Po godzinach

Pogróżki, świński łeb. Kibice nie wybaczają niektórych transferów. Cech na cenzurowanym

Pracownik przechodzi z firmy A przechodzi do firmy B. Normalna sytuacja, ale nie w futbolu. Niektórych transferów kibice nie wybaczają. Wyzwiska podczas meczów potrafią być wtedy najmniejszym problemem. Nie brakuje fanów, którzy wręcz grożą śmiercią niedawnym idolom. Właśnie spotyka to Petra Cecha, który śmiał przenieść się z Chelsea Londyn do Arsenalu. Pytanie – w jaki sposób u ludzi powstają tak absurdalne wolty emocjonalne?

Oficjalnie: Cech nowym zawodnikiem Arsenalu

Po 11 latach opuścił Stamford Bridge.

zobacz więcej
Przenosiny Petra Cecha do Arsenalu Londyn zdają się być bardzo rozsądnym posunięciem. Jedynym podmiotem niezadowolonym z takiego obrotu spraw powinien być w zasadzie tylko nasz Wojciech Szczęsny. Przybył mu właśnie konkurent do miejsca w bramce Kanonierów, i to w dodatku lepszy, pewniejszy, bardziej doświadczony, cieszący się większym zaufaniem menedżera Arsene'a Wengera.

Na kłopocie zarobili 11 mln funtów

Można jeszcze dodać wątek profesjonalnego podejścia do wykonywanego zawodu, również na korzyść Czecha. Wszystko wskazuje na to, że to właśnie 33-latek będzie numerem jeden w bramce.

Zostawmy jednak te rozważania na boku, spójrzmy na szerszy kontekst. Arsenal ma jednego z najlepszych golkiperów świata. The Blues pozbyli się kłopotu bogactwa. Jose Mourinho ma przecież do dyspozycji fenomenalnego Belga Thibaut Courtois. A jeszcze klub ze Stamford Bridge zarobił około 11 milionów funtów. Wszystko wyglądałoby rozsądnie gdyby nie irracjonalny wątek fanów Chelsea.

„Pożegnaj się z rodziną”

Z jakiegoś powodu bramkarz, który w Chelsea grał 11 lat i któremu klub tak wiele zawdzięcza, został potraktowany jak ostatnia łazęga. Zaczął otrzymywać pogróżki. „Pożegnaj się z rodziną po raz ostatni, zanim pójdą spać, jutro ich nie zobaczysz” – napisał mu ktoś wybitnie nieżyczliwy na Twitterze. Na szczęście nie spełnił gróźb. Petrowi Cechowi ani jego ukochanym nic się nie stało.

Z pewnością jednak reprezentant Czech może się spodziewać obelg za każdym razem kiedy jego nowa drużyna będzie grała z poprzednią. Zresztą już jego pierwszy mecz w Arsenalu o stawkę będzie przeciwko Chelsea. 2 sierpnia oba zespoły zagrają o Tarczę Dobroczynności.
Kibice Barcelony rzucili w Luisa Figo świńskim łbem (fot. Twitter)
56 milionów dolarów za Portugalczyka

Jeżeli chodzi o przemoc werbalną i aspołeczne po przejściu do innego klubu nikt nie wie więcej na ten temat niż Luis Figo. Portugalczyk odważył się zamienić Barcelonę na budowany wówczas „galaktyczny” Real Madryt. Królewscy zapłacili za niego 56 milionów dolarów, co było wówczas transferowym rekordem. Ale nie wątek finansowy – że „sprzedawczyk” – przesądził o tym, iż Figo stał się w Barcelonie wrogiem numer jeden.

Bez wątpienia można powiedzieć, że to jeden z najważniejszych transferów w historii. Przesądził bowiem nie tylko o kształcie którejś z drużyn, ale o przyszłości obu klubów i również całego futbolu. To Figo dał początek bezwstydnym kilkudziesięciomilionowym zakupom rozpropagowanym przez Real.

