Po godzinach

W cztery oczy z Caravaggiem. Szlakiem rzymskich obrazów mistrza

Włosi uczcili czterechsetną rocznicę śmierci Caravaggia z nonszalancją. W Galerii Borghese sugerowali czytanie go Baconem. W kwirynalskich stajniach obrazy powiesili w wąskich korytarzach. Pierwsza wystawa wyzwoliła fantazję przewodników. Na drugiej, widok prac zastąpiły ich opisy z audiobooków.

fot.
Styczeń, Galeria Borghese. Obok siebie późne płótna Caravaggia, malowane tuż przed śmiercią. Jedno przedstawia Dawida z głową Goliata o rysach autora. Drugie to „Zaparcie się św. Piotra”, nieczęsto goszczący w Europie obraz z amerykańskiej kolekcji. Między nimi wciśnięty mały wizerunek Isabel Rawsthorne Bacona. „Widzicie, państwo ten portret?”. Przed ścianą stanęła grupa. „Ta kobieta to prawdopodobnie jedyna partnerka wśród licznych partnerów seksualnych Bacona” – przewodniczka uśmiecha się porozumiewawczo i prowadzi swoją wycieczkę dalej.

W maju na Kwirynał napływały tłumy. W środku zwiedzającym ukazywał się imponujący widok. W półmroku wydawało się, że postaci ze świetnie oświetlonych płócien Caravaggia wychodzą z ram. Mrok z obrazu zapadał się w mrok korytarza, półcień stawał się przedłużeniem realnego półcienia. Co z tego, jeśli zza głów oglądających osób widać zaledwie fragment malarskiego kadru? Publiczność bez audiobooków formuje się półkoliście wokół bariery przed obrazem. Taki obszar wytyczają kąt i odległość, pozwalające dojrzeć całość przedstawienia. Użytkownicy odtwarzaczy stają tam, gdzie znajdą wolne miejsce, czyli wszędzie. Nie muszą widzieć płótna stale i w całości, skoro słyszą opis. Wystarczy jedno spojrzenie i schemat kompozycji zostaje utrwalony w pamięci. Często widać, jak wzrok zasłuchanych ześlizguje się na ścianę.

Jak oglądać?

Obie wystawy już zamknięto, ale najciekawsze obrazy mistrza stale są dostępne w rzymskich kolekcjach i kościołach. Jak je oglądać? Na co zwrócić uwagę? Proponuję dwa klucze. Pierwszy to autoportrety. Drugi – rywalizacja Merisiego z wielkim imiennikiem.

Autoportrety wskaże Sergio Rossi, autor jednego z artykułów we włoskiej publikacji z międzynarodowej sesji poświęconej artyście: „Michelangelo Merisi da Carvaggio. La vita e le opere attraverso i documenti” pod redakcją Stefanii Macioce. Caravaggia potyczki z Michałem Aniołem przedstawi inny włoski historyk sztuki, Rodolfo Papa. Jego pracę – „Caravaggio” – wydał po polsku Świat Książki. Kilka razy obaj autorzy będą się uzupełniać.

Młody Caravaggio patrzy na nas z obrazu nazywanego Chory Bachus z Galerii Borghese. Za oznakę choroby uznaje się opuchniętą twarz i sine wargi autora. Malarz tuż po przybyciu z Mediolanu do Rzymu, czyli około roku 1592, kilka miesięcy spędził w szpitalu. Płótno powstało niewiele później.

Tych, którzy chętnie podchwytują spiskowe teorie, na pewno zainteresują niejasne okoliczności, w jakich w posiadanie obrazu wszedł kardynał Scypion Borghese. O dwuznacznej roli zachłannego kolekcjonera w życiu artysty była mowa przy okazji otwarcia wystawy prac mistrza na Kwirynale. Papa twierdzi, że Chorego Bachusa wraz z innym obrazem skonfiskowano w domu ówczesnego protektora Caravaggia, znanego malarza Cavaliere d’Arpino. Ktoś doniósł straży, że d’Arpino posiada nielegalnie arkebuzy. U kardynała dwa płótna znalazły się wkrótce potem.
Caravaggio, fragmenty – „Autoportret. Bachus”, „Dawid z głową Goliata”, „Męczeństwo św. Mateusza” (autoportret autora en face, w kółku) (fot. www.galleriaborghese.it, PAP/EPA, Wikimedia, CC)
Caravaggio, fragmenty – „Autoportret. Bachus”, „Dawid z głową Goliata”, „Męczeństwo św. Mateusza” (autoportret autora en face, w kółku) (fot. www.galleriaborghese.it, PAP/EPA, Wikimedia, CC)
Bachus na wzór Chrystusa

