Wywiady

Nie uzależniajmy się od botoksu. Dobre jedzenie i ruch czynią cuda

– Tak naprawdę nigdy nie jest za późno, żeby zacząć dbać o siebie. Widziałam ludzi, którzy zmieniali styl życia i po kilku latach działy się z nimi rzeczy naprawdę magiczne, ubywało im lat – mówi Mireille Guliano, autorka bestsellerowych poradników, która od lat propaguje francuski styl życia. Właśnie wydała kolejną książkę pt. „Francuzki nie potrzebują liftingu. Sekrety piękna i radości życia w każdym wieku”.

I pisarz, i archeolog są gotowi sprzedać duszę diabłu, żeby tylko powtórzyć sukces

– Wyłazi ze mnie belfer – mówi Marta Guzowska, autorka bestsellerowych kryminałów.

zobacz więcej
Już trzydziestolatki z drżeniem w sercu sprawdzają w lustrze, czy nie pojawiły się na ich twarzach zmarszczki. Znak czasów?

Grawitacja działa na nas wszędzie, pod każdą szerokością geograficzną, ale nie wszyscy (wszystkie) jesteśmy w stanie się z nią pogodzić. W USA, gdzie panuje wszechobecny kult młodości, jest to trudniejsze niż gdziekolwiek indziej. Musimy sobie uświadomić, że już nigdy nie będziemy wyglądać tak, jak wtedy, gdy miałyśmy po dwadzieścia lat, nawet jeśli oczyma duszy tak siebie nadal widzimy.

Jeśli zastanowimy się nad ikonicznymi francuskimi aktorkami, to żadna z nich nie szaleje z operacjami plastycznymi. Widuję czasem Catherine Deneuve. Urodziła się 1943 r. i nadal oszałamia pięknem, ale teraz jest to piękno dojrzałe. Francuzki żyją na przekór amerykańskim normom piękności i mają się dobrze. Mówi się, że „pięćdziesiątka to nowa czterdziestka”, ale jestem przekonana, że to powiedzenie możemy z powodzeniem rozszerzyć na kolejne dziesiątki.

Botoks staje się lekiem na całe zło?

Wstrzyknięcie sobie botoksu jest w USA tak samo normalne, jak wypad do dentysty. Szybki, modny i wygodny sposób, na oszukanie czasu. Ale kłóci się to z moją francuską mentalnością. Nie chcę ogłaszać wszem i wobec, że zrobiłam coś nienaturalnego, żeby oszukać siebie i innych. Poza tym, po pierwsze, jest ryzyko porażenia mięśni twarzy, a po drugie – jak się już zacznie, nie można przestać, takie zabiegi uzależniają. Botoks puszcza i wszystko wraca na swoje miejsce. Tak samo jest z poważniejszymi operacjami plastycznymi. Nie chcę nawet sobie wyobrażać, że co kilka lat musiałabym planować kolejną operację plastyczną! To obłęd!
Dobre kosmetyki to drogie kosmetyki?

Zwariowaliśmy przez reklamy. Tymczasem najlepsze są najprostsze sposoby dbania o urodę. Przede wszystkim trzeba dobrze się odżywiać, dużo ruszać, nie palić, pić niewiele alkoholu. To truizmy, ale jakże ważne.

Wolę kłamać jako pisarz niż jako poseł na Sejm

– Powieść gatunkowa to przynajmniej oszustwo kontrolowane i gra o jasnych regułach – tłumaczy autor bestsellerowych kryminałów Marcin Wroński.

zobacz więcej
Od lat stosuję do pielęgnacji twarzy olejek łubinowy. Jest doskonały. Ostatnio oszalały na jego punkcie Japonki, a one naprawdę potrafią dbać o siebie. Polecam też olej arganowy. Wcale nie musimy kupować drogich kremów. Skórę trzeba pielęgnować regularnie, oczyszczać, nawilżać i odżywiać. Jeśli ktoś czuje się lepiej, gdy wydaje fortunę na kosmetyki, to proszę bardzo, wiara czyni cuda. Ja uważam, że wystarczy dobry krem odżywczy i nawilżający, filtry słoneczne i domowe maseczki.

