Po godzinach

A jeśli w domu, który kupujesz, bawił się mały Goebbels?

Gregor Schneider swoje projekty konstruuje z wnętrz budynków. Eksponuje albo kamufluje pomieszczenia przeróbkami: wbudowuje mniejsze, ze ślepymi drzwiami otwierającymi się na właściwy mur, tworzy alternatywne ciągi komunikacyjne. Potem instaluje je w wystawienniczych pawilonach. Z dawnym domem Goebbelsów postąpił inaczej. Jak? Efekt jego budowlanych robót do 1 lutego można oglądać w warszawskiej Zachęcie. Po zamknięciu wystawy przewidziano publikację, w której znajdą się m.in. wyjaśnienia, jak autor zutylizował gruz.

Niemiecki artysta podjął na nowo kwestię śladów II wojny w Niemczech z perspektywy prywatności, rodziny i indywidualnych historii. Podobnie w sztuce bywają traktowane współczesne konflikty zbrojne. W minionym roku w galeriach można było spotkać wiele takich prac, kilka szczególnie interesujących, jak film Listopad Hito Steyerl i projekt Magdy Mellin – Ściana, za którą coś/nic się nie stało, obie w Gdańsku (Instytut Sztuki Wyspa i CSW Łaźnia). W CSW w Warszawie efekty wyprawy na tereny objęte wojną prezentował – m.in. z perspektywy afgańskich dzieci – Francis Alӱs. W Zachęcie do 15 lutego pokazywana jest jeszcze praca Joanny Rajkowskiej, przygotowana na wystawę „Postęp i higiena”. Bohaterką instalacji Progress jest kilkuletnia dziewczynka.

Dom na torturach

W 2000 roku Schneider miał już za sobą kilkanaście lat żmudnych przeróbek swojego rodzinnego domu w Rheydt, gdy odkrył przypadkiem, że w pobliskiej kamienicy urodził się minister propagandy III Rzeszy. Był to skromny budynek wrośnięty w pierzeję ciągnącą się wzdłuż głównej ulicy. Artysta kupił posesję i zrobił przegląd ruchomej zawartości. Potem, swoim zwyczajem, rozpoczął generalny „remont” z nadzieją dotarcia do źródeł degeneracji rodziny i dziecka.
Gregor Schneider. Unsubscribe_Zacheta_fot. Marek Krzyzanek_CC BY-SA
W Warszawie pokazał efekt swoich prac w postaci projektu Unsubscribe (dosł. "wypisuję się"), na który składa się sterta desek z gruzem, kilka rozrzuconych po sali mebli i starych zabawek, książki. Jest też element balustrady drewnianych schodów. W kolejnej sali pokazywane są cztery filmy: dwa, jeden obok drugiego na małych monitorach, zatytułowane Jedzenie i Spanie, i dwa na dużych ekranach, na przeciw siebie – Odenkirchner Strasse 202, z podtytułem Entkernung ("częściowe wyburzenie"; "kern" to m.in. rdzeń).

Filmy prezentowane na małych ekranach trwają po kilka minut i są właściwie nieme – pokazany został w nich autor wykonujący wymienione w tytule czynności w przeznaczonych do tego pomieszczeniach. "Duże" filmy są dwukrotnie dłuższe. Jeden z nich to relacja z generalnego remontu, może rozbiórki domu. Oglądamy robotnika, który skuwa tynki, zrywa podłogi, burzy stropy. Po przeciwnej stronie widać opuszczone przez mieszkańców, ale jeszcze umeblowane wnętrza. Ten materiał mógłby uchodzić za dokumentację domu na sprzedaż, ale bardziej przypomina policyjny zapis, na przykład z miejsca zbrodni.
Gregor Schneider. Unsubscribe_Zacheta_fot. Marek Krzyzanek_CC BY-SA
Treść z małych ekranów można uznać za sekwencję zdarzeń, wycinek życia w izolacji, ciszy, bez świadków. Bohater celebruje w skupieniu czynności zazwyczaj wykonywane automatycznie – cedzi zupę z wzrokiem wbitym w ścianę, a potem, przed zaśnięciem długo patrzy nieruchomo w jeden punkt. Skrywanie dziwacznych przyzwyczajeń naprowadza na skojarzenia z patologią, choćby Fritzlem.

