W Bieczu zachwycają niesamowite osie i panoramy widokowe. Otoczony jest wzgórzami, a z każdego z nich rozciąga się szeroka panorama. Fot. Marcin Gądek
Jest to jedno z niewielu miast w Polsce, które nie zmieniło swoich granic od czasów średniowiecza. Na pewno wyróżnia go zachowany oryginalny układ urbanistyczny – w tym rynek, który jest największym w kraju w stosunku do reszty dawnego miasta ujętego w mury. Jego powierzchnia – niespełna 85 arów – zajmuje aż 1/8 dzielnicy staromiejskiej Biecza, obejmującej w sumie powierzchnię 7,3 hektara, a reszta to są jego ogromne przedmieścia, liczące 17 kilometrów kwadratowych. Fot. Marcin Gądek
Była to terenowa rezydencja dla książąt i królów Polski. Władcy często przebywali poza stolicą, najczęściej w majątkach królewskich (a takim był Biecz), skąd zarządzali podległym im terytorium. Tu przebywali tacy królowie, jak choćby Bolesław Wstydliwy, Kazimierz Wielki, Władysław Jagiełło i królowa Jadwiga, która szczególnie ukochała sobie to miasto. Fot. Damian Nowak
Ziemię Biecką pokrywała Puszcza Karpacka, siedlisko zbiegów i zbójników, którzy napadali na kupców. W mieście postawiono szubienicę, która istniała aż do XVIII wieku. Stała na dawnym trakcie do Krakowa, aby przejeżdżający ją widzieli. Miało to odstraszać rozbójników. Legendarny miecz katowski zaginął podczas I wojny światowej, jednak jego replikę można podziwiać w Muzeum Ziemi Bieckiej. Inne miasta pożyczały bieckich katów i sowicie ich wynagradzały. Fot. Damian Nowak
We wspomnianej, zachwycającej panoramie okolicy centralne miejsce zajmuje oczywiście Biecz, od strony południa i zachodu zamyka ją Beskid Niski a od wschodu, naturalnie przy dobrej pogodzie – Tatry. Fot. Marcin Gądek
Z otaczających miasto wzgórz podziwiać możemy zróżnicowaną ekspozycję bieckich zabytków, osadzoną w zieleni doliny rzeki Ropy. To widok szczególnie urzekające podczas porannych mgieł. Fot. Damian Nowak
Panorama jest urzekająca za dnia, ale i w nocy. Fot. Marcin Gądek
Ulubionym miejscem miłośników Biecza jest wzgórze od strony północnej miasta, gdzie rośnie samotna sosna zwana po prostu sosenką. Dla Bieczan to drzewo jest pomnikowe i kultowe. Ma około 150 lat. Jest bardzo rozłożyste, można po nim chodzić i się na nim bawić, z czego chętnie niegdyś korzystały dzieci. Fot. Marcin Gądek
Ale wróćmy do początków miasta. Według legendy zostało założone przez zbója Becza, który okradał karawany kupców. Radość sprawiało mu też uwalnianie niewolników. Fot. Marcin Gądek
Są też inne wskazówki pochodzenia nazwy Biecz. Jedna z nich mówi, że może być zaczerpnięta z języka węgierskiego, bowiem Wiedeń to po węgiersku Bécs. Do dzisiaj mamy na Węgrzech co najmniej kilka miast o tej nazwie. Wszystkie te miejsca mają wspólny mianownik – murowaną infrastrukturę obronną. Fot. Marcin Gądek
Już w XI wieku na wzgórzu istniał gród z osadą. Był prężnym ośrodkiem wymiany gospodarczej, ponieważ miał charakter graniczny. Biecz jako organizm miejski powstał natomiast w XIII wieku, najpewniej w 1257 roku, co czyni go rówieśnikiem Krakowa. Za czasów Wacława II została wybudowana kamienna baszta, wokół której wzniesiono drewniany zamek. 23 lutego 1363 roku Biecz został przeniesiony na prawo magdeburskie, zwane powszechnie prawem niemieckim. Fot. Marcin Gądek