Karta przetargowa

Portugalczyk był przez pewien czas kartą przetargową kandydatów na prezydentów Realu i Barcelony – Florentino Pereza i Joana Gasparta. Walcząc o elekcję pierwszy zapewniał, że kupi skrzydłowego, drugi, że zatrzyma go na Camp Nou. Wiadomo było, że ktoś odpowie za złamanie przyrzeczenia. Na początku sezonu wydawało się, że będzie nim Perez. Figo wziął udział w oficjalnej prezentacji drużyny Barcy. Po kilku dniach został jednak zaprezentowany jako piłkarz Realu. Białą koszulkę Realu wręczył mu Alfredo di Stefano, którego niemal pół wieku wcześniej również Królewscy sprzątnęli Blaugranie sprzed nosa.

Gaspart z miejsca został okrzyknięty nieudacznikiem. Przez całą kadencję prezesa Barcelony nie udało mu się zerwać tej łatki. Na przeciwnym biegunie był Perez.

Zapalniczkami w „Judasza Katalonii”

Pierwszy mecz na Camp Nou w roli piłkarza Realu Figo rozegrał dopiero w 23 listopada 2002 roku. Sytuacja była taka, że Królewscy kilka miesięcy wcześniej wygrali Ligę Mistrzów, zaś Barcelona miała za sobą jeden z gorszych sezonów. W mediach nie pisano jednak o odwiecznej rywalizacji w El Clasico, ale o tym jak może zostać przyjęty Portugalczyk i czy nie lepiej, żeby nie wykonywał rzutów wolnych, ponieważ fani mogą go obrażać.

To co się wydarzyło w tym słynącym z kultury miejscu przeszło najśmielsze oczekiwania. Od pierwszych minut fani Barcy obrażali Figo. Mało tego, w kierunku „Judasza Katalonii” leciały różne przedmioty - piłki golfowe, butelki, zapalniczki a nawet butelka whisky i... głowa świni. Nie wiadomo jak została wniesiona, faktem jest, że sędzia w obawie o zdrowie zawodników musiał przerwać grę na kilkanaście minut. Kibice wywiesili wymowny transparent „Nienawidzimy cię, bo cię kochaliśmy”...
Po przenosinach do Bayernu Mario Gotze spalił za sobą mosty w Dortmundzie (fot. Wikipedia/Steindy)
Reputację wśród kibiców, których grą zachwycał przez lata, jedną decyzją zniszczył sobie również Mario Goetze. Nazwany przez Franza Beckenbauera z racji ogromnego talentu „niemieckim Messim” piłkarz postanowił zamienić Borussię Dortmund na Bayern Monachium. Przed sezonem 2012/13 Bawarczycy zapłacili za niego 37 milionów euro.

Rozgrzewka w tunelu

Pierwszy mecz w koszulce nowej drużyny, ale na stadionie w Dortmundzie Goetze rozpoczął na ławce rezerwowych. Siedzący za nim kibice cały czas na niego psioczyli. Gdy trener poprosił skrzydłowego, żeby się rozgrzał, bo za moment wejdzie na boisko, ten nie mógł tego robić przy linii bocznej. Musiał się ewakuować do tunelu wiodącego do szatni i tam się rozgrzał.

Chwilę po wejściu na boisko (przy ogłuszających gwizdach i wyzwiskach) strzelił gola. Kiedy fani Borussii zorientowali się, kto zdobył bramkę momentalnie zapadła cisza, takie było oburzenie kibiców. A potem znów zaczął się festiwal chamstwa. Warto dodać, że nasz Robert Lewandowski gdy gra na wyjeździe z Borussią jest miło witany przez fanów BVB. Nie ma więc jednej zasady.
Pewien kibic popełnił samobójstwo po tym jak Christian Vieri przeszedł do Interu (fot. Twitter)


Burza w Watykanie

Aż takich problemów jak Figo czy Goetze nie miał Christian Vieri, choć na swój sposób były one nawet większe. Jego transfer z Lazio Rzym do Interu Mediolan w 1999 był jednym z najgłośniejszych w historii i przez krótki okres najdroższym (rekord pobił kilka miesięcy później Figo). Oburzenie wywołał nie tylko tylko wśród kibiców rzymskiego klubu, ale nawet w Watykanie.

