Kilkunastoosobowe figury akrobatyczne, linoskoczkowie, iluzjoniści, klauni, lwy, słonie i konie, popisy woltyżerki, fakirów i treserów węży. Jeszcze w latach 80 w Polsce cyrk to było wielkie show.
W latach 60. 70. i 80. cyrk był w Polsce jedną z najpopularniejszych form rozrywki. W podwarszawskiej miejscowości Julinek znajdowała się jedna z najsłynniejszych szkół cyrkowych, w której wykształciło się wiele gwiazd areny. Była największa bazą cyrkową w Europie.
Przez większość roku grupy cyrkowe wizytowały w miastach całej Polski prezentując swoje show. Zimą kiedy artyści mogli rozjechać się na urlopy, wielu z nich czas ten spędzało przygotowując nowe układy i prezentacje. Wówczas Julinek stawał się tętniącym życiem miasteczkiem.
Baza ta była praktycznie samowystarczalna. Zatrudniała około tysiąca osób. Na jej terenie znajdowały się magazyny, w których przechowywano namioty, areny, ławeczki i wozy. Zatrudniano rzemieślników, którzy naprawiali sprzęty, mechaników, którzy dbali o samochody, weterynarzy, którzy opiekowali się zwierzętami. Artyści mieszkali w specjalnym hotelu, ćwiczyli w zatłoczonej hali sportowej. - Każdy walczył o kawałek parkietu, na którym mógł trenować – wspominają wychowankowie.
W Julinku organizowano przeglądy dla właścicieli zagranicznych cyrków. Dzięki temu polscy cyrkowcy jeździli do Japonii, Francji, Norwegii czy Szwecji. Cyrk był dla niech całym życiem.
Państwowe Studium Cyrkowe zakończyła swoją działalność pod koniec sierpnia 1999 roku. Ale już wcześniej borykało się z poważnymi problemami i powoli ginął blask dawnej świetności.
Jednak cyrk, przez wielu podziwiany miał także wielu przeciwników, którzy ni zgadzali się ze sposobem traktowania zwierząt. Podnosili kwestie małych klatek i warunków życia dalece odbiegających od naturalnych.