3.
Daniel Salman jest znakomitym Johnem, przybyszem z innego świata w lubelskim „Nowym wspaniałym świecie”, który o mało nie rozbija rutyny idealnego systemu. Buntownikiem bez cienia nudziarstwa czy zadęcia. Ale jest też Salman odtwórcą bohatera w monodramie „Sonata Kreutzerowska” według Lwa Tołstoja, wyreżyserowanym w Teatrze Osterwy przez Łukasza Lewandowskiego. To rzadki przypadek, kiedy nie zgadzam się z wypowiedziami aktora o własnym jego dziele, a dzieło jednak podziwiam. Próba zrobienia z historii zazdrosnego aż po morderstwo męża z XIX-wiecznej Rosji, przyczynku do dyskusji o sytuacji dzisiejszych kobiet nękanych przemocą, średnio mnie przekonuje. U Tołstoja i zresztą w tekście monodramu, żona naprawdę zdradza, to nie jest produkt umysłu obsesjonata, ani konsekwencja tyrańskich rządów męża. Zarazem Salman tak świetnie rejestruje wszystkie jego emocje i stany, że staje się obrońcą kogoś, kogo bronić nie chce. Taka również bywa natura aktorstwa
4.
Jędrzej Hycnar gra Ralpha we „Władcy much” w reżyserii Piotra Ratajczaka w Och Teatrze. W amerykańskim filmie według tej powieści Ralph był chłopcem opowiadającym się za zasadami. Hycnar czyni z niego najpierw konwencjonalnego niemal łobuziaka, pokazuje, jak trudno mu przeciwstawić się gromadzie rówieśnikom. Zarazem wychwytuje bezbłędnie jego próbę prowadzenia gry o zachowanie przywództwo. Ralph złamany, płaczący (Hycnar umiał płakać już w spektaklach dyplomowych), to prawdziwa kreacja młodego aktora.
5.
Konrad Żygadło jest Maurice’em, drapieżnym, dzikim chłopcem w tym samym „Władcy much”. Acz to postać poboczna, aktor daje popis perfekcji ruchowej. Ale to przede wszystkim Redaktor Felak z „Życia towarzyskiego i uczuciowego” w Teatrze Ochoty. Tak o nim pisałem: „Żygadło gra Felaka z bardzo cienką, ale przecież zabójczą ironią. A jednak jakoś tego swojego bohatera zarazem broni, ujawnia jego kruchość ukrytą pod teatralnymi pozami i rezonerskimi zapędami. Kiedy już chcemy sobie Felaka odpuścić jako marnego człowieka, zaczynamy mu, dzięki dojrzałemu aktorstwu Żygadły, nawet współczuć. A właściwie nieustannie miotamy się między pogardą i współczuciem. Z pogardą byłbym zresztą ostrożny. Aktorowi udaje się być emblematycznym everymanem. Na ile my to taki zbiorowy Felak?”
Warto też dostrzec Żygadłę w kolejnej premierze Teatru Ochoty: „Siódemka. Szós polskich królowa”, według prozy Ziemowita Szczerka, w zręcznej reżyserii Rafała Szumskiego. W tym zgryźliwym fresku o współczesnej polskości i Polakach aktorzy są mistrzami przepoczwarzania się. Konrad Żygadło okazuje się arcymistrzem. Kogóż on tam nie gra?
6.
Filip Orliński. Tak się składa, że kolejny młody aktor gra w obu spektaklach Teatru Ochoty. W „Życiu towarzyskim i uczuciowym” jest Orliński cokolwiek bikiniarskim porte parole samego Tyrmanda. I znakomicie porusza się między dwiema skrajnościami jego natury: inteligentnego outsidera celnie punktującego innych i cynika traktującego pewne sfery rzeczywistości instrumentalnie, na przykład kobiety. W „Siódemce” mamy wielki sprawdzian transformacyjnych zdolności aktora, ale i jego poczucia humoru. Kiedy zmienia się w przedsiębiorcę Hirka Łycora, patrzymy ze zdumieniem, czy to dalej ten chłopak. Widziałem Orlińskiego po raz pierwszy w dyplomie „Edyp i Antygona” w warszawskiej Akademii Teatralnej. Spektakl mi się nie podobał, wulgaryzował do potęgi entej antyczne przesłania. A Orliński zrobił w nim swoją znakomitą rólkę jakby obok tego tekstu. Warto pokładać w nim nadzieję
7.
Małgorzata Zawadzka to gwiazda spektaklu „Pewnego długiego dnia” w Starym Teatrze w Krakowie, w reżyserii Luka Percevala. Zrazu drażniło mnie budowanie postaci Mary Tyrone jakby ponad psychologią. Ona stawała się bardziej symbolem pewnej postawy, niedojrzałej kobiety-dziecka, niż realną matką rodziny Tyrone’ów. Wraz z rozwojem spektaklu osiągnęła jednak tak mocne skondensowanie tragiczności, że trudno było nie pochylić głowy.
8.
Mikołaj Kubacki , kolejny aktor tego spektaklu. Do młodego Kubackiego trzeba się przyzwyczaić, jest w nim pewna aura dziwności, potęgowana twardym akcentem. Ale może na zasadzie kontrastu Edmund Tyrone, syn alkoholika i narkomanki, sam alkoholik, ale ciężko chory, objawia niespodziewaną delikatność uwalnianą z najróżniejszych kokonów. Scena jego pijaństwa (ze znakomitym Romanem Garcarczykiem) to mistrzostwo świata w budowaniu nastroju, a zarazem najbardziej realistyczna scena spektaklu. Widzimy i słyszymy Edmunda, ofiarę swojej rodziny, który gdzieś pośrodku piekła, opowiada o swoich marynarskich, ale też metafizycznych przeżyciach. Tu Kubacki, jeden z moich ulubionych aktorów, odsłania przed nami całą swoją wrażliwość, empatię.
9.
Maria Pakulnis zagrała w spektaklu „Żona potrzebna od zaraz” Edwarda Taylora w reżyserii Tomasza Dutkiewicza, wystawionym przez Teatr Kamienica. Wiedziałem, że jest w obsadzie, a jednak w pierwszej chwili jej nie poznałem, tak bardzo umiała zmienić powierzchowność. Aktorka grywająca przeważnie silne kobiety, ale w dramatach, staje się tu kocmołuchem, pomocą domową, zaniedbaną prostaczkę, choć o niespełnionych ambicjach. Patrzyłem z podziwem na tę rolę pozbawioną szarży, tak częstej, kiedydy grywa się farsy w teatrach komercyjnych. Dla mnie to również nauka, że o żadnym aktorze czy aktorce nie warto zawczasu wyrokować, że jest pozbawiony (pozbawiona) vis comica. No i radość, że Kamienica się trzyma, po śmierci jej twórcy Emiliana Kamińskiego.
10.
Katarzyna Dąbrowska w „Dolce Vita” w Teatrze Współczesnym (autorzy: Julia Holewińska i Kuba Kowalski) zagrała kilka postaci. W każdej z ról była charyzmatyczna, stylowa, fascynująca, przy tym rozkosznie autoironiczna, a jej śpiewanie to osobny walor bardzo w sumie muzycznego spektaklu. Ta aktorka pojawia się na moich listach niemal co roku.
– Piotr Zaremba
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy