Bardzo ważne miejsce na liście interesów zajmuje zespół piłkarski Dnipro. Dowód wdzięczności Kołomojskiego dla Dniepropietrowska, miasta, w którym się urodził. Oraz – trudno nie odnieść wrażenia – próba przedstawienia siebie w korzystnym świetle lokalnego patrioty. Bez mała można określić jego sportowe przedsięwzięcie jako machinę do budowania politycznego kapitału w regionie. Działająca nader skutecznie.
Mówi się, że pierwszy milion trzeba ukraść. W przypadku Kołomojskiego najpewniej nie się nie sprawdziło. Szybko jednak działalność biznesowa Ukraińca najpewniej zaczęła się ocierać o mroczne zakamarki prawa, albo wręcz je przekraczać. To jeden z fenomenów dzikiego kapitalizmu w postsowieckich republikach, więc nie należy przyjmować pogłosek o wątpliwych z moralnego punktu widzenia działaniach za coś szokującego, niezwykłego.
Wymienienie najbardziej rażących przykładów nie tylko dopełni obraz ukraińskiego miliardera, ale także rzuci światło na jego późniejsze działania, po rosyjskiej agresji. Na przykład kilkanaście lat temu prominentny prawnik Serhij Karpenko, reprezentujący między innymi rosyjskiego oligarchę Konstantina Grigoriszyna, zdradził, że Kołomojski zagroził mu uszkodzeniem ciała. Rzeczywiście potem został ugodzony nożem, a jego pomocnik pobity. Opinia publiczna swoje wiedziała, ale policji – jak to w takich przypadkach bywa – nie udało się ustalić kto stał za atakiem.
Snajper zdjął przeciwnika przed gmachem sądu
Są też inne fakty, których służbom nie udało się właściwie zinterpretować. Grupa Privat należąca do Kołomojskiego starała się sprywatyzować Centralny Rynek Oziorka – największy bazar na Ukrainie. Zakusy na nią robili sobie między innymi rosyjski szemrany biznesmen Maksim Kuroczkin vel Maks Bieszenyj z czterema znajomymi. Los chciał, że wszyscy po kolei zginęli. Samego Kuroczkina zastrzelił snajper przed gmachem sądu w Kijowie.
Około 2004 roku gdy wokół Kołomojskiego zaczęło się robić gorąco, oligarcha wyjechał do Genewy gdzie obecnie mieszka. Przez lata było o nim cicho. Nie pchał się do mediów, choć swoim rubaszno-jowialnym sposobem bycia był dobrą pożywką. Budował wokół siebie image przystępnego beztroskiego biznesmena. Potrafił pożartować z dziennikarzami, choć też i obcesowo zrugać, na ogół starał się jednak uchodzić za dobrotliwego wujka.
Finał Ligi Europy: Sevilla – Dnipro w TVP
Pozytywny wizerunek buduje również poprzez pełnioną przez siebie funkcję przewodniczącego Zjednoczonej Wspólnoty Żydowskiej na Ukrainie (co nie przeszkadza mu finansować znanej z antysemickich aktywności partii Swoboda). W jej ramach finansuje między innymi odbudowę obiektów religijnych w Izraelu, którego również ma obywatelstwo. Jak zobaczymy także i w tym przypadku potrafi działać dwubiegunowo i łączyć szlachetną działalność z zachowaniami mającymi wręcz gangsterski charakter.
„Wyjątkowy oszust” kontra „kurdupel schizofrenik”
Niedawno wrócił na świecznik i jego obecność na nim jest równie dwuznaczna jak jego dotychczasowa działalność gospodarcza. Z jednej strony zatroszczył się o los regionu, z którego się wywodzi. W obliczu zagrożenia ze strony prorosyjskich separatystów objął stanowisko gubernatora obwodu dniepropietrowskiego. Tym samym skupił w swoich rękach kontrolę gospodarczą nad regionem oraz oficjalną władzę polityczną. Stał się de facto panem obwodu, który na Ukrainie zaczęto nazywać „Kołomojszczyzną”. Dwa dni po nominacji prezydent Władimir Putin nazwał go „wyjątkowym oszustem”. Sam Kołomojski po agresji na Ukrainę nazwał w Putina „kurduplem schizofrenikiem”.