jak wspominasz lata spędzone w pracy przy tej produkcji?

Jak wspominam? Kochani, musielibyśmy przegadać kilka dni i nocy. Młodym powiem tylko tyle, że jak wam się nadarzy taka okazja, to nie przepuśćcie. To była przygoda życia, której nie da się opowiedzieć w kilku zdaniach.

Nawet Janusza Józefowicza, który był uważany za tyrana, wspominasz dobrze?


Miał taki charakter, ciężki, trudny, ale ma przebłyski geniuszu. Robi fantastyczne rzeczy, nie ma od lat konkurencji. Myśmy wdepnęli w coś, o czym nie wiedzieliśmy, jak się skończy. Robiliśmy to z miłości do sztuki. Okazało się, że to „zażarło” i jest dziś kultowym spektaklem. Ten musical był o nas, wiele naszych życiorysów zostało w nim zawartych. Nikt wtedy nie pytał o pieniądze. Chodziło o to, żeby robić coś fajnego. Gdy dziś obserwuję młodzież, to często najpierw pytają za ile i czy nie za mało, a dopiero potem przystępują do walki. Ale cóż. Czasy się zmieniły, nic na to nie poradzę. W każdym razie „Metro” wspominam jako artystyczne szaleństwo.

Zdarza ci się nucić te piosenki?

Czasem je śpiewam na koncertach, recitalach.
W programie w odcinkach specjalnych często występują gwiazdy (fot. TVP)
„Metro” było dla ciebie przystankiem, który pozwolił ci jeszcze bardziej zaistnieć? Przed nim już śpiewałeś, występowałeś na scenie, w zespole ZOO.

Z pewnością. To było spektakularne wydarzenie dla mnie, bo po „Metrze” zaczęły się różnego rodzaju propozycje. Gdyby nie „Metro”, nie wiem, czy odniósłbym sukces. Zacząłem być rozpoznawalny. Gdyby nie „Metro”, pewnie dziś byśmy nie rozmawiali.

Powiedziałeś kiedyś, że możesz żyć bez telewizji.

Mogę, ale przyzwyczajam się do miejsc. U Janusza w „Metrze” też byłem kilka lat, potem na mojej drodze pojawiła się przygoda, jaką jest „Jaka to melodia” i trwa już 19 lat. Gram koncerty, pracuję w radiu. Chciałbym pisać, ale nie mam na to czasu. Jeśli to, co robię, ciągle się ludziom podoba, to jest rewelacyjne. Pracuję w miejscu, które lubię i tak naprawdę nie jest dla mnie pracą, tylko dobrą zabawą. Lubię śpiewać, gadać z ludźmi.

Możemy liczyć na kolejną twoją płytę?

Płyta będzie, jest już tak naprawdę gotowa, więc mógłbym wejść do studia w każdej chwili. Chciałabym wrócić do przedwojennych szlagierów. Gdy je kiedyś puszczaliśmy Amerykanom, nie wierzyli, że to napisali, nagrali i zaśpiewali Polacy. Na razie przymierzam się do płyty mojej córki. Okazuje się, że młodzież jest zdolna. Nie wiem, po kim to ma (śmiech). Ja przy niej to mały pikuś.
„Gdybym urodził się raz jeszcze to chciałbym uprawiać sport”
Na swoim profilu na Facebooku mocno się chwalisz swoimi córkami…

Jak każdy rodzic.

Jakim jesteś ojcem?

Trochę je rozpuszczam i jestem za mało konsekwentny, ale moja żona Monika mi w tym pomaga albo na odwrót: to ja jej pomagam w tej trudnej pracy, jaką jest wychowywanie dzieci. Aniela ma 18 lat, Tolka 16. Częste rozmowy, czasem do późnych godzin nocnych, czasem porannych, które nam rodzicom wydawały się niezbyt owocne, okazywało się, że procentują i to cudnie. Jedyne co tak naprawdę możemy dzieciom dać to czas i uwaga.

Przeprowadzasz casting na absztyfikantów?


Nie jestem ojcem, który trzyma karabin z tyłu, jak przychodzą koledzy. Szczerze powiem, że to fajni chłopcy. 90 procent z nich zaakceptowałem od razu, a jak jeszcze któryś mówił, że lubi łowić ryby, to już w ogóle. Jak patrzyłem jeszcze na to środowisko gimnazjalne, bo jest specyficzne, to myślałem, że będę przeganiał łopatą, ale one też potrafią wybrać z tego tłumu. Jestem szczęśliwy, że takie są.

Jednym słowem za łowienie ryb ma się u ciebie dużego plusa?

Tak. Za ryby, jazdę na nartach, grę w tenisa. Generalnie fajnie, jeśli taki chłopak jest usportowiony, a nie tylko komórka i pyk, pyk. Każdy dziś „pyka”, ale fajnie, gdyby taki chłopak miał jakąś pasję, bo bez tego nie da się żyć.
Z Edytą Górniak Robert Janowski występował przez kilak lat w „Metrze” (fot. TVP)
A Makary? Syna wychowuje się inaczej?

