„Franciszek otwiera ramiona i drzwi Kościoła przed zagubionymi, potrzebującymi i poranionymi”
poniedziałek,
13 marca 2017
– Papież Franciszek otwiera ramiona i drzwi Kościoła przed zagubionymi, potrzebującymi i poranionymi, którzy znaleźli się w trudnych sytuacjach, ale szukają sensu i mogą ten sens odnaleźć we wspólnocie wiary. To chyba najmocniejszy rys tego, co robi Franciszek – mówi w rozmowie z portalem tvp.info Marcin Przeciszewski, redaktor naczelny i prezes zarządu Katolickiej Agencji Informacyjnej.
Mijają cztery lata od chwili, gdy argentyński kardynał Jorge Mario Bergoglio został papieżem Franciszkiem. Czy możemy już się pokusić o wyznaczenie głównych nurtów jego posługi?
Podoba mi się ten pontyfikat. Jest bardzo komplementarny do pontyfikatu Benedykta XVI, jednego z najwybitniejszych teologów naszych czasów, mocno oparty na doktrynie, cyzelowaniu nauczania Kościoła w świetle współczesnych wyzwań. Ta komplementarność polega też na tym, że jest to pontyfikat wybitnie duszpasterski. W wielu momentach podobny jest też do tego, co robili Jan XXIII i Jan Paweł II. Jak to formułuje sam Franciszek w swoim głównym haśle – chodzi o nawrócenie duszpasterskie całego Kościoła.
Jakiego Kościoła chce Franciszek?
Papież Franciszek chce Kościół uczynić bardziej misyjnym, dynamicznym. Pragnie, by wszystkie jego struktury, od kurii rzymskiej poczynając na zwykłej parafii kończąc, były aktywnymi ośrodkami misyjnymi we współczesnym świecie. Jego pontyfikat mocno rozwija zasadę nowej ewangelizacji sformułowaną przez papieża Pawła VI, którą zajmowała też bardzo Jana Pawła II. To otwarcie się Kościoła, skoncentrowanie jego misji na ludziach z tych regionów, które są od dawna schrystianizowane, ale bardzo mocno się zsekularyzowały.
Papież Franciszek otwiera ramiona i drzwi Kościoła przed zagubionymi, potrzebującymi i poranionymi, którzy znaleźli się w trudnych sytuacjach, ale szukają sensu i mogą ten sens odnaleźć we wspólnocie wiary. To chyba najmocniejszy rys tego, co robi Franciszek.
Papież koncentruje się na działaniach na rzecz ubogich, a ta opcja jest w centrum zainteresowania episkopatów latynoamerykańskich od lat. Mówimy o Kościele ubogim, którzy używa ubogich środków i jest dla ludzi ubogich, wykluczonych, którzy czują się dotknięci niesprawiedliwością. Do tego kręgu zaliczają się też uchodźcy. Wypływa to bezpośrednio z Ewangelii, Jezusa działał podobnie. Ta idea trafia wprost do serc i przekracza wszelkie podziały we współczesnym świecie. Zawiera się ona w papieskim tytule pontifex, który oznacza m.in. budowniczego mostów. Franciszek dociera tam, gdzie nikt inny nie dotarł.
Po raz pierwszy w historii Kościoła papież nie koncentruje się na Europie, czy na świecie kultury atlantyckiej, ale prowadzi działalność misyjną tam, gdzie Kościół jest naprawdę żywy, czyli w Ameryce Południowej i Azji. Geopolityka watykańska się zmieniła. Widać to też po nominacjach kardynalskich.
Możemy się spotkać z opiniami, że pontyfikat Franciszka jest zbyt lewicowy, a nawet lewacki, i powoduje w Kościele chaos. Czy takie stwierdzenie jest wg pana uprawnione?
