Po godzinach

Kobiety niczym niewolnice i karły jako rekwizyt. Szokujące realia Polski „złotego wieku”

Często się zdarza, że ludzie wyobrażają sobie przeszłość jako teraźniejszość, tylko w ładniejszych barwach. Nie inaczej jest z czasami Jagiellonów, kiedy z Polską liczono się w całej Europie, a kraj przeżywał swój złoty wiek. Można by pomyśleć, że szkoda, że nie przyszło nam wtedy żyć, ale nic bardziej mylnego. – Służba była jedną z podstawowych kategorii organizujących życie w tamtej epoce – przekonuje Anna Brzezińska, autorka książki „Córki Wawelu”. Każdy kiedyś był sługą, nie tylko kobiety z plebsu, ale nawet królewskie dzieci.

Ówczesny Kraków był światem samym w sobie. Miasto tętniło wielojęzycznym tłumem, z mnóstwem młodych ludzi, korzystających z życia, pełne duchownych, urzędników i dostojników przybyłych z całego państwa, a także zagranicznych kupców, chcących dobić targu. Do stolicy, co akurat jest niezmienne do dzisiaj, ściągały masy szukające lepszego życia, w tym służące szukające zatrudnienia, kaleki, sieroty czy ludzie chorzy. Tej twarzy Krakowa nie znamy, ponieważ poznikały już pełne nędzy zaułki i uliczki.

W tym samym czasie nad miastem górował królewski zamek na Wawelu, który spośród wszystkich budowli najgłośniej wołał o potędze, wspaniałości i bogactwie swojego władcy. To właśnie tu, pomiędzy komnatami i krużgankami toczyła się historia: rodziły się i dorastały królewskie dzieci, odbywały uczty czy huczne śluby i wesela, a także miały miejsce spiski oraz walki o władzę. – Chciałam opisać doświadczenie kobiece w Polsce Jagiellonów – tłumaczy cel książki autorka. I to jej się udało, ponieważ bohaterkami uczyniła nie tylko królewskie córki, ale także bękarcice, mieszczki czy kobiety z plebsu.
Mało znany obraz Polski Jagiellonów wyłania się z książki „Córki Wawelu” (fot. Andrzej Banaś/WL)

Z podkieleckiej wsi na salony elit. Polka wśród „boskich Włoszek”

Jak to możliwe, że Polka znalazła się w jednym zestawieniu obok Sonii Gandhi, Katarzyny Medycejskiej, Luisy Casati czy Carli Bruni?

zobacz więcej
Wszechobecna przemoc

Po przybyciu do miasta mierzą się one nie tylko z trudami pracy służby, a tę według niektórych szacunków wykonywało nawet 20 proc. miejskiej populacji, ale także z czyhającymi na każdym kroku niebezpieczeństwami. Sporo historii służących do naszych czasów przetrwało w aktach przestępczości, zwłaszcza tych dotyczących dzieciobójstwa. – Przyszły na służbę, zostały zgwałcone, ale bały się o tym komukolwiek powiedzieć. Następnie pan wypędził je na ulicę i zmuszone były rodzić na stercie odpadków, zaduszając własne dzieci – opisuje proceder autorka.

To nie jest wielka historia, którą znamy z podręczników, ale dużo mówi o ówczesnym świecie i panujących zasadach. Ponadto, jak zauważa Brzezińska, dotyka naszych przodków, ponieważ większość z nas nie wywodzi się przecież od królewskich dzieci. – To te zapomniane dziewczyny budowały renesansowy Kraków, szorując cudne kamieniczki, które widzimy w Rynku – dodaje.
Miasto Kraków widziane w „Kronice Świata” Hartmanna Schedla (fot. Wikipedia/Schedel)
Służba przejęła funkcję miejskiej prostytucji

Na doświadczaną przemoc nie miały się komu poskarżyć, ponieważ możliwość skargi księdzu zaczynała się dopiero od momentu złamania na nich kija, a wszystko co wcześniej uchodziło za zwykłe karcenie. Na ich traktowanie źle wpłynęła też decyzja o zamknięciu łaźni, które były nie tylko przybytkami czystości, ale także miejscami rozrywki, ponieważ to tam się rozmawiało, piło oraz kręciły panie lekkich obyczajów. Podobny los pod wpływem syfilisu i doktryny medycznej spotkał miejskie zamtuzy, czyli domy publiczne.

