Torebka od Chanel i dobry mąż. Polka o życiu kobiet w Emiratach
środa,
3 sierpnia 2016
„Przestrzeń społeczna to domena męża, dla żony pozostaje zaś willa z ogrodem i tyle swobód i zajęć poza domem, na ile mężczyzna się zgodzi” – pisze w książce „Beduinki na Instagramie” Aleksandra Chrobak. Polka opisuje w niej życie w Abu Zabi – mieście, które w zaledwie kilka dekad pokonało drogę od namiotów na pustyni do najwyższych wieżowców świata, gdzie najnowsze technologie, markowe ubrania i szybkie samochody przeplatają się z tradycjami i światopoglądem dawnych Beduinów.
„Jeśli wpadną sobie w oko, a wybranka zapisze numer, zaczynają się rozmowy, flirt a nawet gorący romans”
Schemat jest bardzo podobny. Zainteresowany śledzi swoją wybrankę i chodzi za nią krok w krok. Gdy uda mu się złapać ją spojrzeniem, a ona je odwzajemni, próbuje podać jej swój numer. – Jeśli wpadną sobie w oko, a wybranka zapisze numer, zaczynają się rozmowy, flirt a nawet gorący romans – mówi Ola.
Mieszkańcy Emiratów nigdy nie bywają nachalni. Jeśli usłyszą „nie”, odpuszczają. Najlepiej działa na nich informacja o tym, że kobieta jest już zajęta. – Wtedy z szacunku do nieznanego mężczyzny nie próbują podrywać dalej – wyjaśnia Ola. Konserwatyści nigdy nie puszczą swojej córki do galerii handlowej, bo wiedzą, że to podejrzany przybytek, do którego dobra kandydatka na żonę bez męskiej opieki wybrać się nie powinna. A jeśli już bywa, ma na sobie czarną szatę, czyli abaję, chustę szejlę a na twarzy nikab. Nie jest to prawnie nakazane, ale tradycja jest tak silna, że kobiety się jej nie przeciwstawiają.
– Zasłaniają twarze, bo jak mówią, bez nikabu czują się nagie. To jest dla nich jak druga skóra. To, co mają na sobie, czyli czarna abaja, to antyteza tego, co jest pod nią. Od markowych dżinsów, po kolorowe, zdobione kamieniami i cekinami suknie od najlepszych projektantów – tłumaczy Ola. Projektanci i znane domy mody już kilka lat temu zwietrzyły interes i projektują stroje przeznaczone specjalnie na tamtejszy rynek. Abaja od Fendiego, czy YSL to już prawie standard.
„Nie ma mowy o czarnych szpilkach. Wszystko musi błyszczeć”
Wyznacznikiem pozycji Emiratki są trzy rzeczy – torebka, buty i zegarek. Ta pierwsza, jeśli kobieta jest z wyższych sfer, musi być od Chanel albo Hermesa i kosztować ok. 20–30 tys. zł. Klasa średnia nosi Michaela Korsa. – To też pierwszy prezent, jaki kobieta musi otrzymać od swojego przyszłego męża. Markowa torebka przywieziona z Paryża jest tu traktowana jak zaręczynowy pierścionek i jest wyrazem poważnych zamiarów – mówi Ola. Po drugie buty, im obcas wyższy, tym lepiej.
– Nie ma mowy o czarnych szpilkach. Wszystko musi błyszczeć. Niestety fanka klasyki nie znajdzie dla siebie odpowiednich butów w sklepie. Podobnie jest z biżuterią. Emiratki to sroczki, które kochają złote zegarki czy bransoletki. Niby nie widać ich spod abaji, ale gdy zsunie się rękaw, da się je zauważyć. Kobiety mogą wyróżniać się również makijażem i fryzurami. Farbowane na czarno brwi, mocna szminka, czy blond grzywka to emblematy emirackiej elegantki. Buntowniczki mogą też wyrazić swój charakter kolorowymi sportowymi butami czy glanami. – Jedna z moich koleżanek nosiła trampki z ćwiekami, była zakochana w stylu punk i w ten sposób wyrażała swoje modowe preferencje – mówi Ola.
