Meble Kowalskich miały być tanie, praktyczne i dla każdego.
zobacz więcej
W PRL proces skracania tygodnia pracy przebiegał zdecydowanie oporniej i dłużej niż na Zachodzie. Wiele lat po wojnie nadal obowiązywał 46-godzinny tydzień pracy. W soboty pracowały fabryki, zakłady, a nawet urzędy oraz oczywiście szkoły.
– W sobotę do zakładu pracy szło się na sześć godzin. W końcu to weekend – wyjaśnia w rozmowie z portalem tvp.info historyk dr Andrzej Zawistowski z Katedry Historii Gospodarczej i Społecznej SGH.
Ludowa władza, podążając za światową tendencją skracania tygodnia pracy, zarządzeniami wprowadzała nadzwyczajne wolne soboty. Ustanawiane były na podstawie dekretów Rady Państwa. Pierwsze zapisy na ten temat były echem VI Zjazdu PZPR. Ludowi pracującemu podarowano dwie wolne soboty w roku, które i tak trzeba było odpracować, np. wykonując wcześniej podjęty plan.
Wolne na rocznicęPierwszą wolną sobotę świętowano 21 lipca 1973 roku. Data była nieprzypadkowa – następnego dnia przypadało Narodowe Święto Odrodzenia Polski, rocznica ogłoszenia manifestu PKWN.
Rok później wolnych sobót było sześć w roku, a pod koniec lat 70. liczba ta doszła do 14. Wolne dni wyznaczała władza, ale nie za darmo. Trzeba było na nie zapracować, wykonać zadania, osiągnąć wytyczone plany, a więc tak naprawdę odpracować.