Ale cudów nie ma, nie zedrzemy z siebie starej skóry ze zmarszczkami i nie zaskoczymy świata cerą niemowlęcia. Możemy natomiast, dzięki zdrowemu, rozsądnemu trybowi życia, opóźnić procesy starzenia. I tego staram się uczyć. Nie wolno też zapominać o relaksie, bo doskonale wygładza zmarszczki, tak samo jak medytacja. Tak naprawdę nigdy nie jest za późno, żeby zacząć dbać o siebie. Widziałam ludzi, którzy zmieniali styl życia i po kilku latach działy się z nimi rzeczy naprawdę magiczne, ubywało im lat.

„Francuzki nie potrzebują liftingu” to dość prowokacyjny tytuł. Chciała pani włożyć kij w mrowisko?

Wybrał go mój amerykański wydawca. Chciałam zachować ciągłość z moją pierwszą książką, czyli „Francuzki nie tyją” i zatytułować nową książkę po prostu „Francuzki się nie starzeją”. Ale biznes to biznes, a Ameryka to „kraj młodych ludzi”, bez względu na wszystko. Amerykanki z każdą najdrobniejszą zmarszczką pędzą do kosmetologa, by ją natychmiast wyprostować. W Kalifornii dochodzi do absurdów, spotyka się tam wiele kobiet, które zamiast twarzy mają maski, żadnej mimiki. To dla mnie bardzo smutne.

Mam wokół siebie znajome, które są głęboko przekonane, że dobrze by było, gdybym „zrobiła sobie” to i owo, ale ja nie chcę. Nie czuję takiej potrzeby, jest mi dobrze w mojej skórze. Coco Chanel mawiała: w wieku 20 lat masz taką twarz, jaką dała ci natura; w wieku 30 lat – taką, jaką wyrzeźbiło ci życie; a po pięćdziesiątce – taką, na jaką sobie zasłużyłaś. Powtarzam, styl życia ma znaczenie.

Polacy są bardziej introwertyczni od Włochów, musiałam się przyzwyczaić

Opowieść aktorki Karoliny Porcari o kinie, rolach i oswajaniu Polski.

zobacz więcej
Jak ocenia pani Polki?

Jestem tu zbyt krótko, by odpowiedzieć na to pytanie. Warszawianki świetnie wyglądają, są ciekawie ubrane, choć dodałaby im trochę koloru. I uśmiechu. Jesteście za bardzo serio. Mam wiele polskich koleżanek w Nowym Jorku i Paryżu. Myślę, że są trochę podobne do Francuzek w podejściu do życia.

O USA, gdzie pani mieszka, pisze pani, że to kraj, który ogarnęła obsesja młodości. To jest aż tak odczuwalne? Aż tak ewidentne, że zdecydowała się pani napisać książkę, która ma być odpowiedzią na trend sztucznego podtrzymywania młodości?

Tak, w dużej mierze tak. Pierwszą książkę, „Francuzki nie tyją” napisałam, bo widziałam wokół siebie wiele kobiet, które przytyły i czuły się nieszczęśliwe. Po przeprowadzce do USA też niestety przytyłam. Przypomniałam sobie więc szybko francuski styl życia. Bardzo mi to pomogło, a potem pomogło wielu kobietom na całym świecie. Teraz np. wiem, że akceptuję siebie i moje zmarszczki, a kobiety w moim wieku w USA popadają w szaleństwo. Zaczęłam więc o tym myśleć.

