Kartka z kalendarza

Podwórkowe wojny, wyrwane hydranty i ulice jak rwące potoki. Lany poniedziałek w PRL

Królowały butelki po „Ludwiku” i „Kokosalu”, ale przegrywały konkurencję z wiadrem. Tak jak miejskie zwyczaje nie wytrzymywały wyścigu z wiejskimi tradycjami, gdzie wodę lano z wozu strażackiego, a panny lądowały w studniach albo wannie. Lany poniedziałek w PRL.

Deputat cukrowy i pączki za prąd, czyli tłusty czwartek w PRL

Co można było wówczas znaleźć wewnątrz drożdżowej słodkości?

zobacz więcej
Nazywano je wiosennymi świętami kurczaczka czy zajączka. W Dzienniku Telewizyjnym zamiast o Wielkanocy mówiono o dniach odpoczynku. Gazety zapowiadały, że kolejny numer ukaże się po trzech dniach. – Składano nawet życzenia, ale nie precyzując z jakiej okazji – mówi historyk dr Andrzej Zawistowski z SGH.

Sposób na neutralizację świąt

Święta te sprowadzano do rodziny. Wiele materiałów dziennikarskich przedstawiało je jako wydarzenie folklorystyczne, bo nawiązanie do ludowości było głównym kierunkiem na zneutralizowanie świątecznego dnia. Bardzo przydatna była w tym miejscu tradycja śmigusa dyngusa. W świąteczny poniedziałek reporterzy mieli łatwiej. Wystarczyło pokazać lanie wodą.
„Dziś baby polewa się ciepłą wodą”. Polewacka na Podhalu

Goździk, rajstopy, kawa, zdarzało się, że męskie skarpety. Dzień kobiet w PRL

Odbiór kwiatka trzeba było pokwitować.

zobacz więcej
Co roku chętnie pokazywano więc tradycyjne polewanie na wsiach. Na własnej skórze miał okazję nie raz przeżyć to prezenter pogody Ziemowit Pędziwiatr z TVP, który będąc dzieckiem święta często spędzał u stryja na wsi w okolicy Ruśca w województwie łódzkim. – Nikt nie bawił się w nalewanie wody do wiader – mówi Pędziwiatr i wspomina, jak pewnego razu niemal wylądował w studni. – Oczywiście takiej płytkiej – wyjaśnia. Miał wówczas 12 lat i udało mu się wyrwać. Ale nie wszyscy mieli takie szczęście i lądowali w niej albo w wannie.
– W wannę zmieniło się też kiedyś łóżko jednej z tamtejszych panien – opowiada prezenter. A los taki zgotował jej przyszły mąż wpuszczony do domu przez przyszłych teściów. Sucha nitka na niej nie została.

Nadzieja na zmartwychwstanie

Śmigus dyngus to tradycja, która nawiązuje do słowiańskich zwyczajów wypędzania zimy i okazywania radości z nadejścia wiosny. Ale także kojarzona jest ze zbiorowym chrztem Polski. Dr Zawistowski dodaje, że w latach 80. Święta Wielkanocne szczególnie ważne były dla opozycji, dając nadzieję na zmartwychwstanie.
Dla panny na wydaniu dyshonorem było pozostawać suchą w śmigus dyngus
Wozy strażackie i wykupywanie się jajkami

Wcześniej śmigus i dyngus były dwoma odrębnymi zwyczajami. Śmigus miał pochodzić od smagania się – witkami po nogach, a dyngus od „dingen”, czyli wykupywania się. Po wsiach jeździły wozy strażackie i oblewały chałupy zachęcając do wykupienia się np. jajkami. Zwyczaj smagania witką po nogach jest tradycją pogańską, ale nadal praktykowany jest w niektórych regionach Polski. Np. na Kaszubach smaga się gałązkami wierzbowymi.
W Małopolsce mężczyźni przebierają się w kobiece stroje i usmarowani sadzą udają Siudą Babę chodzą po domach i szukają panien, by wysmarować je sadzą.

Wojny podwórkowe

A w całej Polsce spotkać można grupy młodych ludzi polewających się wodą. I, jak podkreśla Beata Chmielowska-Olech z Teleexpressu nie było to symboliczne psikanie plastikowym jajkiem. Jej zdaniem lane poniedziałki przed laty były jakby bardziej mokre. Na podwórkach toczyły się wojny. A dziewczyny wychodziły na dwór głównie po to, by wzbudzić zainteresowanie polewających.
„Szynka musi być obowiązkowo” mówili Warszawiacy przed „wiosennymi świętami” w 1987
Król „Kokosal”

Do polewania najlepiej służyły plastikowe butelki po płynach do mycia naczyń i popularnym wówczas płynie do prania „Kokosal”. Z relacji wynika, że konstrukcja korka pozwala lać wodą na imponujące wręcz odległości. Na przechodniów czyhały hordy uzbrojone w wiadra. Ich zawartość lądowała w autobusach, tramwajach czy windach. Bywali też tacy, którzy rzucali z okien plastikowe torebki z wodą. Z plastikowymi jajkami był taki problem, że często opatrzone były wadą – wypadającą zatyczką. Ale to była zabawka dla maluchów.
Podwórkowe wojny, wyrwane hydranty i ulice, jak rwące potoki. Lany poniedziałek w PRL
Zdjęcie główne: (fot. TVP)
Zobacz więcej
Kartka z kalendarza wydanie 17.11.2017 – 24.11.2017
Mydelniczka z charakterem. Trabant ma już 60 lat
Auto produkcji NRD stało się ikoną motoryzacji.
Kartka z kalendarza wydanie 20.10.2017 – 27.10.2017
Dzisiaj 61. rocznica wybuchu powstania węgierskiego
Zbrojne wystąpienie przeciwko ZSRR trwało od 23 października do 10 listopada 1956 r.
Kartka z kalendarza wydanie 29.09.2017 – 6.10.2017
Trajtki, trajlusie, ziutki. Ekologia w PRL-u, czyli trolejbusy
Były szybkie, kursowały często i zapewniały także nietypowe atrakcje.
Kartka z kalendarza wydanie 22.09.2017 – 29.09.2017
Weekend w PRL. Chcąc napełnić bak, trzeba było mieć dużo...
Synonimem stacji paliw stały się CPN-y.
Kartka z kalendarza wydanie 15.09.2017 – 22.09.2017
Spekulant, badylarz i prywaciarz – PRL potrzebowało wrogów...
Wojna o handel trwała przez wszystkie lata PRL-u.