1
/ 5
rozwiń
Odczytywanie dzieł sztuki z użyciem jedynie biograficznego klucza trąci prostactwem. Teza, że Artemisia tworząc, odreagowywała młodzieńczą traumę, znalazła jednak wielu admiratorów. Na zdjęciu portret malarki autorstwa Simona Voveta, wystawa w National Gallery w Londynie, 29 września 2020 r. Fot. Judith Burrows/Getty Images
Ludzie widzą w „Judycie zabijającej Holofernesa” symboliczną egzekucję gwałciciela, chcą wierzyć, że malując mścicielki w myślach zabijała Tassiego, a może i własnego ojca, poniekąd współwinnego jej hańby. Obraz, dziś uważany za manifest feminizmu, otworzył przed Artemisią wrota do kariery ( tu na wystawie poświęconej włoskim malarzom z pierwszej połowy XVII wieku w Państwowe Muzeum Sztuk Pięknych im. Puszkina w Moskwie, 2019 rok). Fot. Sergei Karpukhin\TASS via Getty Images
Kłopot w tym, że naturalizm i porno-brutalna tematyka królują również u innych włoskich artystów, urodzonych na przełomie XVI i XVII wieku. Taki był po prostu klimat. Mitologia, Stary Testament i chrześcijańska martyrologia dostarczały aż nadto pretekstów do epatowania golizną i przemocą. Oprócz zabójstw wzięcie miały czy molestowanie – jak lubieżnicy w „Zuzanna i starcy” z 1652 r., Artemisia Gentileschi (wystawa w National Gallery w Londynie). Fot. Yui Mok/PA Images via Getty Images
Lubiono te malować gwałty (porwanie Europy, Tarkwiniusz napastujący Lukrecję, Danae i złoty deszcz, Leda z łabędziem), dzieciobójstwo (Herod, Medea) i kazirodztwo – jak w „Lot i jego córki”, ok. 1635-1637, Artemisia Gentileschi, obraz z kolekcji Museo de Santa Cruz w Toledo. Fot. Fine Art Images / Heritage Images via Getty Images
Malarze nie musieli zanadto wytężać wyobraźni. W tamtych czasach w Italii żyło się krótko, a śmierć często była gwałtowna. Miasta nękały epidemie, wybrzeża – muzułmańscy piraci. Na zdjęciu obraz „Estera przed Ahaswerusem” Artemisii Gentileschi, opowiadający historię Żydówki, która pojawiła się przed królem Persów, aby wstawić się za swoim ludem. Fot. Sepia Times / Universal Images Group via Getty Images