Rossiego interesuje inna kwestia. Porównuje interpretacje kolegów, którzy dostrzegają w Bachusie aluzje chrystologiczne. Jeden z nich pisze, że artysta mógł traktować płótno jako ex voto – dar dziękczynny za uzdrowienie. A siebie w obrazie chciał przedstawić, na wzór Chrystusa, jako zmartwychwstałego. Motyw imitatio Christi, naśladowania Chrystusa, dostrzega też inny badacz. Ale ten uważa, że Caravaggio inspirował się drzeworytem Ecce Homo z Wielkiej Pasji Dürera. Chory Bachus i Dürerowski Chrystus mają podobny układ rąk, ramion, głowy; w obrazie Caravaggia jest też parapet przypominający płytę grobu, na której siedzi Chrystus przedstawiony na rycinie. Ale to oznaczałoby, że młody malarz chciał siebie widzieć jako Chrystusa jednocześnie przed i po męce, cierpiącego i triumfującego. Rossiego nie dziwi semiotyczna ambiwalencja malarza. Uważa, że jest jednym z wyróżników jego sztuki.

PODPIS
Ecce Homo, Wielka Pasja, Dürer, drzeworyt, 39X28 cm, 1510, Albertina (fot. Wikimedia)

Kolejny chronologicznie autoportret mistrza znajduje się w kościele San Luigi dei Francesi w pobliżu Piazza Navona. Trudno go obejrzeć. Męczeństwo św. Mateusza, obraz na którym Caravaggio umieścił swój autoportret zaledwie 5-6 lat po namalowaniu Bachusa, należy do cyklu trzech płócien umieszczonych w kaplicy kościoła i oddzielonych od nawy barierą. Dwa z nich – Męczeństwo właśnie i Powołanie świętego – zaliczane do najwybitniejszych osiągnięć mistrza, nie są dobrze widoczne. Patrzy się na nie zawsze ze sporej odległości, pod kątem (wiszą na ścianach prostopadłych do nawy) i przy sztucznym, żółtawym świetle. I nie ma co liczyć na to, że zostaną pokazane kiedyś na wystawie. Nie opuszczają kościoła.

Męczeństwo ma dwuczęściową kompozycję; pionowa oś dzieli poziome płótno na połowy. Wyznacza ją półnagi heros-poganin, który mierzy mieczem w leżącego w prawej części obrazu apostoła. Oświetla ich blask bijący z niebios, dokąd tuż po śmierci ma trafić męczennik. Po lewej, w mroku, kilku bogato ubranych młodzieńców w panice to wyciąga, to chowa szpady. Światło wydobywa z tej grupy tylko jedną postać, z najdalszego planu. To ona otrzymała rysy autora. Caravaggio należy do tych, którzy rozpoczynają ucieczkę. Ale odwraca jeszcze głowę w stronę świętego. W twarzy widać współczucie i wahanie, impuls niesienia pomocy.

Caravaggino i Caravaggio

Pora wrócić do Dawida z głową Goliata, czyli do Galerii Borghese. Obraz datowany na koniec roku 1609 i początek 1610, a więc roku śmierci Caravaggia, musiał znaleźć się na łodzi wśród prac, które malarz wiózł z Neapolu do Rzymu dla kardynała Borghese. Prezent miał skłonić spokrewnionego z papieżem Scypiona do wstawienia się za autorem – zabójcą ściganym listem gończym. Panuje powszechna opinia, że krwawiąca jeszcze głowa Goliata ma rysy Caravaggia. Sugestia kierowana do kardynała jest oczywista – taki los czeka malarza, jeśli papież go nie ułaskawi. Dawid jest uważany w tradycji biblijnej za prefigurację Chrystusa, Goliata utożsamia się z demonem. Taka interpretacja wzmacnia jeszcze przesłanie.
Caravaggio, „Męczeństwo św. Mateusza”, frg., kościół San Luigi dei Francesi (fot. PAP/EPA)
Ale sytuację komplikuje wyraz współczucia i smutku na twarzy Dawida. Czy malarz chciał wywołać podobne uczucie u kardynała i jednocześnie przypomnieć, że podczas pojedynku, w którym ranił śmiertelnie człowieka, sam został poważnie ranny – w głowę? Rossiemu to wytłumaczenie nie wystarcza. Sięga po dokument, wypowiedź przyjaciela Caravaggia o tym, że w postaci Goliata malarz przedstawił siebie, a w postaci Davida – „Caravaggina”. To zdrobnienie utworzone od przydomka artysty interpretowano rozmaicie. Przeważają opinie, że chodzi o modela, osobę przypominającą Caravaggia, gdy był chłopcem. Rossi takiej możliwości nie wyklucza, ale zauważa, że imię „Caravaggino” dowodzi przede wszystkim, że autor przedstawił siebie również w postaci młodego Dawida. Widzi podobieństwo rysów Dawida i Bachusa, ale przede wszystkim Dawida i odwracającego się mężczyzny z Męczeństwa Mateusza. Dostrzega analogie w wyrazie twarzy i ruchu głowy.

