Wywiady

Znienawidziłem bankowość, choć po kilku miesiącach pracy można było kupić porsche

– To był czas szybkich karier i dużych pieniędzy. Po kilku miesiącach pracy można było np. kupić porsche. Robiłem to przez trzy lata. Aż w końcu miałem dość, nienawidziłem tej bankowości, ludzi, analizy danych. Musiałem się zmuszać, żeby rano wstać z łóżka. Rzuciłem robotę, jeździłem po świecie. Spotkałem kogoś, kto wprowadził mnie do świata filmu. Znowu poczułem, że mam ochotę żyć i pracować. Zacząłem pisać – mówi Raymond Khoury, autor bestsellerowych powieści, thrillerów, które łączą świat historii i współczesność. W Polsce ukazały się m.in. „Ostatni templariusz”, „Cień Rasputina” i „Decydująca rozgrywka”.

I pisarz, i archeolog są gotowi sprzedać duszę diabłu, żeby tylko powtórzyć sukces

– Wyłazi ze mnie belfer – mówi Marta Guzowska, autorka bestsellerowych kryminałów.

zobacz więcej
Urodził się pan w Libanie, pierwszym pana językiem był arabski. Potem jeździł pan dużo po świecie, by wreszcie osiąść w Londynie i pisać książki po angielsku. Życie, którym można byłoby obdarzyć kilku bohaterów filmów.

O tym, jak potoczyło się moje życie zadecydowała w dużym stopniu wojna w Libanie. To przez nią musieliśmy z rodzicami uciekać do USA, gdy miałem 14 lat. Tam chodziłem do szkoły średniej. Potem wróciłem do Libanu, żeby studiować architekturę. Skończyłem studia, miałem nadzieję, że będę mógł odbudowywać mój kraj. I znowu wojna zmusiła mnie do wyjazdu. W 1984 r. ewakuowali mnie z Bejrutu helikopterem amerykańscy marines. Jeśli chodzi o język, to tak jak większość wykształconych Libańczyków, od dzieciństwa uczyłem się francuskiego i angielskiego. Liban odzyskał państwowość w 1943 r.

Arabski jest trudny i przypuszczam, że nie posługuję się wyrafinowaną wersja tego języka. Zazdroszczę ludziom stabilizacji, tego, że spędzili życie w swoim kraju. Na pewno wpłynęło to na moje pisarstwo. Zdałem sobie sprawę, jak kruche jest to, co nas otacza. Jestem też bardzo wrażliwy na to, jak polityka wpływa na nasze życie, na wszelkiego rodzaju manipulacje. Piszę o tym w swoich książkach. U podłoża mojej pierwszej książki, „Ostatniego Templariusza” leżała m.in. chęć przyjrzenia się, jak rozwijały się religie na Środkowym Wschodzie, jak miliony ludzi zostały wmanewrowane w różnego rodzaju wojny na przestrzeni wieków.

Skończył pan architekturę, ale architektem nie został. Dlaczego?

Architektura była dla mnie idealnym połączeniem sztuki i tzw. poważnego zawodu. Rodzice mieli nadzieje, że zdobędę solidne wykształcenie, zostanę prawnikiem albo lekarzem. Architektura dawała solidny zawód i pozwalała na rozwijanie wrażliwości artystycznej. Byłem w tym naprawdę dobry. Chciałem pracować w Bejrucie. Ale wojna zdecydowała za mnie. W Londynie zaczepiłem się w małej pracowni architektonicznej, ale nie miałem tam nic ciekawego do roboty. Kiepsko też płacili. Lata 80. to nie był w ogóle dobry czas dla architektów w Londynie. Mało się budowało ciekawych rzeczy. Musiałem coś zmienić.

I nastąpił zwrot o 180 stopni...

