– Mięśnie palą, płuca domagają się tlenu. Dochodzi walka ze zmęczeniem, cierpieniem, bólem, zimnem – tak Robert Celiński opisuje Tenzing Hillary Everest Marathon.
zobacz więcej
Jest pan uzależniony od adrenaliny?
Bez wątpienia. Wszyscy mi powtarzają, że jestem niespokojnym duchem. Twierdzą, że mam owsiki, które mnie noszą po świecie. Pewnie już nie uda mi się z tego wyleczyć, nawet nie zamierzam próbować.
Kiedy pan stwierdził, że przekraczanie granic to pana działka?
Na dobre zaczęło się jeszcze w ogólniaku. Gdy byłem nastolatkiem, należałem do nielegalnego Czarnego Harcerstwa, zwalczanego przez Służbę Bezpieczeństwa. Oprócz tego, że chodziliśmy po lasach i uczyliśmy się survivalu, roznosiliśmy też w mieście patriotyczne ulotki, rysowaliśmy kotwice Polski Walczącej. To była taka pierwsza współpraca z adrenaliną. Od tego czasu, kiedy tylko mogę, podnoszę sobie jej poziom na różne sposoby. Pojawiły się góry, wspinaczka i wszystko, co z górami związane, czyli bieganie, maratony, ultramaratony. Lubię adrenalinę, ryzyko, przestrzeń i walkę. Uwielbiam walczyć sam z sobą, poddawać próbie charakter. Szukam wyzwań, w których mogę sam siebie sprawdzać.
Co to oznacza być biegaczem ekstremalnym?
Fakt, że ukończyłem Baikal Ice Marathon czy Trans Gran Canaria na poziomie zaawansowanym nie czyni jeszcze ze mnie ultramaratończyka czy biegacza ekstremalnego. Po prostu robię to, co mi przynosi radość, satysfakcję i poczucie wolności. Bieganie to tylko część tego, co robię. Chodzę też po górach, wspinam się. Dwa lata temu z przyjaciółmi zdobyliśmy Kazbek w Kaukazie. Z jednym z nich zresztą pobiegłem po Bajkale.
Dlaczego akurat Baikal Ice Marathon?
To realizacja pomysłu sprzed kilku lat. Stopniowo zawieszam sobie poprzeczkę coraz wyżej. Znalazłem informację o tym biegu, zapisałem się, zostałem zakwalifikowany, namówiłem kolegę. Też się zakwalifikował i pojechaliśmy. Poszukałem osób, które już tam startowały, żeby mi powiedziały, co to za historia. Rozmawiałem z naszymi wybitnymi ultramaratończykami Hanią Sypniewską i Robertem Sadowskim. Powiedzieli, że to przygoda życia. I już się nie zastanawiałem.
Faktycznie to przygoda życia? Tak.