Czas dzielę między USA i Francję, rozmawiałam więc o tym wiele z moimi francuskimi koleżankami. Doszłyśmy do wniosku, że jest nam łatwiej nie dlatego, że jesteśmy w czymś lepsze od Amerykanek, ale dlatego, że jesteśmy inne, do czego innego przywykłyśmy. To sprawa kulturowa, sprawa podejścia do życia, historycznego dziedzictwa. Ważne jest, by cieszyć się życiem w każdej chwili, w każdym wieku. Czasu nie możemy zatrzymać, ale możemy znacznie podnieść jakość życia. I cieszyć się nim.

Co jest najważniejsze?

To, co się je. Słynny francuski smakosz, Jean Anthelme Brillat-Savarin mówił, że jesteśmy tym, co jemy. Ja się pod tym podpisuję i dodaję od siebie, że ważne jest holistyczne dbanie o siebie, ruch. No i ubiór oraz fryzura. Jeśli jesteś leniwy, siedzisz na kanapie i jesz śmieciowe jedzenie, to nie można się spodziewać cudów. Ważny jest umiar. Uwielbiam pizzę, ale nie jem jej codziennie, a jeśli jem, to nie zjadam całej. Tak samo lubię czekoladę i lody, ale zadawalam się małymi porcjami. Jedzenie powinno być świeże, w miarę proste.

Na to miejsce w życiu zawodowym pracowałam od dzieciństwa

Natalia Rybicka o głównej roli w filmie Janusza Majewskiego „Excentrycy, czyli po słonecznej stronie ulicy”.

zobacz więcej
W USA żywność jest mocno przetworzona. Znam wiele osób, które nigdy nie gotują. To dla mnie przerażające. Nawet nie potrafią ugotować jajka. Wszystkie posiłki jedzą poza domem. I znowu, lubię jadać w restauracjach, nie jestem taką gospodynią jak moja mama, która wszystkie posiłki przygotowywała sama. Ale w domu mamy pełną kontrolkę nad tym, co jemy i jak duże porcje. Dania w amerykańskich restauracjach są naprawdę ogromne. Widzę ogromną różnicę między anglosaksońskim uwielbieniem nadmiaru i romańskim umiarem.

Jak wygląda pani dzień?

Opowiem o dniu, który spędzam w Prowansji, gdy nie mam żadnych obowiązków związanych z pisaniem i promowaniem książek. Rano wypijam szklankę ciepłej wody z sokiem z cytrynu. To naprawdę świetnie oczyszcza organizm i dodaje energii. Potem wybieram się na półgodzinny spacer. Codziennie też uprawiam jogę i chwilę medytuję. Wracam i robię śniadanie. To bardzo ważny posiłek, chyba najważniejszy w ciągu dnia.

Podam pani przepis na moje ulubione, absolutnie magiczne śniadanie. Smakuje wszystkim, mój mąż jest od niego po prostu uzależniony. Moi zaprzyjaźnieni szefowie kuchni mieli problem z tym, by odgadnąć wszystkie składniki, a przepis jest bardzo prosty. Żeby zrobić mój magiczny krem jogurtowy trzeba wziąć filiżankę dobrej jakości naturalnego jogurtu, łyżeczkę oleju lnianego lub oliwy z oliwek, sok z połowy cytryny, łyżeczkę miodu i płatki owsiane, mogą być orzechy. Wszystko dokładnie mieszamy i jemy. To pełnowartościowy, sycący posiłek, świetnie odżywia. Od siódmej rano do pierwszej nie jestem po nim głodna.

Nigdy nie omijam lunchu, nawet jeśli jestem zapracowana. Dziś, między wywiadami, zjadłam sałatkę z wędzonym pstrągiem i awokado. Kolacja też jest ważna, najczęściej u mnie trzydaniowa, ale lekka: zupa, przystawka i danie główne. Dużo warzyw, mało pieczywa, niewielkie porcje. Jeśli oliwa lub masło, to odrobina.