Niewiele miast może się poszczycić taką liczbą zabytków na tak małej powierzchni, jaką ma Biecz. Imponujący rozmiar rynku ma związek z jego dawną rolą jako placu handlowego, bowiem międzynarodowa wymiana towarowa kwitła w Bieczu ze względu na jego dogodną lokalizację – na skrzyżowaniu dróg handlowych prowadzących na Ruś Halicką i do Królestwa Węgier. Jako nadgraniczna twierdza był przez długi czas ośrodkiem terenowej władzy administracyjnej, sądowniczej i wojskowej. Fot. Marcin Gądek
Tu powstał jeden z pierwszych na ziemiach polskich szpitali dla ubogich, który zachował się do czasów współczesnych. Szpital Św. Ducha w Bieczu został wybudowany w 1395 roku. Zachowany budynek pochodzi prawdopodobnie z około 1480 roku, co czyni go najstarszym na terenie Polski. Obszar szpitalny pozostał w niezmiennej formie do czasu nacjonalizacji w 1945 roku. Fot. Marcin Gądek
A wszystko zaczęło się od powołania przez królową Jadwigę fundacji, która miała opiekować się ubogimi. Pieniądze na ten cel szły między innymi z dzierżawy terenów bieckich, które w większości należały do stowarzyszenia. Dzięki temu biedni mogli liczyć na fachową opiekę. Fot. Marcin Gądek
Kult królowej Jadwigi, która przecież została uznana świętą, jest wciąż żywy w Bieczu. W 2006 roku sprowadzono tutaj jej relikwie oraz nadano jej Honorowy Patronat Miasta i Gminy Biecz. Poprowadzono także Szlak Królowej Jadwigi, wiodący przez miasto i wiejskie ścieżki, którymi prawdopodobnie spacerowała. Główną atrakcją w mieście są również źródełka, którą noszą imiona najbliższych królowej. Fot. Marcin Gądek
Można uznać, że dzięki tego typu inwestycjom królewskim rozwój Biecza nabierał coraz szybszego tempa. Nie tylko prężnie działał handel przygraniczny, ale rozwijało się też rzemiosło. Powstało wiele cech rzemieślniczych. W XIV wieku w Bieczu było 30 rodzajów rzemiosł, dwa wieki później było tu niemal 95 mistrzów cechowych, a w XVII wieku już 150. Najliczniej rozwijało się płóciennictwo i sukiennictwo. Fot. Marcin Gądek
Biecz przez długi czas utrzymywał drugie miejsce w Polsce w produkcji sukna. Prawie w każdym domu znajdował się warsztat tkacki. Był blich, czyli miejsce bielenia płótna. Szare, lniane płótno rozciągano nad rzeką Ropą na krosnach i polewano je wodą na słońcu i ono bielało. Były całe osady, które się w tym specjalizowały, jedno z przedmieść w średniowieczu nazywało się Bielnia, obecnie nosi nazwę Belna. Fot. Marcin Gądek
Kaci, czy legendarna biecka szkoła katów stanowi jeden z najbardziej rozpoznawalnych motywów związanych z Bieczem, stając się obecnie marką turystyczną miasta. Biecz, jako szeroko uprzywilejowane centrum administracyjne i sądownicze, miał również do dyspozycji swojego kata, który zrzeszony był w cechu wielkim. Miał swoich terminatorów i czeladników, zapewne wywodzili się z emerytowanych żołnierzy. Fot. Marcin Gądek
Z bezkompromisowością sądów bieckich łączy się powtarzane do XIX wieku powiedzenie: „Bodajś sądów bieckich nie uszedł”. Najbardziej słynnym bieckim katem był Jurko, który ponoć wywodził się z arystokracji, znał kilka języków oraz zagadnienia prawne i medyczne. Brał udział w zbiorowych egzekucjach, a kiedy torturował więźniów, cytował fragmenty Horacego czy Homera. Fot. Damian Nowak
Kat też zajmował się torturowaniem opryszków. Na przykład łamał ich kołem czy obdzierał żywcem ze skóry. Do dzisiaj w podziemiach wieży ratuszowej jest turma, gdzie przed ostatecznym wyrokiem więziono zbójników. Więźniów przetrzymywano również w baszcie, zwanej katowską, przyległej do grodu starościńskiego, której potężne fundamenty udało się w ostatnich latach odnaleźć podczas badań archeologicznych. Fot. Damian Nowak
