Krwawy kostium Jackie Kennedy, czyli historia różowej „podróbki”
piątek,
10 lipca 2015
Splamiony krwią, przechowywany w specjalnym pomieszczeniu, w którym powietrze wymieniane jest sześć razy na godzinę, będzie dostępny dla zwiedzających dopiero w 2103 roku. Różowy kostium, który Jackie Kennedy miała na sobie w dniu śmierci swojego męża, kryje w sobie wiele tajemnic Pierwszej Damy.
To był ulubiony kostium zarówno samej Jackie, jak i jej męża Johna Fitzgeralda Kennedy’ego. To on namówił ją, aby założyła go podczas wizyty w Dallas feralnego dnia 22 listopada 1963 roku, kiedy został zastrzelony. Ona sama wybrała zupełnie inną kreację. „Będą tam same bogate republikanki w futrach i diamentowych bransoletach. Musisz wyglądać lepiej niż one, pokaż im, na czym polega prawdziwa elegancja” – te słowa męża Jackie zacytowała po zabójstwie.
Strój przechowywany jest w tajemniczym miejscu, niedostępnym dla zwiedzających. Temperatura utrzymywana jest tam na poziomie 18–21 stopni
Jeśli chodzi o krawcowe, to w cenie były te, które miały zagraniczne pisma – „Elle” albo chociaż „Burdę”. Natomiast Moda Polska była potrzebna władzy, polepszała wizerunek kraju.
zobacz więcej
Autoryzowana kopia
– O tym, że kostium był różowy opinia publiczna dowiedziała się z kilku zdjęć zamieszczonych po tym tragicznym wydarzeniu w magazynie „Life”, który opublikował specjalny raport na temat ustaleń poczynionych przez komisję Warrena, umieszczając w wydaniu specjalnym osiem kolorowych fotografii. – Trzeba pamiętać, że lata 60 to era czarno-białej telewizji, więc nikt, kto oglądał relacje z wizyty pary prezydenckiej w Dallas nie mógł zdawać sobie sprawy, jaki naprawdę jest jego kolor. Mocno utkwił w pamięci tych, którzy byli obecni podczas tego tragicznego wydarzenia. Z wielu wspomnień, jakie czytałam, to właśnie ten mocny różowy kolor wbił się wszystkim w pamięć – mówi Nicole Mary Kelby, autorka książki „Ten różowy kostium”, która jest po części oparta na faktach.
Choć o kreacji Jackie Kennedy mówi się „różowy kostium od Chanel” wcale nie powstał w pracowni słynnej francuskiej projektantki. – To autoryzowana kopia – mówi Kelby. Od dyskusji na ten temat zaczęła się zresztą jej przygoda z kostiumem. – Ta książka i mój doktorat na ten temat, jak wiele rzeczy w życiu był kompletnym przypadkiem. Trafiłam na dyskusję w sieci, w której spierano się czy wykonała go Chanel, czy był kopią jej projektu. Potem przez przypadek poznałam człowieka, który powiedział mi, że szyła go jego ciotka Kate – opowiada Kelby.
O tym, że kostium był różowy opinia publiczna dowiedziała się z kilku zdjęć zamieszczonych po tym tragicznym wydarzeniu w magazynie „Life”
Bez ornamentów, kokard, ale z kieszeniami
Chanel, która zazwyczaj chętnie godziła się na kopiowanie jej strojów, a wręcz do tego namawiała, tym razem była sceptyczna. Powód? Jackie Kennedy uwielbiała bawić się modą i zmieniać gotowe już projekty. – W przypadku kostiumu dokładnie określiła, jakie ma mieć guziki, jak ma być skrojony. Podobnie było z innymi kreacjami. Usuwała ornamenty, czy ogromne kokardy. Jej spódnice miały zazwyczaj kieszenie. Nie lubiła, gdy czegoś było za dużo. Preferowała stroje wygodne i takie, które można założyć na każdą okazję. Zadziwiające jest, że w czasach, gdy zwracano uwagę i przykładano się głównie do stylizowania i szycia sukni wieczorowych, tak dobrze i tak dokładnie został zrobiony strój roboczy, na co dzień – mówi Kelby.