Przeniosłem się do Francji i zacząłem się zastanawiać, jak zarobić pieniądze. Pomyślałem o bankowości, zrobiłem MBA. To był czas szybkich karier i dużych pieniędzy. Po kilku miesiącach pracy można było np. kupić porsche. Robiłem to przez trzy lata. Aż w końcu miałem dość, nienawidziłem tej pracy, ludzi, analizy danych, tych wszystkich telefonów. Musiałem się zmuszać, żeby rano wstać z łóżka. Rzuciłem robotę, jeździłem po świecie. Spotkałem kogoś, kto wprowadził mnie do świata filmu. Znowu poczułem, że mam ochotę żyć i pracować. Zacząłem pisać. Dostawałem nagrody. Zrobiłem adaptację powieści Melvyna Bragga „The Maid of Buttermere”, a scenariuszem zainteresował się Robert DeNiro. Ostatecznie osiadłem w Londynie i zacząłem pisać dla telewizji.

Autor kryminalnych bestsellerów: Pisanie powieści to zawód przerażający

– Na styku zbrodni i machiny sprawiedliwości zawsze rodzą się niesamowite historie – mówi Gianrico Carofiglio, autor bestsellerowych powieści kryminalnych.

zobacz więcej
Bardzo dobrze pan sobie radził, pisał pan scenariusze do dwóch popularnych seriali – „Tajniaków” i „Budząc zmarłych”? Prywatnie lubi pan oglądać lub czytać kryminały?

Nie do końca. Zarabiałem na edukację córek. Kryminały, poza nielicznymi wyjątkami, takimi jak „Milczenie owiec” czy „Dziewczyna z tatuażem”, nużą mnie.

„Ostatni templariusz”, pana pierwsza powieść, to była odskocznia od rzeczywistości?

Od dzieciństwa lubiłem wymyślać historie. Wyrosłem w kulturze, która opowieściami stoi. Marzyłem też o filmie, chciałem być reżyserem. Pomyślałem sobie więc, że do kina wejdę przez scenariopisarstwo. „Ostatni templariusz” to był scenariusz. Nie znalazłem jednak producenta w USA. Zainteresowało się tym tekstem jednak wydawnictwo, dawali mi dużą zaliczkę na książkę, proponowali pomoc ghost writera, ale chcieli, żebym wyciął trochę wątków religijnych. Na to nie mogłem się zgodzić. Stałem się znany w środowisku, bo odrzuciłem intratny kontrakt. Wróciłem do Londynu i do pisania scenariuszy. Minęło pięć lat i znowu dostałem propozycję z wydawnictwa, na którą przystałem. Praca szła mi dość opornie i zanim skończyłem, na rynku ukazał się „Kod Leonarda da Vinci” Dana Browna. Miałem wrażenie, że już nie mam po co dalej pisać. Ale paradoksalnie powieść Browna wykreowała modę na książki o takiej tematyce, gdzie splatają się wątki historyczne i fantastyczne.

Nie złościł się pan, że niektórzy uważali pana za naśladowcę Browna?

Może na początku, potem to minęło. „Ostatni templariusz” stał się bestsellerem. Uważam porównania do Browna za zaszczyt. On jest świetnym pisarzem.

Pan też został pisarzem. Nie żal panu kina?

Mam nadzieję, że jeszcze wiele przede mną. Pisanie stało się moim zawodem, ale mam takie marzenie, chyba bardzo realne, że zrobię film z moimi córkami. Obie studiują w szkołach filmowych. Z drugiej strony, jako pisarz mam dużą swobodę, sam odpowiadam za kształt moich książek. A w świecie filmu jest mnóstwo nacisków. Przeżyłem wiele batalii ze wytwórniami filmowymi.
materiały prasowe

Z frustracji może narodzić się furia, jej destrukcyjna odmiana

Dzieciom emigrantów w Belgii nie pozwalają im być Belgami, we Francji Francuzami. A oni nimi są. W niektórych rośnie wyobcowanie – mówi pisarka Grażyna Plebanek.

zobacz więcej
Łatwiej pisać scenariusze seriali czy książki?

Oczywiście, że scenariusze. Jest gotowy świat, bohaterowie, trzeba tylko wymyślić im ciekawe zajęcia. Książka to kreacja od początku do końca, budowanie świata. Muszę opisać każdy szczegół.

Pana książki łączą różne płaszczyzny czasowe – w „Ostatnim templariuszu” to XIII wiek i czas krucjat oraz współczesność. Krzyżują się w nich wątki ze świata wielkiej polityki i fantazji. Są zagadki, mrożące krew w żyłach wątki. Dlaczego zdecydował się pan na tego typu historie?