To jest już duży chłopak. Samodzielny facet. Ma fajną robotę, stanął na nogi, ma firmę producencką, a więc pracuje w swoim zawodzie. Robi różne rzeczy, od teledysków, po filmy reklamowe. Jest szczęśliwy, ja jestem dumny. Pomagamy mu jak każdy tata i każda mama. Po to jesteśmy.

Gdybyś mógł cofnąć czas, co byś zmienił?


Języków bym się nauczył. Nie znam aż tak dobrze angielskiego. Pogadam, ale żeby przeprowadzić wywiad po angielsku... już nie do końca. Byłem na wakacjach we Włoszech, włoski jest piękny. Chciałbym się go nauczyć, aby zamówić mojej żonie coś po włosku. To byłoby piękne. Chciałbym się uczyć francuskiego, może niekoniecznie niemieckiego, bo to twardy język, rosyjskiego, którego uczyłem się w szkole, żeby czytać literaturę rosyjską. A gdybym urodził się raz jeszcze, to chciałbym uprawiać sport. Moja mama wychowywała mnie sama, nie miała możliwości materialnych. Pochodziłem z małego miasteczka, gdzie nie było klubów sportowych. W Sochaczewie był tylko klub rugby. Każdy mężczyzna musiał się do niego zapisać. Byłem mały, szczupły. Na pierwszym treningu przelecieli po mnie, ale z dumą nosiłem tę traumę, że byłem na treningu. Miałem lekkie wstrząśnienie mózgu, ale sprawdziłem się jako mężczyzna. Gdybym mógł trenować, to może byłby to wielobój albo tenis.


Podobno masz zamiar założyć fundację dla młodych zdolnych?


Cały czas to jeszcze faza projektu, ale przyjdzie moment, że to ruszy. Będzie się nazywała „Scena marzeń”. Chcemy pomagać dzieciom ze środowisk trudnych, które spędzają czas w świetlicach wychowawczych. Te dzieci są genialne, ale jedyne co robią, to rysują. To za mało. Chcemy organizować warsztaty, spotkania, festiwale. To będzie trzyletni program, po tych trzech latach pójdą dalej same, będą musiały sobie poradzić i skorzystać z tego, co im damy.

Gdzie ładowałeś akumulatory w te wakacje?

We Włoszech. To był pierwszy urlop bez dzieci, psów. Nie narzekam na wspólne wyjazdy, bardzo to lubię, ale samotny wypad z żoną też się czasem przydaje. Poza tym nie mogłem nie być w swoich ukochanych Borach Tucholskich. Jak skończą się nagrania programu, skoczę tam jeszcze na grzyby. Z internetu ściągam sobie przepisy na zalewy i będę robił marynaty. Życie jest kolorowe, ciekawe, wspaniałe. Jestem szczęśliwy.

Można powiedzieć, że twoja żona to szczęściara?

To ja jestem szczęściarzem, że mam taką żonę. Wszystko umie zrobić i cieszę się, że się wreszcie znaleźliśmy.

Czego ci życzyć?


Zdrowia i fajnych wzruszeń. Emocji, które będziecie Państwo razem ze mną przeżywać w programie „Jaka to melodia”. Będziemy mieli genialnych ludzi, z których trzeba być dumnym. Trzymam kciuki, żebyście wygrywali i żeby wam się darzyło.
Zdjęcie główne: Robert Janowski od 19 lat prowadzi program „Jaka to melodia” (fot. TVP)
Zobacz więcej
Wywiady wydanie 13.10.2017 – 20.10.2017
„Powinniśmy powiedzieć Merkel: Masz tu rachunek, płać!”
Jonny Daniels, prezes fundacji From the Depths, O SWOIM zaangażowaniu w polsko-żydowski dialog.
Wywiady wydanie 28.07.2017 – 4.08.2017
Definitely women in India are independent
Srinidhi Shetty, Miss Supranational 2016, for tvp.info
Wywiady wydanie 28.07.2017 – 4.08.2017
Małgosia uratowała mi życie. Dzięki niej wyszedłem z nałogu
– Mam polski paszport i jestem z niego bardzo dumny – mówi amerykański gwiazdor Stacey Keach.
Wywiady wydanie 28.07.2017 – 4.08.2017
„Kobiety w Indiach są niezależne. I traktowane z szacunkiem”
Tak twierdzi najpiękniejsza kobieta świata Srinidhi Shetty, czyli Miss Supranational 2016.
Wywiady wydanie 14.07.2017 – 21.07.2017
Eli Zolkos: Gross niszczy przyjaźń między Żydami a Polakami
„Żydzi, którzy angażują się w ruchy LGBT, przyjmują liberalny styl życia, odchodzą od judaizmu”.