Hierarchów kościelnych nie rozdrażnił wybór nowego klubu napastnika, kibicowskie animozje ich bowiem nie obchodzą, ale kwota transferu. Inter zapłacił bowiem za reprezentanta Włoch 52 miliony dolarów. Dziennik „Osservatore Romano” nazwało to „nieedukacyjnym wydarzeniem” oraz „wykroczeniem przeciwko ubogim ludziom”.

Rzucił się pod pociąg

Szok wywołany przenosinami Vierego najmocniej odbił się na jednym z kibiców piłkarza, który popełnił samobójstwo. „Addio. Nawet nie wiem dlaczego jeszcze żyję na tym świecie. Światem rządzą pieniądze, ja w takim świecie nie mogę żyć” – napisał Elio Di Cristofalo w liście pożegnalnym. 25-latek rzucił pod koła rzymskiej kolejki podmiejskiej. Pociąg odciął mu głowę.

Po transferze do Interu Vieri nigdy już nie wspiął się na wyżyny swoich umiejętności. Owszem, prześladowały go kontuzje, ale także nie opuszczały go wyrzuty sumienia i poczucie winy. Nie trzeba dodawać, że każdy mecz z Lazio był dla niego wielkim przeżyciem, zaś dla rzymskich fanów okazją do obrażania niedawnego idola.

Niektórzy ludzie uważają, że piłka nożna jest sprawą życia i śmierci. Jestem rozczarowany takim podejściem. Mogę zapewnić, że to coś o wiele ważniejszego.

Jerzy Podbrożny podpadł kibicom Lecha, bo przeniósł się do Legii (fot. Twitter)
„Bóg wybacza, kibice nigdy”

Brak dystansu kibiców do faktu, że piłkarze to zwykli pracownicy i mają prawo zmieniać pracę jeżeli w drugiej mają lepsze warunki, jest obecny także w Polsce. Gdy w 1994 roku Jerzy Podbrożny przeszedł z Lecha Poznań do Legii Warszawa, poznańscy kibice oblali jego samochód farbą i napisali na murze „Bóg wybacza, kibice nigdy”.

Epizody najbardziej zbliżone do Figo mieli w Polsce Paweł Kaczorowski oraz siatkarz Krzysztof Ignaczak. Ten pierwszy po transferze z Lecha do Legii został obrzucony przez warszawskich fanów gumowymi kaczkami (takimi do kąpieli). Kibice byli na niego wściekli, bo wcześniej po zdobyciu przez Kolejorza Pucharu Polski intonował niepochlebne piosenki o Legii.

Obrzucony jednogroszówkami

Z kolei Ignaczak był do 2003 roku idolem fanów siatkarskiej drużyny z Częstochowy. Odszedł jednak do Skry Bełchatów a na odchodne wyjaśnił przyczyny transferu dosadnymi słowami „nie ma sianka nie ma granka”. Gdy w kolejnym sezonie Skra zagrała w Częstochowie reprezentacyjny libero został obrzucony setkami jednogroszówek.

O notorycznym obrażaniu sportowców, którzy zdecydowali się przejść do innego klubu, a potem wracają do poprzedniego na mecz nie ma co wspominać. To niemal reguła. Choć trudna do wytłumaczenia. Weźmy pod uwagę muzyków. Analogiczna sytuacja. Wielkie emocje na koncertach, fani. Co się stanie, jeżeli muzyk odejdzie do innego zespołu? Zmieni pracodawcę? Nic. Dlaczego zatem piłkarze nie mogą czynić podobnie?

Messi marzy o „dużych uszach”, o „sedesie” może zapomnieć

W sobotę piłkarze Barcelony bądź Juventusu wzniosą najcenniejsze trofeum w klubowym futbolu, przyznawane zwycięzcy europejskiej Ligi Mistrzów (transmisja TVP 1, godz. 20.45). Sam puchar nie jest szczególny. Są ładniejsze, efektowniejsze, ale żaden – z wyjątkiem Pucharu Świata – nie wzbudza takich emocji u piłkarzy i kibiców na całym świecie.

zobacz więcej
Psycholog sportowa Agnieszka Zając uważa wolty emocjonalne w wykonaniu kibiców to zjawisko zakorzenione w ludzkiej naturze. – Widowisko sportowe jest jedną z tych sytuacji, w których występują silne emocje, a ich rodzaj jest uzależniony od wyniku rywalizacji oraz naszego zaangażowania. Siła przeżyć kibica może być budująca – kiedy dopingiem wspiera swoją drużynę, niszcząca – kiedy kończy się aktami wandalizmu, agresją wobec rywali ich kibiców, a nawet wobec własnych zawodników – tłumaczy.

