To właśnie owi studenci i profesorowie stworzyli słynną lwowską szkołę matematyczną, do której należeli Stanisław Mazur, Juliusz Schauder, czy Władysław Orlicz. Stanisław Ulam – współtwórca bomby wodorowej, pracujący w Los Alamos – po latach napisał z Ameryki, że „atmosferę panującą w Kawiarni Szkockiej, pełnej zaangażowania, napięcia i współdziałania kolegów, da się z porównać tylko z klimatem pracy uczonych w Los Alamos w czasie drugiej wojny światowej”. Kawiarnia Szkocka, o której wspomina Stanisław Ulam, dla lwowskich matematyków stała się czymś w rodzaju drugiego domu i sali wykładowej.
Niemal dzień w dzień zjawiał się tu Banach wraz z gronem przyjaciół, uczniów i współpracowników. Dużo pili, palili i jedli. Lał się szampan i koniak, wypijano hektolitry kawy. Kawiarnia przypasowała uczonym, była niemal przylepiona do uniwersytetu, a poza tym znajdowały się w niej stoliki z marmurowymi blatami, po których łatwo się pisało kopiowymi ołówkami. Niestety równie łatwo można było zmazać zapisane myśli. Zdarzało się więc, iż dokonali odkrycia jakiejś fundamentalnej prawdy, ale zapominali ją utrwalić na papierze. Wraz z pociągnięciem mokrej ścierki, rezultaty ich pracy znikały bezpowrotnie.
Dopiero żona Banacha wpadła na prosty pomysł – kupiła zeszyt z marmurową okładką, który dzisiaj nazywany jest Księgą Szkocką. Kajet ten stał się relikwią uczonych, znaną na całym świecie, wokół której powstały całe legendy. W 1979 zorganizowano nawet w Teksasie konferencję naukową poświęconą zeszytowi o marmurowych okładkach.
Do Księgi Szkockiej, którą przechowywał barman lub szatniarz, miał dostęp każdy, kto chciał wpisać swój problemat. Od 1935 do 1941 roku uczeni zapisali w niej aż 193 problemy. Ich autorzy zwyczajowo wyznaczali nagrody za ich rozwiązanie. W zależności od stopnia trudności nagrodą mogło być piwo, wino, szampan, whisky a nawet żywy inwentarz jak np. gęś. Jednym z ciekawszych problematów dotyczących algebry Boole’a zapisał John von Neumann. Za rozwiązanie problemu oferował taką ilość szkockiej whisky, jaką delikwent zdoła wypić.
Do tańca i do różniczki
Banach mógłby być z jeszcze jednego powodu ciekawym kąskiem dla filmowców. Nie był typowym inteligentem, schowanym za szkłami grubych okularowych soczewek i w niemodnym ubraniu. Lubił się bawić, a nawet ostro balować, nie przestrzegał towarzyskich konwenansów. W przerwach pomiędzy wykładami a rozwiązywaniem równań potrafił tańczyć ze studentkami do białego rana i regularnie chodzić do kina na amerykańskie westerny.