Wywiady

Czesław radzi: Jeżeli możesz czymś poderwać, to tylko szczerością

Nie słyniemy na świecie z tego, że jesteśmy przystojni i fajni, więc zaakceptujmy to. Jeżeli możemy czymś podrywać, to szczerością. Odnoszę wrażenie, że mnóstwo Polek w naszym kraju odczuwa potrzebę, aby ten polski facet powiedział im prawdę, nie udawał, nie wciągał brzucha – mówi Czesław Mozil. Muzyk opowiada nam m.in. o aktorstwie oraz polskich macho i kobietach rządzących na warszawskiej Pradze.

„Tak zwany koniec świata śni mi się dosyć często”

Kasia Nosowska i Jacek Chrzanowski z HEY o wizjach apokaliptycznych i przechodzeniu na drugą stronę.

zobacz więcej
Na dużym ekranie, w „Szkole uwodzenia Czesława M.” występujesz w nietypowej roli…

Gram samego siebie. Dostałem propozycję, żeby zagrać w komedii i przyjąłem ją. Cieszę się, że miałem taką możliwość. To bardzo miłe. Nie jestem wybitnym aktorem, ale chyba też nie najgorszym. Wydaje mi się, że taki rodzaj komedii idealnie do mnie pasuje. Myślę, że nikt nie będzie rozczarowany moją grą. Taką mam nadzieję.

Ile jest prawdziwego Czesława w tym filmowym?

Wydaje mi się, że jest bardzo dużo Czesława, jakiego niektórzy chcieliby widzieć. Czytają plotkarskie gazety, chcieliby zobaczyć mój upadek artystyczny czy osobisty. To jest komedia, w której schodzę na psy. Mam kryzys artystyczny, więc gram tylko covery, czyli piosenki innych wykonawców i trudno jest mi się odnaleźć w tym całym show-biznesie. Reżyser i współtwórca scenariusza – Aleksander Dembski – zna mnie co najmniej trzy lata, ale to i tak mało. Prawdziwy Czesław Mozil w wielu sytuacjach pokazanych w filmie, zachowałby się zupełnie inaczej.
„Chociaż gram samego siebie, ta postać jest bardzo daleka od mojego życia prywatnego”
Na przykład jest taka scena, gdzie baluję i wpadam do basenu. Ja jeszcze nigdy w życiu nie byłem na żadnej imprezie, na której byłby basen, a wokół niego mnóstwo kobiet. To filmowa fikcja. Chociaż gram samego siebie, ta postać jest bardzo daleka od mojego życia prywatnego. Dzięki Bogu, mieszkam na warszawskiej Pradze. Show-biznes tu nie dociera.

Występujesz w roli osoby, która ma doradzać w uwodzeniu. Prywatnie wspierasz kolegów w kwestiach damsko-męskich?

Umówmy się, ja nie potrafię doradzać kolegom w uwodzeniu. To media wykreowały mnie na podrywacza i to tylko dlatego, iż kiedyś powiedziałem, że będąc singlem, nie trzeba spać samemu. Jednak nie ukrywam, że nigdy nie potrafiłem podrywać. W filmie stoczniowcy w Świnoujściu otwierają szkołę uwodzenia. Nie idzie im. Mają nadzieję, że pomoże im Czesław M., bo... w mediach ma taki, a nie inny wizerunek.
W filmie ma doradzać w uwodzeniu (fot. mat. dystrybutora)
Scenariusz filmu jest oparty na faktach. Było takie miasto w Polsce, gdzie padła kopalnia i tam kilku mężczyzn otworzyło szkołę uwodzenia, stała się popularna. Śmiem powiedzieć, że to będzie ostatnia polska komedia w tym roku, która ma w sobie element melancholii. Umówmy się – na plakacie „Szkoły uwodzenia Czesława M.” powinien być prawdziwy uwodziciel, a ja jestem tylko muzykiem, który dostał szansę zagrania samego siebie.