Świadczy o ignorancji osób, które je wypowiadają. Papież Franciszek jeszcze mocniej niż jego poprzednicy głosi potrzebę sprawiedliwości społecznej. Jest to główny priorytet Kościoła. Jest mocno krytyczny wobec współczesnego modelu neoliberalizmu gospodarczego, który uważa za niesprawiedliwy i budujący kulturę wykluczenia, sprzeczną z ideałami chrześcijaństwa i Ewangelii. Może to się pewnym osobom kojarzy z lewicowym ujęciem. Ale czy chcemy, czy nie, istotą Ewangelii jest cenienie godności człowieka. Wg niej każdy człowiek powinien być tak samo traktowany. Nie ma w tym nic lewicowego.
Papież, który przyjął imię Franciszka i nawiązał w ten sposób do nauczania świętego z Asyżu, głosi wielki szacunek do natury. Pontyfikat Jana Pawła II opierał się na wielkim szacunku dla człowieka, Franciszek rozszerzył to na szacunek dla wszelkiego bożego tworzenia. Są to oczywiście idee bliskie współczesnym ekologom i być może z tym także wiążą się owe lewicowe konotacje. Powtarzam, to wcale nie oznacza, że papież jest lewakiem. Gdy kardynał Bergoglio został papieżem, jeden z moich znajomych, wysoko postawiony jezuita, powiedział mi, że w domach jezuickich na świecie zapanował smutek, bo Argentyńczyk uchodził za konserwatystę. Musimy sobie też jasno powiedzieć, że chrześcijaństwo nie jest ani prawicowe, ani lewicowe.
Papież sięga do korzeni chrześcijaństwa, do Ewangelii, czyli do samych źródeł. Ale środowiska, które mianują się konserwatywnymi, krytykują go za odchodzenie od tradycji Kościoła jako instytucji. Znowu mamy do czynienia z nieporozumieniem?
Tak, takie stwierdzenie jest bezpodstawne. Papież Franciszek nie odchodzi od tradycji Kościoła, która streszcza się w jego nauczaniu i ma źródła biblijne. Nauczanie to formułuje się przez kolejne wieki trwania Kościoła w odpowiedzi na kolejne wyzwania, które rozwijają się w czasie. To jest tradycja, której Franciszek nie łamie i nie zmienia. Natomiast jako duszpasterz przekracza pewne sztywne ramy, do których jesteśmy przyzwyczajeni. Dzięki temu trafia bezpośredni do serca człowieka, a taka jest przecież misja Kościoła.
Kościół powinien zmieniać się i odpowiadać na potrzeby wiernych?
Oczywiście, ale zachowując tradycję, która wynika z objawienia bożego. Nauczanie Kościoła musi odpowiadać współczesnym znakom czasu. Franciszek właśnie tak robi. Jest papieżem doskonale rozumiejącym Kościół i dynamikę jego rozwoju. Robi to zgodnie z założeniami II soboru watykańskiego.
Czy papież wciela w życie ideały jezuitów?
Oczywiście, że tak. Towarzystwo Jezusowe wypracowało w ciągu 500 lat istnienia znakomite sposoby reagowania na najważniejsze wyzwania czasu. Dwa najważniejsze realizowane przez jezuitów kryteria duszpasterstwa to rozeznawanie i towarzyszenie człowiekowi. Aspekt towarzyszenie mocno przebija się w ostatniej adhortacji papieża o rodzinie i małżeństwie „Amoris letitia”. Jest w niej mowa o tym, że zadaniem Kościoła jest nie tylko przypominanie niezmiennych zasad moralnych i kryteriów życia małżeńskiego, lecz także towarzyszenie ludziom. Taki jest wymóg czasu, że trzeba z ludźmi iść. Jednak towarzyszenie bywa nadinterpretowane i tłumaczy się je w sposób nieuprawniony. Niektóre środowiska błędnie uważają, że wprowadzone przez Franciszka kryterium towarzyszenia związkom niesakramentalnym jest uchyleniem furtki do udzielania rozwodnikom komunii świętej. Nie na tym polega towarzyszenie. Franciszek ani na jotę, w niczym, nie zmienia nauczania Kościoła.