Większość dziewczyn wybiera proste abaje i chusty, ale i tu panują sezonowe trendy. Czasem są to delikatne koronkowe zdobienia, czasem połączenie czerni z szarością. – Warto zauważyć, że kobiety mogą w kwestii stroju zaszaleć bardziej niż mężczyźni. Ci mają trudniej, bo nie przyozdobią za bardzo kandury, a noszenie biżuterii jest zakazane, choć oczywiście zdarza się, że ją przemycają. Mogą wyróżnić się samochodem, którego nie mają jego koledzy albo dzikimi zwierzętami hodowanymi w domu – tłumaczy Ola.
„Czy się stoi, czy się leży, 40 tysięcy się należy”
Zjednoczone Emiraty Arabskie stały się bogatym krajem w bardzo szybkim tempie, bo zaledwie w ciągu 40 lat. Jego mieszkańcy nie muszą martwić się o byt, bo nawet jeśli mieszkaniec na zmianach nie skorzystał, to państwo zapewni mu willę, specjalne dodatki, jak na przykład weselny, czy opłacenie edukacji dziecka. Praca nie jest tu najważniejszą częścią życia. – Jeśli pracujesz, nie musisz martwić się ani o to, czy na pewno zapłacą, bo zgodnie z powiedzeniem „czy się stoi, czy się leży 40 tysięcy się należy”, ani o to, że cię zwolnią, bo jeśli jesteś Emiratczykiem, masz obywatelstwo i nie można cię zwolnić. Taki, a nie inny etos pracy wynika z tego, że państwo jest opiekuńcze w stosunku do swoich obywateli. Nie wykształciła się tam tak naprawdę klasa średnia ani pracująca. Tym zajmują się napływowi Filipińczycy, Pakistańczycy czy Hindusi – tłumaczy Ola.
Dodaje jednak, że nie tak łatwo jest zostać Emiratczykiem z obywatelstwem a kobiety, choć na pierwszy rzut oka może to tak wyglądać, wcale nie mają tak sielankowego życia. – Małżeństwo to kontrakt, w którym kobiety chcą jak najwięcej zastrzec dla siebie, ale nie do wszystkiego mogą mieć prawa. O ile łatwo jest ustalić wysokość miesięcznej pensji dla żony czy odprawy, gdy nastąpi rozwód, o tyle wynegocjowanie praw rodzicielskich nie jest już takie proste. Dziecko po rozwodzie zostaje z ojcem lub jego rodziną. Europejki, które decydują się na ślub z Emiratczykiem, często o tym nie wiedzą. Nie mają też świadomości, że ich mąż może mieć kolejne żony. Nie zastrzegają sobie też zabezpieczenia finansowego. Rodowita Emiratka zawsze może wrócić do rodziny i ma w niej oparcie, a Europejka tego nie ma – tłumaczy Ola.
„Gdy nie dostają tego, czego oczekują, skarżą się i chcą rozwodu”
Okazuje się, że Emiratki stają się coraz bardziej wybredne i roszczeniowe. Kształcą się głównie po to, aby podnieść swoje notowania na rynku matrymonialnym, ale i tak coraz większej liczbie grozi staropanieństwo. Powód? – Chcą coraz więcej, bo w ten sposób rekompensują sobie inne swoje niewygody, jak chociażby podporządkowanie się mężczyznom. Gdy nie dostają tego, czego oczekują, skarżą się i chcą rozwodu. Mężczyźni zmęczeni tymi wymaganiami wolą brać za żony kobiety z Jemenu czy Arabii Saudyjskiej, które są mniej roszczeniowe i łatwiej sprawować nad nimi kontrolę. Rząd ZEA już od pewnego czasu ma z tym problem i powoli wprowadza pewne ograniczenia w kwestii zawierania małżeństw z Jemenkami lub Saudyjkami – mówi Ola.