Skoro nie Chanel, to kto? Nowojorski butik Chez Ninon, którego właścicielki słynęły z kopiowania kreacji francuskich projektantów. Dwie starsze panie po siedemdziesiątce nie opuszczały żadnego ważnego paryskiego pokazu. Zaraz po obejrzeniu biegły do najbliższej kawiarni i tam delektując się kawą lub szampanem rysowały to, co zapamiętały. Po powrocie do Stanów pokazywały rysunki swojemu zespołowi i tak powstawały najmodniejsze w danym sezonie stroje. Aby być w porządku wobec swoich klientek, wprowadziły zasadę, że każdy projekt będzie występował tylko w jednym egzemplarzu.
– Z kostiumem Jackie było inaczej. Prośba o projekt poszła droga oficjalną i w efekcie końcowym został on przysłany, choć Chanel kręciła nosem na przeróbki, jakie zażyczyła sobie Pierwsza Dama – mówi Kelby.
Dokładnie określiła, jakie ma mieć guziki, jak ma być skrojony. Podobnie było z innymi kreacjami. Usuwała ornamenty, czy ogromne kokardy
Kreacje za 50 tysięcy dolarów
Dlaczego Jackie Kennedy nie zdecydowała się na oryginalną wersję, na którą bez problemu mogła sobie pozwolić? – Kiedy JFK prowadził kampanię prezydencką przed wyborami, okazało się, że Jackie wydała na swoje stroje aż 50 tys. dolarów, co w tamtych czasach było dziewięciokrotnym średnim rocznym krajowym dochodem. Z racji tego, że Kennedy był popierany przez związki zawodowe m.in. szwaczek i kapeluszników, wydały one oświadczenia, że żądają, aby kupować amerykańskie, a nie francuskie ubrania – wyjaśnia Kelby. Tak też się stało. Jackie miała w ten sposób i podczas kampanii, i prezydentury prezentować to, co proponuje amerykańskiemu społeczeństwu jej mąż – patriotyzm połączony ze świeżym, nowoczesnym spojrzeniem.
– Pozbywała się gorsetów, modyfikowała stroje chcąc w ten sposób pokazać, dać wyraźny znak, że mężczyźni i kobiety stają się partnerami – dodaje Kelby.
Różowy kostium wyszedł spod igły zatrudnionej w butiku Chez Ninon irlandzkiej emigrantki Kate. – Gdy spotkałam jej siostrzeńca, który opowiedział mi o swojej ciotce, rozwiały się moje wątpliwości, co do tego, kto strój uszył. Dzięki niemu dotarłam też do rodzin osób, które również pracowały w Chez Ninon. Choć moja książka to po części fikcja literacka, imiona i nazwiska są prawdziwe – wyjaśnia. Prawdą jest, że Kate była emigrantką, ale w przeciwieństwie do bohaterki książki nigdy do swojego kraju nie wróciła, choć bardzo o tym marzyła.
Po śmierci JFK załamała się i przestała szyć. Zaczęła opiekować się dziećmi swojej siostry. – To dla niej Kate szyła kopie strojów Jackie. Zmieniała je częściowo, aby nie były wierną kopią – mówi Kelby.