Co takiego w Polkach jest najbardziej fascynującego? Obracałeś się przez lata w towarzystwie międzynarodowym, więc na pewno masz porównanie.

Możemy się tylko cieszyć, że w Polsce mamy tak silne kobiety. Według mnie trzeba zaakceptować rolę polskiego mężczyzny. Kobiety stają się coraz silniejsze i chwała im za to. One trzymają ster w rodzinie. To jest cudowne, bo wtedy my możemy się obijać. Mieszkam na Pradze i czuję, kto tutaj rządzi. To są kobiety. Z drugiej strony, obojętnie, gdzie nie jestem na świecie i mówię, że jestem z Polski, wtedy każdy podkreśla: „Boże, jakie wy macie piękne kobiety”. A ja ironicznie odpowiadam: „A co z naszymi mężczyznami?”.
„Możemy się tylko cieszyć, że w Polsce mamy tak silne kobiety”

„Stare dziady tworzą przyszłość”. Jakubik i Deriglasoff

Opowiadają m.in.: o wspólnym projekcie, braku autorytetów w sieci i fascynacji słowem „morderstwo”.

zobacz więcej
Umówmy się, nie słyniemy z tego na świecie, że jesteśmy przystojni i fajni, więc zaakceptujmy to. Jeżeli możemy czymś podrywać, to szczerością. Mam poczucie, że mnóstwo Polek w naszym kraju odczuwa potrzebę, aby ten polski facet powiedział prawdę, nie udawał, nie wciągał brzucha. Naprawdę z tym można zajść daleko. Mam poczucie, że Polki potrzebują otwartości, a nie ściemniania. To jest moja rada, ale nie jak się uwodzi, tylko chyba jak żyć. Myślę, że jak się ma 169 centymetrów jak ja, brzuszek i się łysieje, to nie można ściemniać, jakim to się jest fantastycznie seksownym facetem. Podobnie, jeśli nie ma się takiego intelektu, bo to bardzo łatwo wykryć. Czasami można zajść daleko, przyznając, że jest się normalnym, szczerym i prostym chłopakiem.

Faktycznie, wcześniej trochę zarzucałeś polskim facetom, że chcą być za bardzo macho.

Nie wytykam tego polskim mężczyznom. Za dużo w swoim życiu słyszałem od kobiet, że otacza ich ściema mężczyzn, którzy starają się być macho. Znać się na wszystkim. Mam poczucie, że polskie kobiety już dawno temu zaakceptowały to i nawet nam ściemniają: „Tak kochanie, jesteś taki cudowny, inteligentny, mądry i seksowny”.
Według Czesława panowie w Polsce powinni postawić na szczerość (fot. mat. dystrybutora)
Dorzucałeś również, że brakuje im dystansu do siebie...

Jeżeli na moim grobie będzie napisane, że Czesław Mozil przyjechał do Polski i nauczył nas trochę dystansu, śmiać się z samych siebie, to będę szczęśliwy. Mam poczucie, że tego nam czasami brakuje.

Jesteś teraz w szczęśliwym związku?

Tak. Teraz mam poczucie, że jestem z osobą, która mnie rozumie.

Przy innej kulturze, jaką mamy w Polsce, pewne rzeczy, które dla ciebie były naturalne, bo wychowałeś się w Danii, okazały się dość szokujące.

Zrozumiałem, że między Danią a Polską jest różnica. Staram się tak odnaleźć w naszym kraju, żeby nie szokować i nie prowokować ludzi. Naiwnie sądziłem, że mówiąc otwarcie o sympatii wobec kobiet, nikogo w tym kraju nie zaskoczę. Wszak większość mężczyzn obdarza atencją płeć przeciwną, prawda? Dzisiaj wiem, że „Szkoła uwodzenia Czesława M.” zamyka tamten - trwający osiem lat - rozdział mojego życia.
„Zawsze sprawdza się Nick Cave i Tom Waits”
Czy wcześniej spotykając się z dziewczynami, w okresie gdy byłeś singlem, miałeś sprawdzoną muzykę? Takich kilka płyt, gotowych składanek, na przykład w różowych okładkach.

