Kartka z kalendarza

Weekend w PRL. Chcąc napełnić bak, trzeba było mieć dużo szczęścia i czasu

Synonimem stacji paliw stały się CPN-y, do których ustawiały się olbrzymie kolejki. W okresie reglamentacji ludzie radzili sobie, jak umieli. Rejestrowali niesprawne samochody, by zyskać dodatkowe kartki, magazynowali benzynę albo odkupywali od innych za „cenę umowną”.

Przy okienku tłumy, a przed pocztą milicjanci w aucie centrali rybnej

Pocztowcy w czasach PRL nie mieli łatwo.

zobacz więcej
W PRL CPN był synonimem stacji benzynowej. Założona 3 grudnia 1945 r. Centrala Produktów Naftowych po kilku latach przemianowana została na Centralny Zarząd Obrotu Produktami Naftowymi „CPN”. PRL-owski monopol i centralnie sterowana gospodarka szybko stworzyły karykaturę stacji benzynowych, na których, by napełnić bak, trzeba było mieć dużo szczęścia i czasu. Kierowcy czekali w olbrzymich kolejkach po paliwo na kartki. Benzynę nalewano z jednego dystrybutora, a afera paliwowa goniła aferę.

Kompresor na wagę złota

CPN-y, które zdobiło biało-pomarańczowe logo, zwykle posiadały nieduże pawilony, w których jak wszędzie świeciły puste półki, a asortyment ograniczał się do najbardziej podstawowych produktów potrzebnych podczas eksploatacji auta. Poza dwoma – czterema dystrybutorami, choć i tak korzystano z jednego, gdzieniegdzie można było liczyć na kompresor. Ale o sprawny nie było łatwo, co udowodnił reporter „Dziennika Telewizyjnego”, który przejechał się po stołecznych punktach. – Warunki atmosferyczne, nic nie zrobię. To jest już stare urządzenie – tłumaczył się jeden z pracowników CPN w centrum Warszawy.

Taksówkarz w PRL to był ktoś. Miał dostęp do dewiz i sam wybierał sobie klienta

Wozili ochronę prezydenta USA, robili przeprowadzki, czaili się na lotniskach na kapitalistycznych klientów.

zobacz więcej
Paliwo walutą zastępczą

Historyk dr Andrzej Zawistowski z SGH podkreśla, że ludzie traktowali wówczas benzynę jako swego rodzaju walutę zastępczą. Podobnie jak inne trwałe towary wykupywali i magazynowali.

Import nie nadążał, podobnie jak zaopatrzenie, które odgórnie faworyzowało większe miasta ze szkodą dla mniejszych CPN-ów. Zarzucano też, że w planach nie wzięto pod uwagę rozwoju transportu. W latach 80. na polskie drogi wyjeżdżało co roku kolejne 400 tysięcy aut. Przemysław Okrasa, minister transportu, przyznawał w rozmowie z dziennikarzem, że można było taką sytuację przewidzieć wiele lat wcześniej i rozbudowywać przemysł rafineryjny, czego nie robiono.
Zmora kierowców - tabliczka z napisem „brak paliwa”
Szczęśliwy posiadacz diesla

Korki przed dystrybutorami potęgowała organizacja CPN-ów, gdzie najczęściej były tylko dwa dystrybutory. Nawet jeśli oba sprawne obsługiwane były przez jednego pracownika, który inkasował należności. A gdy pojawiły się kartki, sytuacja stała się dramatyczna. W pewnym momencie było ich aż 45 rodzajów. Inne dla taksówkarzy, przedsiębiorstw, instytucji czy obcokrajowców.