Filmy z ekranów dużych, na przeciw siebie, mają służyć odsłanianiu fragmentów przeszłości. Uzupełniają się, w kilku punktach są zsynchronizowane, przez to wzmagają czujność. Okazuje się, że przedstawiają ten sam dom. Pokazują jednak, oba jednocześnie: widok od ulicy i od podwórka, korytarz od wejścia i widziany z drugiej strony, od schodów. Uchylone drzwi, włączone światło każą zgadywać, co stało się z mieszkańcami. Biegi schodów – na górę i do piwnicy – kierują myśli w stronę thrillerów. Dobrze wkomponowuje się w ich obraz na przykład filmowy klasyk – „Co się zdarzyło Baby Jane”.
Gregor Schneider, „Unsubscribe”, Zachęta, fragment, filmy „Essen” i „Schlafen” (fot. K.Frankowska)
W sąsiedztwie tego cichego obrazu opustoszałych wnętrz działania robotnika z naprzeciwka wydają się szczególnie brutalne i hałaśliwe. Dom jest patroszony, obijany, obdzierany ze skóry – resztki podłóg i ścian lądują za oknem. Gdy mężczyzna wychodzi z kadru, kamera rejestruje efekt jego dokonań: gołe, pokaleczone wątki ceglane wnętrz, które teraz upodabniają się do więziennych cel. Wyobraźnia projektuje kolejne obrazy: niewielki mur na zapleczu domu kojarzy się ze ścianą straceń, piwnica – z lochem, a przebity piwniczny strop – z kryjówką.

 Gregor Schneider, „Unsubscribe”, Zachęta, fragment (fot. K.Frankowska)
Gregor Schneider, „Unsubscribe”, Zachęta, fragment, film „Odenkirchner Strasse 202” (fot. K.Frankowska)

Wraz z wojennymi skojarzeniami nasuwa się pytanie, czy w budynku zachowało się coś z czasów Goebbelsa. Większość ruchomych elementów należało zapewne do późniejszych lokatorów; w czasach powojennych musiało tam przecież mieszkać jeszcze wiele osób. Ale czy jest jakieś miejsce, punkt, przedmiot, które wiążą się z nim bezpośrednio, których dotykał, musiał widzieć? Dopiero uczył się chodzić. Druga kondygnacja, może nawet pierwsza były dla niego niedostępne. Pozostaje parter. Tu centralnym punktem, jak w każdym wąsko zaprojektowanym budynku jest wejście na schody. Ich początek zdobi staromodny pachołek. Joseph, tak jak każdy inny mieszkaniec, musiał go widzieć i dotykać.

Jesteśmy w domu. Zauważamy, że pachołek jest głównym bohaterem obu filmów, ogniskową, punktem odniesienia. Pojawia się w wielu kadrach – w zbliżeniach i w perspektywie, widziany z rozmaitych punktów.
 Gregor Schneider, „Unsubscribe”, Zachęta, fragment, film „Odenkirchner Strasse 202” (fot. K.Frankowska)
Gregor Schneider, „Unsubscribe”, Zachęta, fragment, film „Odenkirchner Strasse 202” (fot. K.Frankowska)

To on albo jego odlew, dziwnie zniekształcony, zmasakrowany stoi u wejścia do sali projekcyjnej. Właściwie je sobą zastawia. Teraz inaczej patrzymy na pozostałe przedmioty. Torturze zostały też poddane książki, wśród nich publikacje z czasów III Rzeszy – wiszą ofoliowane na sznurkach.

 Gregor Schneider, „Unsubscribe”, Zachęta, fragment (fot. K.Frankowska)
Gregor Schneider, „Unsubscribe”, Zachęta, fragment (fot. K.Frankowska)
Schneider zabierał się do projektu z zamiarem stopniowego zniszczenia domu i jednocześnie zachowania o nim pamięci. Ale napotkał dwie przeszkody. Pozostałe dwa miejsca w mieście związane z Goebbelsem za cel pielgrzymek obrali sobie neonaziści. Niemożliwe okazało się też zburzenie budynku ze względu na bezpieczeństwo sąsiedniego.



Jakie rozwiązanie wybrał autor - okaże się po zamknięciu wystawy. Zachęta informuje, że część gruzów trafi do Volskbühne w Berlinie. W 2007 roku puste wnętrza powtarzające wymiary cel m.in. w obozie w Guantanamo artysta ukrył w labiryncie w podziemiach Muzeum K21 w Düsseldorfie.
Joanna Rajkowska, „Progress”, Zachęta (fot. K.Frankowska)
W sąsiedztwie projektu Schneidera w Zachęcie prezentowana jest, w ramach wystawy „Postęp i higiena”, praca Joanny Rajkowskiej, zatytułowana Progress.

Little boy, Hiroszima, one, two, three

Na zrealizowaną w języku angielskim wideo-instalację składa się kartka z listą wojennych wynalazków, licząca około 10 pozycji i kilkuminutowy film. Na monitorze oglądamy 3-4-letnią dziewczynkę sylabizującą do kamery nazwy uzbrojenia dyktowane jej w porządku chronologicznym. Każde wyrażenie z osobna powtarza za głosem z offu, należącym prawdopodobnie do ojca i jednocześnie kamerzysty. Zdarzenie zyskuje dzięki temu wymiar lekcji i zarazem zabawy, a film staje się modelowym przykładem czy wręcz instruktażem, jak powinno wyglądać uczenie dziecka.