Kiedy byłem nastolatkiem, do dyspozycji mieliśmy ograniczoną liczbę płyt CD. Jeżeli nie mogłeś się dogadać muzycznie z twoją „randką”, to mógł zrobić się kłopot. Teraz to jest takie proste. Współcześni nastolatkowie mają do dyspozycji niczym nieograniczoną liczbę płyt i w ogóle. Włączasz komputer, youtube party i widzisz od razu – jeżeli ktoś przejmuje ci komputer, to znaczy, że najlepiej czuje się ze swoją muzyką. W każdej chwili można wejść w internet i puścić tę piosenkę, której najbardziej chce się posłuchać. Tak można się wymieniać.

Muzykę jakich artystów polecasz na wieczór we dwoje?

Zawsze sprawdza się Nick Cave i Tom Waits. Ostatnio słuchamy z moją dziewczyną Michaela Kiwanuki. Nawet kupiłem bilety na jego listopadowy koncert w Kopenhadze. Dorota jeszcze o tym nie wie. To jest fantastyczna płyta „Love & Hate”. Mogę ją naprawdę polecić. Na jesień, na zimę, na randkę czy nie.

Na ścieżce dźwiękowej do „Szkoły uwodzenia Czesława M.” sięgasz po Andrzeja Zauchę czy Irenę Jarocką. Skąd taki wybór?

Tak naprawdę chyba nigdy sam nie ruszyłbym piosenki Zauchy „Wymyśliłem ciebie”. Reżyser Aleksander Dembski się uparł. Wybierał ze mną utwory na tę płytę. Stwierdziłem, że skoro mają być w filmie covery, to niech stanowią całość. Trochę pogrzebaliśmy. Śpiewam z chórem „Motylem jestem” Jarockiej. Poprosiłem Anię Rusowicz, żeby wykonała „Wszystko czego dziś chcę” Izabeli Trojanowskiej. Nagraliśmy też takie piosenki jak „Lubię mówić z Tobą” zespołu Akurat.
Filmowy Czesław w imprezowym transie (fot. materiały dystrybutora)
To utwory, które dobrze komponują się ze światem z filmu. Lekkie piosenki, bardzo wartościowe. Mam nadzieję, że nie zepsuliśmy ich za bardzo. Nie są eksperymentalnie nagrane. Śpiewam między innymi piosenkę „Babę zesłał Bóg”, którą uwielbiałem wykonywać razem z Renatą Przemyk. Gdy byłem jeszcze bardzo młodym studentem i odwiedzałem przyjaciół w Krakowie, to chodziłem po ulicach i krzyczałem „Babę zesłał Bóg”, więc jest w tym dużo sentymentu.

To właśnie twój ulubiony utwór na tej płycie?

Myślę, że jednym z nich jest „Depresja” zespołu „Poparzeni Kawą Trzy”. Moi muzycy grają taką dziwaczną, depresyjną, melancholiczną ścieżkę i do tego Ania Smołowik, która to fajnie przedstawia. Śpiewa: „To jest depresja, mówię ci Czesław” . Jestem też strasznie dumny z piosenki „Trzeba mieć specjalną skrzynię”, którą wykonuję z Arturem Andrusem. Poprosiłem go, żeby napisał tekst na podstawie scenariusza.

W filmie główny bohater ma zwyczaj chować się do skrzyni na instrumenty, w której ma wywiercone dziurki, aby móc oddychać. W ten sposób ucieka od trudnej dla niego rzeczywistości. Piosenka nawiązuje do tej skrzyni, która staje się metaforą miejsca, jakie każdy z nas powinien mieć, kiedy ma słabszy moment w życiu. Jestem dumny z produkcji, z filmu, ale najlepiej będę wspominał tę piosenkę.