Świadek zbrodni

Dlaczego Caravaggio, malując Dawida, sięgnął po wzór z kościoła Św. Ludwika? Otóż - twierdzi Rossi – malarz jeszcze w Mediolanie, a więc przed tragicznym pojedynkiem w Rzymie, był świadkiem zbrodni i odmówił składania zeznań. Sprawę miał jeszcze świeżo w pamięci, kiedy malował obrazy do kaplicy. To dlatego uczynił siebie świadkiem zabójstwa w przedstawionej scenie. Tak jak w Mediolanie – ucieka, ale żałuje ucieczki i ofiary zbrodni. Malując Dawida około roku 1610, Merisi miał świadomość, że znalazł się w podobnym, co wtedy, położeniu – uważa Rossi. Tyle że tym razem sam dokonał zabójstwa. Powtórzyła się sytuacja, dlatego postać Dawida powtarza gesty mężczyzny z Męczeństwa św. Mateusza. Wracając do pytania o współczucie – jeśli założymy, że w obrazie „Dawid z głową Goliata” autor przedstawił swój podwójny autoportret, to możemy przyjąć, że Dawid-zwycięzca jako alter ego Caravaggia, zabijając Goliata, w pewien sposób zabija siebie – jako grzesznika. Przyznaje się do winy.
Caravaggio, „Powołanie św. Mateusza”, San Luigi dei Francesi (fot. PAP/EPA/OFFICIAL PRESS OFFICE)
Caravaggio, „Powołanie św. Mateusza”, San Luigi dei Francesi (fot. PAP/EPA/OFFICIAL PRESS OFFICE)
Cofnijmy się do kościoła San Luigi; tym razem poprowadzi nas Rodolfo Papa. Z czym potocznie kojarzy się sztuka wielkiego Michała Anioła? Z watykańską pietą i Kaplicą Sykstyńską. A najbardziej znanym przedstawieniem z fresków, może nawet najbardziej popularnym przedstawieniem w całej historii sztuki jest stworzenie Adama. Każdy ma przed oczami słynny gest wyciągniętych rąk – Stwórcy i stworzonego. Ten sam gest można znaleźć w Powołaniu św. Matusza, obrazie wiszącym na ścianie przeciwległej do ściany z Męczeństwem. Imię „Mateusz”, zdaniem studiowanego przez malarzy Jakuba de Voragine, może pochodzić od magnus (wielki) oraz theos (bóg) i oznaczać »wielki wobec Boga« albo od mano (ręka) i theos, czyli – »ręka Boga«.

U Buonarrotiego Stwórca zdecydowanie i wyraźnie wskazuje Adama, Adam półleży i może także dlatego onieśmielony, niepewnie odpowiada na gest, unosząc ramię. U Caravaggia role się zmieniają. Gest Adama idealnie powtarza powołujący Mateusza Chrystus. Mateusz zaś – „ręka Boga” – naśladuje zdecydowany gest Stwórcy ze sklepienia Sykstyny. Taki podział ról ma uzasadnienie teologiczne i ideologiczne. W biblijnej tradycji Chrystus jest nazywany nowym Adamem, Bogiem o ludzkiej naturze, który pokonał grzech praojca ludzi. Gest Mateusza sugeruje, że celnik na wezwanie „pójdź za mną” raczej upewnia się, czy to on jest wybranym niż, uchylając się, pyta: „dlaczego akurat ja?”. Takie zachowanie mogłoby być argumentem w sporze z protestantyzmem – wyraża wyższość decyzji, wolnej woli nad łaską i predestynacją.