Skutek był taki, że funkcję miejskiej prostytucji przejęła instytucja służących. – Te kobiety w obrębie swojego domostwa zaczęły być postrzegane jako seksualnie dostępne – zauważa Anna Brzezińska. Nie miały zresztą wiele do powiedzenia, ponieważ służba była esencją ich życia, a swoje dobro utożsamiały z dobrem chlebodawcy. – Wchodziło się, czy wręcz rodziło do określonych ról oraz wspólnoty. Nie było miejsca na wybory indywidualne – zaznacza autorka „Córek Wawelu”.
Zygmunt I Stary, Bona Sforza, Zygmunt II August, Elżbieta Austriaczka, Barbara Radziwiłł, Katarzyna Austriaczka, Izabela Jagiellonka, Katarzyna Jagiellonka, Zofia Jagiellonka, Anna Jagiellonka (fot. Wikipedia/MUZEUM CZARTORYSKICH W KRAKOWIE)
Królewskie dzieci miały być posłuszne

Tych wyborów, co wyraźnie widać w polityce matrymonialnej, nie miały nawet królewskie dzieci, zwłaszcza córki Zygmunta I Starego i jego dwóch żon Barbary Zapolyi oraz Bony Sforzy. – Małżeństwo nie było związkiem dwóch osób, które się zakochały. W większości przypadków stały za nimi społeczno-ekonomiczne związki dwóch rodzin – zauważa pisarka. Niekiedy bardzo długo z tym zwlekano, co pokazują przykłady księżnych Zofii i Katarzyny, które wydano za mąż, gdy były już po trzydziestce. Odrębnym jest przypadek Anny Jagiellonki, która poślubiła Stefana Batorego dopiero mając 53 lata.

Zresztą królewskie dzieci od urodzenia miały być posłuszne i bezwzględnie wykonywać polecenia swoich opiekunów. – Służba była jedną z podstawowych kategorii organizujących życie w tamtej epoce. Każdy kiedyś był sługą, nawet królewski syn – podkreśla Brzezińska. Tak było chociażby z synami Kazimierza Jagiellończyka, którzy trafili pod opiekę Jana Długosza. Był on największym kronikarzem polskiego średniowiecza, ale też bardzo surowym wychowawcą. – Król uważał, że nie ma nic milszego dla jego uszu niż płacz synów, kiedy nauczyciel karcił ich rózgą – cytuje słowa Stanisława Orzechowskiego autorka.
Karły naszym „towarem eksportowym”?

Czasy jagiellońskich władców charakteryzowało też zamiłowanie do małych ludzi, czyli karłów, które chcieli mieć w swoim otoczeniu. Uchodziły nawet za nasz „towar eksportowy”, który w formie prezentu rozsyłano na inne dwory. – Karły zaliczano do kategorii monstrów, czyli czegoś między człowiekiem a zwierzęciem. Były sprzedawane, hodowane, traktowane jak ukochane zwierzątka, ale należały też do najbardziej zaufanych towarzyszy królewskich – wylicza ich role Anna Brzezińska.