To nie była do końca świadoma decyzja. W literaturze i sztuce lubię rozmach, epickość. Kiedy byłem młody, fascynował mnie film „Laurence z Arabii”, lubiłem „Gwiezdne wojny”, teraz podobają mi się produkcje Pixara. W kinie i książkach cenię totalną kreację. Podziwiam Carlosa Ruiza Zafóna i jego powieść „Cień wiatru”. Czyli te historie gdzieś we mnie głęboko siedziały.

Dużo czasu pochłania panu dokumentacja?

Dużo, ale to nie jest problem. Lubię się uczyć, czytać, chętnie rozmawiam z naukowcami. Dzięki temu lepiej rozumiem też historie Imperium Otomańskiego i mojego kraju. To bardzo otwiera. Fascynująca była np. historia Grigorija Rasputina, którą przetworzyłem w „Cieniu Rasputina”.
Nad czym pan teraz pracuje?

Kolejna książka będzie opowiadać m.in. alternatywną historię dotyczącą podboju Europy przez Imperium Otomańskie. Zastanawiam się, co by było, gdyby Jan III Sobieski nie powstrzymał Turków i zajęliby Wiedeń i Europę. Może ktoś by króla zabił? Teraz jednak nie mogę wiele zdradzić.

Ma pan receptę na bestseller?

Dużo pracy i mnóstwo szczęścia, które mi sprzyjało przy „Ostatnim templariuszu”. Najtrudniej jest zadebiutować.

Bohaterem większości pana książek jest agent FBI, Sean Reilly. Zżył się pan z nim?

Przyjaciele mówią mi, że widzą w nim moje cechy, pewne sposoby zachowania, słyszą mój głos, gdy czytają dialogi. Chyba inaczej się nie da. Podobni jesteśmy jednak na tym poziomie zewnętrznym. Poza tym, to jest przecież superagent do zadań specjalnych.

„Raymond Khoury” – autor „Ostatniego templariusza”, który dostał się na szczyty większości międzynarodowych list bestsellerów, a pierwsze miejsce na liście „The New York Timesa” najlepiej sprzedających się książek w twardej okładce okupował przez ponad trzy miesiące. Równie entuzjastycznie zostały przyjęte kolejne jego pozycje: „Sanktuarium”, „Znak”, „Zbawienie templariusza”, „Diabelski eliksir” i „Cień Rasputina”. Khoury jest także uznanym scenarzystą, m.in. przebojowego serialu BBC „Tajniacy” oraz „Budząc zmarłych”, a także producentem filmowym i telewizyjnym. Mieszka w Londynie, z żoną i dwójką dzieci. Wszystkie jego powieści ukazały się w Polsce nakładem Wydawnictwa Sonia Draga.
Zdjęcie główne: Raymond Khoury (fot. the big thrill)
Zobacz więcej
Wywiady wydanie 13.10.2017 – 20.10.2017
„Powinniśmy powiedzieć Merkel: Masz tu rachunek, płać!”
Jonny Daniels, prezes fundacji From the Depths, O SWOIM zaangażowaniu w polsko-żydowski dialog.
Wywiady wydanie 28.07.2017 – 4.08.2017
Definitely women in India are independent
Srinidhi Shetty, Miss Supranational 2016, for tvp.info
Wywiady wydanie 28.07.2017 – 4.08.2017
Małgosia uratowała mi życie. Dzięki niej wyszedłem z nałogu
– Mam polski paszport i jestem z niego bardzo dumny – mówi amerykański gwiazdor Stacey Keach.
Wywiady wydanie 28.07.2017 – 4.08.2017
„Kobiety w Indiach są niezależne. I traktowane z szacunkiem”
Tak twierdzi najpiękniejsza kobieta świata Srinidhi Shetty, czyli Miss Supranational 2016.
Wywiady wydanie 14.07.2017 – 21.07.2017
Eli Zolkos: Gross niszczy przyjaźń między Żydami a Polakami
„Żydzi, którzy angażują się w ruchy LGBT, przyjmują liberalny styl życia, odchodzą od judaizmu”.