Tytułowy „progress” może dotyczyć zarówno postępu wojennej wiedzy, jak i psychicznego i umysłowego rozwoju człowieka. Praca artystki pokazuje, co może się stać, kiedy oba te procesy nałożą się na siebie.
Joanna Rajkowska, "Progress", Zachęta (fot. K.Frankowska)
Mężczyzna wymienia tylko nazwy broni, ale lista zawieszona obok monitora zawiera również kraje i daty jej użycia albo wynalezienia. Równolegle z obrazami poszczególnych wynalazków widz ma możliwość przywołania w pamięci mniej lub bardziej konkretnych sytuacji z nimi związanych. Na tym tle wyraźnie widzi przepaść, jaka dzieli od niego dziecko. Dziewczynka ze zrozumieniem wypowiada tylko 4-5 słów. Inne – jak na przykład zbitkę – „fire arrow rocket” – próbuje pokonać dźwiękonaśladowczo. Przedrzeźniając ojca, mówi: tirli, tirli, tirli. Z „MQ-1A predator drone” jest w stanie wyłapać tylko „one”. Traci pewność siebie i przez chwilę próbuje sobie przypomnieć dalszy ciąg, powtarzając swój ulubiony przerywnik „at”, aż wreszcie stawia na popis z liczenia i – nie do końca zadowolona z siebie – po „one” dodaje szybko „two, three”.

Bez problemu wymawia za to słowo „Mark” ze złożenia „Mark 1 male tank” czy „gas” opatrzony przymiotnikiem „chlorine”. Ale największą, widoczną przyjemność i zadowolenie sprawia dziewczynce wypowiedzenie płynnie i ze zrozumieniem słów „little boy” w nazwie „little boy nuclear bomb”. Taki kryptonim nadano bombie zrzuconej na Hiroszimę.
Joanna Rajkowska, „Progress”, Zachęta (fot. K.Frankowska)
W tym punkcie, w chwili skrzyżowania się w umyśle bohaterki dźwięku wyrażenia z jego treścią, ujawnia się przemoc zawarta w kryptonimie. Terror został zastosowany już na poziomie języka i arbitralnego doboru słów do nazwy. Bo oglądający, patrząc na bohaterkę filmu uświadamia sobie, co jej komunikuje zbitka „mały chłopiec”. Wspomina, jak w jego przypadku zmieniał się znaczeniowy zakres pojęcia.

Zdaje sobie również sprawę z pułapki ukrytej w nazwie bomby. Ona współgra z mentalnością dziecka, bo – jak pisze Jean Piaget w wieku 2-7 lat nie potrafimy rozróżniać świata fizycznego i psychicznego. Nieożywionym przedmiotom przypisujemy właściwości psychiczne. Kawał życia spędzamy w przekonaniu, że książeczki też chodzą spać. Dziewczynka z pewnością chętnie kupiłaby historię na przykład o bombie atomowej lubiącej bawić się w chowanego jak ona sama z kolegą.

Mało pocieszający jest fakt, że kiedy do bohaterki filmu dotrą informacje o prawdziwym charakterze obiektu budzącego tak sympatyczne skojarzenia, ona sama wyrażenie „little boy” od dawna wiązać już będzie z innymi, znacznie mniej intensywnymi doświadczeniami. Źródłowa treść, obejmująca pamięć pierwszego użycia, i tak zostanie na zawsze stracona.

Gregor Schneider „Unsubscribe”, Zachęta, do 01.02.2015
„Postęp i higiena”, Zachęta, do 15.02.2015
kuratorka – Anda Rottenberg
Zdjęcie główne: Gregor Schneider. Unsubscribe_Zacheta_fot. Marek Krzyzanek_CC BY-SA
Zobacz więcej
Po godzinach wydanie 17.11.2017 – 24.11.2017
„To była zabawa w śmierć i życie”. Od ćpuna po mistrza świata
Historię Jerzego Górskiego opowiada film „Najlepszy” oraz książka o tym samym tytule.
Po godzinach wydanie 17.11.2017 – 24.11.2017
„Geniusz kreatywności”. Polka obok gwiazd kina, muzyki i mody
Jej prace można podziwiać w muzeach w Paryżu, Nowym Jorku czy Londynie.
Po godzinach wydanie 10.11.2017 – 17.11.2017
Zsyłka, ucieczka i samobójstwo. Tragiczne losy brata Piłsudskiego
Bronisław Piłsudski na Dalekim Wschodzie uważany jest za bohatera narodowego.
Po godzinach wydanie 10.11.2017 – 17.11.2017
„Choćby z diabłem, byle do wolnej Polski”. Pierwszy Ułan II RP
Gen. Bolesław Wieniawa-Długoszowski skupia w sobie losy II RP.
Po godzinach wydanie 3.11.2017 – 10.11.2017
Kobiety – niewolnice, karły – rekwizyty. Szokujący„złoty wiek”
Służba była formą organizacji życia w tej epoce. Każdy kiedyś był sługą, nawet królewski syn.