Ruszasz w Polskę i trasę koncertową, podczas której usłyszymy piosenki ze ścieżki dźwiękowej do filmu. Lubisz bawić się muzyką, będą niespodzianki w aranżacjach?

To nie zabrzmi w ogóle tak jak na płycie. Będzie o wiele bardziej interesująco. Zagramy ponad 20 koncertów. Bardzo się cieszę. W grudniu ukaże się z kolei singiel z płyty „Księga emigrantów. Tom 2”. Trzeba wrócić do muzyki i skoncentrować się na niej.

Wróćmy jeszcze do dużego ekranu. W przeszłości podkreślałeś, że jesteś niespełnionym aktorem.

Dla mnie największe przeżycie aktorskie to bycie bałwankiem Olafem, dla całej generacji polskich dzieci. To tylko dubbing w filmie „Kraina lodu”, ale śmiem twierdzić, że tu mogłem się naprawdę wyżyć.
Nie ukrywam, że chciałbym jeszcze spróbować aktorstwa. Rozwinąć to. Mam taką fanaberię.Jeśli ktoś mi zaproponuje, może zagram kiedyś małą rolę, w jakimś polskim serialu. Mógłbym być wujkiem, który był 20 lat w Danii i przyjeżdża do Polski. Wtedy mój akcent i postać może się przydać. Jest ponad dwa miliony Polaków, którzy w ostatnich latach wyemigrowali. Gdzie oni są w polskich serialach? Znam swoje miejsce i nie mogę konkurować z prawdziwymi aktorami. To jest jednak dla mnie cudowna zabawa.

Dałbyś się namówić, gdyby ktoś zaproponował ci eksperyment – zagranie czarnego charakteru.

Jestem przekonany, że to nie byłby dla mnie żaden problem. Miałem kiedyś propozycję zagrania mordercy w serialu „Ojciec Mateusz”. Tylko, że terminowo nie mogłem się zgrać. Nie udało się.

O ile dobrze pamiętam, jedyną negatywną postacią w twojej karierze jest... Herod w jasełkach.

Herod i diabeł. Kiedyś byłem gwiazdą jasełek pod kościołem św. Anny. W rolę Józefa albo pastuszka się nie wcieliłem. Byłem świetnym Herodem. Naprawdę.

Materiał został zrealizowany dzięki uprzejmości klubu „Łysy Pingwin” w Warszawie.
Zdjęcie główne: Czesław Mozil nagrał ścieżkę dźwiękową do filmu ze swoim udziałem (fot. tvp.info/Cezary Prośniak)
Zobacz więcej
Wywiady wydanie 13.10.2017 – 20.10.2017
„Powinniśmy powiedzieć Merkel: Masz tu rachunek, płać!”
Jonny Daniels, prezes fundacji From the Depths, O SWOIM zaangażowaniu w polsko-żydowski dialog.
Wywiady wydanie 28.07.2017 – 4.08.2017
Definitely women in India are independent
Srinidhi Shetty, Miss Supranational 2016, for tvp.info
Wywiady wydanie 28.07.2017 – 4.08.2017
Małgosia uratowała mi życie. Dzięki niej wyszedłem z nałogu
– Mam polski paszport i jestem z niego bardzo dumny – mówi amerykański gwiazdor Stacey Keach.
Wywiady wydanie 28.07.2017 – 4.08.2017
„Kobiety w Indiach są niezależne. I traktowane z szacunkiem”
Tak twierdzi najpiękniejsza kobieta świata Srinidhi Shetty, czyli Miss Supranational 2016.
Wywiady wydanie 14.07.2017 – 21.07.2017
Eli Zolkos: Gross niszczy przyjaźń między Żydami a Polakami
„Żydzi, którzy angażują się w ruchy LGBT, przyjmują liberalny styl życia, odchodzą od judaizmu”.