Tak jak mówiłam, anglosaski świat jest pełen przesady. Amerykanki naprawdę pochłaniają całe kubełka lodów przed telewizorem. Gdy przesadzę z jedzeniem, jem delikatną zupę z pora, która znakomicie oczyszcza i tonizuje organizm. Polecam.
Argania żelazna, czyli drzewo arganowe. Z jego owoców robi się olej arganowy. Na zdjęciu drzewko rosnące w Maroku. (fot. BSIP/UIG via Getty Images)
Jogurt zamiast słynnych, maślanych francuskich croissantów?

Oczywiście, ale nie codziennie. Gdy moje amerykańskie koleżanki odwiedzają mnie w Prowansji, właśnie croissanty wybierają na śniadanie. Uwielbiają je wszystkie, bez wyjątku. I najchętniej na śniadanie jadałyby po dwa. Tymczasem ja uważam, że jeden wystarczy w zupełności. Co jeszcze mi się nie podoba w USA? Jedzenie w pracy, np. przy komputerze. Ludzie często cały czas coś podjadają. Francuzi wychodzą na lunch. Nie jedzą w pośpiechu, mają kontrolę nad tym, co jedzą i ile. Podobnie jest we Włoszech.

Na pierwszym miejscu stawiamy więc wśród sprzymierzeńców młodości dobre i umiarkowane w ilościach jedzenie. Co zajmuje miejsce drugie?

Ruch. I nie myślę o wypacaniu siódmych potów w drogiej siłowni pod okiem jeszcze droższego trenera. Trzeba chodzić, dużo chodzić. Chodzenie jest tanie i skuteczne. A chodząc można medytować, co świetnie wpływa na nasz umysł. Chodzę codziennie co najmniej godzinę, jeśli mam czas – dwie.

Od razu przejdę do kolejnego punktu, mianowicie aktywności umysłowej i ciekawości życia. Znam wiele osób, którzy już po pięćdziesiątce odpuszczają sobie wszystko, tracą zainteresowanie światem. Nie ma nic gorszego. Mam parę francuskich przyjaciółek, które są koło dziewięćdziesiątki i każda mogłaby swoją żywotnością obdzielić kilka czterdziestolatek. Cały czas coś robią, uczą się nowych rzeczy.

Kilka lat temu postanowiłam zdać egzamin instruktorski z jogi. Wywołało to u części moich znajomych wielkie poruszenie. Pytali: po co ci to, chcesz uczyć innych? Odpowiadałam, że nie chce uczyć, chcę się natomiast sprawdzić. Udało się. Pojechałam do aśramu w Indiach, zrobiłam kurs i zdałam egzamin.

Jogę odkryłam 20 lat temu, gdy potrzebowałam rehabilitacji po wypadku samochodowym. Mogę powiedzieć, że joga w pewnym sensie uratowała mi życie. Uczę się też cały czas włoskiego, to mój ulubiony język. I znowu słyszę pytania, po co mi to? A ja po prostu chcę kiedyś umrzeć ze świadomością, że świetnie mówię po włosku. Jeśli jest się aktywnym, nie ma czasu, by liczyć zmarszczki i zastanawiać się nad głupotami.
Już wiemy, co jeść i co robić, by nie starzeć się w zawrotnym tempie? A co z wyglądem? Ubraniem?