Skąd jednak pomysł na karły na renesansowym dworze królewskim? Tu nie ma jednoznacznej odpowiedzi, ale być może chodziło o to, żeby pokazać światu i poddanym, że tylko król może mieć takie „okazy”. – Otaczanie się nimi miało podkreślać wspaniałość, harmonijność i ludzkość samego władcy, choć przecież same karły trzymane były niczym rekwizyty – dodaje autorka „Córek Wawelu”.
Księżna Katarzyna Jagiellonka, córka Zygmunta Starego i Bony Sforzy (fot. Wikipedia/Unknown/Zew99)
Zażyłość karlicy i królewny

W swojej książce porusza ona historię karlicy Dosi, która jest postacią nie tyle fascynującą, co prawdziwą. Zajmowała się ona korespondencją najmłodszej z królewskich córek – Katarzyny oraz była ochmistrzynią jej synka – Zygmunta III Wazy. – Napisała w jednym z listów, że jako chłopiec przyszły król lubił wdrapywać się na jej grzbiet i jeździć jak na koniku – przypomina pisarka. Zresztą Dosia przez lata mieszkała w królewskich komnatach, a w sypialniach królewien stało łóżeczko dla karlicy.

W ten sposób poznała córki Zygmunta Starego i zaprzyjaźniła się z Katarzyną. Stała się też naocznym świadkiem i bacznym obserwatorem życia jagiellońskich królewien. Ta zażyłość z Katarzyną była do tego stopnia (urodziły się w tym samym dniu – przyp. red.), że gdy ta ostatnia opuszczała Wawel i wyruszała do Szwecji, by rozpocząć nowe życie u boku Jana Finlandzkiego, zabrała ze sobą zaledwie sześć osób ze świty, w tym Dosię.

– Królewna bardzo ją kochała i kiedy karlica zachorowała, sprowadzała dla niej lekarstwa i figi, które nie rosną w Skandynawii, bo chciała ją ratować – podkreśla Brzezińska. Niestety nie wiadomo, co stało się z Dosią po śmierci Katarzyny w 1583 roku.
Anna Brzezińska w antykwariacie Rara Avis, gdzie kupowała materiały potrzebne przy pisaniu (fot. Andrzej Banaś/WL)
Anna Brzezińska to ceniona pisarka i mediewistka, trzykrotna laureatka nagrody im. Janusza A. Zajdla, prestiżowego polskiego wyróżnienia w dziedzinie fantastyki. Autorka powieści i opowiadań, uznana felietonistka. Tym razem powraca z nową zaskakującą książką, w której na przeszło ośmiuset stronach opisuje życie kobiet za czasów ostatnich Jagiellonów. Jak sama mówi, gdy nie pisze, pielęgnuje ogród, w którym hoduje historyczne odmiany róż i jabłoni.
Zdjęcie główne: Takiej twarzy Krakowa nie znamy, gdyż poznikały pełne nędzy zaułki i uliczki (fot. Wikipedia)
Zobacz więcej
Po godzinach wydanie 17.11.2017 – 24.11.2017
„To była zabawa w śmierć i życie”. Od ćpuna po mistrza świata
Historię Jerzego Górskiego opowiada film „Najlepszy” oraz książka o tym samym tytule.
Po godzinach wydanie 17.11.2017 – 24.11.2017
„Geniusz kreatywności”. Polka obok gwiazd kina, muzyki i mody
Jej prace można podziwiać w muzeach w Paryżu, Nowym Jorku czy Londynie.
Po godzinach wydanie 10.11.2017 – 17.11.2017
Zsyłka, ucieczka i samobójstwo. Tragiczne losy brata Piłsudskiego
Bronisław Piłsudski na Dalekim Wschodzie uważany jest za bohatera narodowego.
Po godzinach wydanie 10.11.2017 – 17.11.2017
„Choćby z diabłem, byle do wolnej Polski”. Pierwszy Ułan II RP
Gen. Bolesław Wieniawa-Długoszowski skupia w sobie losy II RP.
Po godzinach wydanie 3.11.2017 – 10.11.2017
Księstwo stodoły. Mikronacje od lat grają mocarstwom na nosie
Atlas geograficzny i pomysł wystarczą, by założyć własne państwo.