W Bieczu urodził się Marcin Kromer, absolwent Akademii Krakowskiej, uniwersytetów w Padwie i Bolonii, biskup warmiński, sekretarz trzech królów Polski, w tym Zygmunta Augusta, historyk, geograf i dyplomata. Wsławił się jako autor dwóch wybitnych dzieł: „O pochodzeniu i dziejach Polaków ksiąg trzydzieści” z 1555 r. oraz „Polska, czyli o położeniu, ludności, obyczajach, urzędach i sprawach publicznych księgi dwie” z 1575. Na zdjęciu pomnik Kromera przy murach obronnych z XIV w. Fot. Marcin Gądek
Kromer mimo swojej wielkiej sławy do końca utrzymywał kontakty z rodzinnym miastem. Dzięki jego wsparciu udało się odbudować wieżę ratuszową po zawaleniu się w 1569 roku. Nowa została wzniesiona w latach 1569–1580. W czasach świetności miasta wybrzmiewał z niej hejnał trzy razy w ciągu dnia: o poranku, w południe oraz wieczorem. Od 2005 roku postanowiono ponownie go odgrywać. Został odtworzony na prośbę Towarzystwa Przyjaciół Biecza i Ziemi Bieckiej. Fot. Marcin Gądek
Postać wybitnego bieczanina upamiętnia odbywający się co roku na przełomie lipca i sierpnia Kromer Festival Biecz. W jego ramach odbywają się koncerty cenionych artystów z Polski i ze świata, którzy na instrumentach historycznych wykonują utwory z repertuaru muzyki dawnej. Na zdjęciu średniowieczne mury obronne. Fot. PAP/Jerzy Ochoński
Rozwój Biecza wyhamowywał od drugiej połowy XVII wieku. Miasto zaczęło podupadać między innymi w wyniku klęsk naturalnych czy zaraz. Wielu mieszkańców uciekło wtedy z Biecza, a pamięć o tym wydarzeniu zachowała się długo. Zmarłych z powodu epidemii chowano, wedle tradycji, w zapadlisku po studni na Górze Zamkowej. Kiedy odkryto, że na tym terenie mogą być znaczne złoża ropy i chciano tam wiercić szyb, ludzie mocno zaprotestowali, bo bali się, że zaraza wyssana zostanie razem z ropą. Fot. Damian Nowak
Stagnacja w Bieczu może mieć związek ze zmianą dróg handlowych. Powstały nowe, konkurencyjne szlaki. Kupcy woleli jechać traktami prywatnymi za niewielkie opłaty i tym samym nie musieli się pozbywać swojego towaru za niską cenę w Bieczu, tylko jechali dalej i sprzedawali go drożej. Były na tym tle liczne konflikty, nawet niszczono niektóre drogi czy mosty, aby przejścia były niedrożne, ale zmian nie udało się zatrzymać. Fot. Damian Nowak
Powoli podupadał też handel węgierskim winem. Znaczne zmniejszenie liczby składów wina nastąpiło w połowie XVII wieku, aż w końcu handel całkowicie zanikł. Fot. Damian Nowak
Ponowne ożywienie gospodarcze w Bieczu nastąpiło pod koniec XIX wieku, kiedy w okolicach odkryto ropę i zaczął się rozwijać przemysł petrochemiczny. Pierwszy szyb naftowy założono tutaj w latach siedemdziesiątych w północno-zachodniej części miasta. Co ciekawe, już w XX wieku interesy prowadziła tu rodzina Noblów – synowie słynnego wynalazcy dynamitu w Szwecji, których spółka kupiła rafinerię w Libuszy. Po 1918 roku weszła ona w skład międzynarodowego koncernu Rockefellera – Standard Oil Fot. Damian Nowak
W 1884 roku przez Biecz przeprowadzono linię kolejową, rok później otwarto sąd powiatowy, działały liczne organizacje społeczno-kulturalne. Fot. Damian Nowak
Dobrą passę w rozwoju przerwał potężny pożar miasta z 12 maja 1903 roku, po którym jednak stosunkowo szybko Biecz się odbudował. W pierwszej dekadzie XX wieku był najbardziej prężnym ośrodkiem abstynenckim w Galicji, w 1911 roku powołano do życia drużynę harcerską, która uważana jest za jedną z najstarszych w Polsce. Miasto ponownie zaczęło na nowo tętnić życiem. Fot. Damian Nowak
