Wystawa w Muzeum Rzeźby im. Xawerego Dunikowskiego w warszawskiej Królikarni będzie dostępna dla zwiedzających do 2 października 2022. Fot. PAP/Tomasz Gzell
Niedźwiedzie były często wykorzystywane do przedstawień. Lubował się w nich już król Jan Olbracht w XV wieku. Pod koniec XVIII wieku u zbiegu ulic Chmielnej i Brackiej w Warszawie wzniesiono drewniany amfiteatr, , gdzie oglądano krwawe jatki. Pierwsze pokazy polegały na przywiązaniu niedźwiedzia do pala i szczucia go psami. Fot. PAP/Tomasz Gzell
Atrakcje cyrkowe były różne. Właściciel cyrku Stanisław Mroczkowski na początku XX wieku do Warszawy również Indian z plemienia Siuksów, którzy odprawiali na arenie swoje tańce, obrzędy. Fot. PAP/Tomasz Gzell
Warszawa znajdowała się na szlaku komunikacyjnym między czołowymi ośrodkami branży cyrkowej XIX wieku, czyli Paryżem i Petersburgiem. Zatrzymywali się w niej artyści najwyższej klasy. Był czas, żę cała stolica chodziła do cyrku, a bankrutował teatr Wojciecha Bogusławskiego, mistrz wystawiał dom na licytację. Fot. PAP/Tomasz Gzell
Pierwszy cyrk murowany zbudowała w Warszawie w 1883 r. na rogu ulic Okólnik i Ordynackiej rodzina Cinisellich – włoskich potentatów cyrkowych. Miał on reprezentacyjne loże, restaurację i kawiarnię, garderoby, rekwizytornię, salę baletową, pracownie i stajnie na 40 koni, a mieścił 3000 osób. Fot. PAP/Tomasz Gzell
Do Warszawy przyjechał wówczas artysa cyrkowy Albert Salamoński, który w 1872 roku przy ulicy Włodzimierskiej (obecnie Czackiego) otworzył cyrk (drewniany) na bardzo wysokim poziomie. Fot. PAP/Tomasz Gzell
W 1914 roku cyrk przy Ordynackiej przejął Stanisław Mroczkowski, były pracownik Cinisellich. 15 lat był dyrektorem Cyrku Warszawskiego (taką nadał mu nazwę), jednakże zbankrutował w 1929 r. Przeinwestował, m. in. Ściągając wspomnianych Indian. Fot. PAP/Tomasz Gzell
W 1929 roku najemcą cyrku przy Ordynackiej został Bronisław Staniewski. Na zdjęciu jego żona, Henrietta Anna zwana Lalą, uprawiająca woltyżerkę. Cyrk Staniewskich był w latach 30. XX w. jednym z najlepszych cyrków świata. Przetrwał do 1939 roku i został zniszczony podczas bombardowań Warszawy. Fot. PAP/Tomasz Gzell
Sztuki cyrkowe wywodzą się z kultury ludowej, jarmarcznej. Występy wędrownych żonglerów, akrobatów były od zawsze atrakcją festynów. Fot. PAP/Tomasz Gzell
Nie wszystkich było jednak stać na bilet do cyrku. Ludność najuboższa mogła jedynie otrzeć się o ten barwny, bajkowy świat w momencie wjazdu artystów do miasta. Fot. PAP/Tomasz Gzell
Na widowni na samej górze były eleganckie loże dla arystokracji. Poniżej balkony dla mieszczan. Dolny rząd często zajmowali żołnierze, bo było tam niebezpiecznie: blisko, na arenie dzikie zwierzęta, odpryski spod końskich kopyt. Żołnierze zabierali do cyrku swoje partnerki, kochanki, nawet kurtyzany żeby pokazać, jacy są dzielni. Fot. PAP/Tomasz Gzell
Niesmak może budzić fakt, że w spektaklach cyrkowych brały udział również dzieci, wykonujące wymyślne sztuczki, a nawet efektowne i niebezpieczne akrobacje. Fot. PAP/Tomasz Gzell
W Królikarni obejrzymy przejmujący obraz Stanisława Wolskiego „W cyrku” (1885). Przedstawia on smutnego, załamanego wręcz klauna, wynoszącego z areny ciało martwego linoskoczka. Tymże linoskoczkiem był mały chłopiec. Tragedię obserwują ciekawscy widzowie. Fot. PAP/Tomasz Gzell
Praca Stanisława Wolskiego jest dla mnie bardzo ważna. Pokazuje, że cyrk był nie tylko miejscem radości, ale również osobistych tragedii – podkreśla Katarzyna Szydłowska-Schiller (na zdjęciu) , kuratorka wystawy „CYRK” w Muzeum Rzeźby im. Xawerego Dunikowskiego w warszawskiej Królikarni. Fot. PAP/Tomasz Gzell