Mężczyźni w Emiratach nie stronią też od przyjemności i od małego mogą robić, co im się podoba, podczas gdy kobiety o zgodę na wyjście do lekarza, wyjazd do galerii handlowej czy na wakacje muszą prosić mężczyznę. – Dochodzi do tak kuriozalnych sytuacji gdy 11-latek idzie z całą grupą swoich ciotek bądź sióstr i strzela na nie palcami. Moja koleżanka, która skończyła studia, pracuje i ma swoje pieniądze, musiała pytać młodszego brata, czy pozwoli jej wyjechać na wakacje do Hiszpanii. Gdy ten się nie zgodził, odwołała wyjazd. Z drugiej strony mężczyźni chętnie korzystają z używek, przyjemności i nie stronią od Europejek, które przyjeżdżają do Abu Zabi i Dubaju. Nie da się ukryć, że te kobiety są tam bardzo źle postrzegane. Jeśli jakiś mężczyzna zabiera cię na plażę i pozwala na to, aby kilkunastu mężczyzn patrzyło na twoje nagie plecy i pupę, to wiedz, że nie ma wobec ciebie poważnych zamiarów. Kobiety, gdy widzą Europejkę idącą do kina z Emiratczykiem, syczą i wręcz zabijają spojrzeniem. Dopiero gdy wchodzisz w ich świat, zaczynasz rozumieć, że mają prawo do zazdrości o to, czego im nie wolno. Gdy je lepiej poznasz, okazuje się, że są bardzo serdeczne i traktują cię jak siostrę – tłumaczy Ola.
„Wejście do grupy na WhatsAppie to swego rodzaju bruderszaft”
A co sie dzieje, gdy brat, mąż albo ojciec zgodzą się na wycieczkę samochodem albo eskapadę do galerii handlowej? – Za przyciemnionymi szybami chusty i nikaby znikają w mig, pojawiają się wyraziste makijaże, a w ruch idzie telefon, żeby zrobić selfie albo nagrać filmik, na którym wszystkie uczestniczki wyprawy głośno się śmieją. Nie wolno tego robić publicznie, bo księżniczce nie wypada – mówi Ola. Telefon i media społecznościowe to jedyne miejsce, gdzie zarówno kobiety jak i mężczyźni mogą poczuć się swobodnie i dać upust temu, na co nie mogą pozwolić sobie w sferze publicznej.
– Furorę robi Snapchat, czy zamknięte grupy na WhatsAppie, gdzie zdjęć nie można ściągnąć ani zapisać. Gdy zostałam zaproszona do jednej z takich grup, dopiero wtedy mogłam zobaczyć, jak naprawdę wygląda jedna z moich koleżanek, jak trenuje druga i jaki ma umięśniony brzuch albo jak bardzo fascynuje ją aikido. Wejście do takiej grupy to swego rodzaju bruderszaft – mówi Ola.
O czym marzą mieszkanki ZEA? – O torebce z najnowszej kolekcji Chanel, ale też o dobrym mężu. Tego sobie zawsze zresztą życzą. Dla wielu z nich coraz większą rolę zaczyna odgrywać także kariera. Chcą się edukować, wykorzystać zdobyte umiejętności w pracy, a nie tylko w czterech ścianach domu przy mężu – mówi autorka książki.
Śmieje się, że sama miała kilka propozycji matrymonialnych, ale z nich nie skorzystała. – Jednym z pierwszych adoratorów był Hassan. Miał 23 lata, na szybie samochodu zostawił mi łańcuszek z moim imieniem i karteczką z numerem telefonu oraz prośbą, żebym zadzwoniła. Napisał „bliz” zamiast „pliz”, bo w ich języku nie ma litery „p”. Potem stery w swataniu przejęła jego matka, a Hassan, jak to bywa w zwyczaju, zniknął i się nie pokazywał. Poznałam jego damską część rodziny i gdybym mogła mieć tylko taką teściową jak jego mama, bez wychodzenia za niego, to bym się zgodziła. Niestety musiałam powiedzieć, że mam już narzeczonego i w ten sposób odmówić – wspomina Ola.
Aleksandra Chrobak – absolwentka religioznawstwa i polonistyki oraz była studentka iranistyki z Krakowa, która kilka lat temu zamieszkała w Abu Zabi. Zawzięta tropicielka tajemnic Bliskiego Wschodu. Premiera książki „Beduinki na Instagramie” odbyła się 3 sierpnia 2016.