Zabytkowe miasto gościło wielu wybitnych konserwatorów zabytków i malarzy, jak choćby Jana Matejkę, który w 1866 na rycinie pokazał domy w północnej części rynku. Tu swoje pierwsze szkice w młodzieńczych latach tworzył Jerzy Nowosielski – przyjeżdżał tu do swojej ciotki i z kuzynem Władkiem, który studiował architekturę, udawali się na plenery malarskie. Być może motywy kolejowe w jego pracach wiążą się z naszym miastem, bo jego ciotka mieszkała w pobliżu torów. Fot. Damian Nowak
Z Biecza pochodzi też Apolinary Kotowicz (ur. 24 marca 1859 w Bieczu, zm. 21 kwietnia 1917 w Jaśle). Pejzażysta, twórca scen rodzajowych, portrecista – był uczniem Jana Matejki. Malarz jest twórcą polichromii w prezbiterium fary w Bieczu, według projektu Włodzimierza Tetmajera. Fot. Damian Nowak
Kilkakrotnie przebywał tu też Stanisław Wyspiański, który w bocznych kaplicach kościoła parafialnego wykonał witraże. Natomiast syn Wita Stwosza, Stanisław Stwosz, wykonał scenę przedstawiającą Zaśnięcie oraz Koronację Matki Boskiej – znajdują się one w górnej kondygnacji ołtarza głównego kościoła. Fot. Damian Nowak
Warto dodać, że świątynia biecka jest jedną z najcenniejszych późnogotyckich zabytków architektury sakralnej w Polsce. W części centralnej ołtarza znajduje się obraz „Opłakiwanie Chrystusa” z XVI w., przypisywany artyście z bliskiego kręgu Michała Anioła. W skarbcu przechowywany jest feretron z obrazem Matki Boskiej, tzw. Madonną Obozową, którą podarowali żołnierze Jana III Sobieskiego, uczestnicy bitwy pod Wiedniem. Szczycimy się też późnorenesansowym pulpitem muzycznym z 1633 r. Fot. Marcin Gądek
Chlubą Biecza jest również klasztor i kościół oo. franciszkanów reformatów, położony na oddzielnym względem miasta wzgórzu, który posiada wiele bezcennych zabytków. Podczas I wojny światowej był tu szpital przyfrontowy, po którym pozostał cmentarz wojenny. W międzywojniu w klasztorze powstało pierwsze bieckie muzeum, a w latach 1941-1944 przebywał tu biskup łódzki Włodzimierz. W podziemiach II wojnę przetrwały rękopisy profesora Józefa Kostrzewskiego – archeologa, odkrywcy Biskupina. Fot. Damian Nowak
Historia tego miejsca jest zachwycająca. Chociażby taki przykład, związany z mało znaną historią z połowy lat 70. XIX wieku, kiedy Biecz był głównym w Galicji ośrodkiem emigracyjny do Brazylii. Podejrzewano o agitację dwóch ojców czasowo przebywających w bieckim klasztorze franciszkanów, którzy mieli pracować w tajemnicy jako agenci emigracyjni. Setki osób postanowiło wyjechać z Biecza w poszukiwaniu lepszego bytu, co naturalnie spotkało się ze sprzeciwem ówczesnych władz. Fot. Damian Nowak
W ubiegłym wieku Biecz był znany i kojarzony z legendarnym przysmakiem w postaci piernika „Kasztelana”, o którym mówiło się nie tylko w regionie, ale i w całej Polsce. W latach 60. specjał ze względu na swoje walory smakowe i wysoką jakość był naczelnym produktem eksportowym. Fot. Damian Nowak
Niestety, po upadku firmy wytwarzającej pierniki, przysmak przestał być produkowany. Obecnie próbuje się wrócić do tej tradycji. Postanowiono zorganizować konkurs pod tytułem „Szukamy smaku bieckiego piernika”, który ma na celu znalezienie takiego wypieku, który nawiązywałby do oryginalnego „Kasztelana”. Fot. Damian Nowak
Spółdzielnia produkująca m. in. pierniki mieściła się na terenie folwarku – początkowo wójtowskiego, a później starościńskiego, należącego od lat 70. XVIII wieku do rodziny Siemieńskich. W 1912 roku kupił go Władysław Długosz ¬¬– naftowiec, społecznik i polityk, m. in. minister dla Galicji w rządzie austriackim, który wybudował przy nim drewnianą willę. Przebywał w niej często jego wnuk, alpinista i literat Jan Długosz. Fot. Damian Nowak