Pojawiły się po stanie wojennym. Na początku wbijano stemple do dowodów ubezpieczeniowych samochodu. Jak zabrakło miejsca, wydawano specjalne karty do stemplowania. Później wprowadzono kupony do wycinania. W 1982 można było zatankować auto tylko trzy razy w miesiącu. Szczęściarzami byli właściciele diesli. Olej napędowy kupowali bez kartek, a te można było wymienić. Pole do popisu mieli taksówkarze, którzy często jeździli takimi autami. I kiedy w 1988 roku na jeden samochód prywatny przysługiwało 60 litrów paliwa. Taksówkarz miał prawo do zakupu 250 litrów benzyny miesięcznie.
Afery paliwowe w PRL szły w setki
Fałszywe kartki, wraki dla kartek

Szybko więc pojawiły się nadużycia. Afera wprost goniła aferę. Jedną z większych było zamówienie druku fałszywek w Berlinie Zachodnim. W Poznaniu w 1986 roku odkryto, że pracownicy stacji w porozumieniu z pracownikami lecznicy weterynaryjnej wystawiali lewe rachunki za benzynę. Kierowcy wyłudzili od swojej firmy kilkaset tysięcy złotych. Ludzie kupowali wraki nienadające się do jazdy, byle zyskać dodatkowy przydział.

Stanisław Kęszycki, dzisiaj właściciel Muzeum Zabytków Techniki Wojskowej i miłośnik motoryzacji, wspomina, że w okresie reglamentacji opłacało się kupić stary, niejeżdżący motor, np. ciężki z koszem. – Rejestrując go, zyskiwało się dodatkowy przydział paliwa – wyjaśnia. – Trzeba było umieć sobie zorganizować. Inaczej się nie dało – dodaje.
Kolejki do CPN-ów byly gigantyczne, ale zarząd nie rozumiał, co było ich przyczyną
Benzyna ze szczotkarki w cenie umownej

Milicja wciąż tropiła kradzieże paliwa w firmach transportowych. – Znane były np. przypadki, kiedy pracownicy służb oczyszczania miasta, którzy mieli w nocy objeżdżać ulicę szczotkarką, odpoczywali na jakiejś ławce, a paliwo sprzedawali. – Jedni mieli wolne, a kierowcy paliwo, którego brakowało – żartuje Kęszycki. Ale podkreśla jednocześnie, że choć paliwa mogło brakować w Warszawie, wystarczyło wyjechać z miasta. Kęszycki wspomina, że sam wielokrotnie zaopatrywał się bez trudności w okolicach Rucianego czy Pisza, skąd wyjeżdżał z dodatkowym kanistrem, kupionym oczywiście za cenę umowną, czyli „rynkową.

Przewiercanie rurociągu „Przyjaźń”

Braki na stołecznych CPN-ach pokazywali także reporterzy „Dziennika”. W 1988 objechali kilkanaście warszawskich i podwarszawskich stacji i tylko na 3 można było kupić benzynę. Pracowników CPN-ów podejrzewano, że nalewając paliwo, używali różnych sztuczek, by wyprowadzić klienta w pole i wlać nieco mniej, niż zamówił.

Nadwyżkę sprzedawano na lewo. Żartowano, że szczytem nieufności jest przewiercenie rurociągu „Przyjaźń”, aby sprawdzić, w którą stronę płynie ropa.
Różne ceny w różnych częściach kraju? Tego PRL-owska gospodarka nie przewidywała
Zdjęcie główne: Stacja benzynowa CPN - 1983 rok (fot. arch.PAP/Roman Sieńko)
Zobacz więcej
Kartka z kalendarza wydanie 17.11.2017 – 24.11.2017
Mydelniczka z charakterem. Trabant ma już 60 lat
Auto produkcji NRD stało się ikoną motoryzacji.
Kartka z kalendarza wydanie 20.10.2017 – 27.10.2017
Dzisiaj 61. rocznica wybuchu powstania węgierskiego
Zbrojne wystąpienie przeciwko ZSRR trwało od 23 października do 10 listopada 1956 r.
Kartka z kalendarza wydanie 29.09.2017 – 6.10.2017
Trajtki, trajlusie, ziutki. Ekologia w PRL-u, czyli trolejbusy
Były szybkie, kursowały często i zapewniały także nietypowe atrakcje.
Kartka z kalendarza wydanie 15.09.2017 – 22.09.2017
Spekulant, badylarz i prywaciarz – PRL potrzebowało wrogów...
Wojna o handel trwała przez wszystkie lata PRL-u.
Kartka z kalendarza wydanie 1.09.2017 – 8.09.2017
Polowanie na dziennik lekcyjny i wyprawkę. „Szkoła w służbie PRL”
Jeden podręcznik na kilku uczniów i polowanie na wyprawkę szkolną.