Kartka z kalendarza

„Elektroniczny morderca”, kasety VHS i magnetowidy, czyli na co polowali Polacy w PRL

– Od stanu wojennego władza dbała, by na rynek trafiało jak najwięcej lekkich i sensacyjnych filmów, by ludzie zapomnieli o polityce i otaczającej ich rzeczywistości. Aby ogłupić społeczeństwo – wspomina krytyk filmowy Andrzej Bukowiecki.

Zielona noc z pastą Pollena-Lechia i popiersie Lenina, czyli kolonijnych wspomnień czar

Kolonie letnie w PRL.

zobacz więcej
Magnetowidy w latach 80. były dla Polaków przedmiotem pożądania. Choć w 1985 roku sprzęt kosztował około 700 tysięcy złotych, a przeciętne wynagrodzenie to 20 tysięcy, polowanie w sklepach i giełdach trwało. Bo oglądanie zachodnich produkcji pomagało oderwać się od codzienności PRL-u.

Za piracką kasetę VHS na bazarze trzeba było zapłacić około 10 tysięcy złotych. A mimo to wokół straganów z filmami panował tłok i rejwach. W pudełkach: „Powrót do przeszłości”, „Akademia policyjna” i „Rambo” czy „Terminator”, w polskich kinach wyświetlany pod tytułem „Elektroniczny morderca”.

Już wówczas zwracano więc uwagę, że w oferowanym repertuarze dominuje sensacja, science-fiction i horror. W rankingach popularności zwyciężały gwiazdy osiłkowe, jak nazywa je krytyk filmowy Andrzej Bukowiecki, czyli Jean-Claude Van Damme czy Arnold Schwarzenegger.
Ogłupić społeczeństwo

Bukowiecki uważa, że na gust Polaków w tamtym czasie wpływ miało wiele kwestii. – Od stanu wojennego władza dbała o to, by na rynek trafiało jak najwięcej lekkich i sensacyjnych obrazów, żeby ludzie zapomnieli o polityce i otaczającej ich rzeczywistości. Aby ogłupić społeczeństwo – mówi. Jak ocenia, w pewnym stopniu to się udało.

Do tego doszła infantylizacja kultury. Rękę do tego przyłożyli, jeszcze przed niektórymi prywatnymi dystrybutorami, pokątni handlarze kaset VHS, szukając pozycji, które dobrze się sprzedadzą. Ludzie zaś mieli już dość indoktrynacji. Łaknęli kina popularnego, rozrywkowego. Dobrze stały horrory klasy B i C.

Zaczęły pojawiać się prywatne wypożyczalnie kaset, których repertuar zatwierdzano w urzędzie cenzury. Prawami autorskimi nie bardzo się przejmowano. Kasety kopiowano na potęgę, a jakość obrazu odbiegała od zachodnich standardów.
Pierwszy polski magnetowid MTV-100
12-kilogramowy MTV - 100

Władza w odpowiedzi na społeczne zapotrzebowanie zarządziła prace nad pierwszym polskim magnetowidem. W 1986 roku, podczas wystawy zorganizowanej z okazji II Forum Elektroników Polskich w Pałacu Kultury, zaprezentowano pierwszy polski magnetowid MTV-100.

Eksperci zdradzili, że sprzęt to efekt polsko-czechosłowackiej współpracy. Szefowie projektu zapewniali, że konkurencji nie ma między krajami. Wszystko było uzgadnianie krok po kroku.

Produkcja ruszyła na przełomie roku. Magnetowid z Unitry ważył ponad 12 kilogramów.
W sklepach zabrakło japońskich magnetowidów
50 procent z demoludów

Jak przypomina Andrzej Bukowiecki, przełom lat 80. i 90. to był ciekawy czas gwałtownych przemian rynkowych, który w oczywisty sposób odcisnął się na rynku filmowym. – Pojawili się mali prywatni dystrybutorzy, którzy z czasem wyrośli na prawdziwych gigantów. Jednak nie obowiązywały ich zasady, jak państwowego mecenasa, czyli Przedsiębiorstwo Dystrybucji Filmów, które musiało trzymać się dyrektywy mówiącej, że 50 procent filmów musi pochodzić z demoludów – wyjaśnia krytyk.

Tempo zmian było coraz szybsze. Na domach pojawiły się talerze satelitarne, w pokojach magnetowidy. Kasety VHS to było coś. Repertuar straganowy zaczął szybko się komercjalizować
Magnetowid w fazie prób
Seanse kończące się na komisariacie

Bukowiecki zwraca jednak uwagę, że nie brakowało także ambitniejszych pozycji, jak „Stowarzyszenie umarłych poetów”, „Urodzony 4 lipca” czy „Niebezpieczne związki”.

Krytyk wskazuje też na chlubną rolę magnetowidów, dzięki którym rozwijał się w podziemiu obieg opozycyjnych kaset. Przykładem jest „Przesłuchanie” Ryszarda Bugajskiego z Krystyną Jandą w roli głównej. Film nakręcony w 1982 roku został zablokowany przez cenzurę.

Bukowiecki podkreśla, że sami twórcy uchronili obraz przed zniszczeniem, tworząc kopie, później wielokrotnie powielane metodą chałupniczą. – Dzięki temu film krążył po mieszkaniach, a seanse nieraz kończyły się na komisariacie – dodaje.

Oficjalna premiera filmu Bugajskiego odbyła się w 1989 roku, po wyborach, do których dopuszczono opozycję i które przegrali komuniści.
Przemyt magnetowidów i czekolady
Zdjęcie główne: W 1985 roku sprzęt kosztował około 700 tysięcy złotych (fot. NAC/flickr.com/Arnolds)
Zobacz więcej
Kartka z kalendarza wydanie 17.11.2017 – 24.11.2017
Mydelniczka z charakterem. Trabant ma już 60 lat
Auto produkcji NRD stało się ikoną motoryzacji.
Kartka z kalendarza wydanie 20.10.2017 – 27.10.2017
Dzisiaj 61. rocznica wybuchu powstania węgierskiego
Zbrojne wystąpienie przeciwko ZSRR trwało od 23 października do 10 listopada 1956 r.
Kartka z kalendarza wydanie 29.09.2017 – 6.10.2017
Trajtki, trajlusie, ziutki. Ekologia w PRL-u, czyli trolejbusy
Były szybkie, kursowały często i zapewniały także nietypowe atrakcje.
Kartka z kalendarza wydanie 22.09.2017 – 29.09.2017
Weekend w PRL. Chcąc napełnić bak, trzeba było mieć dużo...
Synonimem stacji paliw stały się CPN-y.
Kartka z kalendarza wydanie 15.09.2017 – 22.09.2017
Spekulant, badylarz i prywaciarz – PRL potrzebowało wrogów...
Wojna o handel trwała przez wszystkie lata PRL-u.