Podobno już w XVI wieku wyrabiano w Bieczu takie pierniki. Zajmowały się tym miejscowe apteki, bowiem służyły jako lek na wiele chorób. Tu warto wspomnieć, że Biecz posiadał najstarszą aptekę na Podkarpaciu. Założył ją Marcin Barian Rokicki w XVI wieku i nosiła nazwę „Pod głową niedźwiedzia”. Obecnie znajduje się w niej Muzeum Ziemi Bieckiej i ma obszerny dział poświęcony farmacji. Fot. Damian Nowak
Pomimo faktu, że nigdy nie utracił praw miejskich, dzisiaj Biecz ma charakter raczej małomiasteczkowy. Fot. Damian Nowak
Nowa część miasta została odsunięta od zabytkowego centrum w taki sposób, że ma się wrażenie, iż za linią murów obronnych zaczyna się już inny świat – z jednej strony tętniące swoim życiem centrum, z drugiej spokojna wieś. Fot. Damian Nowak
Z samego rynku można obserwować pasące się na przeciwległym wzgórzu sarny. Fot. Damian Nowak
To małe miasteczko z duszą. Stan liczebny mieszkańców prawie nie zmienił się od czasów średniowiecza ¬– obecnie liczy około 4 tysięcy osób. Po godzinie 16.00 rynek pustoszeje, wszystko się wycisza, można bez żadnych przeszkód spacerować po miasteczku. Fot. Damian Nowak
Odwiedzający może spędzić tu wiele godzin, odkrywając bogate ślady przeszłości i nie wychodząc poza okręg o promieniu jednego kilometra. Z pespektywy mieszkańca ma to jeszcze większe zalety: wszystko można załatwić w jednym miejscu. Fot. Damian Nowak
Kilka ciekawostek: pozostałością po czasach, gdy mieszkańcy zajmowali się tkactwem, są często występujące tu nazwiska Knap czy Knapik. W języku staropolskim słowo „knap”, przejęte z niemieckiego, oznaczało bowiem „tkacz, sukiennik”. Fot. Damian Nowak
Z miastem związanych jest wiele legend. Np. jak królowa Jadwiga odwiedzała szpital dla ubogich i w ostatniej sali z wiszącym na ścianie dużym Chrystusem ukrzyżowanym zobaczyła chorego, którego nikt nie opatrzył. Był wychudzony, na ciele miał ropiejące strupy. Opatrzyła go sama. Chory nagle wyzdrowiał, jego twarz zaczęła jaśnieć, rozszedł się zapach lilii. I znikł. Królowa zrozumiała, że postać chorego przyjął sam Pan Jezus. Łóżko miano przez wieki przechowywać jako bezcenną relikwię. Fot. Damian Nowak
Legenda o Beczu mówi, że był zamożnym rycerzem, który brał udział w wyprawach krzyżowych. Po powrocie zaczął napadać na bogate karawany kupców zamorskich, którzy wozili też ludzi na targ niewolników. Rycerz okradał ich z kosztowności, ale też uwalniał osoby przeznaczone na sprzedaż. Była wśród nich mała Biedka, która była sierotą i została oddana na handel przez swoich stryjów. Becz zaopiekował się dziewczynką i oddał ją na dwór książęcy z prośbą o jej wychowanie. Fot. Damian Nowak
Po skargach kupców, Becz został pojmany i skazany na ścięcie. Kiedy herold ogłaszał karę śmierci, w tłumie powstało zamieszanie. Do przodu z pośpiechem przeciskała się młoda dwórka książęca, która zarzuciła białą chustę na rycerza, wołając: „Mój ci on!” – tak kazało prawo zwyczajowe, gdy dziewczę chciało uwolnić skazańca. Była to Biedka. Tak Becz uchronił się przed śmiercią, a winy rekompensował przekazując własne dobra na budowę miasta nad rzeką Rop, gdzie uwolnił Biedkę. Nazwano je Biecz Fot. Damian Nowak
