Kimono jest jak jej sztuka – wyrazem szacunku dla świata rzeczy. Tych, które mają życie. Fot. Kordegarda. Galeria Narodowego Centrum Kultury w Warszawie
Przenosi formę kimona na płótna lub lepi je (dosłownie) z pogniecionych papierów, bibuł, gazet. Stają się wówczas sztywnymi, dwustronnymi obiektami, zamkniętymi w szklanych gablotach jak archeologiczne wykopaliska. Do dwustronnego oglądania.Fot. Kordegarda. Galeria Narodowego Centrum Kultury w Warszawie
Kimono fascynuje Elżbietę Banecką od lat. Może długo opowiadać o tych dziełach sztuki nie tyle krawieckiej, co konstruktorskiej. Nic zbędnego, naddanego. Strój i forma doskonałe. Fot. Kordegarda. Galeria Narodowego Centrum Kultury w Warszawie
Przemyślana konstrukcja, na której każdy może pozostawić swój indywidualny ślad. Sama chętnie zakłada kimona. Dla niej to najszlachetniejszy ubiór świata. Cała ideologia zen. Fot. Kordegarda. Galeria Narodowego Centrum Kultury w Warszawie
Fot. Kordegarda. Galeria Narodowego Centrum Kultury w Warszawie
Może to był uboczny skutek podróży do Japonii? Zainteresowania filozofią zen? Dość, że zaniechała obserwacji bliźnich, natomiast zwróciła się ku przedmiotom. Wypracowała własną wersję martwych natur. Fot. Galeria Narodowego Centrum Kultury w Warszawie
Dostrzega urodę naddartej bibułki, zmiętej kulki celofanowej, wystrzępionej tacki ze styropianu, pożółkłego, wyschłego bodiaka, kawałka drewnianej belki pożłobionego przez wodę, ogień i czas. Fot. Kordegarda. Galeria Narodowego Centrum Kultury w Warszawie
Z tego (i innych „rzeczy niższej rangi”) komponuje mini-instalacje. Są niewielkich rozmiarów, jednak nie potrzeba do nich mikroskopu – wystarczy uważne oko, które dostrzega coś więcej niż podsuwane przez reklamy obiekty zbiorowego pożądania. Fot. Kordegarda. Galeria Narodowego Centrum Kultury w Warszawie
Banecka odgaduje przeszłość przedmiotów – „odczytuje” ją na podstawie widocznego zużycia. Potem portretuje te obiekty naznaczone historią z czułością i dyskrecją. Szanuje tajemnice nie-martwych natur. Fot. Kordegarda. Galeria Narodowego Centrum Kultury w Warszawie
Odbiera niemą „mowę” porzuconych, już niepotrzebnych przedmiotów. I ocala je od zapomnienia.Fot. Kordegarda. Galeria Narodowego Centrum Kultury w Warszawie
Im więcej krzyżyków na grzbiecie, im większe zużycie, tym obiekt staje się piękniejszy, ciekawszy, coraz bardziej „uczłowieczony”. Fot. Kordegarda. Galeria Narodowego Centrum Kultury w Warszawie
Nie ma dla niej „nieartystycznego” surowca; nie istnieje nieciekawa w swej prostocie forma; nie obawia się najbardziej nieoczekiwanych skojarzeń obiektów. Fot. Kordegarda. Galeria Narodowego Centrum Kultury w Warszawie