Zdaniem włoskiego autora, Caravaggio odnosi się do sykstyńskiego Stworzenia także w przedstawieniu Męczeństwa św. Mateusza. Nagi kat apostoła to Adam z fresku, tyle że już zbuntowany, obciążony grzechem. Nie tylko podnosi rękę z mieczem na leżącą ofiarę, ale chwyta dłoń, którą święty wyciąga po palmę męczeństwa podawaną z góry przez anioła. Adam-morderca powstrzymuje dłoń Matusza, którego imię znaczy »ręka Boga«. Czyżby w Męczeństwie Caravaggio chciał podsunąć odpowiedź na pytanie zadawane przez pokolenia podziwiające ze skrzywionym karkiem fresk z Sykstyny – jak wyglądało(by) spotkanie dłoni Stwórcy i stworzonego? Kiedy do niego dojdzie?
„Złożenie do grobu” Caravaggia było prezentowane w Muzeum Narodowym w Warszawie w 1996 roku (fragment obrazu)
„Złożenie do grobu” Caravaggia było prezentowane w Muzeum Narodowym w Warszawie w 1996 roku (fragment obrazu)
Wróćmy jeszcze do piety watykańskiej Michała Anioła. Ją także wszyscy mamy przed oczami. Właściwie tuż obok przedsionka bazyliki, gdzie stoi rzeźba – w Muzeach Watykańskich – można zobaczyć jeden z najbardziej znanych obrazów Caravaggia, oglądany kilka lat temu przez publiczność w Warszawie – Złożenie do grobu. Merisi malował go dla rzymskich oratorian około 1602-1603 roku. Martwy Chrystus z tego płótna przypomina – zdaniem autora książki – postać Chrystusa z piety. Ciało zostało namalowane w tej samej pozie, co rzeźbiarski pierwowzór, zostało tylko nieco obrócone.

Nikodem - Buonarroti na pierwszym planie

Oprócz Chrystusa w tym płótnie uwagę przyciąga podtrzymujący nogi Zbawiciela Nikodem, wraz z nim umieszczony na pierwszym planie. Święty Jan, dźwigający korpus Ukrzyżowanego jest wyraźnie nieco z tyłu, a jego głowa, wraz głowami trzech kobiet tworzy ciekawy kompozycyjnie, ale raczej dekoracyjny łuk. Otóż w postaci zgarbionego Nikodema Merisi sportretował Buonarrotiego. Rzeźbiarz wszech czasów z przetworzonym malarsko elementem jednej ze swoich najsłynniejszych prac. Transpozycji dokonał Michał Anioł Merisi – nowy Michał Anioł.

– Katarzyna Frankowska

Korzystałam z publikacji: Rodolfo Papa, “Caravaggio”,
Świat Książki, Warszawa 2010


„Michelangelo Merisi da Carvaggio. La vita e le opere attraverso i documenti” pod redakcją Stefanii Macioce, Logart Press, 1995
Zobacz więcej
Po godzinach wydanie 17.11.2017 – 24.11.2017
„To była zabawa w śmierć i życie”. Od ćpuna po mistrza świata
Historię Jerzego Górskiego opowiada film „Najlepszy” oraz książka o tym samym tytule.
Po godzinach wydanie 17.11.2017 – 24.11.2017
„Geniusz kreatywności”. Polka obok gwiazd kina, muzyki i mody
Jej prace można podziwiać w muzeach w Paryżu, Nowym Jorku czy Londynie.
Po godzinach wydanie 10.11.2017 – 17.11.2017
Zsyłka, ucieczka i samobójstwo. Tragiczne losy brata Piłsudskiego
Bronisław Piłsudski na Dalekim Wschodzie uważany jest za bohatera narodowego.
Po godzinach wydanie 10.11.2017 – 17.11.2017
„Choćby z diabłem, byle do wolnej Polski”. Pierwszy Ułan II RP
Gen. Bolesław Wieniawa-Długoszowski skupia w sobie losy II RP.
Po godzinach wydanie 3.11.2017 – 10.11.2017
Kobiety – niewolnice, karły – rekwizyty. Szokujący„złoty wiek”
Służba była formą organizacji życia w tej epoce. Każdy kiedyś był sługą, nawet królewski syn.