Legenda o śpiącym wojsku: Na Górze Zamkowej ponad 1000 lat temu był gród obronny, który popadł w ruinę w wyniku walk. Na miejsce grodu zbudowano zamek, którym zarządzał burgrabia. Zamku strzegła załoga rycerska, a mieszkali w nim królowie wraz z dworem, gdy przyjeżdżali do Biecza. W XV w. zamek zburzono. Według legendy rycerze w zbrojach z końmi zeszli do podziemi zamku, gdzie czekają aż zostaną wezwani do obrony Biecza. Fot. Damian Nowak
Od czasu do czasu czuwający nad wojami rycerz dokonuje przeglądu zbroi i koni. Przy jakiejś wadzie wysyłany jest posłaniec szukający uczciwego kowala, którego sprowadza do podziemi. Kowal kuje konie i naprawia uszkodzenia. Po wykonaniu pracy dostaje nieznaczące rzeczy, które na powierzchni stają się cenne. Do niedawna wskazywano nawet miejsce, gdzie ziemia się rozsuwa i widać wejście do podziemi. Fot. Damian Nowak
Legenda o buciku św. Jadwigi: Wiąże się z nieistniejącym już kościołem św. Ducha. Według niej, królowa w czasie jednego z pobytów w Bieczu udała się do miasta, by obserwować prace przy budowie kościoła. Ku jej radości, były już niemal skończone – ozdabiano portale i inne detale. Królowa zauważyła smutnego kamieniarczyka, podeszła do niego i zapytała o powód tego smutku. Opowiedział o problemach swojej rodziny, wynikających z biedy. Fot. Damian Nowak
Królowa chciała go obdarować, ale nie miała ze sobą nic, prócz szat. Zdjęła więc bucik, odczepiła złotą klamrę i podarowała mu ją. Ściągając bucik oparła nogę na kamieniu obrabianym przez kamieniarczyka. On zaś wykuł w tym kamieniu odbicie stopy królowej i umieścił go w portalu, by każdemu wchodzącemu do kościoła przypominał o miłosiernej królowej. Fot. Damian Nowak
Legenda o skamieniałym chlebie: Powiązana jest ze starą kapliczką niedaleko stacji kolejowej w Bieczu. Pewnego dnia gospodyni jednego z domów stojących poza murami miasta upiekła chleb i położyła go na parapecie okna, aby ostygł. Na zdjęciu: stacja kolejowa w Bieczu. Fot. Kamil Czainski - Praca własna, CC BY-SA 4.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=77739327
Zwabiony zapachem świeżego pieczywa biedak, podszedł do okna. Poprosił o kawałek chleba, gdyż tułał się już kilka dni, nie mając jedzenia w ustach. Gospodyni była jednak skąpa i nie podzieliła się z nim. On, zawiedziony, odszedł bez słowa. Po kilku godzinach gospodyni wróciła po chleb. Zastała jednak tylko jego skamieniałe resztki. Fot. Damian Nowak
Biecz jest miastem zabytków. W XV i XVI w. powstawało tu wiele obiektów architektonicznych o charakterze publicznym oraz okazałych kamienic mieszczańskich. W mieście istniało aż siedem kościołów. W rejestrze zabytków widnieje dzielnica staromiejska Biecza. Teren ten został w XIV wieku obwiedziony murami, a na środku został wytyczony prostokątny rynek. Fot. Damian Nowak
Na rynku znajduje się ratusz z wieżą, pierwotnie gotycki, przebudowany w XVI wieku. Wieża jest ozdobiona techniką sgraffito i ma 58 metrów wysokości. Na ścianach widnieją herby i tablice oraz tarcza zegara z XVI w. z 24-godzinnym podziałem – obecnie to rzadkość, ponieważ od XVII w. stosuje się tzw. półzegarze z 12-godzinnym podziałem. Fot. Damian Nowak
Na zamku w Bieczu król Władysław Jagiełło zaręczył się z Anną Cylejską. W 1439 roku król Władysław Warneńczyk spotkał się tu z królem węgierskim Albrechtem Habsburgiem. Zamek przestał pełnić funkcję obronną pod koniec XV wieku. W 1475 roku Kazimierz IV Jagiellończyk polecił go rozebrać i przenieść siedzibę starosty do drugiego zamku. Ruiny fortyfikacji istniały jeszcze w XIX wieku, do dziś zachowały się jedynie fundamenty. Fot. Damian Nowak
Co widzi 150-letnia sosenka na wzgórzu. Panoramy Biecza