Dostrzega urodę naddartej bibułki, zmiętej kulki celofanowej, wystrzępionej tacki ze styropianu, pożółkłego, wyschłego bodiaka, kawałka drewnianej belki pożłobionego przez wodę, ogień i czas. Z tego (i innych „rzeczy niższej rangi”) komponuje mini-instalacje. Są niewielkich rozmiarów, jednak nie potrzeba do nich mikroskopu – wystarczy uważne oko, które dostrzega coś więcej niż podsuwane przez reklamy obiekty zbiorowego pożądania. Nie ma dla niej „nieartystycznego” surowca; nie istnieje nieciekawa w swej prostocie forma; nie obawia się najbardziej nieoczekiwanych skojarzeń obiektów.
Podąża (instynktownie, nie z założenia) tropami poprzedników: twórców francuskiego
nouveau réalisme czy włoskiego
arte povera. Oni też, w latach 50., 60. i 70. XX wieku sięgali do surowców biednych, nagich, unikając ingerowania w ich materię, strukturę i wygląd. Podobnie traktował rzeczy Tadeusz Kantor, eksponując i tworząc teorię „przedmiotów niższej rangi”. Przypomnę najważniejszy jej fragment: „Im przedmiot jest »niższej rangi«, tym większą ma szansę ujawnienia swej przedmiotowości”.
Również Teresa Pągowska, zmarła przed 13 laty malarka, widziała przedmioty nie jako „martwe natury”, lecz jak żywe istoty, które ukształtowała ich własna historia; które zyskały „życie” za sprawą użytkownika. Przykładem – ulubiony fotel męża artystki Henryka Tomaszewskiego. Po jego śmierci Pągowska obrazem opuszczonego jak ona mebla wyraziła całą swą miłość i tęsknotę za nieobecnym.
Strój idealny
Od lat Elżbietę Banecką fascynuje kimono. Może długo opowiadać o tych dziełach sztuki nie tyle krawieckiej, co konstruktorskiej. Nic zbędnego, naddanego. Strój i forma doskonałe. Przemyślana konstrukcja, na której każdy może pozostawić swój indywidualny ślad. Sama chętnie zakłada kimona. Dla niej to najszlachetniejszy ubiór świata. Cała ideologia zen.