Stawiam na dyskretną elegancję. Dobra, niewymyślna fryzura, świetnie dobrane rzeczy, eleganckie buty. Jeśli dbamy o siebie, okazujemy szacunek sobie samym i tym, z którymi się spotykamy. I znowu, nie mówimy o rzeczach szaleńczo drogich, choć ja zawsze radzę, by kupić jedną rzecz w dobrym gatunku, a nie pięć tanich. Źle się czuję, gdy widzę zaniedbanych ludzi w powyciąganych dresach i sportowych butach, które nie pasują do okoliczności. Albo ubraniach, które np. podkreślają tuszę. Przypomnę po raz kolejny Coco Chanel, która napominała kobiety, by zawsze wyglądały tak, jakby za chwilę miały spotkać mężczyznę swojego życia. Pamiętam, jak kiedyś byłam u mojej przyjaciółki w Paryżu. Był poranek. Jej córka szykowała się do pracy. Przed wyjściem miała wyrzucić śmieci. Owszem, poszła, ale już perfekcyjnie ubrana i umalowana. Nie chciała, by ktoś oglądał ją w domowym stroju. Bywam czasem w Japonii i widzę, że Japonki w wielu aspektach dbania o siebie są podobne do Francuzek. Wolniej się starzeją i nie tyją.
fot. materiały prasowe
Francja to kraj szczupłych zadbanych kobiet, a USA – albo kobiet, które są wiecznie na diecie i używają botoksu, albo tych, które codziennie jedzą pizzę i lody?

Nie generalizujmy i nie stygmatyzujmy. Tego nie chcę. Ale na pewno we Francji ludzie jedzą więcej świeżego jedzenia, lokalne produkty, które nie musiały jechać tysięcy kilometrów, zanim trafiły na ich stół. Jasne, że są też we Francji tacy, którzy przesadzają ze śmieciowym jedzeniem, ale na pewno jest ich mniej niż w USA. Choć ostatnio przeraziło mnie to, co widziałam w Abu Dhabi w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Spotkałam bardzo bogate i bardzo otyłe kobiety, które radość życia czerpały z obfitego jedzenie. Tak wynagradzały sobie ograniczenia, które nakłada na nich ich kultura. Zdrowie nigdy nie idzie w parze z otyłością. Styl życia wynosi się z domu. Gdy po obiedzie prosiliśmy mamę o lody, mówiła, że niedawno jedliśmy i nie możemy być głodni. W USA dzieci mają nieustanny dostęp do lodówki. Wracają ze szkoły, rzucają plecak, biorą pełen cukru napój, podgrzewają sobie hamburgera i siadają przed telewizorem albo komputerem. To jest ich styl życia. Ale z tego nic dobrego nie wyniknie. Trzeba więc nieustannie uczyć ludzi, co powinni robić, by jak najdłużej zachować zdrowie, sprawność i urodę. A na zmianę sposobu życia nigdy nie jest za późno.



Mireille Gulliano swój czas dzieli między Nowy Jork, Paryż i Prowansję. Propaguje zdrowy, francuski styl życia. Jest autorką bestsellerowych poradników, m.in. „Francuzki nie tyją”, „Francuzki na każdy sezon”, „Kobieta, praca i sztuka kreowania osobowości”.
Zdjęcie główne: Mireille Gulliano (fot. Tim Knox)
Zobacz więcej
Wywiady wydanie 13.10.2017 – 20.10.2017
„Powinniśmy powiedzieć Merkel: Masz tu rachunek, płać!”
Jonny Daniels, prezes fundacji From the Depths, O SWOIM zaangażowaniu w polsko-żydowski dialog.
Wywiady wydanie 28.07.2017 – 4.08.2017
Definitely women in India are independent
Srinidhi Shetty, Miss Supranational 2016, for tvp.info
Wywiady wydanie 28.07.2017 – 4.08.2017
Małgosia uratowała mi życie. Dzięki niej wyszedłem z nałogu
– Mam polski paszport i jestem z niego bardzo dumny – mówi amerykański gwiazdor Stacey Keach.
Wywiady wydanie 28.07.2017 – 4.08.2017
„Kobiety w Indiach są niezależne. I traktowane z szacunkiem”
Tak twierdzi najpiękniejsza kobieta świata Srinidhi Shetty, czyli Miss Supranational 2016.
Wywiady wydanie 14.07.2017 – 21.07.2017
Eli Zolkos: Gross niszczy przyjaźń między Żydami a Polakami
„Żydzi, którzy angażują się w ruchy LGBT, przyjmują liberalny styl życia, odchodzą od judaizmu”.