W tym przypadku działają również mechanizmy zachowania w tłumie. – To przede wszystkim poczucie anonimowości i bezpieczeństwa w „swoim” tłumie, a także rozproszenie odpowiedzialności, a konsekwencją tego jest zmniejszenie dbałości o społeczną ocenę własnych czynów. Grupa nie myśli o skutkach swojego postępowania i zazwyczaj nie konfrontuje się z nimi, Jednostka w grupie doświadcza również dezindywiduacji, czyli silnie identyfikuje się z tłumem, a poprzez modelowanie i naśladowanie liderów i pozostałych członków grupy wzmacniane są zachowania i normy – zaznacza psycholog.

Przejaw kompensacji

– Kibicowanie to rozrywka, element życia społecznego, hobby, które integruje. Drużyna piłkarska czy reprezentant kraju stają się obiektem uwielbienia i identyfikacji. Zawodnicy dostarczają kibicom dużego przeżycia zbiorowego, wspólnego dla wielu tysięcy jednostek. Utożsamiamy się z tymi, którzy odnoszą zwycięstwa, by samemu poczuć sukces. Jeżeli ja się z nimi identyfikuję, to ich sukcesy są moimi sukcesami. Może być to przejaw kompensacji czyli nadrabiania własnych braków – uważa.

Jakkolwiek trudno zrozumiałe jest zjawisko prześladowania sportowców, którzy postanawiają zmienić pracodawcę i przejść do „wrogich klubów”, daje się jednak wytłumaczyć przez pryzmat fanatycznego kibicowania.

Kto nie z nami, ten przeciwko nam

– Tacy kibice nie będą również postrzegać zawodników jak jednostek uprawiających wolny zawodów i pragnących się rozwijać, tylko jako opłacanych wojowników, którzy do końca swojej kariery powinni być wierni danym barwom, a każdy transfer będą postrzegać jak zdradę i tym samy „przejście na drugą stronę barykady”, zgodnie z zasadą, kto nie jest z nami, ten jest przeciwko nam – wyjaśnia Agnieszka Zając.

Zgrabnie temat roli futbolu i jego umiejętności kształtowania świadomości ludzi spiął legendarny szkocki trener Bill Shankly. „Niektórzy ludzie uważają, że piłka nożna jest sprawą życia i śmierci. Jestem rozczarowany takim podejściem. Mogę zapewnić, że to coś o wiele ważniejszego”.
Zdjęcie główne: Z idola kibiców Chelsea Petr Cech stał się ich zaprzysięgłym wrogiem (fot. PAP/EPA/KERIM OKTEN)
Zobacz więcej
Po godzinach wydanie 17.11.2017 – 24.11.2017
„To była zabawa w śmierć i życie”. Od ćpuna po mistrza świata
Historię Jerzego Górskiego opowiada film „Najlepszy” oraz książka o tym samym tytule.
Po godzinach wydanie 17.11.2017 – 24.11.2017
„Geniusz kreatywności”. Polka obok gwiazd kina, muzyki i mody
Jej prace można podziwiać w muzeach w Paryżu, Nowym Jorku czy Londynie.
Po godzinach wydanie 10.11.2017 – 17.11.2017
Zsyłka, ucieczka i samobójstwo. Tragiczne losy brata Piłsudskiego
Bronisław Piłsudski na Dalekim Wschodzie uważany jest za bohatera narodowego.
Po godzinach wydanie 10.11.2017 – 17.11.2017
„Choćby z diabłem, byle do wolnej Polski”. Pierwszy Ułan II RP
Gen. Bolesław Wieniawa-Długoszowski skupia w sobie losy II RP.
Po godzinach wydanie 3.11.2017 – 10.11.2017
Kobiety – niewolnice, karły – rekwizyty. Szokujący„złoty wiek”
Służba była formą organizacji życia w tej epoce. Każdy kiedyś był sługą, nawet królewski syn.