Kennedy był popierany przez związki zawodowe m.in. szwaczek i kapeluszników, wydały one oświadczenia, że żądają, aby kupować amerykańskie, a nie francuskie ubrania
Chłopczyca z dużą głową i stopami
Kostium Jackie powstał w 1963 roku i kosztował niecałe tysiąc dolarów. – Ciekawostką jest fakt, że został wykonany tak starannie. Choć zrobiony jest z delikatnego materiału, bardzo o niego dbano, co więcej oddawano do naprawy, bo Jackie bardzo dużo paliła – zdradza Kelby. Jackie, choć nie było tego widać, miała bardzo dużą głowę, stopy i ręce. – Do tego była bardzo wysoka i nie miała typowej amerykańskiej, ale irlandzka urodę. Potrafiła jednak strojem ukryć swoje mankamenty. Różowy kostium, mimo że wygląda na dopasowany, wcale taki nie jest. Być może stąd wziął się tak szczegółowy opis guzików i miejsca ich przyszycia. Najtrudniej miała modystka. Dopasowanie kapelusza na głowę Jackie było naprawdę dużym wyzwaniem – mówi Kelby.
W młodości Jackie była dręczona przez koleżanki, nazywana „chłopczycą”. Nauczyła się jak strojem odciągać uwagę od swojego wysokiego wzrostu i koncentrować ją na swojej twarzy.
Zapisane na papierze wskazówki i uwagi Pierwszej Damy były jedyną informacją, jaką otrzymywały szwaczki. – Kate ani nikt z butiku tak naprawdę ani razu nie zobaczył na własne oczy Jackie. Nawet przymiarki odbywały się na tzw. „żywym manekinie” – opowiada Kelby. Kobietę, która mierzyła stroje Jackie, wybrano w castingu w szkole modelek. Miała odrobinę okrąglejsze kształty i była niższa, ale ze swoje roli wywiązała się wzorowo. – To może się wydać zaskakujące, że dziewczyna, która przez sześć lat szyła kreacje dla kogoś, ani razu tej osoby nie widziała. Modelka oczywiście też nie dostąpiła tego zaszczytu – mówi Kelby.
Przymiarki odbywały się na tzw. „żywym manekinie”. Kobietę, która mierzyła stroje Jackie, wybrano w castingu w szkole modelek
Pomieszczenie bez okien i kontrolowane powietrze
Podczas stu dni prezydentury JFK, Jackie uszyto aż 300 sztuk garderoby. Aby było je gdzie trzymać, szafy w Białym Domu zostały rozbudowane. Nie zmienia to faktu, że były stroje, które Jackie uwielbiała nosić po kilka razy. Tak było właśnie z różowym kostiumem. Pierwsza Dama miała go na sobie przynajmniej sześć razy, ale najdłużej występowała w nim właśnie w Dallas. Po zabójstwie odmówiła przebrania się, mimo, że był ubrudzony krwią. Powiedziała wówczas: „Nie zdejmę go, chcę, żeby zobaczyli, co zrobili Jackowi”. Chodziła w zakrwawionym „Chanel” aż do powrotu do Białego Domu następnego dnia rano.
Wtedy oddała go pokojówce, a ta spakowała go do pudełka i przekazała matce Jackie. Janet Auchincloss sześć miesięcy później oddała żakiet do państwowego archiwum z adnotacją „Kostium i torebka Jackie noszone 22 listopada 1963”. W archiwum znalazły się również białe rękawiczki i rajstopy owinięte w biały ręcznik, także ze śladami krwi. – Nikt wtedy nie uważał, że to cokolwiek ważnego. Po prostu zwykłe ubranie. Odkryto go przypadkiem, gdy jedna z gazet zaczęła zastanawiać się, co się z nim dzieje – wyjaśnia Kelby.
Od tamtej pory wciąż niewyprany strój przechowywany jest w miejscu niedostępnym dla zwiedzających, w pomieszczeniu bez okien i o kontrolowanych parametrach powietrza, które wymieniane jest sześć razy na godzinę. Temperatura w tajemniczym miejscu utrzymywana jest na poziomie 18–21 stopni. Ciekawscy będą go mogli zobaczyć dopiero w 2103 roku. Taki warunek postawiła Caroline Kennedy, jedyna żyjąca spadkobierczyni.